
Z czasem osiągnął rozmiary tak duże, że zgubienie się w nim bez posiadania comlinku mogło oznaczać tragedię. Znane były przypadki pracowników kompleksu, których znajdowano odwodnionych lub wycieńczonych w co mniej uczęszczanym aneksie; przypadki droidów sprzątających z rozładowanymi akumulatorami, ponieważ zapuściły się do dalszego skrzydła; podobno nawet zdarzały się zwłoki - włamywaczy nieznających rozkładu pomieszczeń czy zatrzaśniętych dozorców. Tak, pierwszy cud galaktyki zabijał samym swoim rozmachem.
Zmieniała się także estetyka, styl architektoniczny, wystrój, oświetlenie i kolorystyka, a nawet ogólna bryła nadająca kształt budowli. W czasach, gdy wielkim kanclerzem był Hutt, położono szczególny nacisk na zwiększenie liczby sal rekreacyjnych oraz jadalni. Kiedy swoją (nie taką krótką) chwilę u władzy miał Zakon Jedi, z pałacu wystrzeliły dziesiątki wieżyc. Kolejni Kanclerze przychodzili i odchodzili, ale wielu z nich zostawiło po sobie ślad w postaci wkładu w wygląd lub wyposażenie pierwszego z dwudziestu cudów.
W całej swojej astronomicznie bogatej historii jednak coruscański pałac nie zmienił się tak bardzo (także pod względem nadbudowy), jak w perspektywie zaledwie ostatnich trzech lat.
Niechaj sam ten fakt zaświadczy o potędze imperatora Palpatine'a.
***
Monstrualny, bo tak należało go obecnie nazywać, budynek za sprawą Imperium zyskał kształt piramidy z niezliczoną liczbą naw i kondygnacji. Właściwie tylko mając mapę wgraną na datapadzie, dało się trafić do odpowiedniego skrzydła, sektora, poziomu i wreszcie korytarza lub sali. Jedną z trudniej dostępnych, ale za to porywających pięknem, była Sala Tysiąca Fontann umiejscowiona głęboko w sercu obecnego centrum wszystkich centrów, blisko jak na coruscańskie standardy rezydencji samego imperatora. To właśnie między innymi z tejże sali można było zostać wpuszczonym do legendarnej sali tronowej. Wystarczyło pokonać ledwie kilometrowej długości korytarz.
Obecna Sala Tysiąca Fontann nie była oryginalną. Kompleks skradł ją ze Świątyni Jedi, tak jak i pożarł miliony dorobków różnych cywilizacji na przestrzeni wieków: dzieł sztuki czy rzadkich gatunków roślin.
Przed trzema laty tuzin architektów oraz projektantów rozebrał oryginalną salę z gmachu świątynnego i przeniósł blisko kwater Palpatine'a, ponoć na jego osobiste zarządzenie. Wiele, wiele dóbr świątynnych spotkało podobny los. Wiele innych zostało bestialsko zniszczonych, a niektóre po prostu... zniknęły.
Wracając do samej sali jeszcze, trzeba dodać, iż nie dało się w niej nudzić i od momentu migracji ze świątyni właściwie rzadko bywała pusta. Krzątali się po niej urzędnicy, szturmowcy, pałacowi słudzy, a nawet zupełnie przypadkowe osoby. Tak było jednak za dnia. Teraz, coruscańską nocą, Isard był w niej całkowicie sam, wsłuchany w plusk dokładnie tysiąca fontann.
Bo tym razem Taumiel Isard nie czekał na audiencję imperatora. Dawno już ich nie dostąpił i chyba nawet nie oczekiwał, że szybko się to zmieni.
Tym razem Isard czekał na pewnego droida. A wraz z nim - tu poczuł przyjemny sygnał w sercu - na całą resztę galaktyki.