[Tatooine] Piach między koła zębate

Awatar użytkownika
Miya Kamari
Gracz
Posty: 48
Rejestracja: 14 wrz 2021, 00:52
Lokalizacja: pod Kołobrzegiem
Kontakt:

Zaletą unoszących się nad powierzchnią pojazdów było to, że nimi przeważnie nie potrząsało. Dla kogoś takiego jak Miya, był to duży atut, szczególnie kiedy szło o przycelowanie. Informacje dostarczone przez Rogue były bardzo pomocne, gdyż mogła szybko odnaleźć cele przez lunetę. Obserwując jednak refleks Rogue, miała dziwne przeczucie, przeczucie które znane było niewielu osobom w całej galaktyce. Nie była jednak niczego pewna, ale cieszyła się, że mózg jej koleżanki nie rozsmarował się po nadwoziu. Straciła w życiu wiele osób, kolejna pewnie nie zrobiłaby jej wielkiej różnicy...przynajmniej nie zewnętrznie, ale w środku jeszcze bardziej by ją dobiła.

- Miałaś farta, w ostatnim momencie. - rzuciła z uśmiechem do niej. - Trzech za wydmami mówisz?

Miya wzięła głęboki oddech i wychyliła się ponad pojazd, skierowała lufę karabinu w stronę wydm i zanim przycelowała, odnalazła wzrokiem niewielkie punkciki które zapewne były Tuskenami i dopiero spojrzała przez wizjer. Szybko odnalazła oba cele. Pierwszy strzał. Dwie sekundy ciszy. Drugi strzał.
Kobieta schowała się do wnętrza pojazdu i zagarnęła do tyłu włosy, z lekkim uśmieszkiem.

- Mam nadzieję, że jeden z nich to ten który celował do ciebie. - zaśmiała się krótko. Dwa cele z głowy...albo bez głowy.
Awatar użytkownika
Lee
Gracz
Posty: 48
Rejestracja: 11 wrz 2021, 14:06

Chwilę później strzały od strony wydm ucichły. Do dwóch celów zneutralizowanych przez Miyę, jedno trafienie dołożył Sullivan, który jak na jednookiego weterana, mógł szczycić się doskonałym celem i pewną ręką. Widać skuteczny ostrzał najemników ostudził zapędy Jeźdźców Tuskek. Przynajmniej na jakiś czas.
- No, kurwa, teraz wiecie za co Jabba płaci wam ten ciężki hajs - burknął ze sterówki Abum. Próżno było doczekać się z jego ust pochwały. Pewnie nikt tak na prawdę na nią nie czekał. Lee dopiero po chwili zdał sobie sprawę, że wciąż osłania ramieniem Ohan - a raczej to ona mu o tym przypomniała, krótkim 'ykhym". Łysol spojrzał na dziewczynę i spłonął rumieńcem. W całym zamieszaniu, które powstało na skutek ataku Ludzi Pustyni nie zdał sobie sprawy, że zabezpiecza młodą mechanik ręką... i ściska ją przy okazji za pierś. O dziwo miny nie miała zagniewanej, uśmiechnęła się lekko i zapięła pas bezpieczeństwa, nie zmieniając miejsca.
- Dopiero co się poznaliśmy - mruknęła z zawadiackim uśmieszkiem i zapytała głośno - Daleko jeszcze, Abum?!
Sunęli dalej, już tak blisko wrogiego terytorium, chwilowo nie niepokojeni przez nikogo.
Awatar użytkownika
Rogue Rushi
Gracz
Posty: 43
Rejestracja: 29 wrz 2021, 01:25

- Niektórzy mają więcej farta ode mnie. - Skinęła na rękę Lee, która "przypadkowo" trafiła na cudzy biust. Żartu sobie nie odmówiła. Póki co, nie oddała ani jednego strzału, pomimo blastera w dłoni. Fakty są takie, że pomimo świetnej celności i pewnej ręki, Rogue nie lubiła strzelać. Od zabijania są łowcy nagród i zatwardziali gangsterzy. Rogue "szczyciła się" tym, że była "tylko" szmuglerką. Była w tym pewna nikła forma poczucia moralnej wyższości ponad resztą kryminalnego świata. Mogła udawać, że jej ręce są troszeczkę czystsze niż wszystkich dookoła. Plus, fakt jest faktem... Źle się czuła z zabójstwem. Oczywiście, zdarzyło się jej już kilka razy znaleźć w konieczności naciśnięcia spustu, ale zawsze patrzyła na to jako na ostatnią opcję, a nie pierwszą.
Ktokolwiek sprawdziłby dogłębnie jej uzbrojenie i ładownię zapewne nie zgodziłby się z jej oceną sytuacji, ale jednak "nie zabijanie kiedy nie ma takiej potrzeby" pozwalało jej myśleć, że nie jest złą osobą. Że po prostu robi to, co musi, żeby przetrwać. Na Zewnętrznych Rubieżach nie ma nic za darmo. Jej alternatywą było liczenie każdego kredytu, jak Lee, albo prostytucja na Nar Shaddaa, na co była odrobinę zbyt dumna. I nieszczególnie miała ochotę na modyfikacje swojego ciała, powiększanie biustu i takie tam. Mogłaby handlować narkotykami, ale w jej prywatnej moralności, przewożenie ich do tego, kto sprzedaje je dzieciom, zamiast sprzedawanie ich osobiście było nadal moralnie lepsze. Mogła udawać, że nie wie, co się z nimi dzieje.
- Mała grupa. Podejrzewam, że to byli tylko zwiadowcy. Będzie ich więcej głębiej. Nie chowaj karabinu. - Skinęła do Miyi. Póki co jej własne umiejętności nie były potrzebne. W towarzystwie było już kilku zatwardziałych najemników z mniejszymi oporami przed naciskaniem spustu. Umiejętności Rogue mogą przydać się bardziej nieco później.
Awatar użytkownika
Miya Kamari
Gracz
Posty: 48
Rejestracja: 14 wrz 2021, 00:52
Lokalizacja: pod Kołobrzegiem
Kontakt:

Miya uśmiechnęła się i zagarnęła kosmyk włosów za ucho, słysząc stwierdzenie Rogue. Jak stwierdziła wcześniej, nie lubiła się wiązać, nie chciała tego, ale każdy miał potrzebę bliskości, choćby na chwilę. Już za pierwszym razem, kilka lat temu gdy spotkała Rogue, wpadła jej ona w oko, chociaż nigdy nie potrafiła tego wyznać. Takie stwierdzenia, kiedy okazałoby się, że nie kręcą jej kobiety, byłoby krępujące, a tego ona nie lubiła. Po za tym nie miała w galaktyce zbyt wielu przychylnych sobie osób, więc szkoda byłoby jedną z nich stracić przez taką gafę. Nie mniej, przez myśl przeszła jej sytuacja kiedy to ona i Rogue znalazłyby się na miejscu tamtej dwójki. Nie była jednak na tyle śmiała, a i sytuacja obecna nie sprzyjała rozmowom o tym. Nie mogła jednak nie skorzystać z okazji do niejednoznacznego stwierdzenia.

- Nie przejmuj się, nie jesteś w tym sama. - uśmiechnęła się miło, ale bez śmiechu, nie chciała aby wyszło to prześmiewczo a bardziej kierunkująco. - Taki zawód, do kobiet z bronią się tak nie lepią. - tym razem się zaśmiała ale z miłym podejściem. - Może po wszystkim...

Nim zdążyła dokończyć, w pancerz transportera uderzyło kilka strzałów oddanych z blasterów, skutecznie przerywając chwilę. Miya na powrót spoważniała jakby zrezygnowana.

- Pora wracać do roboty. - przeładowała dla pewności i wychylając się szybko, namierzyła kilku tuskenów i odstrzeliła ich, dla niej był to dzień jak co dzień.
Awatar użytkownika
Lee
Gracz
Posty: 48
Rejestracja: 11 wrz 2021, 14:06

Lee, naturalnie od razu gdy zdał sobie sprawę, gdzie jest ręką PRZYPADKOWO się znalazła, zabrał ją z cudownej w dotyku piersi młodej mechanik. Nie zdążył jednak odpowiedzieć na zaczepkę Rogue czy Miyi - blasterowe bolty znów zadudniły w opancerzenie grawiciężarówki. Chissanka zdecydowanie i bez wahania oddała kilka strzałów, ponownie neutralizując zagrożenie. Connor też dołożył kilka swoich decykredytów - ostrzelał miejsce, z którego padły strzały. Jako, że nie było znów przez chwilę odpowiedzi, Lee mógł przypuszczać, że najemnicy zneutralizowali zagrożenie. Przynajmniej na kilka chwil.
Bliźniacze słońca Tatooine wznosił się wyżej z każdą chwilą, przeganiając mroki i chłody nocy. Okolica była już dobrze oświetlona, toteż obserwowanie okolicy przychodziło z większą łatwością. Siedzący obok Abuma, Zabrak rzucił krótko:
- Skanery nic nie pokazują - rzekł na co Twi'lek prychnął:
- No i kurwa, nic nie pokażą. Pustynne szczury dobrze się kamuflują, z resztą to nie jest wojskowa kanonierka żeby czujniki miała jakieś porządne - z tonu jego głosu można było wyczuć, że wulgarnością próbuje skrywać swoją niepewność. Obok Lee i Ohan przeszedł mężczyzna, który również pracował dla Jabby. Do tej pory nie oddał żadnego strzału - w sumie podobnie jak Rouge, jak udało się łysolowi zaobserwować. Pogrzebał chwilę w sprzęcie i wyciągnął podłużny przedmiot z jednego z futerałów. Wyglądało to jak wyrzutnia rakiet.
- Już ja ich przywitam jak znów się pojawią! - powiedział podniecony. Impreza się rozkręca!
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Posty: 188
Rejestracja: 26 sie 2021, 21:59

Ademik Creahez wyszczerzył się w uśmiechu prezentując wszystkim swoje brudne i zniszczone próchnicą zęby. Trzymana przez niego wyrzutnia pocisków przeciwpancernych była dokładnie tym, czego brakowało tuskenom, by mieć jakiekolwiek szanse w starciu z oddziałem chronionym przez pancerne burty repulsorowej ciężarówki, ale - choć wszyscy zdawali sobie z tego sprawę - atmosfera wewnątrz pojazdu zrobiła się bardziej optymistyczna, bowiem oto odparli pierwszy atak nieprzyjaciela i nie zostali nawet zadrapani.
-W ten sposób możemy przejechać całe Tatooine! - zakrzyknęła Ohan'Lebac, po czym zwróciła się do Lee - Jeśli chcesz mnie łapać za cycki, powinieneś najpierw zabrać mnie na drinka. W przeciwnym wypadku następnym razem, zamiast powędrować na południe, zarobisz w twarz. Jasne?
Connor Sullivan przewrócił oczami wyrażając ogólną dezaprobatę dla radości spowodowanej zwycięstwem nad kilkoma Jeźdźcami Pustyni oraz zachowaniem jego towarzyszy broni. Gdyby ktoś mógł teraz zajrzeć w jego myśli, dowiedziałby się, że weteran zastanawia się ilu z tych młokosów przeżyje tę wycieczkę. Możliwe, że nikt. Może wtedy uda mu się wynegocjować z Jabbą przejęcie ich wynagrodzenia?
-Jesteśmy na terytorium tuskenów - poinformował Abum'Jevet, po czym od razu dodał. - Ominiemy ich osady. Jeśli nam się uda, może uznają, że nie warto ryzykować z nami starcia.

Opancerzona ciężarówka repulsorowa A-A5 mknęła ze swoją maksymalną prędkością ponad stu pięćdziesięciu kilometrów na godzinę zostawiając za sobą długą na kilkaset metrów chmurę piasku. Od ich pierwszego starcia minęła prawie godzina i przez ten czas ani razu nie byli niepokojeni przez tubylców, których broń okazała się nieskuteczna w starciu z pojazdem, wydawałoby się, że wyprodukowanym specjalnie na taką misję. Hałas nadwerężonych przez czas i prędkość silników był tak duży, że jakiekolwiek rozmowy między pasażerami nie miały sensu, więc wszyscy siedzieli zatopieni we własnych myślach. Connor rozsiadł się wygodnie, założył ręce na piersi i przymknął oczy, Abum'Jevet co jakiś czas rzucał wulgarny komentarz, którego i tak nikt nie słuchał (i nie słyszał), zaś Ohan'Lebac kilka razy uśmiechnęła się zalotnie do Lee.
Prawie jak na wycieczce szkolnej.

Gdyby pasażerów zapytać co było najpierw - huk czy szarpnięcie to najpewniej powiedzieliby, że nastąpiły jednocześnie. Jedynie Miya oraz Rogue, na ułamek sekundy przed wybuchem poczuły silne i, na pozór tylko nieuzasadnione, zaniepokojenie. Obie gwałtownie podniosły wzrok, ale zdążyły jedynie spotkać się spojrzeniami.
Potem rozpętało się piekło.
Wybuch pod pojazdem szarpnął nim niemiłosiernie. Silniki repulsorowe zamilkły natychmiast i ciężarówka, najpierw uniesiona w górę, z głuchym hukiem uderzyła o ziemię. Rozpędzone do prawie stu sześćdziesięciu kilometrów na godzinę ponad dwadzieścia ton metalu nie zatrzymało się od razu, lecz szurało po ziemi podskakując na piaszczystych wydmach i rzucając pasażerami jak kukiełkami. W końcu transporter uderzył w wielki głaz - lecz nie czołowo, a w narożnik i A-A5 obrócił się bokiem to kierunku niekontrolowanego ślizgu, by zaledwie kilkanaście metrów dalej przechylić się na lewą burtę i kilkukrotnie dachować.

Wizg blasterowych strzałów był pierwszym, co usłyszała Miya po odzyskaniu przytomności. Otworzyła oczy, ale wszystko, co widziała to rozmazane kontury i jasne błyski wystrzałów z karabinu. Starła krew płynącą z rozciętej głowy i trudem uniosła ją w górę. Odzyskując ostrość widzenia zrozumiała, że ciężarówka leży boku, a przez otwarty górny właz - teraz znajdujący się na "ścianie" - Connor zaciekle odpowiada ogniem w kierunku niewidocznych dla niej napastników.

Rogue z niedowierzaniem wpatrywała się w trzydziestocentymetrowy kawał blachy, który ostrym końcem wbił jej się w lewą nogę. Wokół nie było wiele krwi, ale kobieta zdawała sobie sprawę z tego, że jeśli usunie odłamek to istnieje duża szansa, że wykrwawi się w ciągu kilkudziesięciu sekund. Co zaskakujące, nic jej nie bolało.
Wszystko byłoby dobrze, gdyby tylko mogła poruszyć tymi cholernymi palcami u stopy.

Kiedy Lee otworzył oczy zorientował się, że jego twarz znalazła się między udami Ohan'Lebac, która jeszcze kilkanaście minut temu z nim flirtowała dając nadzieję na podobny scenariusz. Różnica polegała na tym, że w tej obiecywanej wersji żadne z nich nie miało na sobie zakrwawionych ubrań. Mechanik odruchowo na wpół zrzucił z siebie, a na wpół wyczołgał się spod twi'lekanki. Wyglądało na to, że - oprócz potwornego bólu żeber - nic mu nie dolega. Spojrzał na Ohan, by ocenić czy nie potrzebuje pomocy.
Nie potrzebowała. Jej głowa zamieniła się w krwawą miazgę, z której wypływała galaretowata, szara maź.

Kliknij, aby zobaczyć wiadomość od Mistrza Gry
Obrazek
Awatar użytkownika
Miya Kamari
Gracz
Posty: 48
Rejestracja: 14 wrz 2021, 00:52
Lokalizacja: pod Kołobrzegiem
Kontakt:

To była może sekunda lub dwie, kiedy do Miyi dotarła świadomość nieuniknionego zagrożenia. Czuła to w Mocy, ale dała się rozproszyć bardziej przyziemnym sprawom, a przez to, nie zdążyła w porę ostrzec pozostałych. Kiedy Rogue spojrzała na nią na tę sekundę przed wybuchem, a jej wzrok był równie przerażony, zrozumiała, że ona także mogła być czuła na Moc, była tego prawie pewna. A może to właśnie to, kiedy po raz pierwszy się spotkali lata temu, coś w niej pociągało? Zabawne, jak w ciągu ułamka sekundy myśli mogą popłynąć potokiem, tuż przed nieuchronną katastrofą.

***

Cały świat zdawał się piszczeć, to było pierwsze co dotarło do jej świadomości. Następnie otwarcie oczu i świadomość, że coś nieźle pierdolnęło. Ale była też pozytywna wiadomość, wciąż żyła i czuła jak wszystko ją napierdala, więc nie straciła żadnej kończyny. Nie pierwszy raz ogłuszył ją ładunek wybuchowy, ale po raz pierwszy nie zależało jej jedynie na sobie. Podniosła się dość szybko, próbując złapać równowagę i kontrast, przetarła dłonią twarz, rozmazując krew na swojej twarzy. Chociaż nie było to zamierzone, wyglądała teraz jak prawdziwy żołnierz po przejściach, a ktokolwiek wysadził im transport, pożałuje tego.

Szybko się rozejrzała i oceniła sytuację. Connor samotnie odpowiadał ogniem do, prawdopodobnie, napastników. Rogue była poważnie ranna, Lee zdawał się być w całości, a mózg twi'lekanki skończył jako pudding. Po za Connorem była chyba tutaj jedyna, która potrafiła zabijać bezproblemowo, dlatego musiała wesprzeć Connora. Odpięła medpac od pasa i rzuciła go do Lee.

- Trzymaj, zajmij się tą raną, już! - krzyknęła do niego, gdyż pisk wciąż się jeszcze utrzymywał i nie była pewna czy usłyszy ją, więc dla pewności krzyknęła.

Chissanka wyszła z transportera górnym...a teraz bocznym wejściem, zatrzymując się zaraz za nim i próbując się osłonić przed nieprzyjacielem, wypatrywała tego do czego strzela Connor, przy okazji pytając go o to samego.

- Tuskeni? Nie wiedziałam, że mają cholerne miny! - tak, tyle zdążyła wywnioskować z dziury w ziemi, która znajdowała się kilkadziesiąt metrów dalej, w miejscu, w którym zapewne wystrzelili w powietrze.

Jednak cokolwiek, lub ktokolwiek, by to nie był, kobieta także odpowiadała ogniem. W tym momencie dziękowała swoim rodzicom, że przekazali jej tak dobre geny, że nawet w trudnej sytuacji miała pewną rękę. Jeszcze nigdy nie doświadczyła drgającej dłoni.

Miya pozostawała blisko włazu, aby ewentualnie wspomóc Lee w korzystaniu z medpaca, czasami obserwując sytuację w środku, aby także interweniować kiedy z Rogue poszłoby coś nie tak. Cholera, mogła stracić tutaj każdego, ale nie ją...była jedną z niewielu osób którymi mogła nazwać znajomą, a teraz w dodatku, mogła być kimś więcej niż zwykłą przemytniczką, tak samo jak ona sama, była najemniczką, ale także kimś więcej. Nie zamierzała jej się z tego zwierzać, przynajmniej na razie, nie kiedy nie będzie miała 200% pewności kim jest.
Awatar użytkownika
Lee
Gracz
Posty: 48
Rejestracja: 11 wrz 2021, 14:06

Po pierwszych starciach, zapanowała sielankowa atmosfera. Lee oczywiście trzymał już ręce przy sobie, choć w pamięci nadal pozostawała mu ta miękkość i krągłość. Na kilka pięknych chwil wyobraźnia podsunęła mu pewne nie mniej zachęcające obrazki, szczególnie, że Ohan rzucała mu zalotne spojrzenia.
Jak bardzo się mylił.
Huk eksplozji rozwiał wszelkie nadzieje na upojne momenty z ponętną Twi'lek'anką. W jednej chwili pędzili przez tereny Tuskenów, w kolejnej leżał już między nogami głowoogoniastej. Szkoda tylko, że była w pełni ubrana, a jej głowa zamieniła się w krwawą miazgę. Mechanik walczył z bólem klatki piersiowej, dzwonieniem w uszach, szokiem i odruchem wymiotnym. Co się stało? Znów ich zaatakowali? Wybuch... mina czy ładunek wybuchowy? Sabotaż? Zamrugał kilka razy, próbując odzyskać w pełni ostrość wzroku. Słuch powoli wracał - szum ustawał, a przezeń zaczęły przebijać się dźwięki blasterowych strzałów. Lee dźwignął się na nogi i z zaskoczeniem odkrył, że pojazd leży na boku. Właz górny przejął rolę bocznego i to z niego wściekłym ogniem odpowiadał Connor. Mechanik rozejrzał się wokół szukając Miyi i Rouge. Ta pierwsza przebiegła obok rzucając mu w locie med pakiet i krzycząc aby zająć się Rouge. Zająć się? Brodacz odszukał wreszcie młodą dziewczynę, która siedziała... z kawałem blachy wbitym w nogę. O kurwa! Mężczyzna zignorował ostrzał i podbiegł do poszkodowanej. Szkoda, że, kurwa, nie bardzo wiedział co zrobić.
- Rouge, słyszysz mnie? - zapytał bo takie pytanie wydawało mu się na miejscu. Niby widział, że jest przytomna, ale musiał usłyszę odpowiedź od dziewczyny. Przyklęknął przy niej i przyjrzał się ranie. Krwi nie było zbyt wiele, co uznał za dobry znak. Otworzył wieko med pakietu i przyjrzał się zawartości.
- Rouge, nie znam się na łataniu ludzi, musisz mi powiedzieć co robić - powiedział w miarę spokojnym tonem, zważywszy na sytuację - Czy ktoś tu zna się na opatrywaniu ran, kurwa? - ryknął na całe gardło aby jego głos przebił się przez dźwięki ostrzału. Do tej pory nie zauważył Abuma ani jego pomagierów, ale istniał cień szansy, że któryś z nich dysponuje jakąś wiedzą medyczną.
Awatar użytkownika
Rogue Rushi
Gracz
Posty: 43
Rejestracja: 29 wrz 2021, 01:25

Tak. Miała złe przeczucia co do tej misji, a teraz się potwierdziły. W myślach przeklęła się tylko, że nie posłuchała swojej intuicji. Tak było za każdym razem. Lee i Miya wydawali się sympatyczni, więc przyłączyła się do zadania bardziej dla towarzystwa niż z pragmatyzmu. A teraz miała nauczkę, być może ostatnią w życiu. Nie czuła bólu, ale to prawdopodobnie przez buzującą w niej adrenalinę.
Rozejrzała się dookoła, starając się zorientować w sytuacji. Twi'lekanka była martwa. Szkoda Lee, jednak nie był to jego szczęśliwy dzień jeśli o kobiety chodzi. Miya żyła i poza rozciętym czołem, wyraźnie radziła sobie dobrze i już była w akcji. Conor też strzelał. Lee najwyraźniej został posłany przez Miyę na pomoc jej samej. Reszta? Nie była pewna. Na szczęście, Lee miał już w rękach apteczkę i pytał ją samą o to jak ją opatrzyć. Dostrzegła leżącego obok siebie papierosa, który nadal się tlił. Podniosła go z zamiarem kontynuowania palenia, ale szybko poczuła piasek w ustach i wypluła go z obrzydzeniem. Po kilku chwilach Rogue odezwała się - z zaskakująco spokojnym głosem jak na obecną sytuację.
- Nie czuję palców u stopy. To źle. Jeżeli wyciągniemy teraz to cholerstwo to wykrwawię się w minutę, przy dobrych wiatrach. Musimy najpierw odciąć dopływ krwi do nogi. Potem... Wyciągamy to, traktujemy sprayem dezynfekującym. Dwa plastry z bactą, po jednym na obie strony rany, obandażować ciasno całość i stimpak. Ten ostatni pomoże mi na ból, żebym wam się jeszcze do czegoś dzisiaj przydała. Przygotuj bandaż, spray dezynfekcyjny, plastry z bactą i stimpak.
Rogue nie była medyczką, w żadnym razie. Ale fakty są takie, że pracowała solo. Musiała sama o siebie zadbać, gdy była ranna. Wyjęła zza paska scyzoryk. Jedno z jej licznych narzędzi do włamań. Zaczęła rozcinać swoje spodnie dookoła uda rannej nogi. Trudno, poświeci trochę skórą. I tak teraz była pokryta krwią, więc jej zgrabne nogi trochę tracą na zgrabności. Rozcięła nogawkę dookoła uda i w dół, tak by zdjąć materiał z nogi, po czym zwinęła go w nieco bardziej ściśnięty pasek i zaczęła owijać dookoła swojej nogi, nad raną, tak by móc zmniejszyć dopływ krwi. Gdy materiał był ciasno owinięty, podała jeden koniec Lee.
- Pociągnij. Ale tak solidnie. Musimy odciąć dopływ krwi, żebym tak nie krwawiła przy wyjęciu tej cholernej blachy. - Gdy Lee jej pomoże w zawiązaniu węzła, Rogue odetnie jeszcze końcówkę z materiału, zwinie na grubszy pasek i włoży sobie w zęby, obserwując Lee w przygotowaniu apteczki. Sama, jeżeli ma zasięg, też postara się przygotować wymienione wcześniej medykamenty.
Gdy mężczyzna był gotowy, spojrzała mu na twarz, zacisnęła nieco mocniej wiązanie na nodze i kiwnęła głową na znak: wyciągaj. Zagryzła mocno zęby na materiale, żeby nie krzyknąć.
Awatar użytkownika
Lee
Gracz
Posty: 48
Rejestracja: 11 wrz 2021, 14:06

Lee w pełni skupiony słuchał poleceń Rouge, która zdawała się mieć o wiele większą wiedzę w dziedzinie medycyny niżli łysy mechanik. Mężczyzna pokiwał głową i otworzył zawartość niewielkiego med pakietu. Na szczęście wszystkie przybory i środki były oznaczone i opisane, więc znalezienie potrzebnych rzeczy nie zajęło mu zbyt dużo czasu. Plan przedstawiony przez dziewczynę wydawał się być rozsądny... jednak czegoś w nim brakowało. Lee raz jeszcze przyjrzał się blasze, która tkwiła w nodze dziewczyny i przełożył to sobie na łatanie poszycia statku czy przewodów. Plaster nasączony bactą miał za zadanie zatamować ranę i wspomóc proces leczenia... ale w tych warunkach, jeśli ujdą z życiem, nie było szans, że noga będzie mogła zostać unieruchomiona. Ruch mógł powodować rozszerzanie się rany... Zanim naklei plaster, muszą zamknąć ranę.
Gdyby noga była poszyciem statku po prostu zaspawałby dziurę spawarką. Ciało jednak średnio nadawało się do spawania. Pokiwał głową i już widział co zrobi.
-Muszę zamknąć tę ranę zanim nakleję plaster i założę opatrunek... Wytrzymaj jeszcze chwilę - mruknął trochę do siebie a trochę do dziewczyny. Wstał z kolan i pobiegł do ładowni, gdzie cały przewożony sprzęt i broń w skutek eksplozji i dachowania leżał porozpieprzany. Brodacz poczuł nie miły skurcz w żołądku przerzucając skrzynki szukając tej, której potrzebował. Pierwszy co trafiło w jego ręce była rzeczona spawarka, która w innych okolicznościach załatwiła by sprawę. Po kilku chwilach przerzucania tego rozgardiaszu znalazł to czego potrzebował - niewielki, przenośny palnik, oprócz wgniecionego zbiornika na gaz, wydawał się być sprawny. Mężczyzna uruchomił narzędzie na próbę i ucieszył się w duchy gdy na końcu dyszy zapłonął ogień. Złapał jeszcze poręczne szczypce i czym prędzej wrócił do Rouge.
Przyjrzał się raz jeszcze ranie aby oszacować poprawnie jej wielkość. Potem szukał wzrokiem odpowiedniego materiału, co nie było trudne zważywszy na fakt, że przed chwilą kilkukrotnie koziołkowali. Korzystając z palnika wyciął podłużny fragment płaskownika, na tyle gruby aby wytrzymał nagrzewanie, na tyle długi aby sprawnie przyłożyć go do rany i przypaleniem zamknąć jej brzegi. Ułożył płasko narzędzie w takim miejscu aby nie wzniecić pożaru, z dyszą skierowaną na jedną ze skrajnych części płaskownika. Uklęknął znów przy dziewczynie i pomógł jej z opaską uciskową, którą wykonała z fragmentu ubioru. Nim jednak zaciągnął ją mocniej ułożył sobie medyczne akcesoria w kolejności wykorzystania. W tym czasie płaskownik błyszczał już całkiem mocno od temperatury. Lee wziął trzy głębokie wdechy aby uspokoić nerwy i pozbyć się drżenia dłoni. Spojrzał po raz ostatni na Rouge, która przeczuwając co nadchodzi, zacisnęła zęby na zwiniętym w rulon materiale.
- Trochę zaboli, mała - rzekł i przystąpił do pracy.
Zdecydowanym ruchem zacisnął prowizoryczna opaskę minimalizując dopływ krwi. Złapał za szczypce i nimi ujął blachę na końcu - odczekał pełne trzy sekundy aby upewnić się, że chwyt jest dobry... po czym mocno pociągnął do siebie, upewniając się aby ruch był prosty i gładki. Odrzucił blachę, która poraniła dziewczynę i odłożył szczypce na ziemię, tuż przy rozgrzanym do czerwoności płaskowniku. Następnie wykorzystał sprej do dezynfekcji, jednorazowo wykorzystując większą część puszki. Starał się nie patrzeć na młodą dziewczynę, był świadom, że jeśli wcześniej nie czuła bólu, to teraz może być zgoła na odwrót. Ujął w dłoń znów szczypce, drugą ręką zgasił płomień palnika a następnie podniósł narzędziem płaskownik. Zmienił odrobinę pozycję i ustawił prowizoryczny sprzęt medyczny nad raną. Przymierzył się i w gdy uznał, że lepszej pozycji nie będzie opuścił gorejący czerwonością element na nogę dziewczyny. Odgłos skwierczenia i zapach przypalanego ciała nie należały do najprzyjemniejszych. Odliczył w myślach do pięciu i podniósł znów płaskownik, odkładając go obok. Porwał znów sprej dezynfekujący i dla pewności spryskał nim raz jeszcze poranioną nogę Rouge. Następnie otworzył plaster z bactą i przykleił go tak aby ciasno pokrył zranienie. Dla pewności owinął po obwodzie nogę klasycznym bandażem, tak aby dodatkowo zabezpieczyć leczniczy plaster, a następnie powoli zaczął odwiązywać opaskę. Krew musiała zacząć ponownie krążyć w nodze. Ostatni w kolejce do użycia był stymulant, który czekał w pogotowiu. Kurwa... prawie jak naprawa statku - pomyślał brodacz i spojrzał wreszcie na twarz dziewczyny.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Posty: 188
Rejestracja: 26 sie 2021, 21:59

Connor na sekundę odwrócił głowę w stronę Kamari, ale oprócz uśmiechu ledwo goszczącego w kąciku jego ust wydawał się nie reagować na jej obecność. Wychylił się przez właz, oddał kilka strzałów i ponownie schował we wnętrzu pojazdu. Gdyby Miya uważnie śledziła lot blasterowych błyskawic mknących ponad piaskami Tatooine, dostrzegłaby, że te skróciły żywot tuskena próbującego skryć się zza wydmą.
-Mieli pierdoloną wyrzutnię rakiet - weteran rzucił w kierunku czerwonookiej kobiety, po czym dodał z przekąsem. - Nie wiedziałem, że potrafią przeczytać instrukcję obsługi.
Miya stanęła z drugiej strony włazu i wychyliła się przez niego mniej więcej w połowie wypowiedzi towarzysza broni. Dostrzegła tuskena biegnącego w kierunku przewróconej ciężarówki, więc przyłożyła karabin do ramienia, wycelowała i pociągnęła za spust, po czym ponownie schowała się za grubym pancerzem chroniącym ją przed ostrzałem. Nie musiała wystawiać głowy dłużej, by sprawdzić czy trafiła, bowiem była pewna, że tak było jeszcze zanim nieprzyjaciel upadł martwy na ziemię. Zaskakujące było to, że pole bitwy w obu kierunkach przeszywały klasyczne blasterowe bolty - tego typu karabiny nie były typowym uzbrojeniem Jeźdźców.
-Musielibyśmy stąd wyjść i dobiec do tamtych skał! - Connor wykonał ruch głową w bliżej nieokreślonym kierunku, lecz Miya domyślała się, o którą formację chodzi. Stanowiła niezłą kryjówkę, ale ktoś musiałby do niej przebiec trzydzieści metrów na otwartej przestrzeni. - Ciągniemy losy czy zgłaszasz się na ochotnika?

Zabolało.
Bolało jak skurwysyn i Rogue o mały włos nie straciła przytomności - a przynajmniej wydawało jej się, iż nie odpłynęła z chwilą, gdy trzydziestocentymetrowy kawał durastali opuścił jej ciało. Krew trysnęła z otwartej rany prosto na twarz Lee, ale dość szybko krwawienie przestało przypominać gejzer - najwyraźniej opaska uciskowa założona była na tyle dobrze, że nie pozwoliła jej się wykrwawić w czasie krótszym niż ten potrzebny, by wypowiedzieć zdanie "bardzo przydałby mi się opatrunek". Chwilę potem do duszącego zapachu dymu wypełniającego wnętrze pojazdu, dołączył swąd przypalanego ludzkiego ciała, gdy mechanik z Mos Eisley rozpoczynał swój pierwszy w życiu kurs praktyczny chirurga polowego.
Zasadniczo, można powiedzieć, że zdał, bo Rogue nadal żyła.

-Kurwa, ja pierdolę, co za chuje w dupę jebane!
Abum'Jevet wydostał się zza kierownicy ciężkiej ciężarówki i wpadł do przedziału pasażerskiego z nagłością porównywalną do niespodziewanego wybuchu pocisku przeciwpancernego, który niemal zakończył żywot zleceniobiorców Jabby. Rozejrzał się wokół poświęcając każdemu zaledwie ułamek sekundy. Kopnął leżącego Ademika, a gdy ten wydał z siebie cichy jęk bólu, porządnie nim potrząsnął przywracając do przytomności. Wyglądało na to, że przy życiu pozostawało ich więcej niż jedynie czwórka. Za Abumem wlókł się zabrak Questu, więc oznaczało to siedem żywych osób.
-A tej co się stało? - pytanie skierowane do Lee było równie absurdalne, co fakt, że banda tuskenów o mały włos nie rozwaliła jednym strzałem z wyrzutni rakiet opancerzonej ciężarówki i wszystkich jej pasażerów.

Kliknij, aby zobaczyć wiadomość od Mistrza Gry
Obrazek
Awatar użytkownika
Rogue Rushi
Gracz
Posty: 43
Rejestracja: 29 wrz 2021, 01:25

- Nie, niee, czekaj, czekaj, czekaj...! - Wyjąkała Rogue, widząc rozgrzany metal zbliżający się do jej rany, mając oczy szeroko otwarte. Ale było za późno. Skóra zasyczała. Potrwa trochę czasu zanim Rogue zacznie znowu biegać. Nawet materiał w jej ustach nie powstrzymał wycia, które się z niej wydarło. Uderzyła pięścią obok siebie kilkukrotnie a z oczu potoczyły się jej łzy... I uniosła blaster, cały czas w trybie ogłuszającym, po czym posłała bolt prosto między oczy zbliżającego się do nich Tuskena.
- CAŁUJ MOJEGO WOOKIEGO TY PIEPRZONA PCHŁO Z OBSRANEGO DUPSKA BANTHY! - Wrzasnęła, strzelając jeszcze dwa razy w leżącego już i unieszkodliwionego Tuskena, wyładowując na nim swoje emocje związane z bólem opatrywanej nogi. Wzięła głęboki wdech i wydech po czym rozejrzała się dookoła. Policzyła obecnych i żywych, po czym zaczęła dodawać sobie rzeczy w głowie. - Dziękuję i z góry przepraszam, ale w tej chwili troszeczkę cię nienawidzę, Lee. Przejdzie mi. Nie możemy tu zostać. Potrzebujemy środka transportu. Daleko nie dojdę w tym stanie. Kurwa... I tak oto mój najlepszy atut poszedł się jebać. - Popatrzyła po swojej nodze z irytacją, jakby ta jej zawiniła. Zazwyczaj polegała na swojej mobilności w sytuacjach wysokiego stresu. Teraz jej mobilność została okaleczona, więc musiała się skoncentrować na swoich innych umiejętnościach.
- Ciężarówka. Nadaje się jeszcze do czegokolwiek poza złomowiskiem? - Zerknęła na mechanika, którego uważała za eksperta w tej kwestii. To było ewidentne, tych Tuskenów ktoś uzbroił. Albo sami się uzbroili. Piaskoczołg? Może. Ciężarówka była pancerna, więc kto wie? Może jeszcze się do czegoś nada. Na razie Rogue pochyliła głowę za zasłoną, po czym wychyliła się, żeby posłać dwa bolty w zbliżających się Tuskenów. Jeden i drugi dostał w głowę... Z odległości z jakiej zazwyczaj nie ma się takiej celności przy blasterach. Instynkt Rogue zaczynał działać. Nie szukała metody obrony tego miejsca, bo to była stracona gra. Tuskenów zawsze jest więcej. Szukała opcji wycofania się na lepszą pozycję, lub w ogóle. - Miya, jak mają rakietnicę, to mogą mieć więcej pocisków. A następnego takiego strzału nie przeżyjemy. - Delikatnie zasugerowała drużynowemu snajperowi jakiego celu szukać dla jej karabinu.
Awatar użytkownika
Miya Kamari
Gracz
Posty: 48
Rejestracja: 14 wrz 2021, 00:52
Lokalizacja: pod Kołobrzegiem
Kontakt:

Chociaż nie było to coś niezwykłego w jej fachu, Miya nie spodziewała się takich wiązanek z ust Rogue, ale w sumie sama nie miała pojęcia dlaczego. Może po prostu w ten sposób dawała upust bólowi. Lata treningu z rodzicami sprawiły, że chisska lepiej kontrolowała ból niż inni, a przynajmniej nigdy nie zdarzyło jej się puszczać takich sloganów, ale rozumiała co w tym momencie przechodziła jej ludzka koleżanka.

Spostrzeżenia Connora wydawały się rozsądne, Tuskeni i wyrzutnie rakiet? To zakrawało o komedię. W całym tym schemacie brakowało jakiegoś klocka, jakiegoś elementu.

- Nie wierzę aby Tuskeni sami podjęli się takiej akcji. Co by zyskali organizując taką zasadzkę na jakiś transportowiec? To nie ma sensu, czegoś nie dostrzegamy. - odpowiedziała mu zaraza po kilku oddanych strzałach.

Jego pomysł z dostaniem się do tamtej formacji skalnej nie był zły, ale problemem stanowiło przedostanie się tam. Prawdopodobnie nie byłoby to trudne, gdyby mogła wykorzystać odpowiednie narzędzia, ale nie mogła się ujawniać. Dostanie się tam snajpera byłoby jednak dużym atutem, dla reszty grupy. Musiała więc zaufać swojemu wyćwiczonemu refleksowi, przełożyć go na sam ruch a nie operowanie bronią. Mogło się to udać, a wręcz nawet musiało, porażka nie wchodziła w grę.

Spojrzała do wnętrza transportera, aby skontrolować sytuację i określić, czy Rogue była w stanie iść. Wyglądało na to, że z pomocą mogła się przemieszczać. Pojawiła się także pozostała dwójka, więc ich szanse właśnie wzrosły.

- Musimy jak najszybciej opuścić ten wrak, nie jesteśmy tu bezpieczni. Pobiegnę do najbliższej formacji skalnej, dam wam osłonę a potem wy pobiegniecie za mną. Jasne? - wypowiedziała słowa niemal dowodząco, jak gdyby nie przyjmowała odmowy. Spojrzała na Connora i wskazała na niego palcem.

- Mam nadzieję, że dasz mi konkretną osłonę. Jeśli ja tam nie dotrę, to chyba nikt się stąd nie wydostanie. Liczę na ciebie. - wiedziała, że to weteran i da z siebie wszystko, był osobą dla której przetrwanie oznaczało życie, rozumiał więc stawkę i była niemal pewna, że ogarnie temat.

Kobieta musiała zrobić to, czego od dawna nie miała okazji, ani nawet potrzeby. Sytuacja była podbramkowa, musiała powrócić do tego kim była dawniej, a przynajmniej częściowo. Nie porzuciła tej drogi całkowicie, ale skutecznie ją maskowała i ograniczała, dlatego skupienie swojego umysłu wokół Mocy nie było dla niej wielkim wyzwaniem, ale potrzebowała na to chwili. Spojrzała na swój cel, a także nad energetyczne wiązki latające nad morzem piasku, wzięła kilka głębokich wdechów, poczuła wokół siebie życie i Moc. Te energetyczne wiązki nie różniły się niczym od tych, wystrzeliwanych przez treningowe zdalniaki...z tą różnicą, że te mogły zabić. Na szczęście była świadoma swoich możliwości, zdalniaki od dawna nie stanowią dla niej wyzwania. Z boku mogło to wyglądać, jakby wahała się tej decyzji, albo modliła o dobrą passę. Zapięła swój karabin na plecy, aby jak najmniej ograniczał jej ruchy, przygotowała pistolet blasterowy przy pasie i w odpowiednim momencie ruszyła. Była skupiona w pełni na tym co wyczuwa wokół siebie, wyczuwała każdą wiązkę energetyczną i zawczasu jej unikała. Nie było tu gwałtownych ruchów, nie było na nie czasu, wszystko wydawało się idealnie zgrywać z jej biegiem. Formacja skalna była coraz bliżej i bliżej, wydawało się, że wszystko pójdzie dobrze. W ostatnim momencie jednak zaufała sama sobie i skokiem chciała wylądować za pierwszymi skałami. To ją mogło zgubić, na szczęście skończyło się jedynie na wiązce, która w odległości kilku centymetrów ominęła jej policzek, tym samym powodując lekkie poparzenie. Kobieta stęknęła i złapała się za policzek, poczuła jednak, że to nic poważnego, inaczej mogłaby język wystawić przez swój lewy policzek.

Miya wychyliła się lekko po za skały, aby oszacować lokalizację strzelców. Kiedy to zrobiła, dała reszcie znak aby ruszyli, ona sama natomiast przygotowała karabin i zaczęła likwidować zauważonych strzelców. Chociaż straciła panowanie nad sobą, to pewna więź z Mocą wciąż ją wspierała.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Posty: 188
Rejestracja: 26 sie 2021, 21:59

Lee nie miał złudzeń dotyczących aktualnej przydatności ciężarówki, która aktualnie stanowiła dobrą, opancerzoną kryjówkę, ale nic poza tym - a i w sytuacji, gdyby Jeźdźcy Pustyni rzeczywiście mieli do dyspozycji jeszcze chociaż jeden pocisk, stałaby się co najwyżej stalowym grobowcem. Być może, dysponując narzędziami, częściami zamiennymi, warsztatem i odpowiednią ilością czasu, byłby w stanie przywrócić ją do stanu używalności, ale prawda była taka, że na chwilę obecną nie miał możliwości zrobić czegokolwiek, by nadal pełniła funkcję ich środka transportu. Nie owijając w bawełnę, przedstawił więc Rogue jak sprawy się mają.
A sprawy z ciężarówką miały się zdecydowanie gorzej niż z ranną kobietą, bowiem ta była w stanie się poruszać i, choć na razie nie miała szans stanąć samodzielnie na nogach i przejść choćby dwóch kroków, rokowania nie wyglądały tragicznie. Metalowy szrapnel został wyciągnięty, krwotok zatrzymany, rana opatrzona, a bacta zaczynała działać. Porządna terapia tym cudownym specyfikiem z Thyferry i trochę wysiłku przy rehabilitacji powinny przywrócić ją do pełni sprawności.
Żeby jednak się tym zająć, należało najpierw przeżyć.

W czasie, gdy Lee kończył opatrywać Rogue, Miya oraz Connor rozpoczęli działania mogące stanowić całkiem niezły punkt wyjścia dla kontrofensywy i odparcia niespodziewanego ataku. Najemnik warknął coś w kierunku Abum'Jeveta, a twi'lek najwyraźniej uznał, że w tej sytuacji warto posłuchać doświadczonego żołnierza i bez słowa zaczął wykonywać jego polecenia. Wspólnymi siłami, wychylając się przez właz postawili zasłonę ogniową mającą pozwolić Kamari dobiec do skalnej formacji, skąd miała lepszy pogląd na pole bitwy i - przede wszystkim - nie znajdowała się już w metalowej pułapce.
Kiedy zaś ona rozpoczęła celny ostrzał wychylających się tuskenów, którzy błyskawicznie padali pod naporem blasterowych boltów, Connor w kilku susach doskoczył do kobiety, by ona mogła w pełni skupić się na swojej robocie i nie przejmować ewentualnym atakiem z tyłu. Jabum oraz Questu również opuścili pojazd, ale zamiast skierować się do formacji skalnej, okrążyli przewróconą ciężarówkę. Odgłosy wystrzałów, które rozległy się chwilę potem świadczyły, że Jeźdźcy Pustyni rzeczywiście planowali oflankować ofiary ich zasadzki.
Sytuacja powoli zaczynała się stabilizować. Obrońcy zajęli pozycje dogodne do tego, by odeprzeć atak, zaś siły nieprzyjaciela topniały w błyskawicznym tempie. Wszystko wskazywało też na to, że tuskeni nie mieli do dyspozycji większej ilości broni przeciwpancernej. Jak się okazało, mieli natomiast banthy, które jak wściekłe szarżowały w kierunku Kamari i Connora oraz na wpół wysadzonej ciężarówki - łącznie pięć wielkich zwierząt, na grzbietach których zasiadli Jeźdźcy Pustyni prowadząc chaotyczny ogień w kierunku ukrywających się pracowników Jabby.
-O kurwa.
Podsumowanie tej sytuacji przez Connora było chyba najbardziej trafnym, jakie można było sobie wyobrazić. Jeśli zwierzęta z wojownikami na grzbietach dotrą do obrońców to ci zostaną albo stratowani przez banthy, albo zastrzeleni z bliskiej odległości przez tuskenów...
Obrazek
Awatar użytkownika
Lee
Gracz
Posty: 48
Rejestracja: 11 wrz 2021, 14:06

Lee otarł twarz z potu i krwi. Wyglądało na to, że jego pierwsza polowa operacja powiodła się. Rouge żyła a sądząc po tym z jaką ochotą wymachiwała blasterem jej stan był nienajgorszy. Mechanik schował do kieszeni stympak i wstał. Pozostali członkowie ekipy Jabby byli w jednym kawału - Connor z Miyą ostrzeliwali wściekle napastników, Abum ze swoim też dołączyli. Głupie pytanie jednego z nich po prostu zignorował i podbiegł do rozrzuconych narzędzi. Aktywował swoje pit droidy i wydał im stosowne polecenia - automaty zebrały najpotrzebniejsze narzędzia. Jeśli wyjdą z tego cało, narzędzia na pewno się przydadzą żeby naprawić piaskoczołg i wrócić jakoś do cywilizacji. Teraz jednak liczyło się przeżycie. Miya miała słuszność, trzeba było opuścić tę metalową trumnę. Chissanka i najemnik już oddalili się od wraku, ludzie Abuma walili do napastników z drugiej strony. Lee wrócił do rannej, młodej kobiety:
- Słuchaj, ja cię niosę - ty strzelasz - rzucił tak czy inaczej nie widząc innej opcji. To co najpotrzebniejsze miał ze sobą - trochę wody, podstawowe narzędzia, Flipa i Flapa. Był silny więc niesienie na plecach Rouge, która nie była zbyt duża nie powinno być wielkim wyzwaniem. Pomógł wstać dziewczynie i przykucnął aby wskoczyła mu na plecy. Mogło to wyglądać iście komicznie, ale nie było wyboru. Podszedł z dodatkowym pakunkiem na plecach do wyjścia i zawahał się. Rozwścieczone Banthy atakowały obrońców.
- Próbujemy do nich dobiec czy liczymy na szczęście, że nas tu nie rozpierdolą? - zapytał swoją "pasażerkę".
Awatar użytkownika
Rogue Rushi
Gracz
Posty: 43
Rejestracja: 29 wrz 2021, 01:25

Rogue trzymała się niosącego ją na plecach Lee. Obserwowała obecną sytuację. W pierwszej chwili sięgnęła do ukrytej pod kurtką tajnej kabury, którą z resztą Lee pewnie mógł teraz czuć na plecach, co było jako-taką informacją o tym, że Rogue ma więcej broni niż pokazuje. Ale zatrzymała się.
- Mam plan. Biegnij. Jak powiem "teraz", puść mnie. - Stwierdziła, czując jak jej powietrze zasycha w ustach. A gdy Lee rzucił się w pęd, Rogue od czasu do czasu szarpnęła ciałem w prawo lub lewo, jak widziała, że zaraz się wpakują pod bolt. Patrzyła prosto w stronę twarzy Tuskena, który właśnie szarżował na nich na szczycie banthy. Cóż, nigdy nie mówiła, że to DOBRY plan. Tusken pochylił się, szykując się na stratowanie dwójki. A Rogue... Cóż. Rogue zdała się na swój instynkt. Swoją legendarną wręcz intuicję i zmysł przetrwania. Jeżeli mieli to przeżyć, potrzebowali środka lokomocji. Nie mogą jej nieść całą drogę do piaskoczołgu. Wzięła głęboki wdech, patrząc jak szarżująca bantha się zbliża, dużo szybsza od Lee, bądź co bądź. Wyciszyła się na moment. Wiedziała, co musi zrobić. Gdy bantha była na tyle blisko, że Rogue za moment zaczęłaby czuć jej dyszący, śmierdzący oddech... Gwałtownie podniosła do góry blaster i strzeliła w prawe ramię Tuskena, tak, że ten szarpnął uzdą na bok w bolesnym odruchu.
- Teraz. - Powiedziała krótko, odbijając się od Lee w stronę szarpniętej na bok szarżującej banthy. Jasne, może i straciła władzę w nodze, na chwilę obecną. Ale nadal była niekwestionowaną mistrzynią szybkiego i sprawnego poruszania się i przeskakiwania między przeszkodami. "Dalej, Intuicjo. Nie zawiedź mnie", pomyślała. Jej wyciągnięta w górę ręka przez moment wędrowała w powietrzu, przez ułamek sekundy który dla Rogue trwał wieczność. I wreszcie... Jej palce zacisnęły się na kostce Tuskena jadącego na wielkim zwierzęciu. Była ciągnięta za szarżującą nadal banthą po pustynnym piasku, trzymając się kostki tuskena jakby od tego zależało jej życie. ...Bo zależało. Tusken obejrzał się na nią i uniósł karabin, próbując w nią wycelować.
Rogue była szybsza i miała blaster gotowy w prawej ręce. Broń wypaliła prosto w łeb tuskena zanim ten zdążył wycelować. Niestety, to oznaczało, że jego ciało momentalnie zwiotczało i zaczęło spadać z banthy. Żeby móc utrzymać się na grzbiecie zwierzęcia, Rogue nie miała wyjścia, musiała wypuścić z ręki blaster, żeby złapać się banthy drugą dłonią i zacząć podciągać na grzbiet. W wysiłku zdołała tylko krzyknąć za siebie.
- LEE! BLASTER! - W międzyczasie Rogue podciągnęła się na grzbiet banthy i mruknęła pod nosem, bardziej do siebie niż kogokolwiek innego, gdy przekładała nogę przez siodło. - To tylko włochaty, śmierdzący pojazd. Dalej Rogue, umiesz prowadzić pojazdy. - Po czym licząc na to, że Lee przechwyci jej broń, zawróciła banthę i zaszarżowała na jednego z jeźdźców atakujących Miyę i Connora, pochylając nisko ciało, żeby być małym celem na grzbiecie banthy. I zamierzała z całym impetem uderzyć w bok jeźdźca, licząc na to, że Miya i Connor zdejmą drugiego z dwóch którzy ich atakowali.
Liczyła na to, że pozostali jeźdźcy zignorują przeciwników na nogach i skoncentrują się na osobie, która właśnie ukradła im jednego z wierzchowców, tym samym odciągając uwagę od Lee.
Awatar użytkownika
Miya Kamari
Gracz
Posty: 48
Rejestracja: 14 wrz 2021, 00:52
Lokalizacja: pod Kołobrzegiem
Kontakt:

Chisska była pod wrażeniem umiejętności Rogue, nawet w stanie niepełnej sprawności fizycznej. Po cichu wmawiała sobie, że to kolejny przejaw jej wyczulenia na Moc, ale równie dobrze mógł być to zwykły fart. Jednakże wyglądało na to, że były to przemyślane ruchy.

W tym czasie, Miya i Connor zlikwidowali ostatnich strzelców dystansowych, pozostali tylko jeźdźcy, którzy byli większym zagrożeniem, aniżeli strzelcy. Wyszkolone sumienie nie pozwalało kobiecie na zabicie niewinnego zwierzęcia, które wykonywało jedynie rozkazy swojego jeźdźcy. Z drugiej strony, nie mogła przy Connorze odpowiednio się skupić aby nawiązać więź ze zwierzęciem. Kobieta wpadła w wewnętrzny dylemat. Nie mogła podjąć żadnej z decyzji, musiała więc improwizować. Mogła wykorzystać swoje umiejętności akrobatyczne wspomagane Mocą, ale to także byłoby zbyt podejrzane.

Miya przekonana, że nie ma już więcej strzelców po za tymi na banthach, wyszła z ukrycia, aby to na nią zaszarżował drugi pozostały przy życiu. Kiedy ten skupił się na niej, odskoczyła w ostatnim momencie i w mgnieniu oka zestrzeliła człowieka pustynni z jej grzbietu, wykorzystując swój blaster. Zwierzę było wolne, nie musiało już słuchać rozkazów swojego jeźdźca, miała nadzieję, że zrezygnuje z dalszej walki i wróci do łagodnego życia, z którego owe zwierzęta były znane.
Awatar użytkownika
Lee
Gracz
Posty: 48
Rejestracja: 11 wrz 2021, 14:06

Lee biegł ile sił w nogach, posapując nieco, bo na plecach miał nie wielki, ale jednak, balast. Z każdym oderwaniem stopy od podłoża, w powietrze wzbijały się ziarenka piasku, przypominając miniaturowe gejzery. Mechanik czuł się pawie jak Bantha, która na nich szarżowała, z tą różnicą, że nie był tak owłosiony. Rouge, raz po raz szarpała nim w lewą to w prawą, aby uniknąć krwistoczerwonych wiązek z blasterów.
To, to jeszcze było nic - ale akcja, którą zaprezentowała Rouge chwilę później... to dopiero było coś. Jeszcze sekundę temu siedziała mu na plecach, teraz już szalała na plecach Banthy. Lee rzucił się w bok aby uniknąć stratowania i spojrzał na dziewczonę, akurat jak jej blaster spadł w piasek.
- LEE! BLASTER! - usłyszał tylko pośród panującego zgiełku. Mężczyzna rzuciła się ku broni aby poderwać ja jak najszybciej i rzucić właścicielce. Niestety, wszechobecny kurz, nie ułatwiał zadania. Zdesperowany wyszarpał z kabury swoją broń i ryknał:
-ROUGE! ŁAP TO! - po czym cisnął swoją bronią, starając się wycelować tak aby ułatwić dziewczynie pochwycenie broni. Szkoda tylko, że rozbroił tym samym siebie samego.
Awatar użytkownika
Rogue Rushi
Gracz
Posty: 43
Rejestracja: 29 wrz 2021, 01:25

Rogue przechyliła ciało, chwytając blaster rzucony przez Lee, po czym momentalnie wystrzeliła w stronę tuskena, który właśnie obrał go za swój cel na stratowanie. Chybiła. Zaklęła pod nosem. Blaster miał inny odrzut i wagę niż przywykła. Wzięła poprawki i strzeliła drugi raz, tym razem strącając tuskena z grzbietu banthy. Ale nie trafiła w głowę, z czego była niezadowolona.
- Weź mój blaster i zabieraj tą banthę. Jak chcemy stąd wyjść żywi, potrzebujemy środka lokomocji. - Zrobiła gest gdzieś w piasek, gdzie musiała go wypuścić. Kiedy Lee w końcu znajdzie jej broń, zapewne odkryje, że ta jest modyfikowana i wali mocniej niż powinna, za to przegrzewa się szybciej. To broń kogoś, kto nie strzela dużo, ale jak już strzela, to chce żeby strzał był śmiertelny. W międzyczasie, Rogue popędziła na swoim nowym wierzchowcu w stronę tych, którym jeszcze nie udało się uciec w stronę głazów. Czy przeszło jej przez myśl zostawić ich na pastwę losu? Oczywiście. Ale fakty są takie, że są jej potrzebni, a Rogue nie chce mieć łowców Jabby na karku. Stąd pochyliła się w jedną stronę jadąc z ratunkiem. A jeżeli jeszcze tam jakaś bantha z jeźdźcem była, to Rogue miała pełną intencję wjechać w nią z pełnym impetem. Z kolei, w jedną stronę się pochylała, wyciągając lewą rękę w dół, żeby pomóc komuś wejść z nią na grzbiet banthy.
Awatar użytkownika
Lee
Gracz
Posty: 48
Rejestracja: 11 wrz 2021, 14:06

Po dłuższej chwili, czyli takiej, która mogła kosztować życie, mechanik z Tatooine dostrzegł wreszcie blaster Rouge. Zadowolony z faktu, że wreszcie nie jest już tak łatwym i bezbronnym celem, poderwał zakurzoną broń i ruszył w stronę formacji skalnej. Tam Connor wraz z Miyą ostrzeliwali wciąż Jeźdźców Pustyni, choć nie zostało ich już zbyt wielu. Największe zagrożenie stanowili Ci, którzy dosiadali galopujących Banth. Większość atakujących skupiła się teraz na najemnikach, toteż Lee miał kilka sekund aby wycelować. Przyklęknął na jedno kolano i uniósł broń - celował w plecy jednego z jeźdźców. Wstrzymał oddech i pociągnął za spust. Broń rzygnęła ogniem i hukiem, którego nie powstydziłby się wojskowy karabin. Odrzut broni też był ponadprzeciętny. Wszystko to poskutkowało spektakularnym pudłem. Wiązka zjonozowanego gazu śmignęła wysoko ponad atakującym tuskenem. Lee zaklął i przymierzył jeszcze raz, biorąc poprawki na powyższe. Przygotowany na mocne szarpnięcie, pociągnął za spust raz jeszcze i tym razem... trafił mniej więcej tam, gdzie chciał. Laserowa wiązka raziła od tyłu jeźdźca w ramię przez co stracił równowagę i zleciał z wierzchowca. Żywota dokonał pod łapami wierzchowca.
Nie przyglądał się zbyt długo spektaklowi śmierci, bo i jego prawie dosięgnęła. Zabłąkana blasterowa wiązka śmignęła mu koło ucha, toteż mechanik zaklął po raz wtóry i znów zaczął przemieszać się w kierunku najemników.
ODPOWIEDZ