[Nar Shaddaa] BlasterLock

Awatar użytkownika
Fieran Friverg
Gracz
Posty: 28
Rejestracja: 02 wrz 2021, 10:29

- Za takie strzały pierwszą rundkę ja stawiam. - Podejrzanie szybko odezwał się Aiden, nie dając nikomu szansy na odpowiedź. - Dobra robota, dziewczyny. A teraz biegiem do nas, przytrzymamy z Jasonem gościa zanim tamta trójka wróci.
- Kurde, Aiden chyba ma rację - stęknęła w odpowiedzi Fieran, dźwigając się z ziemi i ruszając w stronę baru - lecimy do środka, zanim reszta wstanie, dawaj.
Dziewczęta nie zdążyły zrobić nawet kilku kroków, kiedy w słuchawkach rozległ się dźwięk gongu, któremu zawtórował podekscytowany głos komentatora: "Drużyna A użyła szybkiego odrodzenia!".
- O, kurwa, biegniemy! - Krzyknęła do Kary Fieran, rzucając się do szaleńczego pędu w stronę baru. - Kiedy oni nabili tyle punktów?!
- Pewnie za to podwójne zabójstwo wcześniej, załatwił nas ten sam gość - zdążył jeszcze wyjaśnić Aiden, zanim wokół nich zaroiło się od pocisków.
Raz na pięć minut cała drużyna mogła poświęcić zdobyte punkty na wykupienie specjalnego bonusu, który automatycznie przywracał wszystkim pełnię punktów zdrowia i pozwalał natychmiast wrócić do akcji. Wroga ekipa natychmiast wykorzystała zagranie swojego kompana do pełnego kontrataku, w obecnej chwili skupionego na nieco odosobnionej postaci Fieran. Pech chciał, że jedna z laserowych wiązek trafiła biegnącą dziewczynę w plecy, automatycznie zerując całe jej zdrowie.
- Kurrrwaa mać! - Warknęła wściekle płomiennowłosa cholera. - Mają mnie. Kara, biegnij do środka, albo ciebie też dorwą!

To był zmasowany atak. Wrogowie trzymali się w kupie i kryli siebie nawzajem ilekroć dwójkami skracali dystans do baru. Z każdym takim zagraniem w powietrzu robiło się ciasno od blasterowych smug, z których większość była skupiona na postaciach Kary oraz Aidena. Skryty za kontuarem Jason miał jednak okazję wykorzystać chwilę nieuwagi przeciwnika - może nie idealną, ale jednak miał szansę.
- Jay, musimy kupić Karze trochę czasu, od Fieran mamy przynajmniej chwilę spokoju. - Krzyknął do Jasona żołnierz.
- A weź spierdalaj, Aiden! - Natychmiast odwarknął głos w słuchawce, choć było w nim wyraźnie słychać nutę rozbawienia.
Awatar użytkownika
Peter Covell
Administrator
Posty: 170
Rejestracja: 26 sie 2021, 20:37
Lokalizacja: pod Poznaniem

Robiło się gorąco. Jason miał przeczucie, że to mogą być decydujące minuty, może sekundy, tego spotkania. Gdyby udało im się odeprzeć ten zmasowany atak przeciwnej drużyny to wrogowie nie mieliby już wystarczająco dużo czasu na to, by skoordynować i przeprowadzić kolejną ofensywę. Gdyby się to udało, byłby to jeden z najszybciej rozegranych meczów o wzgórze w historii BlasterLocka. Było o co walczyć.
Covell wychylił się zza kontuaru i rozejrzał próbując błyskawicznie ocenić sytuację. Ogień nieprzyjaciół skupiony był na biegnącej w ich kierunku Karze oraz na Aidenie. O ile ten drugi miał możliwość schowania się za jakąś osłoną, o tyle niebieskoskóra była mocno wystawiona na wrogi ostrzał. Jason szybko namierzył najbardziej odsłoniętego z przeciwników - wysunięty na przód mężczyzna chował się za przewróconym stołem w taki sposób, że nie mógł go ustrzelić ani weteran, ani tym bardziej będąca w ruchu Kara.
Jason wyciągnął przed siebie prawą rękę i wprawnym ruchem nadgarstka zgrał muszkę ze szczerbinką nakierowując lufę na wroga. Na moment wstrzymał oddech i za spust pociągnął między uderzeniami serca. Blasterowa błyskawica pomknęła do celu - prosto w bok członka przeciwnej drużyny, zaś ten - trafiony - wyprostował się, gdy jego kombinezon zareagował na bezpośrednie trafienie. Jason wykorzystał okazję i kolejny strzał posłał w brzuch.
Jeden z głowy.
Nie zmieniając miejsca, a którym się chował, wyciągnął przed siebie lewą rękę, w której trzymał blaster i zasypał ogniem pozycję drugiego z nieprzyjaciół próbując nieco osłabić ostrzał prowadzony w kierunku Kary.
Jason Covell - Karta Postaci
Tala Araluu - Karta Postaci

"Gotyckie odrzwia chylą się i skrzypiąc suną w bok
I biała pani płynie z nich w brylantowej mgle"


Discord: Peter Covell#0792
GG: 8933348
Awatar użytkownika
Kara Kamari
Gracz
Posty: 35
Rejestracja: 02 wrz 2021, 10:21
Lokalizacja: pod Kołobrzegiem
Kontakt:

Chisska biegła w stronę wzgórza wężykiem, aby jak najbardziej utrudnić przeciwnikowi wycelowanie. Wyglądało to trochę komicznie w jej wykonaniu, nie robiła tego zbyt często, ale można było zobaczyć, że sprawia jej ta cała sytuacja przyjemność. Wokół niej przelatywały czerwone smugi, a ona się śmiała, chociaż chyba też z racji tego, że Fieran oberwała i padła w pędzie na ziemię.

Biegnąc przed siebie zauważyła, że Jason począł strzelać do przeciwnika za nią. Dwa strzały i usłyszała krótki sygnał kolejnego zgonu - tak, jeszcze nie umarła, ale wciąż ktoś mógł ją trafić. Miała do pokonania kontuar i musiała zrobić to szybko, a zaraz za nim znajdował się jej "wybawiciel", nie miała więc wielu opcji. Wyskoczyła w górę do przodu, z impetem wlatując w Jasona który zrobił jako amortyzator przed uderzeniem w szafki stojące dalej za kontuarem. Ona lekko przytulona do niego spojrzała z góry.

- Umm...dzięki za osłonę. I za posługę jako miękkie lądowanie. - zaśmiała się i podniosła z niego, kryjąc się za barem i obserwując go. - Stałeś na drodze, nie miałam większego wyboru, wybacz. - uśmiechnęła się ciepło, a na jej policzkach można było, z trudnością - ze względu na kolor skóry, zauważyć lekki rumieniec, chociaż ciężko powiedzieć czy to od biegu, czy od tej całej sytuacji.

Wyjrzała ostrożnie ponad blat, oceniając ilu ich zostało.
- Zostało ich...dwóch? Trzech? Straciłam rachubę. - rzuciła pytanie w eter, mając nadzieję, że ktoś naprostuje sytuację.
Awatar użytkownika
Fieran Friverg
Gracz
Posty: 28
Rejestracja: 02 wrz 2021, 10:29

A eter odpowiedział - i nie musiała na odpowiedź długo czekać. Ledwie wychyliła głowę ponad blat, a czerwony pocisk rozbryzgał się o kontuar tuż przed nią. Przeciwników w grze było jeszcze raptem dwóch - gorzej, że jednym z nich był snajper. Aiden błyskawicznie rozeznał się w sytuacji i przykucnął za barem. Po zmienionym tonie sądząc, najwyraźniej i jemu w końcu udzielił się dreszczyk emocji - w jego głosie słychać było satysfakcję.
- Dwóch, dwóch - potwierdził domysły Kary - ale czas gra na naszą korzyść. Gorzej, że snajper zaś zabiega nas od lewej.
- Aiden, patrz na punkty! - Odezwał się głos w słuchawce, który brzmiał zupełnie jak pewna rudowłosa cholera. - Jak ich teraz sprzątniemy i cała czwórka będzie na odrodzeniu to wygramy na punkty, przed czasem.
- Rzeczywiście - zauważył żołnierz, po czym uniósł nieco karabin - drużyna, na mój znak wychylamy się i ciśniemy. Czas to skończyć.
- Skupcie się na tym gościu po prawej, ja mam wizję na snajpera - zasugerowała jeszcze Fieran.

Raptem kilka sekund później plan przeszedł z fazy projektu do fazy wdrażania. Kiedy tylko Aiden huknął "teraz", a cały zespół otworzył ogień do pozostałych dwóch napastników, wrzawa publiczności była słyszalna aż w restauracji. Wymiana ognia była tak potężna, że nie potrzeba już było czerwonych neonów - mknące pociski blasterów wystarczały z nawiązką. Nacierający przeciwnicy dali się kompletnie zaskoczyć nagłemu kontratakowi, który nadszedł na przekór ich ogniu zaporowemu. Z pomocą Petera i Kary udało im się zmusić strzelca do panicznego poszukiwania osłony, jednak to Aidenowi przypadł zaszczyt jego zabójstwa, rozprawiając się z nim jedną celną serią. W tej samej chwili na ich ekranach wyświetlił się licznik odmierzający czas do kolejnego odrodzenia we wrogiej drużynie - czas, który mieli na szybkie zamknięcie rozgrywki. Zostało siedem sekund.

Sześć.

Pięć.

Cztery strzały z blasterów przecięły powietrze nad barem, wymierzone prosto w zdesperowanego snajpera. Trzy czyste trafienia prosto w tułów - jedno od Fieran, która strzelała na dystans z punktu odrodzenia, dwa od Aidena, który błyskawicznie obrócił się i wystrzelił. I to był koniec. Zwycięstwo!

- No i elegancko! - Krzyknąła Fieran. - No i z pozytywnymi statami skończyłam, kurwa!
- Podjebałaś mi zabójstwo, szmato! - Obruszył się Aiden.
- Gówno! Grasz jak łajza, to masz.
- Padłaś dwa razy! Do tego obydwa jak ostatnia ciota!
Ku uciesze podsłuchujących, ale przede wszystkim ich samych, kłótnia między Fieran i Aidenem raczej nie zamierzała się szybko skończyć. Tartasili się ze sobą nawet gdy podeszli do drużyny pokonanych, by pogratulować sobie nawzajem dobrej walki i obejrzeć podsumowanie rozgrywki. Zagraniem meczu został okrzyknięty moment, w którym żołnierz i cholera znaleźli się w ogniu krzyżowym z wrogim Rodianinem i Kel'dorem. Zaszczyt za najlepszy strzał meczu przypadł natomiast Karze. Na wizjerach wyświetliło się nagranie z wielu różnych kamer ukazujące idealne trafienie w głowę, którym niebieskoskóra skasowała wcześniej wroga, otwierając drużynie drogę na Wzgórze. Wyglądało na to, że kobieta zyskała sobie swoją grą swoją własną grupę fanów.

Kara, Jason, Fieran i Aiden zostali zaprowadzeni z powrotem do szatni.
- W sumie, to całkiem nieźle poszło. - Odezwał się w końcu żołnierz, zamykając za sobą drzwi do szatni. - Całkiem-całkiem masz oko, Kara. No i piękny zaporowy, Jason. Obydwoje byliście zajebiści, nie to co-
- Spieprzaj.
Awatar użytkownika
Peter Covell
Administrator
Posty: 170
Rejestracja: 26 sie 2021, 20:37
Lokalizacja: pod Poznaniem

Zwycięstwo zawsze smakowało słodko, ale to ubogacone było dodatkową polewą w postaci zajęcia wzgórza przez Covella. Znaczy - nie dosłownie zajęcia, ale przecież wbiegł pierwszy do baru, więc w sumie połowa sukcesu należała do niego, prawda?
-To była całkiem dobra gra, moi mili, naprawdę - powiedział, po czym spojrzał na swój komunikator - O! Jimmy próbował się połączyć. Jeśli następnym razem pójdzie z nami to, mając Karę, nie będziemy potrzebowali ciebie, Fier...
Urwał w pół słowa, a jego twarz gwałtownie spochmurniała. Jeszcze raz wczytał się w wiadomość tekstową, jaką otrzymał od przyjaciela, po czym przestraszonym wzrokiem spojrzał w oczy Aidena i Fieran. Jedno spojrzenie im wystarczyło, by zaczęli się domyślać, że Jim znowu wpakował się kłopoty.
-Musimy lecieć - jego głos brzmiał raczej grobowo, więc żeby nie straszyć, w sumie nieznajomej, kobiety dodał z wymuszonym uśmiechem. - Wiem, że spodziewałaś się ten wieczór spędzić z bohaterem wygranego meczu, zdobywcą wzgórza, ale musimy... coś załatwić. Możemy zgrać do siebie namiary, jeśli kiedyś będziesz jeszcze chciała z nami zagrać - kończąc, wyciągnął komunikator w jej stronę. Gdyby dotknęła go swoim, automatycznie zapisaliby się nawzajem w swoich książkach adresowych. - FF, Aiden, jest poważnie - dodał szeptem do przyjaciół.
Jason Covell - Karta Postaci
Tala Araluu - Karta Postaci

"Gotyckie odrzwia chylą się i skrzypiąc suną w bok
I biała pani płynie z nich w brylantowej mgle"


Discord: Peter Covell#0792
GG: 8933348
Awatar użytkownika
Kara Kamari
Gracz
Posty: 35
Rejestracja: 02 wrz 2021, 10:21
Lokalizacja: pod Kołobrzegiem
Kontakt:

- Czy to rodzeństwo? - zapytała Jasona, ze śmiechem. Nie odzywała się przez większość drogi do szatni, przysłuchując się ich przekomarzaniom.
- Dzięki, często mi to powtarzają. - podziękowała lekkim ukłonem na komplement Aidena. Ale tak naprawdę to było zwycięstwo drużynowe, raczej nikt tutaj by tego nie przetrwał sam. Fakt, że wszyscy zachowują się inaczej gdy wiesz, że nie możesz umrzeć, wszyscy wtedy chętnie ryzykują. W prawdziwej walce nie przeszłoby to.

- Wszyscy dobrze graliśmy, wygraliśmy wspólnymi siłami. - podsumowała zanim Jason zesztywniał i przekazał jej informację, że to już koniec zabawy...a szkoda, miała ochotę na kontynuację tego wieczoru, no ale wiadomo, byli dla siebie obcymi i każdy miał swoje obowiązki.

- Jasne, czemu nie, może kiedyś zagramy jeszcze raz. - powiedziała, dostrzegalnie zmarnowana zakończeniem spotkania. Przyłożyła swój komunikator do Jasona aby wymienić się kontaktami.
- W takim razie ja także pójdę sprawdzić, czy klient się pojawił. Może wpadnie trochę grosza jeszcze dziś. - uśmiechnęła się, ale widocznie czekała na odejście świeżo poznanej trójki nieznajomych, nie spieszyło jej się aż tak w rzeczywistości.
Awatar użytkownika
Peter Covell
Administrator
Posty: 170
Rejestracja: 26 sie 2021, 20:37
Lokalizacja: pod Poznaniem

-Przyjaciele. Nie jesteśmy spokrewnieni, ale jesteśmy dla siebie niczym rodzina - wyjaśnił Jason. - Fieran, Aiden, Jim i ja. A teraz Jim ma kłopoty, więc musimy go z nich wyciągnąć, bo nikt inny w tej pieprzonej galaktyce mu nie pomoże.
Mogło być wesoło. Mogli po meczu pójść gdzieś na piwo. Mogli się zabawić. Może byłoby ich pięcioro.
A może nie.
Jason nie wierzył w żadną nadnaturalną istotę lub siłę, która decydowała o losie jednostek, ale wielokroć - z pozoru nieistotne - zbiegi okoliczności nakładały się na siebie i tworzyły falę wynoszącą ich czwórkę nad powierzchnię wody. Jeśli rzeczywiście ktoś lub coś nad nimi czuwało, bardzo prawdopodobne, że znajomość z Karą musiała się skończyć teraz.
Istniało też prawdopodobieństwo, że ktoś czuwał nad niebieskoskórą i wiadomość od Jima uratowała ją od dłuższej znajomości z nimi - niewiele znaczącymi robaczkami próbującymi ułożyć sobie życie w świecie gangów, którym już kilka razy nadepnęli na odcisk. Tak czy inaczej, nie było sensu teraz się nad tym zastanawiać. Być może jeszcze kiedyś spotkają Karę.
-Powodzenia z tym spóźnionym klientem. Do zobaczenia gdzieś i kiedyś - rzucił mimochodem zmierzając w kierunku wyjścia.

Jason Covell oraz Fieran Friverg przenoszą się do: [Nar Shaddaa] Jim, czyś ty oszalał?!
Jason Covell - Karta Postaci
Tala Araluu - Karta Postaci

"Gotyckie odrzwia chylą się i skrzypiąc suną w bok
I biała pani płynie z nich w brylantowej mgle"


Discord: Peter Covell#0792
GG: 8933348
ODPOWIEDZ