[Wobani] Cena sławy
: 01 kwie 2022, 11:30
Na Wobani powoli zapadał zmierzch. Trudno było określić to na podstawie ruchu słońca po niebie – jego promienie praktycznie nie przebijały się przez chmury pyłu otaczające planetę. Wszystko wokół skąpane było w odcieniach szarości. Z niebem i jałową ziemią na której próżno było szukać śladów jakiejkolwiek roślinności, doskonale komponowały się charakterystyczne imperialne budynki. Podobnie trudno było doszukiwać się światła nadziei w myślach wszystkich osadzonych tu istot, które mimo różnych czasów odsiadki zgodnie przyznawały, że był on o wiele zbyt długi.
Głośny, wwiercający się w umysł sygnał wypełnił halę wypełnioną więźniami. Maszyny stanęły i w końcu zapadła cisza. Nikt nie próbował rozmawiać – cena była nieproporcjonalnie wysoka do korzyści, o czym szybko przekonywała się każda osadzona. W obozie LEG-817 panowały proste, lecz bezwzględnie egzekwowane zasady. Naczelnik Saariy dokładał wszelkich starań, by placówka pod jego kierownictwem pracowała bez najmniejszych problemów. Szary tłum ruszył w milczeniu do wyjścia i zmierzając do jadalni, gdzie czekał posiłek, którego jedyną zaletą był fakt, iż miał kolor inny, niż szary. Kolejny dzień zmierzał ku końcowi, nie dając nadziei, że następny będzie jakkolwiek inny.
Białoskóra Twi’lekanka w średnim wieku zajęła miejsce w kolejce, wbijając wzrok w przestrzeń. Znajdowała się tu już od dwóch lat, a perspektywa kolejnych trzech wydawała się jej przytłaczająca. Nienawidziła tego miejsca z całego serca i oddałaby wszystko, by się stąd wydostać. Z miską pełną czegoś profanującego pojęcie pożywienia, usiadła przy stoliku i uniosła łyżkę do ust. Była zaskoczona, że po ponad siedmiuset kolacjach poprzeczka zdołała zsunąć się jeszcze niżej.
- Co to ma być? – po sali poniósł się głos drobnej Zeltronki, która podnosząc się po przeciwnej stronie stołu rzuciła miskę na podłogę. – To jest gorsze niż żarcie dla Gamorrean!
„Nowa” – pomyślała Karen zaszczycając buntowniczkę przelotnym spojrzeniem. Na początku każdy miał tu ikrę, a tę konkretną dziewczynę przywieziono zaledwie wczoraj.
Wspominając tę chwilę w przyszłości, Karen nie była nigdy stwierdzić co było zapalnikiem zdarzeń, które nastąpiły. Pamiętała jedynie lecącą w jej kierunku miskę, przed którą cudem udało jej się uchylić i absolutny chaos, który rozpętał się w jadalni.
Głośny, wwiercający się w umysł sygnał wypełnił halę wypełnioną więźniami. Maszyny stanęły i w końcu zapadła cisza. Nikt nie próbował rozmawiać – cena była nieproporcjonalnie wysoka do korzyści, o czym szybko przekonywała się każda osadzona. W obozie LEG-817 panowały proste, lecz bezwzględnie egzekwowane zasady. Naczelnik Saariy dokładał wszelkich starań, by placówka pod jego kierownictwem pracowała bez najmniejszych problemów. Szary tłum ruszył w milczeniu do wyjścia i zmierzając do jadalni, gdzie czekał posiłek, którego jedyną zaletą był fakt, iż miał kolor inny, niż szary. Kolejny dzień zmierzał ku końcowi, nie dając nadziei, że następny będzie jakkolwiek inny.
Białoskóra Twi’lekanka w średnim wieku zajęła miejsce w kolejce, wbijając wzrok w przestrzeń. Znajdowała się tu już od dwóch lat, a perspektywa kolejnych trzech wydawała się jej przytłaczająca. Nienawidziła tego miejsca z całego serca i oddałaby wszystko, by się stąd wydostać. Z miską pełną czegoś profanującego pojęcie pożywienia, usiadła przy stoliku i uniosła łyżkę do ust. Była zaskoczona, że po ponad siedmiuset kolacjach poprzeczka zdołała zsunąć się jeszcze niżej.
- Co to ma być? – po sali poniósł się głos drobnej Zeltronki, która podnosząc się po przeciwnej stronie stołu rzuciła miskę na podłogę. – To jest gorsze niż żarcie dla Gamorrean!
„Nowa” – pomyślała Karen zaszczycając buntowniczkę przelotnym spojrzeniem. Na początku każdy miał tu ikrę, a tę konkretną dziewczynę przywieziono zaledwie wczoraj.
Wspominając tę chwilę w przyszłości, Karen nie była nigdy stwierdzić co było zapalnikiem zdarzeń, które nastąpiły. Pamiętała jedynie lecącą w jej kierunku miskę, przed którą cudem udało jej się uchylić i absolutny chaos, który rozpętał się w jadalni.