Tala Araluu oraz Kelan Le Varr przenoszą się z: [Coruscant] Jak dawniej
-Nie wiem co pierwsze mnie zabije: smród pozostawiony przez poprzedniego właściciela czy krztuszące się silniki, gdy będziemy wchodzić w atmosferę - Tala zmarszczyła nos przyglądając się mrugającej lampce ostrzegawczej na panelu kontrolnym. Nie miała pojęcia co oznacza.
W drodze z Coruscant na Thyferrę pozostawili Zephyra, a na jakimś galaktycznym zadupiu, którego nazwy nie potrafiła ani wymówić, ani zapamiętać, kupili wiekowy lekki frachtowiec serii 580 produkowany przez Ghtroc Industries. Produkowany kiedyś. Zanim firma wypuściła następcę. I następcę następcy.
Jednostka posiadała legalne kody, jedno działko laserowe, osłony z papieru, krztuszące się silniki pozwalające (na papierze) w atmosferze osiągnąć zawrotną prędkość 800 km/h, nieoryginalny hipernapęd trzeciej klasy oraz niepowtarzalną aurę budowaną przez trzeszczące i skrzypiące poszycie i niedający się wyplenić zapach mokrego futra. Tala nie miała pojęcia kto wcześniej latał tym statkiem, ale na pewno spędzał na nim dużo czasu i nie korzystał z dobrodziejstw prysznica sonicznego.
Najważniejsze było jednak to, że Łagodny Ogar Kath spełniał trzy najważniejsze warunki, jakie musiała posiadać jednostka międzyplanetarna niezbędna do wykonania ich zadania: był legalny, tani i uwiarygadniał ich historyjkę. Lądując na planecie mieli przedstawić się jako mali, niezależni handlarze bactą, którzy ten cudowny środek sprzedają po zawyżonych cenach na Zewnętrznych Rubieżach. Zaltin Corporation oraz Xucphra prowadziły na miejscu sprzedaż - detaliczną właściwie - właśnie dla takich niewielkich firm z galaktycznego marginesu. Ceny były kosmiczne, ale nie brakowało chętnych.
-Ty gadasz z kontrolerem lotu - zarządziła. - Ja postaram się doprowadzić nas na powierzchnię w jednym kawałku. I nie porzygać od przytłaczającego aromatu wnętrza kokpitu.
[Thyferra] Bacta nie śmierdzi
- Tala Araluu
- Gracz
- Posty: 37
- Rejestracja: 29 wrz 2021, 12:42
Jason Covell - Karta Postaci
Tala Araluu - Karta Postaci
"Gotyckie odrzwia chylą się i skrzypiąc suną w bok
I biała pani płynie z nich w brylantowej mgle"
Discord: Peter Covell#0792
GG: 8933348
Tala Araluu - Karta Postaci
"Gotyckie odrzwia chylą się i skrzypiąc suną w bok
I biała pani płynie z nich w brylantowej mgle"
Discord: Peter Covell#0792
GG: 8933348
- Kelan Navarr
- Administrator
- Posty: 133
- Rejestracja: 26 sie 2021, 21:38
Zdezelowany statek wleciał w atmosferę Thyferry, jakimś cudem nie rozpadając się na części. To były te chwile, gdy La Vaarr nie lubił latania jeszcze bardziej niż zwykle.
- Postarajmy się wylądować w jednym kawałku. Wiem, że w razie czego bacty mielibyśmy pod dostatkiem, ale…
Nadchodzące połączenie przerwało mu w pół zdania. W kabinie rozległ się znudzony głos kontrolera lotów.
- Lekki frachtowiec serii 580, podaj kod jednostki.
- Kontrola lotów, tu Łagodny Ogar Kath – odpowiedział Kelan standardową formułką, krzywiąc się gdy wypowiadał nazwę statku. Zastanawiał się jednocześnie, kto mógł być aż tak pozbawiony wyobraźni i dobrego smaku. – Podaję kod do weryfi…
- Frachtowiec serii 580, czy możesz powtórzyć nazwę?
Kelan zmełł w ustach przekleństwo i z rządzą mordu wymalowaną na twarzy, wycedził przez zaciśnięte zęby:
- Łagodny Ogar Kath
Łowca mógłby przysiąc, że usłyszał parsknięcie. Jego teorię niejako potwierdził delikatnie zmieniony głos kontrolera.
- Zrozumiałem… Łagodny Ogarze – kontrolerowi na moment załamał się głos, lecz błyskawicznie zdołał wrócić do służbowego tonu. Imperium zatrudniało profesjonalistów. – Wyślij kody jednostki.
Po chwili nadeszła pozytywna weryfikacja i wskazano im lądowisko. Kelan i Tala wymienili delikatne uniesienia kącików ust, zbyt znikome, by nazwać je uśmiechem. Łagodny Ogar Kath miękko opadł w grubą warstwę chmur. Gdy biały bezmiar rozwiał się przed szybami kokpitu, oczom łowców ukazała się zielona powierzchnia planety. Fakt, że to tutaj odbywała się produkcja większości bacty w galaktyce, przestawał wydawać się tak zaskakujący. Pokryta w ponad połowie lasami deszczowymi, Thyferra sprawiała wrażenie miejsca, w którym szybciej odzyskiwało się siły. Nawet fabryki bacty wkomponowano tu w krajobraz tak, że z powietrza były praktycznie niezauważalne.
- Całkiem tu ładnie – mruknął Kelan z uznaniem.
Tala zgodnie skinęła głową.
- Choć jeśli na tej wysokości mamy taką wilgotność, to na poziomie gruntu będziemy praktycznie pływali w powietrzu – dodał łowca, patrząc na wskaźniki pomiarowe Ogara.
W dole zamajaczyło Xucphra City, będące głównym portem załadunkowym. Po liczbie znajdujących się w powietrzu wszelkiego rodzaju transportowców i frachtowców, można było założyć, że interes kręci się doskonale. Naturalnie ku chwale Imperium Galaktycznego.
Tala sprawnie skierowała statek we wskazane przez kontrolę lotów, znajdujące się na uboczu głównej części kosmoportu lądowisko.
- Postarajmy się wylądować w jednym kawałku. Wiem, że w razie czego bacty mielibyśmy pod dostatkiem, ale…
Nadchodzące połączenie przerwało mu w pół zdania. W kabinie rozległ się znudzony głos kontrolera lotów.
- Lekki frachtowiec serii 580, podaj kod jednostki.
- Kontrola lotów, tu Łagodny Ogar Kath – odpowiedział Kelan standardową formułką, krzywiąc się gdy wypowiadał nazwę statku. Zastanawiał się jednocześnie, kto mógł być aż tak pozbawiony wyobraźni i dobrego smaku. – Podaję kod do weryfi…
- Frachtowiec serii 580, czy możesz powtórzyć nazwę?
Kelan zmełł w ustach przekleństwo i z rządzą mordu wymalowaną na twarzy, wycedził przez zaciśnięte zęby:
- Łagodny Ogar Kath
Łowca mógłby przysiąc, że usłyszał parsknięcie. Jego teorię niejako potwierdził delikatnie zmieniony głos kontrolera.
- Zrozumiałem… Łagodny Ogarze – kontrolerowi na moment załamał się głos, lecz błyskawicznie zdołał wrócić do służbowego tonu. Imperium zatrudniało profesjonalistów. – Wyślij kody jednostki.
Po chwili nadeszła pozytywna weryfikacja i wskazano im lądowisko. Kelan i Tala wymienili delikatne uniesienia kącików ust, zbyt znikome, by nazwać je uśmiechem. Łagodny Ogar Kath miękko opadł w grubą warstwę chmur. Gdy biały bezmiar rozwiał się przed szybami kokpitu, oczom łowców ukazała się zielona powierzchnia planety. Fakt, że to tutaj odbywała się produkcja większości bacty w galaktyce, przestawał wydawać się tak zaskakujący. Pokryta w ponad połowie lasami deszczowymi, Thyferra sprawiała wrażenie miejsca, w którym szybciej odzyskiwało się siły. Nawet fabryki bacty wkomponowano tu w krajobraz tak, że z powietrza były praktycznie niezauważalne.
- Całkiem tu ładnie – mruknął Kelan z uznaniem.
Tala zgodnie skinęła głową.
- Choć jeśli na tej wysokości mamy taką wilgotność, to na poziomie gruntu będziemy praktycznie pływali w powietrzu – dodał łowca, patrząc na wskaźniki pomiarowe Ogara.
W dole zamajaczyło Xucphra City, będące głównym portem załadunkowym. Po liczbie znajdujących się w powietrzu wszelkiego rodzaju transportowców i frachtowców, można było założyć, że interes kręci się doskonale. Naturalnie ku chwale Imperium Galaktycznego.
Tala sprawnie skierowała statek we wskazane przez kontrolę lotów, znajdujące się na uboczu głównej części kosmoportu lądowisko.
- Tala Araluu
- Gracz
- Posty: 37
- Rejestracja: 29 wrz 2021, 12:42
Lądowaniu towarzyszyła lawina przekleństw wypływających z ust Tali, jednak te jedynie akompaniowały niesamowicie bogatej gamie dźwięków, których źródłem był Łagodny Ogar Kath, a których przekrój był zaiste wyjątkowo szeroki: od niezidentyfikowanych syków dochodzących z korytarzy statku, przez jęki i trzeszczenie kadłuba, aż po przewiercające mózg piski alarmów informujących o nieprawidłowym działaniu chyba każdego z systemów niezbędnych do bezpiecznego postawienia jednostki kosmicznej na powierzchni planety.
Na zdecydowaną większość z tych hałasów Tala niewiele mogła poradzić, ale - ku swojej niemałej satysfakcji - odkryła niefabryczny, zamontowany przez któregoś z poprzednich właścicieli, przełącznik wyciszający wszystkie ostrzeżenia dźwiękowe. Kiedy Kelan, na jej prośbę, użył go i kokpit wypełniały już tylko odgłosy agonii frachtowca, kobieta miała ochotę ucałować łowcę nagród.
Ostatecznie wylądowali, a kontrola lotów powiadomiła ich, że po drodze zgubili tylko niewielki kawał blachy, który odpadł, gdy Tala wysuwała podwozie. Biorąc pod uwagę, że udało jej się posadzić Łagodnego Ogara bez niego, nie mogła to być żadna kluczowa część.
Smutny urzędnik portowy o twarzy poważnej jak imperialne przepisy podatkowe czekał przed Łagodnym Ogarem Kath z miną zwiastującą nieprzyjemną rozmowę. Kłopoty zaś zwiastowała repulsorowa platforma za jego plecami, na której spoczywał jeszcze dymiący, metrowy kawał blachy. Tala nie musiała posiadać trzech doktoratów, by wiedzieć, że mogła to być ta "nie-kluczowa" część ich frachtowca.
-Szybcy są - mruknęła do Kelana i przywołała na twarz nieco głupkowaty, przepraszający uśmiech. - Dzień dobry! Jak dobrze, że udało nam się wylądować po tym jak...
-Właścicielem statku jest pan... - urzędnik spojrzał w cyfronotes i uniósł brwi w wyrazie zaskoczenia. - Właścicielem Łagodnego Ogara Kath jest pan John Mary Devil. To pan? - rzucił podejrzliwe spojrzenie Le Varrowi.
-Tak to on, ale proszę nie komentować tego, że jego drugie imię jest żeńskie. Naprawdę tego nie lubi, odstawia wtedy sceny - natychmiast wtrąciła się Araluu.
-Rozumiem. W związku z utratą spójności przez pańską jednostkę, będziemy musieli nałożyć mandat karny w wysokości trzech tysięcy kredytów. Płatny w ciągu siedmiu dni - wypowiedź zakończył nieco złośliwym uśmiechem. - Panie Johnie M a r y Devil.
Na zdecydowaną większość z tych hałasów Tala niewiele mogła poradzić, ale - ku swojej niemałej satysfakcji - odkryła niefabryczny, zamontowany przez któregoś z poprzednich właścicieli, przełącznik wyciszający wszystkie ostrzeżenia dźwiękowe. Kiedy Kelan, na jej prośbę, użył go i kokpit wypełniały już tylko odgłosy agonii frachtowca, kobieta miała ochotę ucałować łowcę nagród.
Ostatecznie wylądowali, a kontrola lotów powiadomiła ich, że po drodze zgubili tylko niewielki kawał blachy, który odpadł, gdy Tala wysuwała podwozie. Biorąc pod uwagę, że udało jej się posadzić Łagodnego Ogara bez niego, nie mogła to być żadna kluczowa część.
Smutny urzędnik portowy o twarzy poważnej jak imperialne przepisy podatkowe czekał przed Łagodnym Ogarem Kath z miną zwiastującą nieprzyjemną rozmowę. Kłopoty zaś zwiastowała repulsorowa platforma za jego plecami, na której spoczywał jeszcze dymiący, metrowy kawał blachy. Tala nie musiała posiadać trzech doktoratów, by wiedzieć, że mogła to być ta "nie-kluczowa" część ich frachtowca.
-Szybcy są - mruknęła do Kelana i przywołała na twarz nieco głupkowaty, przepraszający uśmiech. - Dzień dobry! Jak dobrze, że udało nam się wylądować po tym jak...
-Właścicielem statku jest pan... - urzędnik spojrzał w cyfronotes i uniósł brwi w wyrazie zaskoczenia. - Właścicielem Łagodnego Ogara Kath jest pan John Mary Devil. To pan? - rzucił podejrzliwe spojrzenie Le Varrowi.
-Tak to on, ale proszę nie komentować tego, że jego drugie imię jest żeńskie. Naprawdę tego nie lubi, odstawia wtedy sceny - natychmiast wtrąciła się Araluu.
-Rozumiem. W związku z utratą spójności przez pańską jednostkę, będziemy musieli nałożyć mandat karny w wysokości trzech tysięcy kredytów. Płatny w ciągu siedmiu dni - wypowiedź zakończył nieco złośliwym uśmiechem. - Panie Johnie M a r y Devil.
Jason Covell - Karta Postaci
Tala Araluu - Karta Postaci
"Gotyckie odrzwia chylą się i skrzypiąc suną w bok
I biała pani płynie z nich w brylantowej mgle"
Discord: Peter Covell#0792
GG: 8933348
Tala Araluu - Karta Postaci
"Gotyckie odrzwia chylą się i skrzypiąc suną w bok
I biała pani płynie z nich w brylantowej mgle"
Discord: Peter Covell#0792
GG: 8933348
- Kelan Navarr
- Administrator
- Posty: 133
- Rejestracja: 26 sie 2021, 21:38
John Mary Devil z twarzą obleczoną w całkowity brak emocji, skinął jedynie głową.
- Naturalnie, dziękujemy za zrozumienie. Moja asystentka ureguluje wszystkie należności. To dopiero jej drugi lot, więc wciąż się uczy. Gdyby lokalna ekipa mechaników mogła naprawić uszkodzenia, byłbym bezgranicznie wdzięczny.
Urzędnik przeniósł wzrok na Talę, która akurat mroziła swego partnera wzrokiem. Pod wpływem imperialnego oficjela zmusiła się do przywołania na twarz czegoś na kształt przepraszającego uśmiechu.
- Zobaczymy, co da się zrobić – mruknął urzędnik, gdy w jego dłoni pojawiła się garść kredytów. – Następnym razem proszę bardziej uważać.
- Dopilnuję tego osobiście – żarliwie zapewnił Kelan, a uśmiech Leli zaczął przypominać grymas twarzy charakterystyczny dla przeżuwania cytryny.
Gdy obsługa kosmoportu zniknęła im z pola widzenia, otwierała już usta, by nawrzucać La Varrowi, lecz ten uprzedził ją, oznajmiając beztroskim tonem.
- Idziemy spotkać się z kontaktem. Powinien mieć dla nas plany placówki i niezbędne informacje. Miejmy nadzieję, że skończą tu naprawy, nim wrócimy z… ładunkiem. Choć jeśli ktoś będzie chciał nas ścigać i tak jesteśmy w rzyci banthy. Czemu tak dziwnie na mnie patrzysz?
***
Kantyny stały się stereotypowym miejscem spotkań, zawierania umów handlowych i innego rodzaju interesów, połączonych wspólnym aspektem nielegalności. Tak było i w tym przypadku. „Kły Nexu” już od pierwszego wejrzenia nie dawały złudzeń, że są lokalem o wysokich, bądź nawet średnich aspiracjach. Powietrze w jego wnętrzu przesiąknięte było zapachem alkoholu, potu i dymu, lecz posiadało jedną, niepodważalną zaletę – było klimatyzowane. Po spacerze ulicami miasta, gdzie tlen zdawał się przyjmować formę płynną, wnętrze kantyny było wręcz zapraszające. Jak w każdej szanującej się mordowni pogrążone było w półmroku, a głośna muzyka zagłuszała większość rozmów na obszarze większym niż kilkanaście centymetrów. Typowy był również przekrój gości, obejmujący przedstawicieli wszelkich gatunków, w różnych stadiach upojenia alkoholowego.
Kelan wskazał Tali pusty stolik pod ścianą.
- Zaczekaj na mnie chwilę, to nie potrwa długo. I nie przyjmuj drinków od nieznajomych.
Tala usiadła we wskazanym miejscu i złożyła zamówienie droidowi z obsługi. Widziała jak Kelan zajmuje miejsce przy kontuarze i zamienia kilka słów z barmanem. Niebawem koło łowcy usiadł jakiś mężczyzna. Nie wyglądało na to, by nawiązał z La Varrem jakikolwiek kontakt, lecz bystre oko najemniczki wychwyciło moment przekazania jakiegoś niewielkiego przedmiotu. Kelan dokończył drinka i dołączył do Tali przy stoliku.
- Mamy plan fabryki z zaznaczonymi kwaterami naszego celu i jego planem dnia. Trzeba znaleźć jakąś kwaterę i opracować plan działania.
- Naturalnie, dziękujemy za zrozumienie. Moja asystentka ureguluje wszystkie należności. To dopiero jej drugi lot, więc wciąż się uczy. Gdyby lokalna ekipa mechaników mogła naprawić uszkodzenia, byłbym bezgranicznie wdzięczny.
Urzędnik przeniósł wzrok na Talę, która akurat mroziła swego partnera wzrokiem. Pod wpływem imperialnego oficjela zmusiła się do przywołania na twarz czegoś na kształt przepraszającego uśmiechu.
- Zobaczymy, co da się zrobić – mruknął urzędnik, gdy w jego dłoni pojawiła się garść kredytów. – Następnym razem proszę bardziej uważać.
- Dopilnuję tego osobiście – żarliwie zapewnił Kelan, a uśmiech Leli zaczął przypominać grymas twarzy charakterystyczny dla przeżuwania cytryny.
Gdy obsługa kosmoportu zniknęła im z pola widzenia, otwierała już usta, by nawrzucać La Varrowi, lecz ten uprzedził ją, oznajmiając beztroskim tonem.
- Idziemy spotkać się z kontaktem. Powinien mieć dla nas plany placówki i niezbędne informacje. Miejmy nadzieję, że skończą tu naprawy, nim wrócimy z… ładunkiem. Choć jeśli ktoś będzie chciał nas ścigać i tak jesteśmy w rzyci banthy. Czemu tak dziwnie na mnie patrzysz?
***
Kantyny stały się stereotypowym miejscem spotkań, zawierania umów handlowych i innego rodzaju interesów, połączonych wspólnym aspektem nielegalności. Tak było i w tym przypadku. „Kły Nexu” już od pierwszego wejrzenia nie dawały złudzeń, że są lokalem o wysokich, bądź nawet średnich aspiracjach. Powietrze w jego wnętrzu przesiąknięte było zapachem alkoholu, potu i dymu, lecz posiadało jedną, niepodważalną zaletę – było klimatyzowane. Po spacerze ulicami miasta, gdzie tlen zdawał się przyjmować formę płynną, wnętrze kantyny było wręcz zapraszające. Jak w każdej szanującej się mordowni pogrążone było w półmroku, a głośna muzyka zagłuszała większość rozmów na obszarze większym niż kilkanaście centymetrów. Typowy był również przekrój gości, obejmujący przedstawicieli wszelkich gatunków, w różnych stadiach upojenia alkoholowego.
Kelan wskazał Tali pusty stolik pod ścianą.
- Zaczekaj na mnie chwilę, to nie potrwa długo. I nie przyjmuj drinków od nieznajomych.
Tala usiadła we wskazanym miejscu i złożyła zamówienie droidowi z obsługi. Widziała jak Kelan zajmuje miejsce przy kontuarze i zamienia kilka słów z barmanem. Niebawem koło łowcy usiadł jakiś mężczyzna. Nie wyglądało na to, by nawiązał z La Varrem jakikolwiek kontakt, lecz bystre oko najemniczki wychwyciło moment przekazania jakiegoś niewielkiego przedmiotu. Kelan dokończył drinka i dołączył do Tali przy stoliku.
- Mamy plan fabryki z zaznaczonymi kwaterami naszego celu i jego planem dnia. Trzeba znaleźć jakąś kwaterę i opracować plan działania.
- Tala Araluu
- Gracz
- Posty: 37
- Rejestracja: 29 wrz 2021, 12:42
Wchodząc do kantyny Tala miała wrażenie, że z każdym wydechem pozbywa się szklanki wody z płuc. Pobyt na tej tropikalnej planecie przypominał jej wizytę w saunie – z tą różnicą, że powietrze w saunie bywało mniej wilgotne niż tutaj. Mimo wszystko cieszyła się, że zarzuciła na siebie kurtkę, gdyż w przeciwnym wypadku jej mokra bluzka – a raczej to, co uwidaczniał jej wilgotny materiał – niewątpliwie przykułoby niepotrzebne i niepożądane (ale za to: pożądliwe) spojrzenia części klientów lokalu.
Nie wdawała się w zbędne dyskusje z Kelanem, któremu najwyraźniej wydawało się, że został dowódcą tej dwuosobowej wyprawy i po prostu zajęła wskazane przez niego miejsce. Irytował ją jej patriarchalny ton, gdy wspominał o drinkach od nieznajomych – zupełnie jakby ten buc przyzwyczajony był do niańczenia niedoświadczonych twi’lekanek, a nie współpracy z łowcami nagród równymi sobie lub – co jej zdaniem było bardziej prawdopodobne – lepszymi od wielkiego Le Varra. Powstrzymując się od komentarza, pokręciła jedynie głową i głośno wypuściła powietrze z płuc, po czym zamówiła napój bezalkoholowy. Dopóki nie powąchało się szklanki, można było przysiąc, że w środku ma kolorowego drinka opartego na wódce.
W czasie, gdy Kelan dokonywał przekazania materiałów przy barze, ona obserwowała zarówno jego, jak i pozostałych gości Kła Nexu. Przypatrywała się barmanowi, gdy odchodził od łowcy nagród i jej spojrzeniu nie umknął fakt, że niemal niezauważalnie skinął głową w kierunku stolika po drugiej stronie lokalu. Upiła łyk napoju i odwróciła wzrok w tamtą stronę.
Dwóch mężczyzn, około trzydziestki każdy z nich, nieco zbyt sztywni jak na stereotypowych klientów takiej mordowni.
-Barman sprzedał cię dwóm panom z kijem w dupie – powiedziała, gdy Kelan do niej wrócił. – Na twojej piątej, nie odwracaj teraz głowy – napomniała go. – Zanim poszukamy sobie gniazdka, powinniśmy zdecydować z nimi. Jeśli to jacyś imperialni, którzy sprawdzają nowych gości na planecie to lepiej, żeby nie widzieli tego, co dostałeś.
Nie wdawała się w zbędne dyskusje z Kelanem, któremu najwyraźniej wydawało się, że został dowódcą tej dwuosobowej wyprawy i po prostu zajęła wskazane przez niego miejsce. Irytował ją jej patriarchalny ton, gdy wspominał o drinkach od nieznajomych – zupełnie jakby ten buc przyzwyczajony był do niańczenia niedoświadczonych twi’lekanek, a nie współpracy z łowcami nagród równymi sobie lub – co jej zdaniem było bardziej prawdopodobne – lepszymi od wielkiego Le Varra. Powstrzymując się od komentarza, pokręciła jedynie głową i głośno wypuściła powietrze z płuc, po czym zamówiła napój bezalkoholowy. Dopóki nie powąchało się szklanki, można było przysiąc, że w środku ma kolorowego drinka opartego na wódce.
W czasie, gdy Kelan dokonywał przekazania materiałów przy barze, ona obserwowała zarówno jego, jak i pozostałych gości Kła Nexu. Przypatrywała się barmanowi, gdy odchodził od łowcy nagród i jej spojrzeniu nie umknął fakt, że niemal niezauważalnie skinął głową w kierunku stolika po drugiej stronie lokalu. Upiła łyk napoju i odwróciła wzrok w tamtą stronę.
Dwóch mężczyzn, około trzydziestki każdy z nich, nieco zbyt sztywni jak na stereotypowych klientów takiej mordowni.
-Barman sprzedał cię dwóm panom z kijem w dupie – powiedziała, gdy Kelan do niej wrócił. – Na twojej piątej, nie odwracaj teraz głowy – napomniała go. – Zanim poszukamy sobie gniazdka, powinniśmy zdecydować z nimi. Jeśli to jacyś imperialni, którzy sprawdzają nowych gości na planecie to lepiej, żeby nie widzieli tego, co dostałeś.
Jason Covell - Karta Postaci
Tala Araluu - Karta Postaci
"Gotyckie odrzwia chylą się i skrzypiąc suną w bok
I biała pani płynie z nich w brylantowej mgle"
Discord: Peter Covell#0792
GG: 8933348
Tala Araluu - Karta Postaci
"Gotyckie odrzwia chylą się i skrzypiąc suną w bok
I biała pani płynie z nich w brylantowej mgle"
Discord: Peter Covell#0792
GG: 8933348
- Kelan Navarr
- Administrator
- Posty: 133
- Rejestracja: 26 sie 2021, 21:38
Kelan po jakimś czasie rozsiadł się wygodniej na krześle, co było jedynie pretekstem do omiecenia wzrokiem całego pomieszczenia. Momentalnie zauważył dwóch mężczyzn, którzy usilnie starali zachowywać się naturalnie, lecz w gruncie rzeczy prowadzili uważną obserwację łowcy i jego partnerki. Szklanki z niebieskim płynem stojące przed nimi na stoliku były nietknięte.
- Nikt inny nie miałby z nami interesu – mruknął Kelan. – To muszą być imperialni, masz dobre oko. Prawdopodobnie nie wiedzą, co tu robimy, bo wtedy nie czekaliby na nasz ruch i nie byłoby ich tylko dwóch.
Łowca czułym gestem ujął dłoń Tali. Dla postronnych obserwatorów wyglądali jak para spędzająca romantyczny czas we dwoje w dość specyficznym miejscu. Nikt nie mógł zauważyć niewielkiego przedmiotu, który powędrował równocześnie do dłoni kobiety.
- Weź to i schowaj tak, żeby nie znaleźli – uśmiechnął się La Varr. – Prawdopodobnie wyjdą za nami i albo będą śledzić, albo wylegitymują i spróbują dokonać rewizji. Pozbyłbym się ich najchętniej, ale wtedy zniknąć musiałby również barman. Inaczej równie dobrze moglibyśmy od razu rozwiesić plakaty z naszymi podobiznami. Jak myślisz? Pozbywamy się problemu, czy gramy dalej przedsiębiorców i liczymy na to, że ich skanery nie wykryją nośnika danych?
- Nikt inny nie miałby z nami interesu – mruknął Kelan. – To muszą być imperialni, masz dobre oko. Prawdopodobnie nie wiedzą, co tu robimy, bo wtedy nie czekaliby na nasz ruch i nie byłoby ich tylko dwóch.
Łowca czułym gestem ujął dłoń Tali. Dla postronnych obserwatorów wyglądali jak para spędzająca romantyczny czas we dwoje w dość specyficznym miejscu. Nikt nie mógł zauważyć niewielkiego przedmiotu, który powędrował równocześnie do dłoni kobiety.
- Weź to i schowaj tak, żeby nie znaleźli – uśmiechnął się La Varr. – Prawdopodobnie wyjdą za nami i albo będą śledzić, albo wylegitymują i spróbują dokonać rewizji. Pozbyłbym się ich najchętniej, ale wtedy zniknąć musiałby również barman. Inaczej równie dobrze moglibyśmy od razu rozwiesić plakaty z naszymi podobiznami. Jak myślisz? Pozbywamy się problemu, czy gramy dalej przedsiębiorców i liczymy na to, że ich skanery nie wykryją nośnika danych?
- Tala Araluu
- Gracz
- Posty: 37
- Rejestracja: 29 wrz 2021, 12:42
-Nie przepuścisz żadnej okazji, prawda?
Gdy Kelan ujął jej dłoń, na potrzeby obserwatorów, zrobiła do niego maślane oczy, jednak La Varr mógł w ich brązowych talerzach dostrzec iskierki ledwo skrywanej złośliwości, podobnie jak trudno byłoby mu przegapić fakt, że kąciki ust uniosły się w nieco ironiczny sposób. Przez chwilę trwali w tej pozycji, udając parę zadurzonych w sobie istot, być może wybierających tak nietypowe miejsce na schadzkę z potrzeby zachowania ich relacji w tajemnicy, po czym Tala cofnęła dłoń. Łokcie oparła o blat stołu i skrzyżowała ręce, dzięki czemu nośnik danych pozostawał niewidoczny, lecz nie rozwiązywało to problemu bezpiecznego jego ukrycia. Na razie.
-Powinniśmy pozwolić im wykonać pierwszy ruch - powiedziała nadal zachowując nieco przymilny, kompletnie niepasujący do wypowiadanych słów, wyraz twarzy. - Możliwe, że to rutynowa procedura i sprawdzają wszystkich, którzy przybywają tu pierwszy raz, a barman po prostu wskazuje im takie osoby i cała ta akcja nie ma nic wspólnego z prawdziwym celem naszej wizyty tutaj. W takim wypadku pewnie nas sprawdzą, zbiorą dane, może do jutra za nami pochodzą i zajmą się kimś innym. Jeśli jednak wydaliśmy im się w czymś podejrzani, najpewniej nie skończy się na krótkiej obserwacji lub pogawędce. Tak czy inaczej, nie ma sensu zwracać na siebie uwagi niepotrzebnymi trupami. Zostawimy ich tu wiele.
Odsunęła się i, teatralnie nieskoordynowanym, ruchem sięgnęła po szklankę z napojem, przy okazji drugą ręką zahaczając o standardowy komunikator. Elektroniczne urządzenie spadło na ziemię, a ona - w udawanym zaskoczeniu - odsunęła się gwałtownie, po czym nachyliła się do rozrzuconych na podłodze części.
-Pomógłbyś kochance - mruknęła pod nosem.
Niedługo potem na stole przed sobą komunikator rozbity na kilka części, pomiędzy którymi znalazł się nośnik danych. Z udawaną rozpaczą próbowała go poskładać, głośno namawiając Kelana, by również spróbował.
-Skoro nie, to nie, dobra! - wstała z krzesła i rzuciła mu obrażone spojrzenie - Bez problemu znajdę tu jakiegoś magika od elektroniki, który mi to wszystko naprawi!
Upchała elementy komunikatora wraz z nośnikiem danych po kieszeniach kurtki, z impetem obróciła się na pięcie i ruszyła w kierunku drzwi. Zanim jednak wykonała pierwszy krok, szepnęła z nutą złośliwości w głosie.
-To jest ten moment, kiedy wybiegasz za mną z kantyny, kochanie.
Gdy Kelan ujął jej dłoń, na potrzeby obserwatorów, zrobiła do niego maślane oczy, jednak La Varr mógł w ich brązowych talerzach dostrzec iskierki ledwo skrywanej złośliwości, podobnie jak trudno byłoby mu przegapić fakt, że kąciki ust uniosły się w nieco ironiczny sposób. Przez chwilę trwali w tej pozycji, udając parę zadurzonych w sobie istot, być może wybierających tak nietypowe miejsce na schadzkę z potrzeby zachowania ich relacji w tajemnicy, po czym Tala cofnęła dłoń. Łokcie oparła o blat stołu i skrzyżowała ręce, dzięki czemu nośnik danych pozostawał niewidoczny, lecz nie rozwiązywało to problemu bezpiecznego jego ukrycia. Na razie.
-Powinniśmy pozwolić im wykonać pierwszy ruch - powiedziała nadal zachowując nieco przymilny, kompletnie niepasujący do wypowiadanych słów, wyraz twarzy. - Możliwe, że to rutynowa procedura i sprawdzają wszystkich, którzy przybywają tu pierwszy raz, a barman po prostu wskazuje im takie osoby i cała ta akcja nie ma nic wspólnego z prawdziwym celem naszej wizyty tutaj. W takim wypadku pewnie nas sprawdzą, zbiorą dane, może do jutra za nami pochodzą i zajmą się kimś innym. Jeśli jednak wydaliśmy im się w czymś podejrzani, najpewniej nie skończy się na krótkiej obserwacji lub pogawędce. Tak czy inaczej, nie ma sensu zwracać na siebie uwagi niepotrzebnymi trupami. Zostawimy ich tu wiele.
Odsunęła się i, teatralnie nieskoordynowanym, ruchem sięgnęła po szklankę z napojem, przy okazji drugą ręką zahaczając o standardowy komunikator. Elektroniczne urządzenie spadło na ziemię, a ona - w udawanym zaskoczeniu - odsunęła się gwałtownie, po czym nachyliła się do rozrzuconych na podłodze części.
-Pomógłbyś kochance - mruknęła pod nosem.
Niedługo potem na stole przed sobą komunikator rozbity na kilka części, pomiędzy którymi znalazł się nośnik danych. Z udawaną rozpaczą próbowała go poskładać, głośno namawiając Kelana, by również spróbował.
-Skoro nie, to nie, dobra! - wstała z krzesła i rzuciła mu obrażone spojrzenie - Bez problemu znajdę tu jakiegoś magika od elektroniki, który mi to wszystko naprawi!
Upchała elementy komunikatora wraz z nośnikiem danych po kieszeniach kurtki, z impetem obróciła się na pięcie i ruszyła w kierunku drzwi. Zanim jednak wykonała pierwszy krok, szepnęła z nutą złośliwości w głosie.
-To jest ten moment, kiedy wybiegasz za mną z kantyny, kochanie.
Jason Covell - Karta Postaci
Tala Araluu - Karta Postaci
"Gotyckie odrzwia chylą się i skrzypiąc suną w bok
I biała pani płynie z nich w brylantowej mgle"
Discord: Peter Covell#0792
GG: 8933348
Tala Araluu - Karta Postaci
"Gotyckie odrzwia chylą się i skrzypiąc suną w bok
I biała pani płynie z nich w brylantowej mgle"
Discord: Peter Covell#0792
GG: 8933348
- Kelan Navarr
- Administrator
- Posty: 133
- Rejestracja: 26 sie 2021, 21:38
La Varr nie mógł odmówić Tali pomysłowości. Z racji na swój dawny zawód, nie miał zbyt wielu szans na współpracę z kobietami, a od czasu przymusowego zakończenia służby, utrzymywał z nimi głównie relacje innego typu. Współpraca z najemniczką była interesującym doświadczeniem i po raz kolejny mężczyzna pogratulował sobie w duchu tej decyzji. Podążając za nią w kierunku drzwi i nie mogąc nie zwrócić uwagi na jej figurę i sposób w jaki się poruszała – co uwydatniały jej obcisłe spodnie – nieśmiałe gratulacje przekształciły się we wznoszenie toastu. Kątem oka dostrzegł, że dwójka szczęśliwych inaczej mężczyzn również wstała od stolika.
Powietrze praktycznie wylało się na niego w momencie, gdy otwarły się przed nimi drzwi kantyny, a półmrok kantyny ustąpił miejsca szarościom i pomarańczom towarzyszących zachodowi słońca. Dzień powoli dobiegał końca nad Xucphra City, lecz nie przynosiło to ukojenia od morderczej wilgotności. Kelan dogonił Talę i delikatnie chwycił ją pod łokciem.
- Tędy – wskazał ruchem głowy niezbyt reprezentatywną, lecz pustą uliczkę. – W razie czego lepiej nie mieć świadków.
Tala spojrzała na dłoń łowcy i pytająco uniosła brew.
- Wybacz kochanie, ale nie mamy czasu na więcej – zbył jej spojrzenie uśmiechem i pociągnął za sobą.
Dwóch mężczyzn ruszyło ich tropem, póki co pozostając w bezpiecznej odległości i starając się pozostać niezauważonym.
Powietrze praktycznie wylało się na niego w momencie, gdy otwarły się przed nimi drzwi kantyny, a półmrok kantyny ustąpił miejsca szarościom i pomarańczom towarzyszących zachodowi słońca. Dzień powoli dobiegał końca nad Xucphra City, lecz nie przynosiło to ukojenia od morderczej wilgotności. Kelan dogonił Talę i delikatnie chwycił ją pod łokciem.
- Tędy – wskazał ruchem głowy niezbyt reprezentatywną, lecz pustą uliczkę. – W razie czego lepiej nie mieć świadków.
Tala spojrzała na dłoń łowcy i pytająco uniosła brew.
- Wybacz kochanie, ale nie mamy czasu na więcej – zbył jej spojrzenie uśmiechem i pociągnął za sobą.
Dwóch mężczyzn ruszyło ich tropem, póki co pozostając w bezpiecznej odległości i starając się pozostać niezauważonym.
- Tala Araluu
- Gracz
- Posty: 37
- Rejestracja: 29 wrz 2021, 12:42
-Nigdy nie tracisz pewności siebie, co?
Spojrzenie Tali wyrażało, nie podziw, a raczej przyganę, lecz - mimo to - pozwoliła Kelanowi poprowadzić ją pod rękę. Dla postronnego obserwatora, na przykład imperialnych urzędników celnych, wyglądało to wszystko bardzo wiarygodnie: obrażona kochanka pozwalała sobie pomóc, lecz jej mina dawała do zrozumienia, że mężczyzna będzie musiał się jeszcze trochę napocić, by wybaczyła mu scenę w kantynie. Gdyby dwójka łowców nagród odwróciła się w tym momencie, najpewniej zauważyliby pogardliwe uśmieszki śledzących ich ludzi. Krok po kroku, gest po geście, zdanie po zdaniu, kupowali ich historię.
Para handlarzy bactą skręciła w uliczkę mniej ruchliwą od tej, wzdłuż której szli, a później w kolejny, jeszcze bardziej opuszczony zaułek. Szli powoli, rozglądając się wokół, jakby podziwiali architekturę i chłonęli koloryt planety. Cały czas zmierzali, mniej więcej, w kierunku kosmoportu, wokół którego nietrudno było znaleźć hotele, motele, kwatery prywatne i inne miejsca, w których podróżni mogli spędzić kilka dni na Thyferze.
Ciemnowłosy mężczyzna, nieco wyższy od Kelana, odrobinę lepiej zbudowany i generalnie budzący swoją posturą większy respekt niż łowca nagród, wyrósł przed nimi jak spod ziemi. Tala, gdyby nie była tak zaskoczona jego pojawieniem się, chętnie oddałaby mu ukłon szacunku za to niespodziewane wejście w ich kadr.
-Kapitan O'Brian, Służba Bezpieczeństwa Xucphra - przedstawił się stając im na drodze w taki sposób, że trudno było go ominąć w wąskiej alejce. - Według Imperialnej Służby Celnej, celem państwa wizyty na tej planecie jest zakup bacty, jednak w nasze bazie danych nie mamy żadnej historii zakupów. Będę musiał prosić, byście państwo poszli ze mną, abyśmy mogli zweryfikować waszą tożsamość oraz legalność dokumentów. Jesteśmy bardziej drobiazgowi od chłopców Palpatine'a - dodał jakby miało to uciąć wszystkie dyskusje o przejściu kontroli na lądowisku.
Tala obejrzała się za siebie i dostrzegła dwóch mężczyzn z kantyny. Trzymali się na dystans, ale odcinali im drogę ucieczki.
-Ja nigdzie nie idę - założyła ręce na piersi i podbródkiem wskazała La Varra. - Jak chcecie, dyskutujcie sobie z nim, choćby i do rana, bo w nocy i tak nie miałam zamiaru go oglądać - prychnęła teatralnie i rzuciła mu spojrzenie, które miało mówić "nawet, jeśli naprawisz mi komunikator".
Spojrzenie Tali wyrażało, nie podziw, a raczej przyganę, lecz - mimo to - pozwoliła Kelanowi poprowadzić ją pod rękę. Dla postronnego obserwatora, na przykład imperialnych urzędników celnych, wyglądało to wszystko bardzo wiarygodnie: obrażona kochanka pozwalała sobie pomóc, lecz jej mina dawała do zrozumienia, że mężczyzna będzie musiał się jeszcze trochę napocić, by wybaczyła mu scenę w kantynie. Gdyby dwójka łowców nagród odwróciła się w tym momencie, najpewniej zauważyliby pogardliwe uśmieszki śledzących ich ludzi. Krok po kroku, gest po geście, zdanie po zdaniu, kupowali ich historię.
Para handlarzy bactą skręciła w uliczkę mniej ruchliwą od tej, wzdłuż której szli, a później w kolejny, jeszcze bardziej opuszczony zaułek. Szli powoli, rozglądając się wokół, jakby podziwiali architekturę i chłonęli koloryt planety. Cały czas zmierzali, mniej więcej, w kierunku kosmoportu, wokół którego nietrudno było znaleźć hotele, motele, kwatery prywatne i inne miejsca, w których podróżni mogli spędzić kilka dni na Thyferze.
Ciemnowłosy mężczyzna, nieco wyższy od Kelana, odrobinę lepiej zbudowany i generalnie budzący swoją posturą większy respekt niż łowca nagród, wyrósł przed nimi jak spod ziemi. Tala, gdyby nie była tak zaskoczona jego pojawieniem się, chętnie oddałaby mu ukłon szacunku za to niespodziewane wejście w ich kadr.
-Kapitan O'Brian, Służba Bezpieczeństwa Xucphra - przedstawił się stając im na drodze w taki sposób, że trudno było go ominąć w wąskiej alejce. - Według Imperialnej Służby Celnej, celem państwa wizyty na tej planecie jest zakup bacty, jednak w nasze bazie danych nie mamy żadnej historii zakupów. Będę musiał prosić, byście państwo poszli ze mną, abyśmy mogli zweryfikować waszą tożsamość oraz legalność dokumentów. Jesteśmy bardziej drobiazgowi od chłopców Palpatine'a - dodał jakby miało to uciąć wszystkie dyskusje o przejściu kontroli na lądowisku.
Tala obejrzała się za siebie i dostrzegła dwóch mężczyzn z kantyny. Trzymali się na dystans, ale odcinali im drogę ucieczki.
-Ja nigdzie nie idę - założyła ręce na piersi i podbródkiem wskazała La Varra. - Jak chcecie, dyskutujcie sobie z nim, choćby i do rana, bo w nocy i tak nie miałam zamiaru go oglądać - prychnęła teatralnie i rzuciła mu spojrzenie, które miało mówić "nawet, jeśli naprawisz mi komunikator".
Jason Covell - Karta Postaci
Tala Araluu - Karta Postaci
"Gotyckie odrzwia chylą się i skrzypiąc suną w bok
I biała pani płynie z nich w brylantowej mgle"
Discord: Peter Covell#0792
GG: 8933348
Tala Araluu - Karta Postaci
"Gotyckie odrzwia chylą się i skrzypiąc suną w bok
I biała pani płynie z nich w brylantowej mgle"
Discord: Peter Covell#0792
GG: 8933348
- Kelan Navarr
- Administrator
- Posty: 133
- Rejestracja: 26 sie 2021, 21:38
Kelan skwitował uwagę Tali ciężkim westchnięciem.
- Kapitanie, można słówko na osobności? – spytał cicho, wskazując dalszą część uliczki.
O’Brian obrzucił wzrokiem mężczyznę i jego partnerkę, po czym skinął głową. Gdy znaleźli się kawałek dalej, skrzyżował masywne przedramiona na piersi i spojrzał na łowcę ponaglająco.
- Słucham…
- Rozumiem, że jest pan profesjonalistą, poważnie traktującym swoją pracę. Zapewne widział pan już niejedno i wszelkie niezgodności wyczuwa na odległość.
Twarz mężczyzny nie zdradzała żadnych emocji, lecz podświadome, praktycznie niezauważalne skinięcie głową jasno pokazało La Varrowi, że trafił na podatny grunt.
- Pozwoli pan, że wyciągnę dokumenty? – uniósł dłonie w powietrze, demonstrując pokojowe zamiary i powoli sięgnął do wewnętrznej kieszeni kurtki. Holopad w masywnych dłoniach oficera SB momentalnie rozbłysnął niebieskawym światłem. – Proszę zrozumieć… To dla niej pierwsze wykonywane samodzielnie zlecenie. Chyba się przejmuje, bo przy lądowaniu prawie rozwaliła statek. Oczywiście to mnie się dostało. Teraz wini mnie za ten nieszczęsny komunikator. Dobrze, że nie zatrzymał nas pan wcześniej, bo pewnie również stałby się pan winny.
Na twarzy oficera wreszcie zamajaczył nieznacznie cień emocji.
- Tutaj znajdzie pan wszystkie informacje – kontynuował Kelan, wskazując na holopad. – Jestem pewien, że możemy to załatwić bez konieczności udawania się do biura. Inaczej będę musiał słuchać wyrzutów aż do Taris. Chyba, że na czas podróży zamknę się w kapsule ratunkowej.
- Łagodny Ogar Kath? – oficerowi SB mimo pełnej sztywnego profesjonalizmu postawy nie udało się ukryć rozbawienia w głosie.
Twarz La Varra wykrzywiła się w pełnym zażenowania uśmiechu.
- Nazwa jej się podobała, więc…
- A pan, to John Mary Devil?
Kąciki ust O’Briana drgnęły nieznacznie, co wbrew oczekiwaniom Kelana nie spowodowało powstania pęknięć na twarzy oficera.
- Do dziś nie wybaczyłem rodzicom – westchnął ciężko łowca. – Nie rozumiem, dlaczego wszyscy muszą czytać również drugie imię.
- Jest dość…
- Hej! – zza ich pleców dobiegł zniecierpliwiony krzyk Tali. – Jeśli chcecie pogadać, to wynajmijcie jakiś stolik, czy pokój, ale nie każcie mi tu bezczynnie wystawać! Możecie nawet zatrzymać Mery’ego na stałe.
Kelan posłał oficerowi błagalne spojrzenie, desperacko wołające o pomoc. Oficer obrzucił wzrokiem Talę, która z rękami wciąż założonymi na piersi przyjęła wyczekującą pozę.
- Proszę poczekać, wysyłam informacje do centrali – odezwał się w końcu, a jego głosie rozbrzmiała nuta współczucia. – Powinienem dostać potwierdzenie w ciągu kilkudziesięciu sekund.
- Kapitanie, można słówko na osobności? – spytał cicho, wskazując dalszą część uliczki.
O’Brian obrzucił wzrokiem mężczyznę i jego partnerkę, po czym skinął głową. Gdy znaleźli się kawałek dalej, skrzyżował masywne przedramiona na piersi i spojrzał na łowcę ponaglająco.
- Słucham…
- Rozumiem, że jest pan profesjonalistą, poważnie traktującym swoją pracę. Zapewne widział pan już niejedno i wszelkie niezgodności wyczuwa na odległość.
Twarz mężczyzny nie zdradzała żadnych emocji, lecz podświadome, praktycznie niezauważalne skinięcie głową jasno pokazało La Varrowi, że trafił na podatny grunt.
- Pozwoli pan, że wyciągnę dokumenty? – uniósł dłonie w powietrze, demonstrując pokojowe zamiary i powoli sięgnął do wewnętrznej kieszeni kurtki. Holopad w masywnych dłoniach oficera SB momentalnie rozbłysnął niebieskawym światłem. – Proszę zrozumieć… To dla niej pierwsze wykonywane samodzielnie zlecenie. Chyba się przejmuje, bo przy lądowaniu prawie rozwaliła statek. Oczywiście to mnie się dostało. Teraz wini mnie za ten nieszczęsny komunikator. Dobrze, że nie zatrzymał nas pan wcześniej, bo pewnie również stałby się pan winny.
Na twarzy oficera wreszcie zamajaczył nieznacznie cień emocji.
- Tutaj znajdzie pan wszystkie informacje – kontynuował Kelan, wskazując na holopad. – Jestem pewien, że możemy to załatwić bez konieczności udawania się do biura. Inaczej będę musiał słuchać wyrzutów aż do Taris. Chyba, że na czas podróży zamknę się w kapsule ratunkowej.
- Łagodny Ogar Kath? – oficerowi SB mimo pełnej sztywnego profesjonalizmu postawy nie udało się ukryć rozbawienia w głosie.
Twarz La Varra wykrzywiła się w pełnym zażenowania uśmiechu.
- Nazwa jej się podobała, więc…
- A pan, to John Mary Devil?
Kąciki ust O’Briana drgnęły nieznacznie, co wbrew oczekiwaniom Kelana nie spowodowało powstania pęknięć na twarzy oficera.
- Do dziś nie wybaczyłem rodzicom – westchnął ciężko łowca. – Nie rozumiem, dlaczego wszyscy muszą czytać również drugie imię.
- Jest dość…
- Hej! – zza ich pleców dobiegł zniecierpliwiony krzyk Tali. – Jeśli chcecie pogadać, to wynajmijcie jakiś stolik, czy pokój, ale nie każcie mi tu bezczynnie wystawać! Możecie nawet zatrzymać Mery’ego na stałe.
Kelan posłał oficerowi błagalne spojrzenie, desperacko wołające o pomoc. Oficer obrzucił wzrokiem Talę, która z rękami wciąż założonymi na piersi przyjęła wyczekującą pozę.
- Proszę poczekać, wysyłam informacje do centrali – odezwał się w końcu, a jego głosie rozbrzmiała nuta współczucia. – Powinienem dostać potwierdzenie w ciągu kilkudziesięciu sekund.
- Tala Araluu
- Gracz
- Posty: 37
- Rejestracja: 29 wrz 2021, 12:42
Araluu musiała oddać Kelanowi, że jego wybieg zasługiwał na uznanie, a co lepsze - najwyraźniej był skuteczny. Oczywiście, łowca nagród najpewniej nie wpadłby nawet na trop takiego rozwiązania, gdyby nie podsunęła mu pomysłu swoim zachowaniem w kantynie, więc w duchu przyznała sobie większość wspomnianego uznania i, ukontentowana faktem, że znowu stanęła na wysokości zadania, nie przerywała ich, teatralnego wręcz, występu.
-Prawie rozwaliła statek? - prychnęła w stronę dwóch, obserwujących przedstawienie, korporacyjnych urzędników. Lub zabijaków, nie była pewna. - Ten statek był rozwalony dwadzieścia lat temu, a to, że w ogóle udało nim się usiąść na ziemi zakrawa o cud.
Nie widząc reakcji ze strony milczących mężczyzn, ponownie prychnęła niczym urażona kotka i ostentacyjnie uniosła brwi przyglądając się swoim paznokciom. Teoretycznie była pewna ich podrobionych dokumentów, ale te kilkadziesiąt sekund oczekiwania wydawało się trwać wieczność, w czasie, której przeanalizowała, jeśli nie wszystkie, to przynajmniej większość możliwych scenariuszy rozwoju sytuacji. Najmilej widzianym, tym wyczekiwanym, na jaki liczyła było - oczywiście - potwierdzenie, że z papierami wszystko w porządku, Łagodny Ogar Kath nie został skradziony, John Mary Devil oraz Catherine Tramell rzeczywiście istnieją w jakichś imperialnych bazach danych i mają pozwolenie na handel międzyplanetarny. Kupić sfałszowane dokumenty to jedno, ale znaleźć takie, które przejdą odrobinę bardziej szczegółową kontrolę - drugie. Te powinny wystarczyć do tej misji, ale była przekonana, że nie udałoby się z nimi wiele zdziałać, gdyby trafili na Imperialną Służbę Bezpieczeństwa.
-Są w porządku - oświadczył wreszcie O'Brian, a Tala powstrzymała się przed westchnieniem ulgi, które byłoby słyszalne na Coruscant. - Mogą państwo kontynuować... swój wieczór - uśmiechnął się z wyrazem zrozumienia na twarzy. - Gdzie się zatrzymujecie?
-To jest świetne pytanie - w głosie Araluu wyraźnie słychać było nutę ironii. - Johnie Mary, gdzie się zatrzymujemy na noc? Hm? Jeszcze nie wiemy, panie kapitanie! On - wycelowała palec w Kelana - jeszcze tego nie ogarnął!
-Może jednak zechce pan skorzystać z gościnności lokalnej policji? - sugestia wybrzmiewająca w tonie O'Briana była nazbyt oczywista.
*****
-Nie uważasz, że to zabawne, że moje "imię" brzmi Catherine, a statek nazywa się Łagodny Ogar Kath? Wiesz, Cath, pilot Ogara Kath.
W stronę potencjalnego miejsca pobytu wędrowali spokojnym krokiem, nadal rozglądając się wokół, by przedwcześnie nie kończyć, odgrywanej przez nich, sztuki teatralnej. Udało im się, co prawda, przejść przez kontrolę dokumentów w wykonaniu - wyjątkowo wyrozumiałego wobec Johna - kapitana O'Briana, ale Tala nie wykluczała, że nadal mogą mieć jakiś dyskretny ogon, przynajmniej przez kilka godzin. Nie uważała tego spacerowego tempa za stratę czasu, gdyż - pod pretekstem podziwiania zabudowy Xucphra City - starała się jak najdokładniej zapamiętać otoczenie i rozkład uliczek.
-Powiedz mi więcej o tym naukowcu, którego mamy ekstrahować.
-Prawie rozwaliła statek? - prychnęła w stronę dwóch, obserwujących przedstawienie, korporacyjnych urzędników. Lub zabijaków, nie była pewna. - Ten statek był rozwalony dwadzieścia lat temu, a to, że w ogóle udało nim się usiąść na ziemi zakrawa o cud.
Nie widząc reakcji ze strony milczących mężczyzn, ponownie prychnęła niczym urażona kotka i ostentacyjnie uniosła brwi przyglądając się swoim paznokciom. Teoretycznie była pewna ich podrobionych dokumentów, ale te kilkadziesiąt sekund oczekiwania wydawało się trwać wieczność, w czasie, której przeanalizowała, jeśli nie wszystkie, to przynajmniej większość możliwych scenariuszy rozwoju sytuacji. Najmilej widzianym, tym wyczekiwanym, na jaki liczyła było - oczywiście - potwierdzenie, że z papierami wszystko w porządku, Łagodny Ogar Kath nie został skradziony, John Mary Devil oraz Catherine Tramell rzeczywiście istnieją w jakichś imperialnych bazach danych i mają pozwolenie na handel międzyplanetarny. Kupić sfałszowane dokumenty to jedno, ale znaleźć takie, które przejdą odrobinę bardziej szczegółową kontrolę - drugie. Te powinny wystarczyć do tej misji, ale była przekonana, że nie udałoby się z nimi wiele zdziałać, gdyby trafili na Imperialną Służbę Bezpieczeństwa.
-Są w porządku - oświadczył wreszcie O'Brian, a Tala powstrzymała się przed westchnieniem ulgi, które byłoby słyszalne na Coruscant. - Mogą państwo kontynuować... swój wieczór - uśmiechnął się z wyrazem zrozumienia na twarzy. - Gdzie się zatrzymujecie?
-To jest świetne pytanie - w głosie Araluu wyraźnie słychać było nutę ironii. - Johnie Mary, gdzie się zatrzymujemy na noc? Hm? Jeszcze nie wiemy, panie kapitanie! On - wycelowała palec w Kelana - jeszcze tego nie ogarnął!
-Może jednak zechce pan skorzystać z gościnności lokalnej policji? - sugestia wybrzmiewająca w tonie O'Briana była nazbyt oczywista.
*****
-Nie uważasz, że to zabawne, że moje "imię" brzmi Catherine, a statek nazywa się Łagodny Ogar Kath? Wiesz, Cath, pilot Ogara Kath.
W stronę potencjalnego miejsca pobytu wędrowali spokojnym krokiem, nadal rozglądając się wokół, by przedwcześnie nie kończyć, odgrywanej przez nich, sztuki teatralnej. Udało im się, co prawda, przejść przez kontrolę dokumentów w wykonaniu - wyjątkowo wyrozumiałego wobec Johna - kapitana O'Briana, ale Tala nie wykluczała, że nadal mogą mieć jakiś dyskretny ogon, przynajmniej przez kilka godzin. Nie uważała tego spacerowego tempa za stratę czasu, gdyż - pod pretekstem podziwiania zabudowy Xucphra City - starała się jak najdokładniej zapamiętać otoczenie i rozkład uliczek.
-Powiedz mi więcej o tym naukowcu, którego mamy ekstrahować.
Jason Covell - Karta Postaci
Tala Araluu - Karta Postaci
"Gotyckie odrzwia chylą się i skrzypiąc suną w bok
I biała pani płynie z nich w brylantowej mgle"
Discord: Peter Covell#0792
GG: 8933348
Tala Araluu - Karta Postaci
"Gotyckie odrzwia chylą się i skrzypiąc suną w bok
I biała pani płynie z nich w brylantowej mgle"
Discord: Peter Covell#0792
GG: 8933348
- Kelan Navarr
- Administrator
- Posty: 133
- Rejestracja: 26 sie 2021, 21:38
Kieszonkowy holoprojektor ożył niebieskim światłem, emitując ponad stołem trójwymiarowy model fabryki. Opuszczała ją linia kolei repulsorowej przecinającą pokrywającą powierzchnię planety dżunglę.
- Tutaj urzęduje nasz przyjaciel – Kelan wskazał palcem jeden z budynków.
Siedzieli w hotelowym pokoju łowcy, a za oknem mrok już dawno wziął miasto w objęcia. Po przygodzie ze Służbami Bezpieczeństwa postanowili skupić się na znalezieniu odpowiedniego noclegu i czegoś do jedzenia. Musieli pozostać w roli skromnych handlarzy bactą, stąd hotel nie należał do Xuphrańskiej czołówki jeśli chodzi o standard, jednak był całkiem przyjemnym miejscem, zdecydowanie wartym swej ceny. Działająca sprawnie klimatyzacja podnosiła jego ocenę o kolejny punkt. Po przyzwoitej kolacji para zamknęła się w pokoju La Varra i skupiła na celu swojej wizyty na Thyferze.
- To niejaki Toqor lrfwix, główny naukowiec Xucphry – podjął łowca pokazując Tali ekran holonotesu. - Fizycznie typowy przedstawiciel rasy, sześć kończyn, 2,6 wzrostu. Z logistycznego punktu widzenia będziemy mieli problem. Szczególnie biorąc pod uwagę fakt, że na teren fabryki dostać można się jedynie tym pociągiem. Linia pociągnięta jest z kosmoportu prosto do fabryki i cała produkcja przenoszona jest tą drogą. Dla personelu przeznaczono jedynie pierwszy wagon, lecz nie mamy tu większych szans, kontrola jest wyjątkowo dokładna. Inne opcje, to droga lądowa i powietrzna, lecz w obu przypadkach napotkamy naprawdę solidne systemy bezpieczeństwa. Zdecydowanie łatwiej byłoby wysadzić wszystko w powietrze, niż porwać tego cholernego naukowca.
Łowca zasępił się, wpatrując w trójwymiarowy plan placówki. W końcu wskazał na budynek przylegający do stacji załadunkowej na terenie fabryki.
- Tu przechowywane są puste pojemniki po bactcie. Może udałoby się nam wykorzystać je do dostania na teren zakładu? Przy odrobinie szczęścia mogłaby to być nawet nasza droga powrotu. Droga lądowa wymaga zbyt wielu przygotowań, a im dłużej tu zostajemy, tym większą uwagę na siebie ściągamy.
- Tutaj urzęduje nasz przyjaciel – Kelan wskazał palcem jeden z budynków.
Siedzieli w hotelowym pokoju łowcy, a za oknem mrok już dawno wziął miasto w objęcia. Po przygodzie ze Służbami Bezpieczeństwa postanowili skupić się na znalezieniu odpowiedniego noclegu i czegoś do jedzenia. Musieli pozostać w roli skromnych handlarzy bactą, stąd hotel nie należał do Xuphrańskiej czołówki jeśli chodzi o standard, jednak był całkiem przyjemnym miejscem, zdecydowanie wartym swej ceny. Działająca sprawnie klimatyzacja podnosiła jego ocenę o kolejny punkt. Po przyzwoitej kolacji para zamknęła się w pokoju La Varra i skupiła na celu swojej wizyty na Thyferze.
- To niejaki Toqor lrfwix, główny naukowiec Xucphry – podjął łowca pokazując Tali ekran holonotesu. - Fizycznie typowy przedstawiciel rasy, sześć kończyn, 2,6 wzrostu. Z logistycznego punktu widzenia będziemy mieli problem. Szczególnie biorąc pod uwagę fakt, że na teren fabryki dostać można się jedynie tym pociągiem. Linia pociągnięta jest z kosmoportu prosto do fabryki i cała produkcja przenoszona jest tą drogą. Dla personelu przeznaczono jedynie pierwszy wagon, lecz nie mamy tu większych szans, kontrola jest wyjątkowo dokładna. Inne opcje, to droga lądowa i powietrzna, lecz w obu przypadkach napotkamy naprawdę solidne systemy bezpieczeństwa. Zdecydowanie łatwiej byłoby wysadzić wszystko w powietrze, niż porwać tego cholernego naukowca.
Łowca zasępił się, wpatrując w trójwymiarowy plan placówki. W końcu wskazał na budynek przylegający do stacji załadunkowej na terenie fabryki.
- Tu przechowywane są puste pojemniki po bactcie. Może udałoby się nam wykorzystać je do dostania na teren zakładu? Przy odrobinie szczęścia mogłaby to być nawet nasza droga powrotu. Droga lądowa wymaga zbyt wielu przygotowań, a im dłużej tu zostajemy, tym większą uwagę na siebie ściągamy.
- Tala Araluu
- Gracz
- Posty: 37
- Rejestracja: 29 wrz 2021, 12:42
-Nie mówiłeś, że głównym naukowcem jest robal - skrzywiła się w grymasie niezadowolenia. - Nie lubię insektów, zwłaszcza ponad dwu i półmetrowych.
Tala przyglądała się niebieskawej, zawieszonej w powietrzu, holoprojekcji. Część jej świadomości przyswajała obraz, inna analizowała słowa Kelana, kolejna próbowała znaleźć najlepszy sposób na dostanie się do środka, porwanie naukowca i ucieczkę, zaś ostatnia zajęta była poziomowaniem, nalanej pod czubek kubka, gorącej kafeiny. Zasadniczo, zgadzała się z La Varrem - prościej byłoby cały ten kompleks zrównać z ziemią, niż wyciągać z niego przerośniętego patyczaka. Ostrożnie dmuchnęła w kierunku ciemnego płynu, żeby odrobinę go schłodzić i pociągnęła ostrożny łyk.
-Te pojemniki są jakimś pomysłem, ale nie pałam wobec niego jakimś szczególnym entuzjazmem. Kurwa - syknęła oparzywszy sobie koniuszek języka. Gwałtownie odsunęła kubek od ust, o mały włos rozlewając kafu na podłogę. Na szczęście, tym razem szmata nie była potrzebna. - Wybacz, gorące. Jeśli kontrola pasażerów jest taka ścisła, może powinniśmy zatem ją ominąć... samemu kontrolując wsiadających? Zamiast podmieniać pracowników, zastąpimy ochronę. W ogóle - oderwała wzrok od holoprojekcji - kto pilnuje pociągu? Nasi znajomi ze służby bezpieczeństwa Xucphra czy szturmowcy?
Tala przyglądała się niebieskawej, zawieszonej w powietrzu, holoprojekcji. Część jej świadomości przyswajała obraz, inna analizowała słowa Kelana, kolejna próbowała znaleźć najlepszy sposób na dostanie się do środka, porwanie naukowca i ucieczkę, zaś ostatnia zajęta była poziomowaniem, nalanej pod czubek kubka, gorącej kafeiny. Zasadniczo, zgadzała się z La Varrem - prościej byłoby cały ten kompleks zrównać z ziemią, niż wyciągać z niego przerośniętego patyczaka. Ostrożnie dmuchnęła w kierunku ciemnego płynu, żeby odrobinę go schłodzić i pociągnęła ostrożny łyk.
-Te pojemniki są jakimś pomysłem, ale nie pałam wobec niego jakimś szczególnym entuzjazmem. Kurwa - syknęła oparzywszy sobie koniuszek języka. Gwałtownie odsunęła kubek od ust, o mały włos rozlewając kafu na podłogę. Na szczęście, tym razem szmata nie była potrzebna. - Wybacz, gorące. Jeśli kontrola pasażerów jest taka ścisła, może powinniśmy zatem ją ominąć... samemu kontrolując wsiadających? Zamiast podmieniać pracowników, zastąpimy ochronę. W ogóle - oderwała wzrok od holoprojekcji - kto pilnuje pociągu? Nasi znajomi ze służby bezpieczeństwa Xucphra czy szturmowcy?
Jason Covell - Karta Postaci
Tala Araluu - Karta Postaci
"Gotyckie odrzwia chylą się i skrzypiąc suną w bok
I biała pani płynie z nich w brylantowej mgle"
Discord: Peter Covell#0792
GG: 8933348
Tala Araluu - Karta Postaci
"Gotyckie odrzwia chylą się i skrzypiąc suną w bok
I biała pani płynie z nich w brylantowej mgle"
Discord: Peter Covell#0792
GG: 8933348
- Kelan Navarr
- Administrator
- Posty: 133
- Rejestracja: 26 sie 2021, 21:38
- A kto wie więcej o produkcji bacty, niż tutejsi? Z drugiej strony znając imperialną politykę, może się to niebawem zmienić.
La Varr sięgnął po szklankę z wodą. Mimo przytłaczającej wilgotności, po dłuższym spacerze uliczkami Xuphra City czuł się równie odwodniony jak po nocy spędzonej na Nar Shaddaa z dwójką Twi'lekanek. Bacta musiała być starożytną recepturą na środek podtrzymujący tu życie. Picie w takich warunkach gorącej kawy przypominało mu picie drinków z lodem na Hoth. Najwidoczniej kafu miało jednak na Talę działanie pobudzające.
- Ma to jakiś sens - zamyślił się łowca. - Przynajmniej jeśli chodzi o podróż w tamtą stronę. Wszystkiego pilnują szturmowcy, więc zdobycie odpowiedniego stroju nie powinno nastręczyć większych trudności. Trzeba się tylko bliżej zapoznać się z odpowiednimi przedstawicielami sił imperialnych, żeby uprawnienia się zgadzamy.
Tala uśmiechnęła się oczami znad parującego kubka, zaś Kelan splótł ręce, wpatrując się w holoprojekcję.
- Łatwiej będzie dotrzeć do robala, choć w kwestii jego transportu do miasta trzeba będzie wymyślić coś innego. Biorąc pod uwagę jego imperialne sympatie, możemy śmiało założyć, że nie pójdzie z nami z własnej woli.
La Varr sięgnął po szklankę z wodą. Mimo przytłaczającej wilgotności, po dłuższym spacerze uliczkami Xuphra City czuł się równie odwodniony jak po nocy spędzonej na Nar Shaddaa z dwójką Twi'lekanek. Bacta musiała być starożytną recepturą na środek podtrzymujący tu życie. Picie w takich warunkach gorącej kawy przypominało mu picie drinków z lodem na Hoth. Najwidoczniej kafu miało jednak na Talę działanie pobudzające.
- Ma to jakiś sens - zamyślił się łowca. - Przynajmniej jeśli chodzi o podróż w tamtą stronę. Wszystkiego pilnują szturmowcy, więc zdobycie odpowiedniego stroju nie powinno nastręczyć większych trudności. Trzeba się tylko bliżej zapoznać się z odpowiednimi przedstawicielami sił imperialnych, żeby uprawnienia się zgadzamy.
Tala uśmiechnęła się oczami znad parującego kubka, zaś Kelan splótł ręce, wpatrując się w holoprojekcję.
- Łatwiej będzie dotrzeć do robala, choć w kwestii jego transportu do miasta trzeba będzie wymyślić coś innego. Biorąc pod uwagę jego imperialne sympatie, możemy śmiało założyć, że nie pójdzie z nami z własnej woli.
- Tala Araluu
- Gracz
- Posty: 37
- Rejestracja: 29 wrz 2021, 12:42
Plan dostania się do środka zaczynał mieć - nawet jeśli nie był to jeszcze pełen, ostateczny kształt - jakiś zarys. Całkiem optymistyczny, na dodatek, bowiem maskarada, w której mieliby udawać imperialnych żołnierzy miała wiele zalet: zwykli szturmowcy nie mieli szans w starciu z dwójką doświadczonych, dobrze wyszkolonych łowców nagród, a do tego na ich zbroje składał się również, całkowicie zasłaniający twarz i zapewniający anonimowość, hełm. Sztuka polegała na tym, by przebranie zdobyć nie wypalając w nim uprzednio zbyt wielu dziur.
-Musimy po prostu przebrania zdobyć tuż przed wejściem do pociągu - odpowiedziała nie odrywając oczu od przezroczysto-niebieskich planów wiszących w powietrzu nad blatem stołu. - Wtedy pojedziemy na uprawnieniach tych, których zastąpimy. Pozostałym żołnierzom będziemy musieli wmówić, że zmiana wynika z... nie wiem... niespodziewanego, bardzo zaraźliwego rozstroju żołądka. Pomarudzimy, że i nas brzuchy jakoś dziwnie bolą i mamy zagwarantowany spokój z ich strony, nie będą chcieli podejść - spojrzała na Kelana, a w jej oczach pojawił się błysk radosnej złośliwości. - Wyobrażasz sobie jak musi szturmowca przerażać koncepcja sraczki w czasie służby? Wiesz: w pełnej zbroi?
Ten żart, kiedyś dotyczący wyłącznie Mandalorian, później klonów Wielkiej Armii Republiki, a od niedawna również i imperialnych szturmowców, nigdy się nie starzał i zawsze bawił ją tak samo. Mimo zrozumienia potrzeby ochrony własnego ciała przed blasterowymi boltami i innymi niebezpiecznymi niespodziankami, na jakie można się nadziać na polu bitwy, nie potrafiła pojąć jak można, z własnej nieprzymuszonej woli, dać zakuć się w coś tak niepraktycznego w kwestii zaspokajania potrzeb fizjologicznych.
No, chyba, że w tych zbrojach była jakaś klapka, o której Tala nie miała pojęcia.
-Co to jest? - nagle spoważniała i wskazała palcem na holoprojekcję.
-Lądowisko promów na wypadek potrzeby ewakuacji najważniej... - Kelan, widząc gwałtownie rozszerzający się uśmiech Tali przerwał w pół słowa.
-Myślisz, że wysadzenie tego wszystkiego w cholerę byłoby dobrym powodem, żeby nasz robal dobrowolnie dał się wyprowadzić z laboratorium? - zapytała szczerząc zęby jak dziecko, któremu obiecano nową zabawkę.
-Musimy po prostu przebrania zdobyć tuż przed wejściem do pociągu - odpowiedziała nie odrywając oczu od przezroczysto-niebieskich planów wiszących w powietrzu nad blatem stołu. - Wtedy pojedziemy na uprawnieniach tych, których zastąpimy. Pozostałym żołnierzom będziemy musieli wmówić, że zmiana wynika z... nie wiem... niespodziewanego, bardzo zaraźliwego rozstroju żołądka. Pomarudzimy, że i nas brzuchy jakoś dziwnie bolą i mamy zagwarantowany spokój z ich strony, nie będą chcieli podejść - spojrzała na Kelana, a w jej oczach pojawił się błysk radosnej złośliwości. - Wyobrażasz sobie jak musi szturmowca przerażać koncepcja sraczki w czasie służby? Wiesz: w pełnej zbroi?
Ten żart, kiedyś dotyczący wyłącznie Mandalorian, później klonów Wielkiej Armii Republiki, a od niedawna również i imperialnych szturmowców, nigdy się nie starzał i zawsze bawił ją tak samo. Mimo zrozumienia potrzeby ochrony własnego ciała przed blasterowymi boltami i innymi niebezpiecznymi niespodziankami, na jakie można się nadziać na polu bitwy, nie potrafiła pojąć jak można, z własnej nieprzymuszonej woli, dać zakuć się w coś tak niepraktycznego w kwestii zaspokajania potrzeb fizjologicznych.
No, chyba, że w tych zbrojach była jakaś klapka, o której Tala nie miała pojęcia.
-Co to jest? - nagle spoważniała i wskazała palcem na holoprojekcję.
-Lądowisko promów na wypadek potrzeby ewakuacji najważniej... - Kelan, widząc gwałtownie rozszerzający się uśmiech Tali przerwał w pół słowa.
-Myślisz, że wysadzenie tego wszystkiego w cholerę byłoby dobrym powodem, żeby nasz robal dobrowolnie dał się wyprowadzić z laboratorium? - zapytała szczerząc zęby jak dziecko, któremu obiecano nową zabawkę.
Jason Covell - Karta Postaci
Tala Araluu - Karta Postaci
"Gotyckie odrzwia chylą się i skrzypiąc suną w bok
I biała pani płynie z nich w brylantowej mgle"
Discord: Peter Covell#0792
GG: 8933348
Tala Araluu - Karta Postaci
"Gotyckie odrzwia chylą się i skrzypiąc suną w bok
I biała pani płynie z nich w brylantowej mgle"
Discord: Peter Covell#0792
GG: 8933348
- Kelan Navarr
- Administrator
- Posty: 133
- Rejestracja: 26 sie 2021, 21:38
Łowca nagród pokręcił głową.
- Jeśli coś porządnie tam walnie, to albo zamkną zakład, albo przyślą posiłki. Stawiam na połączenie obu opcji. W takim wypadku pociąg odpada nam jako transport powrotny, a opcje ograniczają się do drogi powietrznej. Nie zapominaj, że na orbicie nad nami wisi imperialny niszczyciel, prawdopodobnie z eskadrą myśliwców.
-Wysadźmy też niszczyciel? - zapytała Tala bez przekonania do własnej sugestii.
- Lepiej dokonajmy abordażu i rozwalmy go na pałacu Imperatora - mruknął w odpowiedzi Kelan. - Nie zapominaj też o jednej, istotnej rzeczy. Załóżmy, że rozwalamy fabrykę, unikamy niszczyciela i imperialnej pogoni. Jeśli nie odlecimy Ogarem, szybko powiążą nas z tym burdelem, a nasze podobizny momentalnie trafią na listę najbardziej poszukiwanych osób w galaktyce. Prawdopodobnie do czołowej dziesiątki. Zdecydowanie wolałbym uśpić robala, zapakować do pojemnika z bactą i wwieźć na statek jako zakupiony towar. Przy odrobinie szczęścia znikniemy z planety, nim ktokolwiek zorientuje się, że ten Irfix, czy jakkolwiek się ten dupek zwie, w ogóle zniknął.
- Jeśli coś porządnie tam walnie, to albo zamkną zakład, albo przyślą posiłki. Stawiam na połączenie obu opcji. W takim wypadku pociąg odpada nam jako transport powrotny, a opcje ograniczają się do drogi powietrznej. Nie zapominaj, że na orbicie nad nami wisi imperialny niszczyciel, prawdopodobnie z eskadrą myśliwców.
-Wysadźmy też niszczyciel? - zapytała Tala bez przekonania do własnej sugestii.
- Lepiej dokonajmy abordażu i rozwalmy go na pałacu Imperatora - mruknął w odpowiedzi Kelan. - Nie zapominaj też o jednej, istotnej rzeczy. Załóżmy, że rozwalamy fabrykę, unikamy niszczyciela i imperialnej pogoni. Jeśli nie odlecimy Ogarem, szybko powiążą nas z tym burdelem, a nasze podobizny momentalnie trafią na listę najbardziej poszukiwanych osób w galaktyce. Prawdopodobnie do czołowej dziesiątki. Zdecydowanie wolałbym uśpić robala, zapakować do pojemnika z bactą i wwieźć na statek jako zakupiony towar. Przy odrobinie szczęścia znikniemy z planety, nim ktokolwiek zorientuje się, że ten Irfix, czy jakkolwiek się ten dupek zwie, w ogóle zniknął.
- Tala Araluu
- Gracz
- Posty: 37
- Rejestracja: 29 wrz 2021, 12:42
Skrzywiła się na myśl o swoim wizerunku naniesionym na listy gończe. Nie miała nic przeciwko sławie zdobytej jako łowca nagród, ale niekoniecznie taka jej forma byłaby najlepszym sposobem na zwieńczenie wieloletnich wysiłków w tym kierunku. Choć robiła to z niechęcią, musiała przyznać, że Kelan miał rację przedstawiając obiekcje dotyczące jej pomysłu.
-Jak jesteś taki mądry to sam wymyśl jak, bez zwracania uwagi, wtargać prawie trzymetrowego insekta do zbiornika po bactcie.
Wypuściła głośno powietrze z płuc w geście mającym wyrażać jej irytację. Temat, wbrew pozorom, nie był prosty, bo wątpiła, aby w laboratoriach, biurach, czy gdziekolwiek Toqor lrfwix urzędował na co dzień widok zbiorników używanych do transportu bacty w celach stricte handlowych był codziennością.
-Pewnie naszego przyjaciela musimy dostarczyć w całości, nie? - mruknęła niezadowolona - Odcięcie mu kończyn, żeby zapakować go w coś mniejszego nie wchodzi w grę, prawda?
W myślach jeszcze raz przeanalizowała to, co już mieli: zdejmują szturmowców, wchodzą do pociągu jako jego obstawa, dostają się na teren zakładu. Wydostać się muszą również drogą lądową, do transportu nieprzytomnego naukowca używając pustego zbiornika na bactę. Problemem jest namierzenie robala, ogłuszenie go, wsadzenie w skrzynkę i dostarczenie na platformę załadunkową bez wzbudzania podejrzeń. Jeszcze raz wpatrzyła się w plany kompleksu, jakby ponowne analizowanie tego, co już dokładnie obejrzała, miało jakoś pomóc.
Nie pomagało.
Odeszła od stołu i usiadła na łóżku opierając łokcie na kolanach. Nie przerywając procesu myślowego, wzięła kolejny łyk kafu pozwalając, by - w jej przypadku życiodajny - płyn zaczął krążyć w jej organizmie, a zawarte w nim substancje zmusiły szare komórki do podjęcia jeszcze jednego, heroicznego zrywu intelektualnego.
-Gdzie znajduje się punkt zbiórki na wypadek... nie wiem... wycieku w laboratorium? Może łatwiej będzie Irfwixa zgarnąć na zewnątrz niż w środku? Odrobina zamieszania może nam dać czas na ewakuację pociągiem. A może w ogóle podchodzimy do tego od złej strony? Czym on podróżuje do pracy? Gdzie mieszka? Chyba nie jest aż tak oddany korporacji, by siedzieć w zakładach całą dobę.
-Jak jesteś taki mądry to sam wymyśl jak, bez zwracania uwagi, wtargać prawie trzymetrowego insekta do zbiornika po bactcie.
Wypuściła głośno powietrze z płuc w geście mającym wyrażać jej irytację. Temat, wbrew pozorom, nie był prosty, bo wątpiła, aby w laboratoriach, biurach, czy gdziekolwiek Toqor lrfwix urzędował na co dzień widok zbiorników używanych do transportu bacty w celach stricte handlowych był codziennością.
-Pewnie naszego przyjaciela musimy dostarczyć w całości, nie? - mruknęła niezadowolona - Odcięcie mu kończyn, żeby zapakować go w coś mniejszego nie wchodzi w grę, prawda?
W myślach jeszcze raz przeanalizowała to, co już mieli: zdejmują szturmowców, wchodzą do pociągu jako jego obstawa, dostają się na teren zakładu. Wydostać się muszą również drogą lądową, do transportu nieprzytomnego naukowca używając pustego zbiornika na bactę. Problemem jest namierzenie robala, ogłuszenie go, wsadzenie w skrzynkę i dostarczenie na platformę załadunkową bez wzbudzania podejrzeń. Jeszcze raz wpatrzyła się w plany kompleksu, jakby ponowne analizowanie tego, co już dokładnie obejrzała, miało jakoś pomóc.
Nie pomagało.
Odeszła od stołu i usiadła na łóżku opierając łokcie na kolanach. Nie przerywając procesu myślowego, wzięła kolejny łyk kafu pozwalając, by - w jej przypadku życiodajny - płyn zaczął krążyć w jej organizmie, a zawarte w nim substancje zmusiły szare komórki do podjęcia jeszcze jednego, heroicznego zrywu intelektualnego.
-Gdzie znajduje się punkt zbiórki na wypadek... nie wiem... wycieku w laboratorium? Może łatwiej będzie Irfwixa zgarnąć na zewnątrz niż w środku? Odrobina zamieszania może nam dać czas na ewakuację pociągiem. A może w ogóle podchodzimy do tego od złej strony? Czym on podróżuje do pracy? Gdzie mieszka? Chyba nie jest aż tak oddany korporacji, by siedzieć w zakładach całą dobę.
Jason Covell - Karta Postaci
Tala Araluu - Karta Postaci
"Gotyckie odrzwia chylą się i skrzypiąc suną w bok
I biała pani płynie z nich w brylantowej mgle"
Discord: Peter Covell#0792
GG: 8933348
Tala Araluu - Karta Postaci
"Gotyckie odrzwia chylą się i skrzypiąc suną w bok
I biała pani płynie z nich w brylantowej mgle"
Discord: Peter Covell#0792
GG: 8933348
- Kelan Navarr
- Administrator
- Posty: 133
- Rejestracja: 26 sie 2021, 21:38
- Nie wiem, czy jest oddany pracy, czy po prostu ma nierówno pod sufitem, ale praktycznie nie opuszcza kompleksu. Ma na jego terenie swój apartament, o tutaj – Kelan wskazał szczyt jednego z budynków. – Jego biuro znajduje się tutaj.
- Kawałek drogi – zauważyła Tala. – Nie mów, że codziennie pokonuje go pieszo.
- Chwila… - łowca wbił w urządzenie kilka komend, a na holoprojekcji fabryki pojawiła się czerwona linia, wskazująca codzienną trasę naukowca.
Im dłużej La Varr się w nią wpatrywał, tym szerszy stawał się uśmiech na jego twarzy. Rzut oka na plan trasy Toqora lrfwixa wystarczył, by na twarzy Tali również zagościł uśmiech.
Dzień wstał nad Xuphra City, dodając do przytłaczającej wilgoci nieznośne gorąco. Po nocy spędzonej w klimatyzowanym pokoju wyjście na zewnątrz było jak zderzenie z wilgotną ścianą. Kelan stanął przed drzwiami Tali i zapukał. Poprzedniego wieczoru zdołali wspólnie z Talą opracować plan, który miał spore szanse powodzenia. Wreszcie po wychyleniu po szklance Phattro, położyli się spać - każde w swoim pokoju, choć odnieść można było wrażenie, że rozeszli się po chwili wahania.
Drzwi rozsunęły się, ukazując przygotowaną do wyjścia najemniczkę. Klimatyczny szok poprzedniego dnia sprawił, że postanowiła włożyć na siebie zdecydowanie mniej, przy okazji dosadniej eksponując wszystkie swoje zalety. La Varr na ułamek sekundy zapomniał w jakim celu zapukał do pokoju swojej wspólniczki, lecz szybko się zreflektował.
- Dzień dobry – uśmiechnął się przyjacielsko. – Idziemy?
- Kawałek drogi – zauważyła Tala. – Nie mów, że codziennie pokonuje go pieszo.
- Chwila… - łowca wbił w urządzenie kilka komend, a na holoprojekcji fabryki pojawiła się czerwona linia, wskazująca codzienną trasę naukowca.
Im dłużej La Varr się w nią wpatrywał, tym szerszy stawał się uśmiech na jego twarzy. Rzut oka na plan trasy Toqora lrfwixa wystarczył, by na twarzy Tali również zagościł uśmiech.
***
Dzień wstał nad Xuphra City, dodając do przytłaczającej wilgoci nieznośne gorąco. Po nocy spędzonej w klimatyzowanym pokoju wyjście na zewnątrz było jak zderzenie z wilgotną ścianą. Kelan stanął przed drzwiami Tali i zapukał. Poprzedniego wieczoru zdołali wspólnie z Talą opracować plan, który miał spore szanse powodzenia. Wreszcie po wychyleniu po szklance Phattro, położyli się spać - każde w swoim pokoju, choć odnieść można było wrażenie, że rozeszli się po chwili wahania.
Drzwi rozsunęły się, ukazując przygotowaną do wyjścia najemniczkę. Klimatyczny szok poprzedniego dnia sprawił, że postanowiła włożyć na siebie zdecydowanie mniej, przy okazji dosadniej eksponując wszystkie swoje zalety. La Varr na ułamek sekundy zapomniał w jakim celu zapukał do pokoju swojej wspólniczki, lecz szybko się zreflektował.
- Dzień dobry – uśmiechnął się przyjacielsko. – Idziemy?
- Tala Araluu
- Gracz
- Posty: 37
- Rejestracja: 29 wrz 2021, 12:42
Tala dzień zaczęła od przebieżki po okolicy, a potrzebowała jej z wielu powodów, z których podstawowym była konieczność sprawdzenia czy nadal ich ktoś śledzi. Zaczęła od spokojnego truchtu, ale już po kilku minutach przyspieszyła i przemierzała, puste o tej porze, uliczki klucząc, skręcając i nie trzymając się żadnej logicznej trasy, wielokrotnie przecinając te same skrzyżowania. Upewniwszy się, że nikt za nią nie podąża, wróciła do hotelu, gdzie wzięła szybki prysznic, żeby zmyć z siebie pot i kurz.
Kiedy do drzwi zapukał Kelan, dopiero wychodziła z łazienki, więc otworzyła je owinięta jedynie w ręcznik. Uśmiechnęła się do niego szeroko, posłała zapraszające spojrzenie, mruknęła coś o tym, że potrzebuje jeszcze pięciu minut.
I zamknęła mu drzwi przed nosem.
*****
Restauracja była kiepska, a serwowane w niej jedzenie było, nie tylko niskokaloryczne, ale również i niskosmakowe, zaś obsługa mogłaby się uczyć podejścia do klienta od barmanów pracujących w najgorszych spelunach na Tatooine. Tamci chociaż słuchali, co się do nich mówi. Mimo tych, wykluczających przyznanie pięciu gwiazdek w holonetowej aplikacji, miała jedną, niemożliwą do przeoczenia, zaletę.
Z jej tarasu, umieszczonego na dachu jednego z budynków kosmoportu, mieli doskonały widok na stację kolejową, na której właśnie stał pociąg mający za kilka minut wyruszyć w stronę kompleksu Xucphra.
-Naliczyłam czternastu szturmowców - powiedziała Tala znad wielkiej filiżanki kafu. - Wygląda to na prosty schemat, siedmiu pilnuje stacji, siedmiu jedzie pociągiem. W czasie, gdy wszyscy się ze sobą mieszają pilnując załadunku i wejścia pasażerów, moglibyśmy załatwić dwóch z nich. Ukrycie ciał nie powinno być problemem, pełno tam zakamarków. Wygląda prosto, moglibyśmy podejść do tematu jeszcze dzisiaj wieczorem albo jutro rano. Co myślisz?
Kiedy do drzwi zapukał Kelan, dopiero wychodziła z łazienki, więc otworzyła je owinięta jedynie w ręcznik. Uśmiechnęła się do niego szeroko, posłała zapraszające spojrzenie, mruknęła coś o tym, że potrzebuje jeszcze pięciu minut.
I zamknęła mu drzwi przed nosem.
*****
Restauracja była kiepska, a serwowane w niej jedzenie było, nie tylko niskokaloryczne, ale również i niskosmakowe, zaś obsługa mogłaby się uczyć podejścia do klienta od barmanów pracujących w najgorszych spelunach na Tatooine. Tamci chociaż słuchali, co się do nich mówi. Mimo tych, wykluczających przyznanie pięciu gwiazdek w holonetowej aplikacji, miała jedną, niemożliwą do przeoczenia, zaletę.
Z jej tarasu, umieszczonego na dachu jednego z budynków kosmoportu, mieli doskonały widok na stację kolejową, na której właśnie stał pociąg mający za kilka minut wyruszyć w stronę kompleksu Xucphra.
-Naliczyłam czternastu szturmowców - powiedziała Tala znad wielkiej filiżanki kafu. - Wygląda to na prosty schemat, siedmiu pilnuje stacji, siedmiu jedzie pociągiem. W czasie, gdy wszyscy się ze sobą mieszają pilnując załadunku i wejścia pasażerów, moglibyśmy załatwić dwóch z nich. Ukrycie ciał nie powinno być problemem, pełno tam zakamarków. Wygląda prosto, moglibyśmy podejść do tematu jeszcze dzisiaj wieczorem albo jutro rano. Co myślisz?
Jason Covell - Karta Postaci
Tala Araluu - Karta Postaci
"Gotyckie odrzwia chylą się i skrzypiąc suną w bok
I biała pani płynie z nich w brylantowej mgle"
Discord: Peter Covell#0792
GG: 8933348
Tala Araluu - Karta Postaci
"Gotyckie odrzwia chylą się i skrzypiąc suną w bok
I biała pani płynie z nich w brylantowej mgle"
Discord: Peter Covell#0792
GG: 8933348
- Kelan Navarr
- Administrator
- Posty: 133
- Rejestracja: 26 sie 2021, 21:38
- Obstawiam, że jeśli zostaniemy tu zbyt długo, nasz przyjaciel ze służb bezpieczeństwa ponownie może się nami zainteresować, a wtedy nie wywiniemy się tak łatwo. Irfwix każdego dnia wraca do apartamentu o tej samej godzinie; ponoć ma obsesję na punkcie punktualności. Na podstawie harmonogramu jego dnia można regulować czasomierze. Nasza najlepsza szansa, to odebrać go z laboratorium. Pociąg kursuje co godzinę, więc przy odrobinie szczęścia powinniśmy dać radę. Dopijaj to i chodźmy rozejrzeć się przed wejściem do stacji. Ile Ty w ciągu dnia pochłaniasz tego kafu?
- … i wtedy Ginns mówi „wal się”.
- Nieee! – mężczyzna spojrzał z niedowierzaniem na swojego partnera.
- Słowo daję Mills. Wyobrażasz to sobie?
Ze względu na skrywający twarz biały hełm, z oblicza Millsa nie dało się odczytać żadnych emocji, lecz moment ciszy jaki zapadł w komunikatorze, jasno świadczył o procesach myślowych zachodzących po drugiej stronie pancerza.
- A co na to Rossio? – spytał w końcu.
Zanim usłyszał odpowiedź, na ich drodze pojawiła się kobieta. Była jedną z reprezentantek rzadkiego gatunku, o którym się słyszy, widzi w holofilmach, czy na bannerach reklamowych, lecz nigdy nie ma możliwości bezpośredniego kontaktu. Była raczej skąpo ubrana, co jedynie uwydatniało jej urodę. Na pięknej twarzy malowała się panika.
- Pomocy! – wydyszała, chwytając jednego ze szturmowców za rękę. Jej oczy wpatrywały się błagalnie w wizjer hełmu Millsa. – Napadli mnie! Ukradli holokomunikator i kredyty. Kto wie, co jeszcze by zrobili, gdybym nie uciekła. Jeszcze możecie ich złapać!
- Gdzie? – nadeszła odpowiedź zniekształcona nieco przez głośniczki hełmu.
- Pokażę wam! Szybko, chodźcie za mną!
Bez słów zgodzili się, że nie mogą zostawić kobiety w potrzebie. Nie takiej kobiety. Zgodnie wyciągnęli broń z kabur i biegiem ruszyli za nią. Nie przeszło im nawet przez myśl, by zadać kilka dodatkowych pytań w celu uzyskania pełniejszego obrazu sytuacji. Mieli chwilę czasu do odjazdu pociągu, a potencjalna nagroda była nazbyt kusząca. Wbiegli w boczną, skąpaną w półmroku uliczkę, zawaloną wszelkiego rodzaju śmieciami i rozglądnęli się w poszukiwaniu wspomnianych napastników. Mills miał zamiar odwrócić się i spytać, gdzie dokładnie miał miejsce rabunek, lecz jego głowa niespodziewanie skręciła się w odwrotnym kierunku. Partner Millsa kątem oka zauważył ciało kompana zwalające się na ziemię u stóp obcego mężczyzny, lecz zanim zdążył zareagować, poczuł przytłaczający ból, a świat przed jego oczami pogrążył się w nieskończonej ciemności.
***
- … i wtedy Ginns mówi „wal się”.
- Nieee! – mężczyzna spojrzał z niedowierzaniem na swojego partnera.
- Słowo daję Mills. Wyobrażasz to sobie?
Ze względu na skrywający twarz biały hełm, z oblicza Millsa nie dało się odczytać żadnych emocji, lecz moment ciszy jaki zapadł w komunikatorze, jasno świadczył o procesach myślowych zachodzących po drugiej stronie pancerza.
- A co na to Rossio? – spytał w końcu.
Zanim usłyszał odpowiedź, na ich drodze pojawiła się kobieta. Była jedną z reprezentantek rzadkiego gatunku, o którym się słyszy, widzi w holofilmach, czy na bannerach reklamowych, lecz nigdy nie ma możliwości bezpośredniego kontaktu. Była raczej skąpo ubrana, co jedynie uwydatniało jej urodę. Na pięknej twarzy malowała się panika.
- Pomocy! – wydyszała, chwytając jednego ze szturmowców za rękę. Jej oczy wpatrywały się błagalnie w wizjer hełmu Millsa. – Napadli mnie! Ukradli holokomunikator i kredyty. Kto wie, co jeszcze by zrobili, gdybym nie uciekła. Jeszcze możecie ich złapać!
- Gdzie? – nadeszła odpowiedź zniekształcona nieco przez głośniczki hełmu.
- Pokażę wam! Szybko, chodźcie za mną!
Bez słów zgodzili się, że nie mogą zostawić kobiety w potrzebie. Nie takiej kobiety. Zgodnie wyciągnęli broń z kabur i biegiem ruszyli za nią. Nie przeszło im nawet przez myśl, by zadać kilka dodatkowych pytań w celu uzyskania pełniejszego obrazu sytuacji. Mieli chwilę czasu do odjazdu pociągu, a potencjalna nagroda była nazbyt kusząca. Wbiegli w boczną, skąpaną w półmroku uliczkę, zawaloną wszelkiego rodzaju śmieciami i rozglądnęli się w poszukiwaniu wspomnianych napastników. Mills miał zamiar odwrócić się i spytać, gdzie dokładnie miał miejsce rabunek, lecz jego głowa niespodziewanie skręciła się w odwrotnym kierunku. Partner Millsa kątem oka zauważył ciało kompana zwalające się na ziemię u stóp obcego mężczyzny, lecz zanim zdążył zareagować, poczuł przytłaczający ból, a świat przed jego oczami pogrążył się w nieskończonej ciemności.