Coruscant jarzyło się milionami barw, nie pozwalając dostrzec większej różnicy między dniem i nocą.
W strugach ulewnego deszczu spowodowanego awarią kontrolera pogodowego, postać leżąca na dachu jednego z budynków mieszkalnych pozostawała niezauważona przez nikogo. Nawet piloci przelatujących zaledwie kilkanaście metrów od niej śmigaczy nie byli w stanie dostrzec ani jej, ani długiej lufy karabinu snajperskiego wycelowanej w okno komisariatu planetarnej policji, ani nawet nikłego światła ekranu datapada, na który kobieta co jakiś czas spoglądała odrywając oko od, przymocowanej do broni, lunety jedynie na kilka sekund. Poza tym pozostawała całkowicie nieruchoma. Nikt nie był też w stanie dostrzec drgnięcia w kąciku ust, gdy w jej celowniku pojawił się mężczyzna w policyjnym mundurze. Ostatni raz rzuciła okiem na zdjęcie, by porównać cyfrowy wizerunek z tym prawdziwym, znajdującym się kilometr dalej.
Spokojnym, wyćwiczonym ruchem nakierowała siatkę celownika na pierś Agnosa Lendixa, lat czterdzieści sześć, dwukrotnie żonaty, bezdzietny. Nieprzekupny detektyw, który miał pecha prowadzić śledztwo prowadzące najpierw na dolne poziomy Coruscant, a później w zdecydowanie zbyt blisko Pałacu. Fanatycznie wręcz oddany Imperium, przeciwnik Republiki i prawdziwy patriota, który zaczynał mącić wodę wokół wysoko postawionych urzędników administracyjnych budujących Nowy Ład, a przy okazji próbujący uszczknąć coś dla siebie. Palcami lewej dłoni delikatnie dotknęła pokrętła przy snajperskiej lunecie, by celownik uwzględniał poprawkę na wiejący wiatr.
W tym momencie do biura wszedł jakiś młody chłopak, który mocno gestykulując przekazał informacje, które najwyraźniej poruszyły detektywa Lendixa na tyle, że ten gwałtownie się zerwał i ruszył w kierunku drzwi. Próbowała lufą podążać za nim, ale ten wyszedł z pomieszczenia zanim mogła oddać pewny strzał. Zaklęła cicho pod nosem.
Nie było sensu dłużej tu zostawać. Wyćwiczonymi, szybkimi ruchami złożyła karabin snajperski i schowała go w torbie, którą następnie zarzuciła na plecy. Kilkukrotnie szarpnęła linką przymocowaną do barierki wokół wyjścia na dach upewniając się, że ta dobrze trzyma, po czym stanęła na krawędzi i po prostu zeskoczyła w dół, by pomknąć w stronę ziemi znajdującej się kilkadziesiąt pięter niżej. Wytrzymała, acz wyjątkowo cienka linka rozwijała się z cichym szelestem zagłuszanym przez wszechobecny hałas i pęd powietrza rozcinanego przez spadające kobiece ciało.
Kilka metrów nad ziemią dotknęła przycisk przy pasie łagodnie spowalniając, a następnie zatrzymując lot w kierunku durrabetonowego chodnika. Mimo początkowego pecha, wyglądało na to, że los jej sprzyja, bowiem boczna alejka pozostawała pusta, więc ostrożnie opuściła się na ziemię, a następnie odpięła linkę od uprzęży, by pomknąć w kierunku pobliskiej platformy parkingowej dla śmigaczy.
[Coruscant] Jak dawniej
- Tala Araluu
- Gracz
- Posty: 37
- Rejestracja: 29 wrz 2021, 12:42
Jason Covell - Karta Postaci
Tala Araluu - Karta Postaci
"Gotyckie odrzwia chylą się i skrzypiąc suną w bok
I biała pani płynie z nich w brylantowej mgle"
Discord: Peter Covell#0792
GG: 8933348
Tala Araluu - Karta Postaci
"Gotyckie odrzwia chylą się i skrzypiąc suną w bok
I biała pani płynie z nich w brylantowej mgle"
Discord: Peter Covell#0792
GG: 8933348
- Kelan Navarr
- Administrator
- Posty: 133
- Rejestracja: 26 sie 2021, 21:38
Mężczyzna pewnym krokiem wszedł do budynku mieszkalnego i skierował się ku recepcji. Żółta koszulka zdawała się opinać jego atletyczne ciało trochę zbyt mocno, lecz narzucona na wierzch kurtka pilota, skutecznie maskowała tę niedoskonałość. Choć na głowie miał typowy dla kurierów hełm, pod względem postury wyłamywał się ze stereotypowego obrazu dostarczycieli jedzenia. Jego ruchy były pewne i energiczne. Osoba znająca się na rzeczy dostrzegłaby tu ślady służby wojskowej, lecz nikogo takiego nie było w pobliżu.
- Dobry wieczór! W czym mogę służyć? – mechaniczny głos droida protokolarnego pełniącego funkcję portiera przywitał gościa.
- Agnos Lendix. Mieszkanie 285C – padła odpowiedź zza szyby hełmu.
Fotoreceptory droida omiotły kuriera i jego koszulkę, na której widniała uproszczona postać Jawy, trzymającego drinka i krzyczącego w stosownej chmurce „Martini!”. Poniżej widniała nazwa lokalu: „Sen na jawie”. Do kieszeni kurtki mężczyzna miał przyczepiony identyfikator potwierdzający jego tożsamość. Jego prawowity właściciel leżał właśnie nieprzytomny i pozbawiony koszulki, firmowego śmigacza i dostawy jedzenia w kontenerze na śmieci, w jednej z nieuczęszczanych uliczek.
- Wszystko w porządku – oznajmił recepcjonista. – Do wind proszę tędy.
Skinąwszy głową, mężczyzna z dwiema torbami w lewej ręce ruszył we wskazanym kierunku. Blaster pewnie tkwił za paskiem jego spodni, niewidoczny pod kurtką.
Czekając na windę sięgnął po swój datapad i raz jeszcze rzucił okiem na wyświetlone na ekranie zdjęcie mężczyzny w średnim wieku.
Winda cichym piknięciem oznajmiła swe przybycie, zapraszając do przeszklonego wnętrza rozsuwającymi się durastalowymi drzwiami. Wszystkie szyby znajdowały się na zewnątrz budynku, przyczepione do jednej z jego ścian. W trakcie podróży można było dostrzec innych użytkowników. To dzięki temu kurier dostrzegł w sąsiedniej kabinie mężczyznę ze swego datapada. Problem leżał w tym, że drzwi tamtej kabiny właśnie się otwierały, podczas gdy kurier akurat ruszył w górę. Błyskawicznym ruchem wdusił przycisk odpowiedzialny za otwieranie drzwi, lecz było już za późno. Pozostało wprowadzenie korekty piętra, na najniższe.
Gdy po kilkudziesięciu sekundach kurier ponownie znalazł się w hallu, pędem rzucił się ku drzwiom wejściowym, pozostawiając w windzie rozrzucone pojemniki z jedzeniem. Wypadając z budynku dostrzegł powietrzną taksówkę, właśnie włączającą się do ruchu powietrznego nieco wyżej.
Mężczyzna w kilku susach dopadł do zaparkowanego w pobliżu wejścia jednoosobowego śmigacza i uruchomił silnik. Niczym żółty pocisk w nocne niebo Coruscant, kiedy tylko kontrolki zapaliły się na zielono. Pęd powietrza rozmył krople deszczu na wizjerze jego hełmu. Zwolnił dopiero, gdy cel znalazł się w zasięgu jego wzroku. Ukrył się za śmigaczem pilotowanym przez jakąś blondwłosą kobietę i nie spuszczając wzroku z Agnosa Lendixa usadowionego na tylnej kanapie powietrznej taksówki, pomknął jej tropem.
- Dobry wieczór! W czym mogę służyć? – mechaniczny głos droida protokolarnego pełniącego funkcję portiera przywitał gościa.
- Agnos Lendix. Mieszkanie 285C – padła odpowiedź zza szyby hełmu.
Fotoreceptory droida omiotły kuriera i jego koszulkę, na której widniała uproszczona postać Jawy, trzymającego drinka i krzyczącego w stosownej chmurce „Martini!”. Poniżej widniała nazwa lokalu: „Sen na jawie”. Do kieszeni kurtki mężczyzna miał przyczepiony identyfikator potwierdzający jego tożsamość. Jego prawowity właściciel leżał właśnie nieprzytomny i pozbawiony koszulki, firmowego śmigacza i dostawy jedzenia w kontenerze na śmieci, w jednej z nieuczęszczanych uliczek.
- Wszystko w porządku – oznajmił recepcjonista. – Do wind proszę tędy.
Skinąwszy głową, mężczyzna z dwiema torbami w lewej ręce ruszył we wskazanym kierunku. Blaster pewnie tkwił za paskiem jego spodni, niewidoczny pod kurtką.
Czekając na windę sięgnął po swój datapad i raz jeszcze rzucił okiem na wyświetlone na ekranie zdjęcie mężczyzny w średnim wieku.
Winda cichym piknięciem oznajmiła swe przybycie, zapraszając do przeszklonego wnętrza rozsuwającymi się durastalowymi drzwiami. Wszystkie szyby znajdowały się na zewnątrz budynku, przyczepione do jednej z jego ścian. W trakcie podróży można było dostrzec innych użytkowników. To dzięki temu kurier dostrzegł w sąsiedniej kabinie mężczyznę ze swego datapada. Problem leżał w tym, że drzwi tamtej kabiny właśnie się otwierały, podczas gdy kurier akurat ruszył w górę. Błyskawicznym ruchem wdusił przycisk odpowiedzialny za otwieranie drzwi, lecz było już za późno. Pozostało wprowadzenie korekty piętra, na najniższe.
Gdy po kilkudziesięciu sekundach kurier ponownie znalazł się w hallu, pędem rzucił się ku drzwiom wejściowym, pozostawiając w windzie rozrzucone pojemniki z jedzeniem. Wypadając z budynku dostrzegł powietrzną taksówkę, właśnie włączającą się do ruchu powietrznego nieco wyżej.
Mężczyzna w kilku susach dopadł do zaparkowanego w pobliżu wejścia jednoosobowego śmigacza i uruchomił silnik. Niczym żółty pocisk w nocne niebo Coruscant, kiedy tylko kontrolki zapaliły się na zielono. Pęd powietrza rozmył krople deszczu na wizjerze jego hełmu. Zwolnił dopiero, gdy cel znalazł się w zasięgu jego wzroku. Ukrył się za śmigaczem pilotowanym przez jakąś blondwłosą kobietę i nie spuszczając wzroku z Agnosa Lendixa usadowionego na tylnej kanapie powietrznej taksówki, pomknął jej tropem.
- Tala Araluu
- Gracz
- Posty: 37
- Rejestracja: 29 wrz 2021, 12:42
Za pomocą pilota otwierała drzwi wynajętego śmigacza jeszcze zanim się przy nim znalazła. Torba z karabinem pofrunęła w kierunku miejsca pasażera, zaś Tala wskoczyła do pojazdu chwilę po niej, zasiadła w fotelu i ruszyła zanim zdążył szczeknąć magnetyczny zamek po jej lewej stronie. W niebo wzbijała się w akompaniamencie wycia przeciążonych silników repulsorowych i ostrzegawczych sygnałów innych uczestników ruchu powietrznego. Wystrzeliła w kierunku budynku policji planetarnej, z którego zapewne wychodził już Agnos Lendix, uratowany przed zabójczym strzałem jedynie dzięki niezwykłemu zbiegowi okoliczności, bowiem gdyby coś nie wyciągnęło go z biura w takim pośpiechu, znajdowałby się już po drugiej stronie.
Lawirowała pomiędzy innymi śmigaczami łamiąc większość możliwych przepisów, zarówno tych dotyczących prędkości jak i wyprzedzania ponad pojazdami, opuszczała wyznaczone korytarze powietrzne ignorując obraźliwe gesty pozostałych pilotów i sygnały rozbrzmiewające sygnały alarmowe wyświetlające się na kokpicie, ilekroć maszyna zarejestrowała wykroczenie. Mimo bliskiej odległości od budynku policji, nie spodziewała się, by jakiś zautomatyzowany droid miał ją tu złapać i zatrzymać - w takich miejscach kontrole były najrzadsze.
Udało się! Dostrzegła poszukiwanego przez nią człowieka, gdy wsiadał do taksówki. Uczepiła się go niczym mynock kadłuba statku kosmicznego i przez kilkadziesiąt sekund leciała bezpośrednio za nim, by wreszcie wpuścić przed siebie zielony, rodzinny śmigacz wypełniony kłócącymi się dziećmi i zakupami. Spoglądając w ekran z kamery wstecznej zauważyła, że za nią, na jednoosobowym śmigu, leci jakiś kurier. Współczuła mu w tę pogodę, lecz nie zamierzała poświęcać mu więcej czasu. Miała cel.
Przelatując drugi raz przez to samo skrzyżowanie, tym razem trzymając się dwa pojazdy za taksówką, zrozumiała że mężczyzna próbuje zgubić ewentualny ogon, ale jednocześnie była też niemal pewna, że nie rzuca się w oczy, bowiem funkcjonariusz robił to dość niedbale i jakby odruchowo, tylko raz myląc drogę, po czym chyba wrócił na właściwy kurs. Wszystko wskazywało na to, że Lendix leciał w kierunku jednego z megabloków mieszkalnych. Zastanawiała się czy z pracy wyrwała go sprawa prywatna czy też związana z jakimś śledztwem. W jednym i drugim przypadku mógłby nie chcieć podróżować oficjalnie. Zerknęła jeszcze raz wstecz i znowu zobaczyła kuriera.
To było ciekawe. Zwolniła, zmieniła korytarz na równoległy pas i sprawdziła czy ją wyprzedzi.
Lawirowała pomiędzy innymi śmigaczami łamiąc większość możliwych przepisów, zarówno tych dotyczących prędkości jak i wyprzedzania ponad pojazdami, opuszczała wyznaczone korytarze powietrzne ignorując obraźliwe gesty pozostałych pilotów i sygnały rozbrzmiewające sygnały alarmowe wyświetlające się na kokpicie, ilekroć maszyna zarejestrowała wykroczenie. Mimo bliskiej odległości od budynku policji, nie spodziewała się, by jakiś zautomatyzowany droid miał ją tu złapać i zatrzymać - w takich miejscach kontrole były najrzadsze.
Udało się! Dostrzegła poszukiwanego przez nią człowieka, gdy wsiadał do taksówki. Uczepiła się go niczym mynock kadłuba statku kosmicznego i przez kilkadziesiąt sekund leciała bezpośrednio za nim, by wreszcie wpuścić przed siebie zielony, rodzinny śmigacz wypełniony kłócącymi się dziećmi i zakupami. Spoglądając w ekran z kamery wstecznej zauważyła, że za nią, na jednoosobowym śmigu, leci jakiś kurier. Współczuła mu w tę pogodę, lecz nie zamierzała poświęcać mu więcej czasu. Miała cel.
Przelatując drugi raz przez to samo skrzyżowanie, tym razem trzymając się dwa pojazdy za taksówką, zrozumiała że mężczyzna próbuje zgubić ewentualny ogon, ale jednocześnie była też niemal pewna, że nie rzuca się w oczy, bowiem funkcjonariusz robił to dość niedbale i jakby odruchowo, tylko raz myląc drogę, po czym chyba wrócił na właściwy kurs. Wszystko wskazywało na to, że Lendix leciał w kierunku jednego z megabloków mieszkalnych. Zastanawiała się czy z pracy wyrwała go sprawa prywatna czy też związana z jakimś śledztwem. W jednym i drugim przypadku mógłby nie chcieć podróżować oficjalnie. Zerknęła jeszcze raz wstecz i znowu zobaczyła kuriera.
To było ciekawe. Zwolniła, zmieniła korytarz na równoległy pas i sprawdziła czy ją wyprzedzi.
Jason Covell - Karta Postaci
Tala Araluu - Karta Postaci
"Gotyckie odrzwia chylą się i skrzypiąc suną w bok
I biała pani płynie z nich w brylantowej mgle"
Discord: Peter Covell#0792
GG: 8933348
Tala Araluu - Karta Postaci
"Gotyckie odrzwia chylą się i skrzypiąc suną w bok
I biała pani płynie z nich w brylantowej mgle"
Discord: Peter Covell#0792
GG: 8933348
- Kelan Navarr
- Administrator
- Posty: 133
- Rejestracja: 26 sie 2021, 21:38
Po kilkunastu minutach lotu Kelan ze zdziwieniem zauważył, że prawdopodobnie nie jest jedyną osobą podążającą za Agnosem Lendixem. Kilka takich samych zwrotów mogło być dziełem przypadku, lecz gdy powietrzna taksówka skierowała się ku sięgającemu niższych poziomów megablokowi mieszkalnemu, a blondwłosa kobieta dyskretnie podążyła za nią, La Varr przestał mieć wątpliwości. Skoro on zauważył pewną prawidłowość w jej trasie, istniała duża szansa, że i on został dostrzeżony. Kimkolwiek była tajemnicza kobieta, lepiej było w ukryciu poczekać na dalszy rozwój wydarzeń. Śmigacz kobiety zwolnił i prowokująco zmienił pas powietrzny. Jeśli Kelan miał jakiekolwiek wątpliwości, czy jego obecność umknęła uwadze blondwłosej, właśnie otrzymał odpowiedź. Zwiększył ciąg silników i niedbale wyprzedził zarówno taksówkę, jak i śledzący ją pojazd. Mijając śmigacz pilotowany przez kobietę, Kelan na ułamek sekundy pochwycił przez wizjer hełmu jej wzrok. Była wyjątkowo atrakcyjna, lecz nawet ta krótka chwila wystarczyła, by La Varr doszedł do wniosku, że zdecydowanie nie żywiła w stosunku do detektywa przyjaznych zamiarów.
- Tala Araluu
- Gracz
- Posty: 37
- Rejestracja: 29 wrz 2021, 12:42
Przyglądała się temu, jak kurier wyprzedza najpierw ją, a potem powietrzną taksówkę, ale w manewrze tym nie zauważyła nic podejrzanego - oprócz tego, oczywiście, że wykonany został dopiero wtedy, gdy zachowała się w sposób dający do zrozumienia potencjalnemu ogonowi, że o nim wie. Pokręciła głową i wymruczała pod nosem przekleństwo. Nie lubiła działać na Coruscant, zbyt blisko... wszystkiego: centrum galaktyki, Pałacu Imperatora, świateł i rządowych psów gończych. Ilekroć miała kogoś zabić na Potrójnym Zerze, robiła się przesadnie podejrzliwa i paranoiczna. Obiecała sobie, że następne zlecenie, jakie podejmie zaprowadzi ją w jakieś spokojne rejony.
Na Endor na przykład. Na Endorze było wszędzie daleko.
Jeszcze przez minutę leciała tym samym tempem, ale gdy znaleźli się bliżej megabloku, gdzie ruch był mniejszy i dotyczył raczej wyłącznie mieszkańców, przyspieszyła zrównując się z zieloną taksówką. Spojrzała w prawo, przez szybę swojego pojazdu widziała sylwetkę droida-pilota zaprogramowanego jedynie po to, by dowieźć pasażera do celu. Biorąc głęboki oddech poczuła jak adrenalina zaczyna wąskim strumieniem sączyć się do jej krwiobiegu i uśmiechnęła się drapieżnie - czas zacząć zabawę.
Gwałtownie skręciła sterem i jej śmigacz uderzył w taksówkę wypychając ją z toru lotu. Droid, zaprogramowany na to, by w razie stłuczki jak najszybciej odnaleźć bezpieczne miejsce do lądowania, natychmiast podporządkował się rozkazom wpisanym w matrycę jego zachowań i - ignorując okrzyki swojego pasażera - zaczął kierować się na najbliższą platformę parkingową. Tala pozwoliła mu rozpocząć ten manewr i przez kilka sekund obserwowała jak taksówka obniża lot zbliżając się do miejsca postoju, po czym ponownie szarpnęła za manetki i z impetem uderzyła spodem śmigacza w dach zielonego pojazdu.
Nim na dobre przeminął zgrzyt rozrywanej stali, ona już - z pistoletem blasterowym w ręku - wyskakiwała na durabeton
Na Endor na przykład. Na Endorze było wszędzie daleko.
Jeszcze przez minutę leciała tym samym tempem, ale gdy znaleźli się bliżej megabloku, gdzie ruch był mniejszy i dotyczył raczej wyłącznie mieszkańców, przyspieszyła zrównując się z zieloną taksówką. Spojrzała w prawo, przez szybę swojego pojazdu widziała sylwetkę droida-pilota zaprogramowanego jedynie po to, by dowieźć pasażera do celu. Biorąc głęboki oddech poczuła jak adrenalina zaczyna wąskim strumieniem sączyć się do jej krwiobiegu i uśmiechnęła się drapieżnie - czas zacząć zabawę.
Gwałtownie skręciła sterem i jej śmigacz uderzył w taksówkę wypychając ją z toru lotu. Droid, zaprogramowany na to, by w razie stłuczki jak najszybciej odnaleźć bezpieczne miejsce do lądowania, natychmiast podporządkował się rozkazom wpisanym w matrycę jego zachowań i - ignorując okrzyki swojego pasażera - zaczął kierować się na najbliższą platformę parkingową. Tala pozwoliła mu rozpocząć ten manewr i przez kilka sekund obserwowała jak taksówka obniża lot zbliżając się do miejsca postoju, po czym ponownie szarpnęła za manetki i z impetem uderzyła spodem śmigacza w dach zielonego pojazdu.
Nim na dobre przeminął zgrzyt rozrywanej stali, ona już - z pistoletem blasterowym w ręku - wyskakiwała na durabeton
Jason Covell - Karta Postaci
Tala Araluu - Karta Postaci
"Gotyckie odrzwia chylą się i skrzypiąc suną w bok
I biała pani płynie z nich w brylantowej mgle"
Discord: Peter Covell#0792
GG: 8933348
Tala Araluu - Karta Postaci
"Gotyckie odrzwia chylą się i skrzypiąc suną w bok
I biała pani płynie z nich w brylantowej mgle"
Discord: Peter Covell#0792
GG: 8933348
- Kelan Navarr
- Administrator
- Posty: 133
- Rejestracja: 26 sie 2021, 21:38
Kelan nie mógł spodziewać się tego, co nastąpiło. Ledwie zdołał ukryć swój ścigacz w gęstym ruchu powietrznym, gdy dostrzegł jak kobieta bezpardonowo taranuje taksówkę przewożącą detektywa. La Varr był zbyt daleko, by zareagować. Zaklął szpetnie i pełną mocą silników pomknął ku lądowisku, na którym rozbiły się dwa pojazdy. Agnos Lendix ewidentnie cieszył się niezbyt zdrową popularnością.
Tala zręcznie zeskoczyła na płytę lądowiska, tuż obok gramolącego się ze swojego pojazdu detektywa. Trzymał się za rozbity nos, z którego tryskała krew. Wydawał się być całkiem zdezorientowany, przynajmniej dopóki nie zobaczył stającej przed sobą kobiety. Światło zatańczyło na chromowanej lufie blastera trzymanego przez nią w dłoni, niczym niewypowiedziana obietnica śmierci.
- Zaczekaj! – Wybełkotał, starając się wymacać pod płaszczem rękojeść broni. – Nie…
Ujrzał jedynie ciemny wylot lufy i pojedyncza wiązka energii uciszyła go na zawsze. Nie widział już jak kobieta zwinnie wdrapuje się do wnętrza swojego pojazdu, ani nie usłyszał litanii przekleństw, które przetoczyły się nad lądowiskiem, gdy silniki repulsorowe jej śmigacza odmówiły posłuszeństwa.
La Varr obserwował całą scenę mknąc ku lądowisku. Nie zamierzał pozwolić, by nagroda za Lendixa przeszła mu koło nosa, a poza tym był ciekaw, kto jeszcze zażyczył sobie głowy detektywa. Wyhamował ostro nad płytą lotniska przy głośnym proteście silników. Przez charakterystyczny hałas planety-miasta przebijał już odgłos syren pojazdów służb bezpieczeństwa. Te na potrójnym zero zawsze działały zadziwiająco sprawnie.
- On był mój – rzucił Kelan zza szyby hełmu. – Jeśli cię złapią, nikt nie wypłaci mi nagrody.
Kobieta spojrzała na niego skonfundowana.
- Do cholery, wskakujesz, czy zostajesz?
Trzy pojazdy służb bezpieczeństwa, prujące z pełną prędkością zamajaczyły w tunelu powietrznym nad nimi.
Tala zręcznie zeskoczyła na płytę lądowiska, tuż obok gramolącego się ze swojego pojazdu detektywa. Trzymał się za rozbity nos, z którego tryskała krew. Wydawał się być całkiem zdezorientowany, przynajmniej dopóki nie zobaczył stającej przed sobą kobiety. Światło zatańczyło na chromowanej lufie blastera trzymanego przez nią w dłoni, niczym niewypowiedziana obietnica śmierci.
- Zaczekaj! – Wybełkotał, starając się wymacać pod płaszczem rękojeść broni. – Nie…
Ujrzał jedynie ciemny wylot lufy i pojedyncza wiązka energii uciszyła go na zawsze. Nie widział już jak kobieta zwinnie wdrapuje się do wnętrza swojego pojazdu, ani nie usłyszał litanii przekleństw, które przetoczyły się nad lądowiskiem, gdy silniki repulsorowe jej śmigacza odmówiły posłuszeństwa.
La Varr obserwował całą scenę mknąc ku lądowisku. Nie zamierzał pozwolić, by nagroda za Lendixa przeszła mu koło nosa, a poza tym był ciekaw, kto jeszcze zażyczył sobie głowy detektywa. Wyhamował ostro nad płytą lotniska przy głośnym proteście silników. Przez charakterystyczny hałas planety-miasta przebijał już odgłos syren pojazdów służb bezpieczeństwa. Te na potrójnym zero zawsze działały zadziwiająco sprawnie.
- On był mój – rzucił Kelan zza szyby hełmu. – Jeśli cię złapią, nikt nie wypłaci mi nagrody.
Kobieta spojrzała na niego skonfundowana.
- Do cholery, wskakujesz, czy zostajesz?
Trzy pojazdy służb bezpieczeństwa, prujące z pełną prędkością zamajaczyły w tunelu powietrznym nad nimi.
- Tala Araluu
- Gracz
- Posty: 37
- Rejestracja: 29 wrz 2021, 12:42
Śmigacze. Coruscańskie, koreliańskie, aldeerańskie, wszystko jedno - i tak wszystkie to szajs na częściach z Zewnętrznych Rubieży.
Tala nie miała zamiaru tracić czasu na próby ponownego uruchomienia silników repulsorowych pojazdu, bo - nawet jeśliby jej się to udało - straciłaby cenne sekundy, które mogła wykorzystać na zniknięcie z radaru zbliżających się służb porządkowych. Podobno średni czas reakcji na Coruscant wynosił trzy minuty. Od kolizji minęła już jedna, zostały jej więc dwie. Albo i mniej, jeśli ma pecha.
Zgarnęła torbę ze złożonym karabinem wyborowym z siedzenia pasażera i ponownie wyskoczyła na płytę lądowiska, gdzie niemal w miejscu zatrzymał ją kurier, a raczej - mężczyzna za kuriera przebrany, bowiem teraz nie miała już wątpliwości dotyczących jego prawdziwego zajęcia.
-Byłeś zbyt wolny - odpowiedziała uśmiechając się kącikiem ust. - Kiepsko jak na kuriera.
Nie miała zamiaru skorzystać z oferty przypadkowego łowcy ubranego w zbyt obcisłą koszulkę z nadrukowanym na niej jawą. Była w stanie opuścić to miejsce na piechotę, zgubić się w tłumie, a potem znaleźć alternatywny środek transportu, by dostać się do hotelu, przeczekać ze dwa dni i odlecieć na inną planetę. Z drugiej jednak strony, musiała się dowiedzieć skąd ten żółtodziób miał informację o zleceniu, które przeznaczone było dla bardzo wąskiego grona.
Jednoosobowego, by być bardziej szczegółowym.
Pędzące w ich stronę pojazdy służb porządkowych również nie zachęcały do ucieczki na własnych nogach. Zaklęła szpetnie, przerzuciła torbę przez ramię tak, by nie spadła w locie i wskoczyła za plecy nieznajomego jednocześnie wbijając mu lufę pistoletu między żebra.
-Świetnie, spadamy stąd. Tylko żadnych głupich pomysłów - ostatniego zdania mógł nie usłyszeć, bowiem zagłuszyły go wyjące syreny policyjne.
Tala nie miała zamiaru tracić czasu na próby ponownego uruchomienia silników repulsorowych pojazdu, bo - nawet jeśliby jej się to udało - straciłaby cenne sekundy, które mogła wykorzystać na zniknięcie z radaru zbliżających się służb porządkowych. Podobno średni czas reakcji na Coruscant wynosił trzy minuty. Od kolizji minęła już jedna, zostały jej więc dwie. Albo i mniej, jeśli ma pecha.
Zgarnęła torbę ze złożonym karabinem wyborowym z siedzenia pasażera i ponownie wyskoczyła na płytę lądowiska, gdzie niemal w miejscu zatrzymał ją kurier, a raczej - mężczyzna za kuriera przebrany, bowiem teraz nie miała już wątpliwości dotyczących jego prawdziwego zajęcia.
-Byłeś zbyt wolny - odpowiedziała uśmiechając się kącikiem ust. - Kiepsko jak na kuriera.
Nie miała zamiaru skorzystać z oferty przypadkowego łowcy ubranego w zbyt obcisłą koszulkę z nadrukowanym na niej jawą. Była w stanie opuścić to miejsce na piechotę, zgubić się w tłumie, a potem znaleźć alternatywny środek transportu, by dostać się do hotelu, przeczekać ze dwa dni i odlecieć na inną planetę. Z drugiej jednak strony, musiała się dowiedzieć skąd ten żółtodziób miał informację o zleceniu, które przeznaczone było dla bardzo wąskiego grona.
Jednoosobowego, by być bardziej szczegółowym.
Pędzące w ich stronę pojazdy służb porządkowych również nie zachęcały do ucieczki na własnych nogach. Zaklęła szpetnie, przerzuciła torbę przez ramię tak, by nie spadła w locie i wskoczyła za plecy nieznajomego jednocześnie wbijając mu lufę pistoletu między żebra.
-Świetnie, spadamy stąd. Tylko żadnych głupich pomysłów - ostatniego zdania mógł nie usłyszeć, bowiem zagłuszyły go wyjące syreny policyjne.
Jason Covell - Karta Postaci
Tala Araluu - Karta Postaci
"Gotyckie odrzwia chylą się i skrzypiąc suną w bok
I biała pani płynie z nich w brylantowej mgle"
Discord: Peter Covell#0792
GG: 8933348
Tala Araluu - Karta Postaci
"Gotyckie odrzwia chylą się i skrzypiąc suną w bok
I biała pani płynie z nich w brylantowej mgle"
Discord: Peter Covell#0792
GG: 8933348
- Kelan Navarr
- Administrator
- Posty: 133
- Rejestracja: 26 sie 2021, 21:38
Kurierski ścigacz wystrzelił w rozświetlone, nocne niebo pełną mocą silników. Pojazd posiadał wszystkie atrybuty niezbędne do wykonywania swojej pracy – był niewielki, lecz niesamowicie szybki i zwrotny. La Varr zignorował lufę blastera przyciśniętą do swoich żeber, przynajmniej na razie. Póki w szaleńczym tempie lawirował między tysiącami pojazdów, jakiekolwiek działanie ze strony pasażerki oznaczałoby śmierć ich obojga. Pędzili z taką prędkością, że gdyby Kelan nieco bardziej się wyprostował, prawdopodobnie zostałby zdmuchnięty z siodełka przez pęd powietrza. Nieznajoma mocno przywarła do jego plenów, obejmując go w pasie wolną ręką. Policzek wtuliła w kurtkę pilota i choć dla postronnego obserwatora mogło wyglądać do jak gest pełen czułości, powód był zdecydowanie bardziej prozaiczny; Był to jedyny sposób, by powietrze siłą nie wtłaczało się w jej płuca, uniemożliwiając swobodne oddychanie.
Migoczące światła pojazdów służb bezpieczeństwa już dawno zniknęły za nimi. La Varr odniósł wrażenie, że nieznajoma coś do niego krzyczy, lecz hełm i pęd powietrza skutecznie zagłuszały jakiekolwiek próby komunikacji. Dopiero lufa, która boleśniej wbiła mu się pod żebra, jasno zakomunikowała, że sprawa jest niecierpiąca zwłoki. Mężczyzna westchnął zrezygnowany. Zaoferował darmową podwózkę, a w podzięce grożono mu bronią. Nie zamierzał tego dłużej tolerować. Pstryknął jednym przełącznikiem na lewej manetce i energicznie szarpnął ją ku sobie, wprowadzając ścigacz w ruch wirowy. Światła rozmyły się w kolorowej spirali, a siła odśrodkowa prawie wyrzuciła Kelana w przestrzeń. Równocześnie poczuł, jak nacisk blastera znika, a zamiast tego drugie ramię kobiety kurczowo obejmuje go w pasie. Blaster nadal tkwił w jej dłoni, lecz skierowany był w stronę mijanego właśnie budynku. Gdy tylko La Varr wyrównał lot, prawą ręką chwycił za nadgarstek kobiety, mocno wbijając kciuk w punkt nerwowy. Z okrzykiem bólu wypuściła broń, która poszybowała ku niższym poziomom.
- Teraz możemy porozmawiać – mruknął do siebie mężczyzna i ostro skierował pojazd w dół.
Ku miejscu, gdzie nie sięgała imperialna jurysdykcja, a pozostawione same sobie pojazdy poddawane były dezintegracji w ciągu kilku godzin nieuwagi właścicieli.
Migoczące światła pojazdów służb bezpieczeństwa już dawno zniknęły za nimi. La Varr odniósł wrażenie, że nieznajoma coś do niego krzyczy, lecz hełm i pęd powietrza skutecznie zagłuszały jakiekolwiek próby komunikacji. Dopiero lufa, która boleśniej wbiła mu się pod żebra, jasno zakomunikowała, że sprawa jest niecierpiąca zwłoki. Mężczyzna westchnął zrezygnowany. Zaoferował darmową podwózkę, a w podzięce grożono mu bronią. Nie zamierzał tego dłużej tolerować. Pstryknął jednym przełącznikiem na lewej manetce i energicznie szarpnął ją ku sobie, wprowadzając ścigacz w ruch wirowy. Światła rozmyły się w kolorowej spirali, a siła odśrodkowa prawie wyrzuciła Kelana w przestrzeń. Równocześnie poczuł, jak nacisk blastera znika, a zamiast tego drugie ramię kobiety kurczowo obejmuje go w pasie. Blaster nadal tkwił w jej dłoni, lecz skierowany był w stronę mijanego właśnie budynku. Gdy tylko La Varr wyrównał lot, prawą ręką chwycił za nadgarstek kobiety, mocno wbijając kciuk w punkt nerwowy. Z okrzykiem bólu wypuściła broń, która poszybowała ku niższym poziomom.
- Teraz możemy porozmawiać – mruknął do siebie mężczyzna i ostro skierował pojazd w dół.
Ku miejscu, gdzie nie sięgała imperialna jurysdykcja, a pozostawione same sobie pojazdy poddawane były dezintegracji w ciągu kilku godzin nieuwagi właścicieli.
- Tala Araluu
- Gracz
- Posty: 37
- Rejestracja: 29 wrz 2021, 12:42
Mogła to przewidzieć.
A raczej - mogłaby, gdyby nie zakładała, że "kurier" jest żółtodziobem, który jakimś cudem dowiedział się o tym, że Tali Araluu wyznaczono zadanie pozbycia się Lendixa, który miał pecha trafić na sprawę zaczynającą się tam, gdzie teraz oni zmierzali - na najniższych poziomach Potrójnego Zero, a kończącą w miejscu, w którym wydany został wyrok śmierci - w Pałacu Imperatora. Oczywiście, sam Palpatine nie miał z tym nic wspólnego i zleceniodawcom dokładnie o to chodziło - by jego zajęte budowaniem Nowego Ładu myśli nie zatrzymywały się na przekrętach wysoko postawionych urzędników.
Lot nurkowy niemal przyprawił ją o mdłości, ale udało jej się utrzymać treść żołądkową na miejscu z dwóch powodów - po pierwsze lata treningu przystosowały ją do niecodziennych sytuacji wystawiających na próbę jej organizm, a po drugie - najważniejsze - jej duma nie pozwoliłaby jej puścić pawia, gdy siedziała na swoopie obejmując nieznajomego mężczyznę, do tego łowcę nagród. Bez względu jednak na przyczynę, za najważniejsze uznała, że gdy wylądowali w ciemnej i mocno podejrzanej alejce, z pojazdu zeszła o własnych siłach, wyprostowana o nogach chybotliwych, lecz w granicach tego, co normalne po takim locie. Oczywistym było, że nie zdąży sięgnąć do torby, wyciągnąć z niej, a następnie złożyć karabinu snajperskiego, więc jedyne, co jej zostało to trzymać dłoń blisko rękojeści noża przy pasie. W przypadku strzelaniny i tak nie miałaby większych szans, ale czuła się odrobinę pewniej.
-No - zaczęła. - To teraz mi powiedz coś za jeden i dlaczego chcesz mi ukraść moją nagrodę za wykonanie zlecenia?
A raczej - mogłaby, gdyby nie zakładała, że "kurier" jest żółtodziobem, który jakimś cudem dowiedział się o tym, że Tali Araluu wyznaczono zadanie pozbycia się Lendixa, który miał pecha trafić na sprawę zaczynającą się tam, gdzie teraz oni zmierzali - na najniższych poziomach Potrójnego Zero, a kończącą w miejscu, w którym wydany został wyrok śmierci - w Pałacu Imperatora. Oczywiście, sam Palpatine nie miał z tym nic wspólnego i zleceniodawcom dokładnie o to chodziło - by jego zajęte budowaniem Nowego Ładu myśli nie zatrzymywały się na przekrętach wysoko postawionych urzędników.
Lot nurkowy niemal przyprawił ją o mdłości, ale udało jej się utrzymać treść żołądkową na miejscu z dwóch powodów - po pierwsze lata treningu przystosowały ją do niecodziennych sytuacji wystawiających na próbę jej organizm, a po drugie - najważniejsze - jej duma nie pozwoliłaby jej puścić pawia, gdy siedziała na swoopie obejmując nieznajomego mężczyznę, do tego łowcę nagród. Bez względu jednak na przyczynę, za najważniejsze uznała, że gdy wylądowali w ciemnej i mocno podejrzanej alejce, z pojazdu zeszła o własnych siłach, wyprostowana o nogach chybotliwych, lecz w granicach tego, co normalne po takim locie. Oczywistym było, że nie zdąży sięgnąć do torby, wyciągnąć z niej, a następnie złożyć karabinu snajperskiego, więc jedyne, co jej zostało to trzymać dłoń blisko rękojeści noża przy pasie. W przypadku strzelaniny i tak nie miałaby większych szans, ale czuła się odrobinę pewniej.
-No - zaczęła. - To teraz mi powiedz coś za jeden i dlaczego chcesz mi ukraść moją nagrodę za wykonanie zlecenia?
Jason Covell - Karta Postaci
Tala Araluu - Karta Postaci
"Gotyckie odrzwia chylą się i skrzypiąc suną w bok
I biała pani płynie z nich w brylantowej mgle"
Discord: Peter Covell#0792
GG: 8933348
Tala Araluu - Karta Postaci
"Gotyckie odrzwia chylą się i skrzypiąc suną w bok
I biała pani płynie z nich w brylantowej mgle"
Discord: Peter Covell#0792
GG: 8933348
- Kelan Navarr
- Administrator
- Posty: 133
- Rejestracja: 26 sie 2021, 21:38
Kelan z niedowierzaniem spojrzał na blaster wycelowany w kobietę, po czym podniósł na nią wzrok. Napotkał jej twarde spojrzenie; nie wyglądało na to, żeby robiła sobie żarty.
- Biorąc pod uwagę sytuację w jakiej się znajdujesz, to raczej ty powinnaś odpowiadać na pytania. Dlaczego zabiłaś Lendixa? - rzucił La Varr, pytająco unosząc brwi. - Uprzedzam, że nie mam czasu na bzdury, więc albo mówisz prawdę, albo zostajesz tu na stałe, a ja odbieram swoją działkę.
Kliknięcie odbezpieczanego blastera rozbrzmiało w uliczce, niczym wystrzał.
- Biorąc pod uwagę sytuację w jakiej się znajdujesz, to raczej ty powinnaś odpowiadać na pytania. Dlaczego zabiłaś Lendixa? - rzucił La Varr, pytająco unosząc brwi. - Uprzedzam, że nie mam czasu na bzdury, więc albo mówisz prawdę, albo zostajesz tu na stałe, a ja odbieram swoją działkę.
Kliknięcie odbezpieczanego blastera rozbrzmiało w uliczce, niczym wystrzał.
- Tala Araluu
- Gracz
- Posty: 37
- Rejestracja: 29 wrz 2021, 12:42
Jason Covell - Karta Postaci
Tala Araluu - Karta Postaci
"Gotyckie odrzwia chylą się i skrzypiąc suną w bok
I biała pani płynie z nich w brylantowej mgle"
Discord: Peter Covell#0792
GG: 8933348
Tala Araluu - Karta Postaci
"Gotyckie odrzwia chylą się i skrzypiąc suną w bok
I biała pani płynie z nich w brylantowej mgle"
Discord: Peter Covell#0792
GG: 8933348
- Kelan Navarr
- Administrator
- Posty: 133
- Rejestracja: 26 sie 2021, 21:38
- Tala Araluu
- Gracz
- Posty: 37
- Rejestracja: 29 wrz 2021, 12:42
-Nie pytam o ID, gdy przyjmuję zlecenia - odpowiedziała przewracając oczami. - Twoi klienci zawsze przedstawiają ci się z imienia i nazwiska? Ah! - zakrzyknęła i przywołała na twarz bardzo teatralny wyraz niespodziewanego olśnienia. - Ty po prostu cały czas myślałeś, że te pseudonimy, jakimi się podpisują to ich prawdziwe dane! Cóż, wielu amatorów się na to nabiera, mój bezimienny przyjacielu.
Zaczynał ją irytować, ale pozwoliła sobie kontynuować to przedstawienie do momentu, gdy nie będzie miała okazji odwrócić sytuacji na swoją korzyść, co - jak się spodziewała - mogło nastąpić już niedługo. Kimkolwiek był ten mężczyzna, nie spodziewała się, by mógł dysponować umiejętnościami jej dorównującymi, gdyż inaczej już by o nim słyszała. Może sama nie mogła cieszyć się reputacją Fetta czy Bane'a, ale zdecydowanie pięła się w górę, w kierunku pierwszej ligi. Inną kwestię stanowiło to, czy chciała się tam znaleźć - na ogół wiązało się to z rozpoznawalnością na tyle dużą, że momentami utrudniającą wręcz pracę.
-Wyjaśnisz mi wreszcie dlaczego chcesz ukraść moją nagrodę za zlecenie? - ruszyła w kierunku najbliższej ściany, by oprzeć się o nią plecami - Najpewniej i tak ci jej nie wypłacą, bo nie była to publiczna robota. Raczej stały klient.
Zaczynał ją irytować, ale pozwoliła sobie kontynuować to przedstawienie do momentu, gdy nie będzie miała okazji odwrócić sytuacji na swoją korzyść, co - jak się spodziewała - mogło nastąpić już niedługo. Kimkolwiek był ten mężczyzna, nie spodziewała się, by mógł dysponować umiejętnościami jej dorównującymi, gdyż inaczej już by o nim słyszała. Może sama nie mogła cieszyć się reputacją Fetta czy Bane'a, ale zdecydowanie pięła się w górę, w kierunku pierwszej ligi. Inną kwestię stanowiło to, czy chciała się tam znaleźć - na ogół wiązało się to z rozpoznawalnością na tyle dużą, że momentami utrudniającą wręcz pracę.
-Wyjaśnisz mi wreszcie dlaczego chcesz ukraść moją nagrodę za zlecenie? - ruszyła w kierunku najbliższej ściany, by oprzeć się o nią plecami - Najpewniej i tak ci jej nie wypłacą, bo nie była to publiczna robota. Raczej stały klient.
Jason Covell - Karta Postaci
Tala Araluu - Karta Postaci
"Gotyckie odrzwia chylą się i skrzypiąc suną w bok
I biała pani płynie z nich w brylantowej mgle"
Discord: Peter Covell#0792
GG: 8933348
Tala Araluu - Karta Postaci
"Gotyckie odrzwia chylą się i skrzypiąc suną w bok
I biała pani płynie z nich w brylantowej mgle"
Discord: Peter Covell#0792
GG: 8933348
- Kelan Navarr
- Administrator
- Posty: 133
- Rejestracja: 26 sie 2021, 21:38
Zanim La Varr zdążył odpowiedzieć, za jego plecami rozległ się męski głos:
- No, no, no… Co my tu mamy… Zostaw tą panią.
- Nam – dodał drugi głos.
Kelan obejrzał się przez ramię i dostrzegł trzech mężczyzn zmierzających w ich kierunku – Rodianina, Twi’leka i Zabraka. Prawie jak w żartach.
- Spierdalać – warknął Kelan. – Póki jeszcze możecie.
Radosny rechot, który rozbrzmiał w odpowiedzi, zabrzmiał jak zapowiedź doskonałej zabawy. W dłoni Rodianina pojawił się blaster, dwaj pozostali sięgnęli po wibronoże. Tala zrobiła mały krok w tył, unosząc dłonie. Na jej ustach zaigrał uśmiech, znaczący, że nie ma najmniejszego zamiaru angażować się w całą sytuację.
- No, koniec żartów. Rączki od góry – zażądał Rodianin trzymający broń.
- Kurwa – westchnął zrezygniwany Kelan.
Rzut oka wystarczył mu do oceny sytuacji. Wyćwiczonym przez lata służby ruchem upadł na kolano, oddając pojedynczy strzał spod ramienia. Rodianin zachwiał się i runął martwy na ziemię. Ten krótki moment zawahania, gdy jego ciało postanowiło pozostać w pionie chwilę dłużej, zamiast łaskawie poddać się sile grawitacji, przedłużył życie jego kompanów o kilka sekund. Uniemożliwił po prostu natychmiastowe oddanie kolejnych dwóch strzałów. Zabrak i Twi’lek rzucili się na La Varra z wibronożami w dłoniach i bojowymi okrzykami na ustach. Te w mgnieniu oka zmieniły się w agonalne charczenie, gdy ostrza zatopiły się kolejno w podbródek i klatkę piersiową swych właścicieli. Kelan podniósł upuszczony blaster i odruchowym gestem otrzepał spodnie z kurzu.
- No, no, no… Co my tu mamy… Zostaw tą panią.
- Nam – dodał drugi głos.
Kelan obejrzał się przez ramię i dostrzegł trzech mężczyzn zmierzających w ich kierunku – Rodianina, Twi’leka i Zabraka. Prawie jak w żartach.
- Spierdalać – warknął Kelan. – Póki jeszcze możecie.
Radosny rechot, który rozbrzmiał w odpowiedzi, zabrzmiał jak zapowiedź doskonałej zabawy. W dłoni Rodianina pojawił się blaster, dwaj pozostali sięgnęli po wibronoże. Tala zrobiła mały krok w tył, unosząc dłonie. Na jej ustach zaigrał uśmiech, znaczący, że nie ma najmniejszego zamiaru angażować się w całą sytuację.
- No, koniec żartów. Rączki od góry – zażądał Rodianin trzymający broń.
- Kurwa – westchnął zrezygniwany Kelan.
Rzut oka wystarczył mu do oceny sytuacji. Wyćwiczonym przez lata służby ruchem upadł na kolano, oddając pojedynczy strzał spod ramienia. Rodianin zachwiał się i runął martwy na ziemię. Ten krótki moment zawahania, gdy jego ciało postanowiło pozostać w pionie chwilę dłużej, zamiast łaskawie poddać się sile grawitacji, przedłużył życie jego kompanów o kilka sekund. Uniemożliwił po prostu natychmiastowe oddanie kolejnych dwóch strzałów. Zabrak i Twi’lek rzucili się na La Varra z wibronożami w dłoniach i bojowymi okrzykami na ustach. Te w mgnieniu oka zmieniły się w agonalne charczenie, gdy ostrza zatopiły się kolejno w podbródek i klatkę piersiową swych właścicieli. Kelan podniósł upuszczony blaster i odruchowym gestem otrzepał spodnie z kurzu.
- Tala Araluu
- Gracz
- Posty: 37
- Rejestracja: 29 wrz 2021, 12:42
Tala z uśmiechem przyglądała się rezygnacji malującej się na twarzy mężczyzny, gdy zdał sobie sprawę z tego, że nie obejdzie się bez walki. Nie spodziewała się, by trzech oprychów mogło stanowić wyzwanie dla, choćby ledwo wyszkolonego łowcy nagród, a nawet, gdyby okazało się, że nieznajomy zostanie pokonany, sama bez problemu byłaby zdolna poradzić sobie z napastnikami. Nawet, jeśli oni mieli blaster, a ona nie.
Ruszyła w tym samym momencie, gdy mężczyzna opadł na kolano, by oddać pierwszy strzał i w biegu podziwiała, gdy płynnie zabijał nieprzyjaciół: działał w sposób odruchowy, a jego ruchy zdecydowanie były efektem dziesiątek, setek godzin poświęconych treningowi sprawnego pozbawiania życia. Cóż, może jednak nie był takim żółtodziobem.
Na razie jednak kwestie jego doświadczenia pozostawiła na później, bowiem - ledwo zabiwszy trzy obce istoty - otrzepywał ze spodni kurz. Jeszcze dobrze nie zdążył się w pełni wyprostować, gdy wpadła na niego z tyłu, kopnięciem w tył kolana zginając mu nogę i uderzając w jego plecy całym swoim ciałem, przewróciła go na ziemię. Pistolet z metalicznym łoskotem potoczył się po ziemi, a ona sama zdała sobie sprawę z tego, że zamiast wylądować na plecach przeciwnika, przecina powietrze nad nim.
Uderzenie w durabeton wypchnęło jej powietrze z płuc, jednak w mniej niż sekundę obróciła się na plecy, by zobaczyć, że mężczyzna, który sprawnie przerzucił ją nad sobą w czasie upadku podnosi się z ziemi. Wyrzuciła nogi do przodu próbując kopnąć go w twarz, ale ten zdawał się mieć refleks lepszy niż przypuszczała. Podeszwa ciężkiego buta uderzyła go w ramię uginając rękę, na której się prostował.
Wstali jednocześnie i w tym samym momencie spojrzeli na pistolet blasterowy leżący w równej odległości od nich obojga. Pozwoliła mu rzucić się pierwszemu po broń, sama skoczyła ułamek sekundy później, by uderzyć barkiem w jego bok i ponownie powalić na ziemię. Przetoczyli się kilka metrów szarpiąc i próbując zyskać przewagę. Wbiła mu kolano w przeponę. On zripostował uderzeniem w żebra. Zapoznała jego nos ze swoją pięścią, a on w odpowiedzi trzasnął ją na odlew wierzchem dłoni w twarz.
W końcu się zatrzymali. Siedząc na nim okrakiem sięgnęła po nóż chcąc przyłożyć mu go do piersi, ale mężczyźnie udało się wytrącić jej oręż.
-Możemy albo się pozabijać albo porozmawiać - wydyszała.
Ruszyła w tym samym momencie, gdy mężczyzna opadł na kolano, by oddać pierwszy strzał i w biegu podziwiała, gdy płynnie zabijał nieprzyjaciół: działał w sposób odruchowy, a jego ruchy zdecydowanie były efektem dziesiątek, setek godzin poświęconych treningowi sprawnego pozbawiania życia. Cóż, może jednak nie był takim żółtodziobem.
Na razie jednak kwestie jego doświadczenia pozostawiła na później, bowiem - ledwo zabiwszy trzy obce istoty - otrzepywał ze spodni kurz. Jeszcze dobrze nie zdążył się w pełni wyprostować, gdy wpadła na niego z tyłu, kopnięciem w tył kolana zginając mu nogę i uderzając w jego plecy całym swoim ciałem, przewróciła go na ziemię. Pistolet z metalicznym łoskotem potoczył się po ziemi, a ona sama zdała sobie sprawę z tego, że zamiast wylądować na plecach przeciwnika, przecina powietrze nad nim.
Uderzenie w durabeton wypchnęło jej powietrze z płuc, jednak w mniej niż sekundę obróciła się na plecy, by zobaczyć, że mężczyzna, który sprawnie przerzucił ją nad sobą w czasie upadku podnosi się z ziemi. Wyrzuciła nogi do przodu próbując kopnąć go w twarz, ale ten zdawał się mieć refleks lepszy niż przypuszczała. Podeszwa ciężkiego buta uderzyła go w ramię uginając rękę, na której się prostował.
Wstali jednocześnie i w tym samym momencie spojrzeli na pistolet blasterowy leżący w równej odległości od nich obojga. Pozwoliła mu rzucić się pierwszemu po broń, sama skoczyła ułamek sekundy później, by uderzyć barkiem w jego bok i ponownie powalić na ziemię. Przetoczyli się kilka metrów szarpiąc i próbując zyskać przewagę. Wbiła mu kolano w przeponę. On zripostował uderzeniem w żebra. Zapoznała jego nos ze swoją pięścią, a on w odpowiedzi trzasnął ją na odlew wierzchem dłoni w twarz.
W końcu się zatrzymali. Siedząc na nim okrakiem sięgnęła po nóż chcąc przyłożyć mu go do piersi, ale mężczyźnie udało się wytrącić jej oręż.
-Możemy albo się pozabijać albo porozmawiać - wydyszała.
Jason Covell - Karta Postaci
Tala Araluu - Karta Postaci
"Gotyckie odrzwia chylą się i skrzypiąc suną w bok
I biała pani płynie z nich w brylantowej mgle"
Discord: Peter Covell#0792
GG: 8933348
Tala Araluu - Karta Postaci
"Gotyckie odrzwia chylą się i skrzypiąc suną w bok
I biała pani płynie z nich w brylantowej mgle"
Discord: Peter Covell#0792
GG: 8933348
- Kelan Navarr
- Administrator
- Posty: 133
- Rejestracja: 26 sie 2021, 21:38
Spoglądając na siedzącą na nim okrakiem kobietę, Kelan nie potrafił się nie uśmiechnąć. Dopiero teraz miał chwilę, by przyjrzeć się jej uważnie. Była wyjątkowo atrakcyjna i nie psuł tego nawet czerwony tatuaż na brodzie. Kosmyki blond włosów niesfornie opadające jej na oczy po stoczonej walce, jedynie dodawały jej uroku.
- Dobra – wydyszał Kelan. – Tylko pozwól mi wstać. Obecna konfiguracja jest interesująca, ale niekoniecznie w tym miejscu i ciuchach.
Nie spuszczając wzroku z La Varra, kobieta wstała ostrożnie, gotowa do ataku, gdyby wykonał jakiś gwałtowny ruch. Czy mu się jednak wydawało, czy w jej oczach dostrzegł błysk rozbawienia?
- Kelan – przedstawił się wyciągając rękę. – Kelan La Varr.
- Tala – odpowiedziała, ściskając dłoń mężczyzny. – To jak? Odpowiesz mi wreszcie, co łączy cię ze sprawą Lendixa?
Kelan oparł się o ścianę budynku i wbił dłonie w kieszenie kurtki.
- Powiedzmy, że nie lubię imperialnych i istot, które dla nich pracują. Zresztą ze wzajemnością, choć w większości przypadków nie są w stanie dać tym uczuciom rozkwitnąć. Moi pracodawcy zdają się podzielać moje poglądy, więc łączę przyjemne z pożytecznym. W sumie przydałby mi się ktoś o Twoich umiejętnościach.
Tala pytająco uniosła brwi.
- Mam pewne zlecenie, które trudno byłoby mi załatwić samemu. Płatne na tyle dobrze, że starczy na dwie głowy.
- Doprawdy? – Tala skrzyżowała ręce na piersi, a na jej ustach zaigrał uśmiech.
Kelan wzruszył ramionami.
- Najpierw muszę się jednak dowiedzieć kim dokładnie jesteś. I pozbyć tych przymałych ciuchów. W dowolnej kolejności.
- Dobra – wydyszał Kelan. – Tylko pozwól mi wstać. Obecna konfiguracja jest interesująca, ale niekoniecznie w tym miejscu i ciuchach.
Nie spuszczając wzroku z La Varra, kobieta wstała ostrożnie, gotowa do ataku, gdyby wykonał jakiś gwałtowny ruch. Czy mu się jednak wydawało, czy w jej oczach dostrzegł błysk rozbawienia?
- Kelan – przedstawił się wyciągając rękę. – Kelan La Varr.
- Tala – odpowiedziała, ściskając dłoń mężczyzny. – To jak? Odpowiesz mi wreszcie, co łączy cię ze sprawą Lendixa?
Kelan oparł się o ścianę budynku i wbił dłonie w kieszenie kurtki.
- Powiedzmy, że nie lubię imperialnych i istot, które dla nich pracują. Zresztą ze wzajemnością, choć w większości przypadków nie są w stanie dać tym uczuciom rozkwitnąć. Moi pracodawcy zdają się podzielać moje poglądy, więc łączę przyjemne z pożytecznym. W sumie przydałby mi się ktoś o Twoich umiejętnościach.
Tala pytająco uniosła brwi.
- Mam pewne zlecenie, które trudno byłoby mi załatwić samemu. Płatne na tyle dobrze, że starczy na dwie głowy.
- Doprawdy? – Tala skrzyżowała ręce na piersi, a na jej ustach zaigrał uśmiech.
Kelan wzruszył ramionami.
- Najpierw muszę się jednak dowiedzieć kim dokładnie jesteś. I pozbyć tych przymałych ciuchów. W dowolnej kolejności.
- Tala Araluu
- Gracz
- Posty: 37
- Rejestracja: 29 wrz 2021, 12:42
Podobnie jak Le Varr, Tala wykorzystała moment spokoju, by przyjrzeć się swojemu konkurentowi w wyścigu o nagrodę za głowę Lendixa. Zdecydowanie nie należał do najprzystojniejszych mężczyzn, jakich spotkała w swoim życiu, choć nikły uśmiech, który pojawił się na jego twarzy był na swój sposób urzekający. Gdyby jednak miała oceniać urodę niebieskookiego blondyna to uznałaby ją za co najwyżej przeciętną, co zasadniczo nie było wadą w ich zawodzie - miał posturę i twarz, jaką łatwo było przegapić w tłumie lub zapomnieć. Szczerze mówiąc, w obecnej sytuacji, nie miałaby nic przeciwko temu drugiemu, jednak ten najwyraźniej miał zamiar raczyć ją swoim, wątpliwie przyjemnym, towarzystwem nieco dłużej.
-W takim razie rozbieraj się, a potem lecimy do Beebleberry, żeby nieco przeczekać zadymę - odpowiedziała z kamienną twarzą i nie ruszyła się ani o centymetr dając wyraz oczekiwaniu.
-Cześć, Mickey - Tala objęła muskularnego mężczyznę o spojrzeniu zdradzającym niespecjalnie wysoką inteligencją, ale za to miękkie serce. Wyglądało na to, że całkiem dobrze znała strażnika stojącego przy wejściu na piętro nad lokalem. - Będziemy potrzebowali trochę czasu.
-Nowy chłopak? - zapytał lustrując uważnie Kelana i starając się dokładnie zapamiętać jego wygląd. Na moment zatrzymał wzrok na obcisłej koszulce i uniósł pytająco brwi.
-Nie. Powiedzmy, że nie jestem w jego typie, jeśli wiesz co mam na myśli - powiedziała uśmiechając się i puszczając do niego oczko. Mickey najwyraźniej zrozumiał aluzję dokładnie tak, jak miał ją zrozumieć, bowiem przysunął się bliżej ściany i oparł o nią plecami. Araluu widząc to zaśmiała się lekko. - Spokojnie, przystojniaku! Będę trzymała go na smyczy, żeby nie spróbował cię schrupać!
-Ta. Jasne. Dobra, idź.
Tala cmoknęła ochroniarza w policzek i ruchem głowy nakazała Kelanowi iść za sobą. Mimochodem zauważyła, że Le Varr trzyma się trzy stopnie za nią utrzymując w polu widzenia dokładnie to, co chciał w nim mieć. Przewróciła oczami i zaprowadziła go do drzwi blisko końca korytarza, otworzyła je i zniknęła w malutkim mieszkanku składającym się z jednego pokoju, którego większą część zajmowało łóżko oraz kabiny sanitarnej z sonicznym prysznicem i toaletą.
Zzuła buty i rzuciła się na materac, opierając głowę na złączonych dłoniach i pamiętając o pistolecie blasterowym schowanym pod poduszką. Spod półprzymkniętych powiek przyglądała się towarzyszącemu jej łowcy nagród. Wspominał coś o niechęci do Imperium Galaktycznego, ale ta opowieść jej nie przekonała.
-Zabójstwo Lendixa zlecili imperialni - powiedziała. - Był zbyt wierny Nowemu Ładowi, by przymknąć oko na przekręty wysoko postawionych urzędników starających się uciec przed wzrokiem Palpatine'a. To właśnie oni mają mi zapłacić za zorganizowanie mu podróży na lepszą stronę Mocy, ale ty mówiłeś, że nie jest ci po drodze z polityką pałacu, więc nie do końca jest tu dla mnie wszystko jasne. To pierwsza rzecz. Druga: wspominałeś coś o jakiejś robocie dla dwojga. Gdzie? Trzecia: zdejmuj wreszcie te absurdalną koszulkę, bo zaraz wypalę w niej dziurę blasterem.
-W takim razie rozbieraj się, a potem lecimy do Beebleberry, żeby nieco przeczekać zadymę - odpowiedziała z kamienną twarzą i nie ruszyła się ani o centymetr dając wyraz oczekiwaniu.
-Cześć, Mickey - Tala objęła muskularnego mężczyznę o spojrzeniu zdradzającym niespecjalnie wysoką inteligencją, ale za to miękkie serce. Wyglądało na to, że całkiem dobrze znała strażnika stojącego przy wejściu na piętro nad lokalem. - Będziemy potrzebowali trochę czasu.
-Nowy chłopak? - zapytał lustrując uważnie Kelana i starając się dokładnie zapamiętać jego wygląd. Na moment zatrzymał wzrok na obcisłej koszulce i uniósł pytająco brwi.
-Nie. Powiedzmy, że nie jestem w jego typie, jeśli wiesz co mam na myśli - powiedziała uśmiechając się i puszczając do niego oczko. Mickey najwyraźniej zrozumiał aluzję dokładnie tak, jak miał ją zrozumieć, bowiem przysunął się bliżej ściany i oparł o nią plecami. Araluu widząc to zaśmiała się lekko. - Spokojnie, przystojniaku! Będę trzymała go na smyczy, żeby nie spróbował cię schrupać!
-Ta. Jasne. Dobra, idź.
Tala cmoknęła ochroniarza w policzek i ruchem głowy nakazała Kelanowi iść za sobą. Mimochodem zauważyła, że Le Varr trzyma się trzy stopnie za nią utrzymując w polu widzenia dokładnie to, co chciał w nim mieć. Przewróciła oczami i zaprowadziła go do drzwi blisko końca korytarza, otworzyła je i zniknęła w malutkim mieszkanku składającym się z jednego pokoju, którego większą część zajmowało łóżko oraz kabiny sanitarnej z sonicznym prysznicem i toaletą.
Zzuła buty i rzuciła się na materac, opierając głowę na złączonych dłoniach i pamiętając o pistolecie blasterowym schowanym pod poduszką. Spod półprzymkniętych powiek przyglądała się towarzyszącemu jej łowcy nagród. Wspominał coś o niechęci do Imperium Galaktycznego, ale ta opowieść jej nie przekonała.
-Zabójstwo Lendixa zlecili imperialni - powiedziała. - Był zbyt wierny Nowemu Ładowi, by przymknąć oko na przekręty wysoko postawionych urzędników starających się uciec przed wzrokiem Palpatine'a. To właśnie oni mają mi zapłacić za zorganizowanie mu podróży na lepszą stronę Mocy, ale ty mówiłeś, że nie jest ci po drodze z polityką pałacu, więc nie do końca jest tu dla mnie wszystko jasne. To pierwsza rzecz. Druga: wspominałeś coś o jakiejś robocie dla dwojga. Gdzie? Trzecia: zdejmuj wreszcie te absurdalną koszulkę, bo zaraz wypalę w niej dziurę blasterem.
Jason Covell - Karta Postaci
Tala Araluu - Karta Postaci
"Gotyckie odrzwia chylą się i skrzypiąc suną w bok
I biała pani płynie z nich w brylantowej mgle"
Discord: Peter Covell#0792
GG: 8933348
Tala Araluu - Karta Postaci
"Gotyckie odrzwia chylą się i skrzypiąc suną w bok
I biała pani płynie z nich w brylantowej mgle"
Discord: Peter Covell#0792
GG: 8933348
- Kelan Navarr
- Administrator
- Posty: 133
- Rejestracja: 26 sie 2021, 21:38
- Gówno prawda – rzucił Kelan rozsupłując zawiniątko z ubraniami, przechowywane wcześniej w schowku śmigacza. – Lendix od dawna brał w łapę od Imperialnych. Może zrobił się zbyt chciwy, może zagroził ujawnieniem niewłaściwych informacji o niewłaściwych ludziach. Współpracował z Imperium i to mi wystarcza.
Z ulgą pozbył się stroju kuriera i ubrał swoje ciuchy. Mimo cywilnego kroju, cechowała je funkcjonalność typowa dla stroju militarnego. Trudno było porzucić przyzwyczajenia. Czując się wreszcie swobodnie, skupił całą swą uwagę na kobiecie. Bez wątpienia miała w sobie coś pociągającego i nie chodziło jedynie o wygląd. Jej zadziorność połączona ze specyficznym poczuciem humoru, powoli zmieniały początkowy - niezbyt przyjemny - wizerunek, jaki nakreśliła w jego umyśle. Jednak jedno wypowiedziane przez nią zdanie przesłoniło mu cały ten obraz.
- Jeśli pracujesz dla reżimu, to nasza znajomość bardzo szybko się skończy.
Tala uniosła wzrok na mężczyznę. Jego wyraz twarzy wyraźnie sugerował, że mówi całkiem serio, a ledwo uchwytny błysk, który dostrzegła w jego wzroku powstrzymał ją przed ironicznym komentarzem.
Z ulgą pozbył się stroju kuriera i ubrał swoje ciuchy. Mimo cywilnego kroju, cechowała je funkcjonalność typowa dla stroju militarnego. Trudno było porzucić przyzwyczajenia. Czując się wreszcie swobodnie, skupił całą swą uwagę na kobiecie. Bez wątpienia miała w sobie coś pociągającego i nie chodziło jedynie o wygląd. Jej zadziorność połączona ze specyficznym poczuciem humoru, powoli zmieniały początkowy - niezbyt przyjemny - wizerunek, jaki nakreśliła w jego umyśle. Jednak jedno wypowiedziane przez nią zdanie przesłoniło mu cały ten obraz.
- Jeśli pracujesz dla reżimu, to nasza znajomość bardzo szybko się skończy.
Tala uniosła wzrok na mężczyznę. Jego wyraz twarzy wyraźnie sugerował, że mówi całkiem serio, a ledwo uchwytny błysk, który dostrzegła w jego wzroku powstrzymał ją przed ironicznym komentarzem.
- Tala Araluu
- Gracz
- Posty: 37
- Rejestracja: 29 wrz 2021, 12:42
-Nie wiadomo mi nic o tym, że brał kasę od imperialnych - wzruszyła ramionami w geście wyrażającym, że nie ma to dla niej żadnego znaczenia. - Według dossier, które otrzymałam posiadał informacje o tym, że niektórzy z wysoko postawionych urzędników administracji wykorzystuje swoje stanowiska, by samemu dorobić na boku, co nie tylko nie spodobałoby się Imperatorowi, ale przede wszystkim naraziłoby ich na szybką utratę stanowisk, pieniędzy i życia. Zasadniczo, działając na własną korzyść, szkodzili Imperium. Typowi oportuniści, dla których nie ma znaczenia w jakich strukturach pracują, byleby mieli możliwość pokątnego wyciągnięcia kilkunastu czy kilkudziesięciu milionów dla siebie. Mam przeczucie graniczące z pewnością, że to właśnie oni mają mi zapłacić.
Obojętnym wzrokiem przyglądała się temu jak Kelan zmieniał ubrania. Nie sposób było nie zauważyć, że jego ciało było przywykłe do wysiłku fizycznego i wysportowane, a znalezienie tam zbędnego choćby grama tłuszczu było praktycznie niemożliwe. Jego właściciel wyraźnie dbał o to, by to nie zawiodło go w potrzebie, czemu dowodzić mogła choćby ich, zakończona przynajmniej czasowym rozejmem, walka na swoopie i później na ulicach Coruscant. Le Varr był wojownikiem i nie dało się temu zaprzeczyć.
-Pracuję dla tych, którzy potrzebują moich umiejętności - odpowiedziała spokojnie. Coś w spojrzeniu Kelana mówiło jej, że należy raczej do tych, którzy każdego pomocnika Imperium najchętniej oglądaliby z dziurą w czole po strzale blasterowym. Odwróciła się do niego bokiem, by nie dostrzegł dłoni wędrującej w stronę kabury. Idealiści są niebezpieczni. - Niespecjalnie interesuje mnie to kto mi płaci, a Imperium jest wypłacalne. Jeśli jednak obawiasz się, że ścigam i zabijam zwolenników Republiki, jesteś w błędzie. Reżim reżimem, ale zmaga się dokładnie z tymi samymi problemami, z jakimi musiała sobie radzić Republika: oficerowie gotowi wypaczyć swoją przysięgę, by zarobić trochę kredytów na boku, terroryści wysadzający w powietrze cywilne frachtowce, piraci atakujący dostawy na planety, których zmartwieniem jest przetrwać do następnej dostawy żywności, a nie to, kto zasiada w Pałacu czy też pospolici przestępcy. Repertuar zleceń nie zmienił się, gdy Palpatine ogłosił się władcą galaktyki. Nawet numer konta został ten sam - pozwoliła sobie na żart.
Obojętnym wzrokiem przyglądała się temu jak Kelan zmieniał ubrania. Nie sposób było nie zauważyć, że jego ciało było przywykłe do wysiłku fizycznego i wysportowane, a znalezienie tam zbędnego choćby grama tłuszczu było praktycznie niemożliwe. Jego właściciel wyraźnie dbał o to, by to nie zawiodło go w potrzebie, czemu dowodzić mogła choćby ich, zakończona przynajmniej czasowym rozejmem, walka na swoopie i później na ulicach Coruscant. Le Varr był wojownikiem i nie dało się temu zaprzeczyć.
-Pracuję dla tych, którzy potrzebują moich umiejętności - odpowiedziała spokojnie. Coś w spojrzeniu Kelana mówiło jej, że należy raczej do tych, którzy każdego pomocnika Imperium najchętniej oglądaliby z dziurą w czole po strzale blasterowym. Odwróciła się do niego bokiem, by nie dostrzegł dłoni wędrującej w stronę kabury. Idealiści są niebezpieczni. - Niespecjalnie interesuje mnie to kto mi płaci, a Imperium jest wypłacalne. Jeśli jednak obawiasz się, że ścigam i zabijam zwolenników Republiki, jesteś w błędzie. Reżim reżimem, ale zmaga się dokładnie z tymi samymi problemami, z jakimi musiała sobie radzić Republika: oficerowie gotowi wypaczyć swoją przysięgę, by zarobić trochę kredytów na boku, terroryści wysadzający w powietrze cywilne frachtowce, piraci atakujący dostawy na planety, których zmartwieniem jest przetrwać do następnej dostawy żywności, a nie to, kto zasiada w Pałacu czy też pospolici przestępcy. Repertuar zleceń nie zmienił się, gdy Palpatine ogłosił się władcą galaktyki. Nawet numer konta został ten sam - pozwoliła sobie na żart.
Jason Covell - Karta Postaci
Tala Araluu - Karta Postaci
"Gotyckie odrzwia chylą się i skrzypiąc suną w bok
I biała pani płynie z nich w brylantowej mgle"
Discord: Peter Covell#0792
GG: 8933348
Tala Araluu - Karta Postaci
"Gotyckie odrzwia chylą się i skrzypiąc suną w bok
I biała pani płynie z nich w brylantowej mgle"
Discord: Peter Covell#0792
GG: 8933348
- Kelan Navarr
- Administrator
- Posty: 133
- Rejestracja: 26 sie 2021, 21:38
La Varr podszedł do szafki stojącej przy łóżku kobiety i bez pytania nalał sobie brązowej cieczy ze stojącej tam butelki. Ze szklanką w dłoni rozsiadł się wygodnie na jedynym krześle w pomieszczeniu i uniósł trunek do ust. Na jego twarzy odmalował się wyraz zaskoczenia, połączony z uznaniem.
- Szkoda, że pracodawców nie dobierasz tak dobrze, jak trunków – mruknął pociągając kolejny łyk. – Z drugiej strony rozumiem twoje podejście; Kiedyś pewnie rozumowałbym podobnie.
Wystarczy odpowiedni bodziec, by zmienić postrzeganie otaczającej rzeczywistości – dodał w myślach. W gruncie rzeczy jej kontakty z Imperium mogły w tym przypadku stanowić zaletę. La Varr nie wierzył w bzdury pokroju przeznaczenia, lecz nie mógł wyzbyć się uczucia, że ta kobieta faktycznie mogła stać się przydatna. A przeczucie rzadko kiedy go zawodziło. Postanowił zagrać w otwarte karty zakładając, że po prostu dopije drinka i nie zobaczy Tali nigdy więcej.
- Jeśli wspólnie ze mną podejmiesz się tego zlecenia, a twoja podobizna pojawi się w imperialnych rejestrach, zamknie ci się potencjalne źródło dochodów. Nie żebym w tym wypadku postrzegał to jako problem. Za twoją głowę wyznaczona zostanie nagroda, a to gniazdko – potoczył wzrokiem wokół – przestanie być bezpieczną przystanią. Zresztą sama wiesz co się dzieje, gdy trafia się na imperialną listę osób poszukiwanych.
- A co mogę zyskać?
Kelan wzruszył ramionami.
- Zapłata jest całkiem godziwa, ale nie oszałamiająca, jeśli wziąć pod uwagę zadanie. Do tego dorzucam wyzwanie i dobre towarzystwo. Zainteresowana?
Twarz mężczyzny po raz pierwszy tego wieczoru rozjaśnił autentyczny, ciepły uśmiech.
- Szkoda, że pracodawców nie dobierasz tak dobrze, jak trunków – mruknął pociągając kolejny łyk. – Z drugiej strony rozumiem twoje podejście; Kiedyś pewnie rozumowałbym podobnie.
Wystarczy odpowiedni bodziec, by zmienić postrzeganie otaczającej rzeczywistości – dodał w myślach. W gruncie rzeczy jej kontakty z Imperium mogły w tym przypadku stanowić zaletę. La Varr nie wierzył w bzdury pokroju przeznaczenia, lecz nie mógł wyzbyć się uczucia, że ta kobieta faktycznie mogła stać się przydatna. A przeczucie rzadko kiedy go zawodziło. Postanowił zagrać w otwarte karty zakładając, że po prostu dopije drinka i nie zobaczy Tali nigdy więcej.
- Jeśli wspólnie ze mną podejmiesz się tego zlecenia, a twoja podobizna pojawi się w imperialnych rejestrach, zamknie ci się potencjalne źródło dochodów. Nie żebym w tym wypadku postrzegał to jako problem. Za twoją głowę wyznaczona zostanie nagroda, a to gniazdko – potoczył wzrokiem wokół – przestanie być bezpieczną przystanią. Zresztą sama wiesz co się dzieje, gdy trafia się na imperialną listę osób poszukiwanych.
- A co mogę zyskać?
Kelan wzruszył ramionami.
- Zapłata jest całkiem godziwa, ale nie oszałamiająca, jeśli wziąć pod uwagę zadanie. Do tego dorzucam wyzwanie i dobre towarzystwo. Zainteresowana?
Twarz mężczyzny po raz pierwszy tego wieczoru rozjaśnił autentyczny, ciepły uśmiech.