[Nar Shaddaa] Bar "Pod Lubieżnym Huttem"

Awatar użytkownika
Jack O'din
Gracz
Posty: 19
Rejestracja: 01 wrz 2021, 09:41

Jeśli Nar Shaddaa było ośrodkiem bezprawia, nazywanym czasami Księżycem Przemytników, to bar „Pod Lubieżnym Huttem” był jego wydestylowaną esencją. Ale destylowaną w sposób niechlujny i z bardzo dużą dozą zanieczyszczeń. Był on w części towarowej kosmoportu, sąsiadującego z Sektorem Koreliańskim.

Wejście do tego baru znajdowało się wprost pomiędzy stertami porzuconych kontenerów. Choć z zewnątrz tego nie było widać – bezpośrednio spomiędzy krzywo poustawianych zbiorników i skrzyń wyrastała po prostu wiecznie opuszczona rampa – to po wejściu do środka można było odnieść wrażenie, że tak naprawdę był to zaadaptowanym wrak jakiejś kosmicznej barki. Świadczyły o tym wyraźnie widoczne miejsca po wyciętych grodziach, na które było trzeba uważać by się nie potknąć, oraz kształty poszczególnych pomieszczeń, oraz to że zarówno ściany jak i podłogi były wykonane z metalu. Co ciekawe podobno biuro kierownictwa znajdowało się w kokpicie i teoretycznie cały bar mógłby odlecieć, ale mało kto w to wierzy.

W centralnej części tego przybytku była sala barowa, w środku której znajdował się półokrągły kontuar otoczony prostymi okrągłymi stołami, pomiędzy którymi kursowali robotyczni kelnerzy o różnych kształtach i rodzajach. Nie było trzeba być specjalnie spostrzegawczym by zauważyć ślady przeszłych burd oraz strzelanin – nawet na samych kelnerach były widoczne osmalenia i wgniecenia. Tak samo łatwo było można zauważyć świeżo zamontowane pod sufitem automatyczne wieżyczki blasterowe. Wyraźnie nowy właściciel chciał zaprowadzić porządek w swoim lokalu, choć podobno zostały one raczej zamontowane po to by odeprzeć ewentualny atak na sam lokal – ale kogo atak? Nie wiadomo, choć lista możliwych odpowiedzi wcale nie była krótka. Pod ścianami znajdowały się loże otoczone niskimi ściankami, zasłaniającymi znajdujących się w nich klientów. Po obu stronach baru znajdowały się korytarze prowadzące do prywatnych sal. Były one dźwiękoszczelne i wyposażone w systemy zakłócające podsłuchy. Wynajem ich nie był najtańszy, ale niektóre interesy wymagały najwyższej dyskrecji.

Bar „Pod Lubieżnym Huttem” pełnił głównie funkcję miejsca spotkań różnego rodzaju przemytników, czarnorynkowych handlarzy, najemników i łowców głów. Turyści raczej tutaj nie zaglądali – głównie dlatego, że o istnieniu tego miejsca wiedzieli raczej ci, którzy mieli wiedzieć, ale też dlatego, że sama okolica w której się znajdował nie była zbyt bezpieczna. Był to w pewnym sensie centrum biznesowe dla wszystkich, którzy chcieli podjąć lub sfinalizować jakiś nie do końca legalny interes.
Awatar użytkownika
Jack O'din
Gracz
Posty: 19
Rejestracja: 01 wrz 2021, 09:41

Nadchodził senny wieczór, kiedy przy wejściu do knajpy zadziało się jakieś zamieszanie. Na początku było słychać jedynie krzyki i barman dyskretnie zaczął sięgać po ukrytego pod ladą kontuaru obrzyna blasterowego, lecz po chwili najwyraźniej rozpoznał głos prowodyra zamieszania i skierował rękę po butelkę koreliańskiej whisky.
- Za jakie grzechy… – mruknął z dezaprobatą i postawił na barze pełną po brzegi szklaneczkę rudawego alkoholu.
- Mówiłem, że kurwa dam radę! Mówiłem przecież kurwa! – kontynuował krzykliwy monolog czarnoskóry jegomość – Ale nie kurwa! Musieliście speniać! Barman! Potrójną… A dzięki przyjacielu – dodał widząc, że alkohol już na niego czeka. Trzema ogromnymi haustami pochłonął zawartość szklanki, poprawił pelerynę i zasiadł na stołku.
- Widzę, że jednak nie usmażyło ciebie – rzekł barman napełniając ponownie szkło whisky.
- Nie było na to ż-a-d-n-y-ch szans… Ale te patałachy oczywiście wiedziały lepiej – rzekł czarnoskóry mężczyzna już spokojniejszym tonem głosu. Najwyraźniej alkohol w jego przypadku potrafił skutecznie ostudzić jego emocje.
- Tu jesteś kretynie! – rzucił od wejścia jakiś Rodianin – Słuchaj O’din, pozostałych posmażyło, więc siłą rzeczy wygrałeś zakład i nie musiałeś kontynuować biegu. Bierz pieniądze i zamknij mordę dobrze ci radzę. Bo znajomi tych skwarek za chwilę sami ciebie wrzucą pod ciąg.
- Pieprzenie – odpowiedział Jack popijając whisky – Gdybym ukończył bieg to byłbym pierwszym człowiekiem, któremu to się udało. Po prostu twoi nie mogli tego zdzierżyć!
- Jacy kurwa moi? – spytał się kosmita z oburzeniem, ale następnie westchnął i rzucił Jackowi dysk kredytowy – To twoje pieniądze i więcej kurwa tam nie wracaj. Rozumiesz?
- Ta ta, już nie truj – odpowiedział mężczyzna, chowając pieniądze za pazuchę – Do następnego!
- A spierdalaj – rzekł krótko Rodianin i po prostu wyszedł. Najwyraźniej miał dosyć swojego rozmówcy.
- No to jak masz pieniądze, to rozliczymy to co mam zapisane w zeszycie – rzekł barman z złośliwym uśmiechem.
- Banthy dupa – odpowiedział Jack i sięgnął po pieniądze, które dopiero co zdążył schować – ile tam się tego nazbierało?
- Serio oddasz pieniądze? – spytał z niedowierzaniem barman – No dobra, niech ja no spojrzę…
- Kurwa… - mruknął Jack i sączył dalej alkohol, ale jakby bardziej już oszczędnie.
Awatar użytkownika
Oto'reekh
Administrator
Posty: 57
Rejestracja: 26 sie 2021, 17:40

Dzwonki alarmowe, migające światła i pęknięta rura wysokiego ciśnienia, która z sykiem uwalniała mnóstwo dymu, który na pierwszy rzut oka przypominał parę. Stukot ciężkich butów i dźwięk przyspieszonych oddechów zaczął otaczać niską, krępą postać otuloną płaszczem, którego poły niemal stykały się z ferrobetonową powierzchnią lądowiska. Postać ta stała nieruchomo z widocznym doświadczeniem, jakby podobne sytuacje były dla niej codziennością, ręce miała uniesione wysoko, a trójpalczaste dłonie znajdowały się daleko poza zasięgiem uzbrojenia.

- Na przeklęte Imperium! Ci z kontroli nie żartowali, to naprawdę ten cholerny Gand i jego popisy. - lamentował jeden z rosłych reprezentantów służby zabezpieczającej port kosmiczny.
- Ten Gand ma imię – rozległ się nieco trzeszczący niski głos dochodzący z wokabulatora przytwierdzonego do aparatu oddechowego humanoidalnego insekta.
- Nie fizjologuj! – szybko skontrował ochroniarz – Kolejny raz uszkodziłeś lądowisko! - wykrzyknął jakby ktoś właśnie wysadził mu połowę domu – i opuść już te cholerne ręce, lista twoich wykroczeń jest dłuższa niż historia serwisowa Twojego złomu.
- Trzmiela – próbował znowu przerwać Gand, opuszczając ręce – Oto’reekh tym razem przyłożył się do lądowania – dodał rozjemczo.
- Pierdolenie – ochroniarz stracił panowanie nad sobą – Administracja Portu w końcu albo odbierze Ci licencje, albo zabroni tu lądować... Z tego co widzę po Twojej kartotece procedury kar, wykroczeń i wysokość grzywien znasz pewnie na pamięć. Do czasu regulacji zobowiązań Twój statek zostaje uziemiony...

Właśnie tę scenę miał w pamięci Oto’reekh odbierając nagrodę za zlecenie, kwota była całkiem przyzwoita jak na Nar Shaddaa, jednak porównując ją, do grzywny, której wysokość już została do Ganda elektronicznie wysłana, zostanie mu co najwyżej na koszta administracyjne kolejnej wyprawy i alkohol. Gand już kilka lat próbował utrzymać się jako Poszukiwacz poza macierzystą planetą, ale znakomitą część jego przychodów pochłaniały koszta związane z naprawami Trzmiela i wypadkami, głównie w trakcie lądowań, choć w trakcie startów też się zdarzały… tak samo jak w ruchu atmosferycznym… czy na orbicie…

- Nawet najlepszym się zdarza. - pewnie zaskrzeczał wokabulator, kiedy Gand rozmawiał sam do siebie, wchodząc do podłej portowej knajpy. Jak absurdalne to się nie wydawało, w swoim umyśle, Gand uważał się za geniusza pilotażu.

Jego obecność raczej nikogo nie zainteresowała, Gandy bardzo rzadko opuszczały swoją planetę, ale jeśli im się to przydarzało to najczęściej rozbijały się… przewijały się przez Nar Shaddaa. Pomimo kilku lat doświadczenia w nie przebywaniu na własnej planecie, Oto’reekh dalej nie za bardzo pojmował jak reszta stworzeń może tak barbarzyńsko egzystować, poza hierarchią panującą w Gandzich koloniach, nie do końca też rozumiał jak funkcjonują galaktyczne społeczeństwa, nie przeszkadzało mu to jednak w byciu dość uprzejmym i skromnym, nauczył się też jak funkcjonują barbarzyńskie speluny.

- Ten Gand uprzejmie prosi o szklankę Vosha – może jednak słowo nauczył się było nico na wyrost, w każdym razie sięgnął jeszcze po kilka kredytów, a barman tylko na chwile uniósł brew w rozbawieniu.
- Cała przyjemność po mojej stronie – odpowiedział wesoło barman i nalał szklankę Vosha, który w normalnych warunkach zamawia się w niewielkich kieliszkach. Rzucił też ukradkowe spojrzenie do Jacka, udowadniając z wyższością, ze niektórzy płacą za alkohol z góry.

Oto’reekh chwytając napój, rozejrzał się dokładniej swoimi złożonymi, srebrnymi, opalizującymi oczami i wbrew ludzkiemu odruchowi i tylko sobie znanej analizie, postanowił przysiąść się przy barze do czarnoskórej istoty w pelerynie.

- Gand wita… - urwał wpatrując się w czarną istotę o interesującej masie organicznej okalającą głowę – grał na czas nie chcąc popełnić gafy, ale gdy przerwa zaczynała być niezręczna, postawił wszystko na jedną kartę i doszedł do wniosku, że przed nim siedzi człowiek. - … człowieka. Ten Gand nazywa się Oto’reekh, a człowiek? - martwił się trochę, że przez jego brak ogłady z barbarzyńcami, może zostać źle zrozumiany, jak to już wielokrotnie miało miejsce, dlatego też gdzie było to legalne nosił uzbrojenie na widoku. Strzelba siedziała wygodnie na plecach, przerzucona przez prochowiec, a jedna jego poła, była odciągnięta przez kaburę z blasterem. W jego mniemaniu miało mu to dodawać powagi.
Awatar użytkownika
Jack O'din
Gracz
Posty: 19
Rejestracja: 01 wrz 2021, 09:41

W pierwszej chwili Jack spojrzał na sąsiada z wyraźnym roztargnieniem i zaskoczeniem, tak jakby został wyrwany z jakiejś na prawdę głębokiej zadumy. Trwało to jednak ledwie ułamek sekundy, po której na jego facjacie zagościł szeroki uśmiech.
- Jack O'din, do usług! - rzekł dziarsko. W międzyczasie szybko przeanalizował wygląd swojego nowego znajomego: uzbrojony, nieczłowiek i dziwnie uprzejmy. Na pewno nie był tutejszy i z pewnością nie wisiał mu pieniędzy. Poza tym na pewno nie poznał jego córki, bo takiej paskudy jeszcze nie chędożył. W skrócie można było się rozluźnić, a jeszcze może na tym spotkaniu coś zyska.
- Coś mi mówi, że jesteś chyba tutaj nowy. Jestem dosyć znany w okolicy – kontynuował czarnoskóry mężczyzna. Barman w tym momencie parsknął śmiechem, przez co rozlał piwo z kufla, który właśnie napełniał. Jack jednak zupełnie się tym nie zraził i kontynuował – Powiedz więc, co ciebie przywiało w te strony?
Awatar użytkownika
Oto'reekh
Administrator
Posty: 57
Rejestracja: 26 sie 2021, 17:40

Gand z satysfakcją przyjął fakt, że udało mu się porozumieć i nie wywołać przy tym niezręczniej sytuacji.
- Oto’reekh jest Poszukiwaczem, szukającym Prawdy… - urwał przypominając sobie, że poza Gandami bardzo niewiele istot miało pojęcie kim są Poszukiwacze, postanowił przejść na barbarzyński – upraszczając ten Gand zajmuje się zleceniami logistyczno-poszukiwawczymi, inne istoty używają też słów takich jak transport, przemytnik, łowca głów, najemnik – wyliczał niski, chrapliwy głos dochodzący z wokabulatora. Gand na chwile przerwał i pociągnął spory haust Vosha, o ile można użyć tych słów, gdy napój jest wlewany do misternego lejka wbudowanego w konstrukcje wokabulatora i aparatu oddechowego. Jego ruchy były bardzo płynne i spokojne, dziwnie relaksujące w obserwacji.
- Ten Gand ma problem. – podjął po chwili i zastanowił się jak ma przyznać się do kłopotów finansowych nie nadmieniając z czego one wynikają – Jego dotychczasowe zlecenia były intratne, lecz koszty prowadzenia operacji są bardzo wysokie i Gand zastanawia się czy współpraca z kimś kompetentnym mogłaby ten stan rzeczy zmienić. W tej chwili Oto’reekh pozwolił sobie na śmiałą obserwację i przeprasza, jeśli była błędna, lecz Jack O'din wygląda kompetentnie. – wokabulator skończył przekład, a barman przeżywał jeden z lepszych dni w robocie słysząc co chwila zabawne informacje.
- Oto’reekh nie potrafi tego wytłumaczyć, ale czuje, że nie jesteś zwykłą istotą, człowiekiem. Czym Jack O’din się zajmuje? – zapytał nagle, co przełamało monotonne brzmienie wokabulatora – Czy ten Gand myli się w swojej ocenie? – skończył wpatrując się w czarnoskórego mężczyznę, barman nie potrafiąc powstrzymać śmiechu wycofał się do kuchni.
Awatar użytkownika
Jack O'din
Gracz
Posty: 19
Rejestracja: 01 wrz 2021, 09:41

Jack z uwagą słuchał co mówił do niego insektopodobny jegomość. Miał już 100% pewność, że kosmita nie jest zbyt częstym bywalcem Nar Shaddaa. Świadczyła o tym jego otwartość oraz bardzo słabe umiejętności krasomówcze. Ale przynajmniej nie owijał w bawełnę.
- Czyli zasadniczo zajmujemy się podobnym fachem – rzekł Jack, po czym dodał – Trudnię się rozwiązywaniem problemów… Za pieniądze oczywiście. I powiem szczerze, że masz bardzo dużo szczęścia, że trafiłeś akurat na mnie, ponieważ, jak to ująłeś, jestem kimś bardzo kompetentnym. – stwierdził z głębokim przekonaniem. Tak głębokim, że barman gdyby to usłyszał mógłby w to uwierzyć.
- Masz na oku jakieś zlecenie? – spytał się O’din po chwili, którą dał Oto’reekhowi by mógł przetrawić zaprezentowaną autopromocję – Bo akurat w tym momencie mam przerwę pomiędzy robotami i mógłbym się czymś zająć – „pomijając fakt, że po ostatniej robocie mój fixer nie bardzo chce się do mnie odzywać” dodał Jack w myślach. A potem szybko się pomodlił by gatunek do którego należał jego rozmówca nie okazał się być jakimiś telepatami. A potem jeszcze zaczął w kółko myśleć „o niczym nie myślę, o niczym nie myślę, o niczym nie myślę…
Awatar użytkownika
Oto'reekh
Administrator
Posty: 57
Rejestracja: 26 sie 2021, 17:40

- Temu Gandowi złożono propozycję odnalezienia pewnej istoty na Tatooine, z tego co zrozumiał chodzi o zbiega. Niestety ofiara… - dźwięk z wokubulatora zawibrował jak gdyby Gand szukał innego słowa – cel nie podróżuje samotnie. Gand analizując wypłatę za to polowanie… - tym razem krótka pauza – odnalezienie, doszedł do wniosku, że jednoosobowa wyprawa może być niebezpieczna i zwykle nie podejmuje takiego ryzyka. Jednak gdyby Jack O’din zdecydował się pomóc tego typu zlecenia mogły by pomóc w poszukiwaniu Prawdy… - Oto’reekh lekko podniósł głowę nie dowierzając w swój dobór słów – Jack O’din raczy wybaczyć Gandowi, pomimo niekrótkiego już doświadczenia poza macierzystą planetą, ciągle ma problemy z doborem słów. Oto’reekh miał na myśli zdobycie fortuny, kredytów, oszczędności ułatwiających byt. - miał nadzieje, że siedzący przed nim człowiek nie będzie doszukiwał się w tych niezręcznościach drugiego dna.
- Ten Gand dysponuje środkiem transportu zdatnym dla ludzi, chyba, że oczywiście taka wyprawa na początek to zbyt duży kredyt zaufania i Jack O’din dysponuje jakąś lokalną alternatywą… pracy. - dodał już nieco płynniej i z wyczekiwaniem skupił się na szklance Vosha.
Awatar użytkownika
Jack O'din
Gracz
Posty: 19
Rejestracja: 01 wrz 2021, 09:41

Czarnoskóry mężczyzna rozsiadł się wygodniej na stołku i jednym haustem wypił pozostałą w szklance whisky, po czym gestem dłoni dał znać barmanowi by ten nalał mu oraz Gandowi następną kolejkę. Barman wymownie zmarszczył brwi, więc Jack położył na kontuarze kredyty. To sprawiło, że już bez przeszkód szkło się napełniło.
- No to przyjacielu znalazłeś sobie wspólnika - rzekł do Oto'reekha podnosząc szklankę - co więcej masz na prawdę dużo szczęścia, gdyż na Tatooine spędziłem baaardzo dużo czasu i znam tę kulę piachu jak własną kieszeń - dodał.
Z tego całego entuzjazmu, Jack zupełnie nie zwrócił uwagi na niezręczności w wypowiedzi Ganda. Właściwie w oczach wyobraźni widział już siebie jak wraca na tę prowincję jako obyty w galaktyce poważny najemnik. I to w dodatku w towarzystwie groźnie wyglądającego kosmity. Poza tym trochę się stęsknił za piaskiem Tatooine. I podwójnymi zachodami słońca. I… No trochę już za dużo wypił bo zaczął się rozklejać.
Awatar użytkownika
Oto'reekh
Administrator
Posty: 57
Rejestracja: 26 sie 2021, 17:40

Oto’reekh gdyby mógł to szeroko by się uśmiechnął, a jego oczy zrobiłyby się nieco większe i szczęśliwsze, na szczęście jego mrówcza aparycja i wokabulator skutecznie uniemożliwiały podobne grymasy, więc tylko pozostała mowa ciała wskazywała na małe podekscytowanie. Wyciągnął swoją trójpalczastą dłoń, w geście, którego nauczył się przez te kilka lat podróżowania po galaktyce. Jack wiedziony odruchem bądź chęcią przypieczętowania umowy uścisnął dłoń Ganda. Mając ten kompletnie niezrozumiały dla Ganda rytuał, mógł przejść do szczegółów.
- Ten Gand jest bardzo rad, iż mógł wejść w spółkę z Jackiem O’dinem, ma też nadzieję, że współpraca będzie owocna i bezproblemowa. – wyartykułował wokabulator, a następnie Gand sięgnął po swój datapad.
Z pomocą Jacka zapisał kanał kontaktowy, udostępnił lokalizację „Trzmiela” oraz przesłał na jego urządzenie szczegóły zlecenia, które uzyskał od swojego kontaktu na Nar Shaddaa, aby ich współpraca z góry była szczera i pozbawiona manipulacji. Poza tym, nie chciał zdradzać szczegółów w portowym barze, dyskrecja w tym zawodzie była zawsze mile widziana.
- Oto’reekh przeprasza gospodarza tego dumnego lokalu, ale pozostałe szczegóły wolałby omówić na pokładzie „Trzmiela” to znaczy statku należącego do Ganda. - pomimo, że nie powinno go to obejść naprawdę miał nadzieję, że nie urazi tym barmana. – Gand proponuje spotkać się na jego pokładzie za kilka godzin, musi załatwić jeszcze kilka spraw. – miał na myśli uzupełnienie zapasów i rozliczenie się z władzami portowymi za dokonane uszkodzenia kosmoportu. Tym pierwszym mógłby się pewnie podzielić, jednak drugim trochę się wstydził.

Szczegóły zlecenia (informacje nieoficjalne przekazane przez informatora Oto’reekha pisane kursywą):
Imię: Xyeblax Leeppoonach
Rasa: Rodianin
Rodzaj zlecenia: odszukanie i doprowadzenie – żywy lub martwy
Zleceniodawca: pośrednik – standardowy kontakt reprezentujący wysokich rangą członków Syndykatu kryminalnego Huttów
Orientacyjna lokalizacja: Tatooine – niepewne raporty sugerują, że widziano go po lądowaniu w Mos Eisley
Dodatkowe informacje: uzbrojony i potencjalnie niebezpieczny – nieoficjalne źródła donoszą, że ważna postać w jednym z Syndykatów, prawdopodobnie robił w finansach. Mieszkanie przetrząśnięte i opróżnione przez Syndykat, świadkowie twierdzą, że w mieszkaniu były obecne niezrozumiały znaki czy pismo na ścianach oraz dziwne przedmioty, niecodzienne dla członka Syndykatu. Planetę opuścił na pokładzie frachtowca, niesprawdzona informacja sugeruje, że poruszał się w większej grupie.
Nagroda: 10 000 kredytów martwy, 15 000 kredytów żywy

Gand Oto’reekh udał się do: Loronar B-7 "Trzmiel" - Oto'reekh
Awatar użytkownika
Jack O'din
Gracz
Posty: 19
Rejestracja: 01 wrz 2021, 09:41

Jack przystał na propozycję Oto'reekha. Sam również musiał parę rzeczy załatwić. Przede wszystkim się spakować i zwolnić pokój w hotelu robotniczym, który po taniości wynajmował. Co prawda warunki były tam takie sobie, nawet jak na warunki Nar Shaddaa, ale głównie w nim spał, spędzając większość czasu w barach czy na zleceniach. Poza tym postanowił dać również znać swojemu fixerowi, że ma robotę i jakiś czas go nie będzie. W odpowiedzi usłyszał jedynie "mam to w dupie, nie jestem twoją niańką", jednakże dobrze wiedział, że jakby go nie poinformował to byłaby afera. Co prawda chodziło o dostępność jeśli chodziło o zlecenia, ale jednak.
Trochę się dziwnie czuł zbierając się, gdyż tak na prawdę na całym księżycu w sumie nie było nikogo kto by się przejął tym, że wyjechał. Poznał oczywiście na prawdę dużo osób. Zrobił wiele przysług i wykonał jeszcze więcej zleceń, ale jakby zniknął to nikogo by to nie obeszło. Ale to chyba było po prostu wpisane w tę robotę.
- Ciekawe czy jeszcze tu wrócę… - szepnął pod nosem patrząc na panoramę miasta, przez okno turbowindy, którą jechał do kolejki, za pomocą której miał dostać się do kosmoportu.

Jack O'din udał się do:
Loronar B-7 "Trzmiel" - Oto'reekh
ODPOWIEDZ