[Tatooine] Kantyna Mos Eisley

Awatar użytkownika
Lee
Gracz
Posty: 48
Rejestracja: 11 wrz 2021, 14:06

Obrazek
Kantyna Mos Eisley zlokalizowana w okolicach Kosmoportu na piaszczystej planecie Tatooine. Napitki i posiłki serwowane w tym przybytku nie były może najwyższej jakości, ale i tak niezależnie od pory dnia i nocy, ściągali tutaj goście z nawet najdalszych zakątków Galaktyki. Kantyna kusiła swoim chłodnym wnętrzem, oferując schronienie przed bliźniaczymi słońcami planety. Spotkać tu można było wszelkiej maści szumowiny wszechświata - przemytników oferujących swe usługi, kanciarzy, szulerów, łowców nagród i zwykłych mieszkańców pustynnego świata. DROIDÓW NIE OBSŁUGUJEMY!
Awatar użytkownika
Lee
Gracz
Posty: 48
Rejestracja: 11 wrz 2021, 14:06

Chociaż pora była już stosunkowo późna, kantyna nadal tętniła życiem. Przez dym zasnuwający salę, przebijały się podniesione głosy i wybuchy śmiechu. Goście siedzieli zgrupowani po kilku i kilkunastu, zajmując rozsiane po obiekcie stoliki i loże - niektórzy jak Lee właśnie, siedzieli samotnie na wysokim krześle przy kontuarze. Osobnik z gładko ogoloną głową modlił się już drugą godzinę nad lokalnym, tanim Ale i bił się w myślach sam ze sobą. Kiedy przejmował ten pieprzony warsztat, nie wiedział, że haracz dla Hutt'ów jest tak wysoki. Miesiąc w miesiąc urabiał się po łokcie, a po zapłaceniu "czynszu" zostawało mu ledwo kilka stów na życie. Westchnął ciężko i upił łyk, wygazowanego i już ciepłego piwa. Mmm... smakuje jak szczyny Banthy - pomyślał cierpko. Kiedy wyprowadzał się z rodzinnej farmy, miał zupełnie inne postrzeganie "niezależnego przedsiębiorcy". Wydawało mu się, że swój biznes pozwoli mu na w miarę spokojne i dostatnie życie. Jak bardzo się mylił okazało się dopiero po kilku pierwszych miesiącach. Przemytnicy i piraci - którzy byli jego głównymi klientami, nie mieli w zwyczaju płacić terminowo, kłócili się o każdy kredyt, a i wymagania mieli nad wyraz wygórowane. Lee z natury był spokojnym człowiekiem, ale te każdorazowe utarczki z praktycznie każdym, nadszarpnęły mocno jego pokłady cierpliwości.
Tym razem jednak, miał zamiar zdystansować się nieco od problemów codzienności - mocno zastanawiał się czy nie pozwolić sobie na jeszcze jedno piwo. Jutro ten Rodiański przemytnik powinien odebrać z warsztatu tego zapyziałego YT-1000, w którym Lee uszczelniał układ chłodzenia. Taaak, wpadnie trochę gotówki, do spłaty czynszu, był jeszcze tydzień. Po drodze może wpadnie jeszcze jakieś zlecenie... Uniósł rękę by chwilę później otrzymać świeży kufel z przyjemnie chłodnym Ale. Tak, zdecydowanie będzie lepiej. Uśmiechnął się do siebie i na powrót zanurzył w myślach.
Awatar użytkownika
Miya Kamari
Gracz
Posty: 48
Rejestracja: 14 wrz 2021, 00:52
Lokalizacja: pod Kołobrzegiem
Kontakt:

Kantyna w Mos Eisley, miejsce w którym najemniczka była stałą bywalczynią. Cała obsługa i większość stałej klienteli kojarzyło ją, ze względu na swoje koneksje z huttami i świetną reputację. Dlatego muzyka nie przestała grać nawet wtedy, gdy jakiś pijaczyna zatarasował jej wejście do lokalu i wleciał do niego z impetem, dostając najpierw w twarz z prawego sierpowego, a następnie kopniaka w brzuch. Chisska poprawiła jednym ruchem swoje długie włosy, a następnie weszła do środka z uśmiechem skierowanym do barmana, widocznie to tutaj normalne. Po drodze sprzedała jeszcze kopniaka pijakowi.

Podeszła do kontuaru i usiadła na wysokim krześle. Była wyjątkowo zadbana jak na najemnika, jej pancerz był utrzymany w świetnym stanie, jakby co dopiero wyszedł spod fabryki. Na plecach miała dziwnie zmodyfikowany karabin snajperski, a przy pasie blaster, zabezpieczony przed wyciągnięciem przez nieupoważnione osoby.

- To co zwykle, dwa razy. - rzuciła z uśmiechem do barmana, widocznie była tutaj stałą klientką. Przy okazji kiwnęła głową to tu, to tam, witając się z kilkoma innymi gośćmi. Widać było, że jest najemniczką, ale wyjątkowo szykowną i niegburowatą, z dozą poczucia humoru. Faktem jest, że dziś po prostu miała lepszy dzień, gdyż wykonała zlecenie dla pewnego hutta i dostała dobrą wypłatę. Nie musiała martwić się o większość przyziemnych rzeczy, jedynie o to aby przeżyć kolejny dzień bez dziury w brzuchu.

- Dwa razy Wściekły Hutt. - barman postawił dwa kieliszki jakiegoś zielonej mieszanki przed kobietą - A właśnie. Jak ta robota którą ci nakierowałem? - zapytał zaciekawiony barman.
- Dzięki. Właśnie rozliczyłam się z tym obrzydliwym robalem. Wiedziałeś, że przy sobie trzyma on prawie tuzin niewolnic, a kolejne tyle czeka na zapleczu? Prawie przyjemny widok, po za tym spasionym pracodawcą na pierwszym planie, zajmował prawie cały kadr, miałam ochotę odstrzelić mu łeb, ale szkoda klienta. Przelałam już procent dla ciebie, w ramach podziękowań Jack. - puściła oczko do człowieka, który o tej godzinie pełnił wartę za kontuarem.
- Ha! Domyślam się. Dzięki że pomyślałaś o mnie Mi. - barman również z uśmiechem zdrobniale odpowiedział kobiecie, po czym odszedł obsłużyć innych klientów.

Niebieskoskóra podniosła pierwszy kieliszek i wychyliła go do dna. Można było dostrzec, że jedynie drgnęła jej lekko powieka. Ciecz miała trochę gęstszą konsystencję niż większość trunków tutaj. Przed drugim postanowiła obrócić się na obracanym krześle i oparła się obiema rękoma o blat, rozglądając się po kantynie i słuchając muzyki którą pogrywała orkiestra.
Awatar użytkownika
Lee
Gracz
Posty: 48
Rejestracja: 11 wrz 2021, 14:06

Przybycie kolejnej osoby można była zdecydowanie nazwać wejściem z "hukiem". Choć dla większości klientów, wydawało się to być codziennością, bo pojawiły się tu i tam śmiechu, dla Lee był to widok nad wyraz niestandardowy. Zaskoczony obserwował ze swojego miejsca, jak jeden z gości stacza się po schodach - widać po mocnym ciosie... kobiety! Łysy widział już nie jedną babkę co to potrafiła rozłożyć większych od siebie typów, ale kogoś takiego jeszcze nie spotkał. Niebieskoskóra postać o gorejącym spojrzeniu czerwonych oczu , jak gdyby nigdy nic, weszła do kantyny, racząc jeszcze, wcześniej powalonego mężczyznę kopniakiem. Kim była? Nie znał jej rasy, bodaj pierwszy raz widział kogoś takiego.
Lee zmierzył ją szybkim spojrzeniem od stóp do głów. Nie przyglądał się jej jednak zbyt długo - to była najprostsza droga do znalezienia zaczepki w przybytkach takich ja ten. Jego uwadze nie uszedł jednak pancerz w świetnym stanie, karabin przymocowany na plecach i kabura z blasterem. Mhm... najemniczka jak nic - pozwolił sobie na wysnucie wniosku. Spojrzał nań raz jeszcze, ukradkowo gdy już zasiadła niedaleko. Tak, twarz choć egzotyczną, miała bardzo miłą dla oka. Ukradkowe spojrzenie powędrowało niżej, ku wypukłości na napierśniku - który odstawał znacząco. Twarz mężczyzny zakwitła delikatnym rumieńcem i natychmiast skupił się znów na swoim piwie. Wypił pospiesznie łyk aby zakamuflować swoje zakłopotanie i z rozpędu oblał się płynem. Zaklął pod nosem i otarł się grzbietem drugiej dłoni. Świetna prezencja Lee, pomyślał z zażenowaniem.
W tle pogrywała sobie nadal kapela Bithów.
Awatar użytkownika
Miya Kamari
Gracz
Posty: 48
Rejestracja: 14 wrz 2021, 00:52
Lokalizacja: pod Kołobrzegiem
Kontakt:

- Ehh, znowu ta sama wałkowana w kółko nuta, zagrajcie coś innego chłopcy! - lekko podniesionym głosem rzuciła do orkiestry, co by ją usłyszeli. Wtedy też dostrzegła ukradkiem spoglądającego na nią faceta, który niezdarnie oblał się piwem. Klasyka, niczego innego nie można było się spodziewać w takim miejscu, ale jego twarzy jeszcze nigdy tutaj nie widziała, co zaciekawiło ją trochę, niewiele tutaj zaglądało osób przejazdem. Tak naprawdę był on jedną z niewielu "oryginalnych" rzeczy którą Miya tutaj zastała, więc naturalny odruch sprowadził do tego, że postanowiła zagadać. Oparta o plecami o blat i ze spojrzeniem wbitym gdzieś przed siebie, wyrzuciła słowa jakby w pustkę, a jednak skierowane do kogoś.

- Kiepski dzień? Ktoś nie zapłacił ci za robotę? - po tych słowach obróciła jedynie głowę w lewo i wbiła wzrok w oczy Lee. To fakt, że w galaktyce wciąż widok chissa wprawiał w zaciekawienie, gdyż niewielu ich zapuszczało się po za ojczyste systemy gwiezdne, ona jednak w przeciwieństwie do nich nie opuściła domu. Na jej twarzy jawił się lekki uśmieszek, jakby sprawiało jej radość jego niezdarny wyczyn.
Awatar użytkownika
Lee
Gracz
Posty: 48
Rejestracja: 11 wrz 2021, 14:06

Czyli jednak dobrze wybrał zawód - szpieg byłby z niego żaden. Nieznajoma wyłapała to jego niby ukradkowe spojrzenie dokładnie w momencie gdy ulał się tanim Ale. Ta część twarzy Lee, która nie była obrośnięta brodą, spłonęła rumieńcem świadczącym dobitnie o zawstydzeniu. Świetny początek wieczoru, nie ma co. Zakłopotany mężczyzna rozważał już, czy nie lepiej będzie odpuścić sobie ten wieczór w kantynie i wrócić do zacisza swojego warsztatu. Już miał wstawać gdy usłyszał głos kobiety. Wypowiadając swoje pytanie, nie patrzyła co prawda na niego, ale był pewien, że to on jest adresatem. Potwierdziło się to gdy spojrzenie gorejących, czerwonych oczu skierowało się wprost na niego. Ton jej głosu sugerował, że jego niezdarny popis nie rzutował na jego ocenę. Odpowiedział na jej spojrzenie, jednak nie wytrzymał zbyt długo - spuścił wzrok i zajrzał do kufla, na wpół wypitego i wpół rozlanego.
- Eee... - zaczął niezdarnie, po czym skarcił się w duchu i wziął w garść - Nie, to znaczy jeszcze nie - powiedział już prawie normalnym tonem. Odchrząknął i kontynuował - W moim warsztacie, czeka na odbiór lekki frachtowiec serii YT, model 1000. Taka tam nieskomplikowana robota, pilot prawie przegrzał silniki nadświetlne, przez cieknący układ chłodzenia. Zlokalizowałem uszkodzony przewód i go wymieniłem... No wiesz, po złomowiskach pełno tego koreliańskiego szmelcu, a wszyscy mają te statki za nie wiadomo co... - powiedział prawie na jednym oddechu. W gardle mu trochę zaschło, więc upił łyk - tym razem nie roniąc nawet kropli i wziął głęboki oddech - Jestem Lee - przedstawił się. Nie wiedział czy podać jej rękę czy może nie wypada, więc wykonał coś na wzór ukłonu i uniesienia ręki. Wyszło zdecydowanie komicznie.
-To ten, eee... tobie chyba, robota poszła sprawnie, co? - wypalił by po sekundzie zdać sobie sprawę, że mógł popełnić gafę, dając do zrozumienia, że przysłuchiwał się jej wcześniej, gdy rozmawiała z barmanem. Dureń! Nawet nie zapytał jej o imię. Ehhh... trzeba było siedzieć w warsztacie.
Awatar użytkownika
Miya Kamari
Gracz
Posty: 48
Rejestracja: 14 wrz 2021, 00:52
Lokalizacja: pod Kołobrzegiem
Kontakt:

Kobieta obróciła się bokiem, opierając się ramieniem o blat baru, drugą ręką pochłaniając zawartość kolejnego kieliszka. Mogła spędzić ten wieczór z alkoholem i pójść spać, albo z alkoholem w miłym towarzystwie i potem pójść spać - ewentualnie także w miłym towarzystwie. Chwilowo wygrywała druga opcja, miała dziś dobry humor i szkoda byłoby rozmyślać nad sensem życia przy kieliszku.

- Mechanik, no proszę. Zawsze chciałam mieć własny statek, ale jestem raczej początkująco-przeciętnym pilotem. Na Tatooine każda praca to ciężki kawałek chleba, no chyba, że jest się huttem. - odpowiedziała mu zanim ten się przedstawił. Nie klepała biedy, ale pamięta doskonale swoje początki jako najemnik, też nie miała lekko. Wielokrotnie ją "wydymali" na kredyty, nie płacili po robocie itp.

- Miya. Jak będziesz miał problem z niewypłacalnym klientem możesz śmiał do mnie uderzać, za odpowiedni procent ściągnę należności. - puściła mu oczko na zachętę. Warto rozszerzać kontakty, a mechanik statków kosmicznych wiele widzi i wiele słyszy, a także jest bogatym źródłem informacji dla innych. Nie zdziwiła się jednak, że usłyszał on o jej robocie kiedy rozmawiała z barmanem, nie robiła z tego specjalnej tajemnicy.

- Wyjątkowo dobrze, rzadko zdarza się tak gładka i dobrze płatna robótka. Mogę kolejne kilka dni spokojnie spędzić na nic nierobieniu. - zaśmiała się, widocznie alkohol troszkę ją rozluźnił.

- A co z tobą? Miewasz czasem wakacje, czy cały czas starasz się związać koniec z końcem? - kobieta wyglądała z twarzy raczej na łagodną i dobrze wychowaną, było w niej coś co nie pasuje do kogoś pokroju najemnika czy łowcy nagród. Może to tylko wrażenie? Ciężkie życie potrafi nawet z dobrej osoby zrobić kogoś mniej przyjemnego.
Awatar użytkownika
Lee
Gracz
Posty: 48
Rejestracja: 11 wrz 2021, 14:06

Lee przysłuchiwał się słowom niebieskoskórej. Miya... ładne imię, musiał przyznać. Pokiwał głową i powiedział:
- Raczej nie mam problemów z płatnościami... Raz mi się zdarzyło, że ktoś nie zapłacił za naprawę statku - rzekł i poklepał się po kaburze - drugi raz nie popełnił tego błędu. I od tamtej pory płacą terminowo... to znaczy ja już jest jakaś robota... To znaczy wiesz, nie żeby był ze mnie jakiś zabijaka, ale radzę sobie. Nie mniej, nigdy nie wiadomo kiedy może przydać się pomoc - wzruszył ramionami i upił znów łyk z kufla. Miya w tym czasie opróżniła zawartość swojego drugiego kieliszka. Lee przez chwilę rozważał czy nie postawić jej kolejki, ale w porę przypomniał sobie, że pije przecież lokalne piwo marki najtańszej, więc opanował zapędy.
- Wakacje? - zapytał z rozbawieniem. Dawno nie słyszał równie dobrego żartu - Nieee, raczej nie. Większość czasu spędzam w Mos Eisley, łapię każdą robotę jaka się trafi, konkurencja mimo wszystko jest tu spora. Raz odmówisz roboty i możesz wypaść z obiegu... A Jabba nie lubi tych którzy nie płacą - rzekł już bez rozbawienia - Więc moja odpowiedź brzmi: tak, żyję z dnia na dzień i jakoś wiążę koniec z końcem - uniósł kufel i tym razem opróżnił go już całkowicie.
- Statek... cóż, potrafię rozkręcić, naprawić i skręcić na powrót większość kryp, które ich właściciele nazywają statkami kosmicznymi - ale z pilotażem... cóż, powiedzmy, że ta płaszczyzna jest naszą wspólna - dodał jeszcze i umilkł. W sumie nie wiedział co powiedzieć dalej...
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Posty: 188
Rejestracja: 26 sie 2021, 21:59

-Dupa jesteś, nie mechanik!
Oburzony okrzyk przebił się przez dźwięki instrumentów bithańskiej kapeli oraz gwar rozmów wypełniający kantynę i od razu przykuł uwagę Lee. Mężczyzna odwrócił się w kierunku zbulwersowanego twi'leka siedzącego dwa stoliki dalej. Zielonoskóremu towarzyszył umięśniony zabrak oraz ubrany w lekką kurtkę człowiek, zaś ich rozmówcą był przestraszony sullustanin w ubrudzonym smarem kombinezonie. Coś wymamrotał cicho, po czym potulnie, acz pospiesznie się ulotnił.
-Czy w tym pierdolonym mieście nie ma porządnych mechaników!? - Lee usłyszał jeszcze słowa wypowiedziane przez twi'leka do towarzyszącego mu człowieka. - Jabba nas zabije jak dzisiaj nie znajdziemy ekipy...
Obrazek
Awatar użytkownika
Miya Kamari
Gracz
Posty: 48
Rejestracja: 14 wrz 2021, 00:52
Lokalizacja: pod Kołobrzegiem
Kontakt:

- Tak, galaktyka to paskudne miejsce, ale są miejsca które chociaż chwilowo ukrywają tę prawdę. Dlatego podróżuję, żeby chociaż na chwilę zapomnieć o tym wszystkim co złe. - uśmiechnęła się na myśl o miejscach, które już odwiedziła i które odwiedzi. Była to jej odskocznia od wszystkiego i uspokojenie swoich myśli, przynosiło jej to ulgę i wewnętrzny spokój. Przypominała sobie te wszystkie miłe lata z matką i ojcem, to jak wyglądało ich życie.

Krótkie rozmyślanie przerwał gwałtowny rumor przy jednym ze stolików w kantynie. Mechanik tak? Od razu spojrzała na Lee.
- To chyba coś dla ciebie. Możesz zyskać stałego klienta jeśli się wykażesz. - wskazała głową na dwóch jegomościów.
Awatar użytkownika
Lee
Gracz
Posty: 48
Rejestracja: 11 wrz 2021, 14:06

"Dlatego podróżuję, żeby chociaż na chwilę zapomnieć o tym wszystkim co złe". Lee rozważył w ciszy te słowa. Podróże... sam nie wiele w życiu ich doświadczył. Oczywiście, kilka razy opuścił Mos Eisley, lecąc z tym czy z tamtym z jakimś ładunkiem, ale nie był to loty zbyt odległe, a te poza system - mógł zliczyć na palcach jednej ręki. Tatooine była jego domem, na który mógł narzekać, a jakże, ale to był jego miejsce. Czasami psioczył na przekorny los, na trudy pracy, na roszczeniowych klientów. Ale czy tak na prawdę chciał go opuścić? Nie był do końca przekonany. W głębi ducha, musiał przyznać się sam przed sobą, że chyba boi się tego co tam w tej szerokiej galaktyce jest.
Chwilę zadumy przerwała mała awanutra, gdzieś przy stoliku w głębi sali. Słysząc słowo "mechanik" Lee obrócił się jak na komendę i przyjrzał zdarzeniu. Trzech jegomościów, każdy z innej matki - sądząc po różnym wyglądzie, i biedny, wystraszony Sullustianin, którego kojarzył z kosmoportu. Facet brał fuchy od każdego, kto się nawinął, dając zaniżone ceny. Wygląda na to, że tym razem się przeliczył. Pedał jeden - stwierdził pogardliwie i odprowadził go wzrokiem do wyjścia.
- Dobrze powiedziane - rzekł do Miyii i wstał od baru - Zaraz wracam.
Odległość pomiędzy kontuarem a stolikiem zajmowanym przez mężczyzn nie była duża. Pokonał ją sprawnie, wypite piwo nie wpłynęło na jego mobilność. Zatrzymał się przed stolikiem i spojrzał na tego o zielonej skórze - z głowoogonami, Twi'leka. Sporo ich było na Tatooine, toteż z rozpoznaniem tej rasy - w przeciwieństwie do Miyii nie miał problemu.
- Słyszę, że potrzebują panowie kogoś kto nie spartoli roboty - rzekł i przedstawił się - Nazywam się Lee. I tak się składa, że rano zwalnia mi się warsztat, więc mogę podjąć się kolejnego zlecenia.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Posty: 188
Rejestracja: 26 sie 2021, 21:59

Podchodząc do stolika zajmowanego przez pachołków hutta Jabby, Lee miał okazję im się dokładniej przyjrzeć. Zielonoskóry twi'lek ubrany był w szarą koszulę dość ciasno opinającą jego muskularne ciało, zaś do pasa czarnych spodni przypięte miał dwie kabury. Jeden rzut oka wystarczył, by mechanik zauważył, że jeden z pistoletów to broń miotająca, nie blasterowe wiązki, lecz rozpędzony do olbrzymich prędkości, metalowy śrut. Obcy poruszył głowoogonami widząc zbliżającego się mechanika i ten miał okazję dostrzec bliznę ciągnącą się od policzka wzdłuż szyi w kierunku klatki piersiowej i niknącą pod ubraniem. Wyglądała na pozostałość po spotkaniu z czymś, co matka natura obdarzyła wyjątkowo wielkim pazurem.
-Ten swój warsztat to w dupę banthy sobie wsadź - odpowiedział zaczepiony twi'lek. - Potrzebuję mechanika z jajami. Takiego, który poleci z nami w głąb pustyni i będzie umiał naprawić co nieco w terenie. Ten żałosny sullustanin wymiękł, gdy usłyszał, że musimy pokonać tereny tuskenów. Myślisz, że dasz radę? Dobrze by było, gdybyś wiedział, którą stroną trzymać blaster, bo strzelców też szukamy. Po wykonanej robocie Jabba uczciwie płaci, jak zawsze.
Obrazek
Awatar użytkownika
Lee
Gracz
Posty: 48
Rejestracja: 11 wrz 2021, 14:06

Robota w terenie? Podróż przez ziemie Jeźdźców Tusken? Hmm... na pewno było to coś innego, takie przełamanie rutyny. Lee wytrzymał spojrzenie barczystego Twi'Lek'a i poklepał ręką swój blaster.
- Wiem jak tego używać, więc w razie potrzeby nie będę wam kulą u nogi. Jednakże... - odwrócił wzrok i spojrzał na Miyę - Jeśli potrzebujecie kogoś kto na prawdę zna się na obsłudze ciężkiej broni, powinniście zagadać do niej - dodał po krótkiej puazie i pomachał do kobiety, przywołując ją do stolika. Niebieskoskóra nadal stała przy barze i gorejącymi oczami przyglądała się rozmowie pomiędzy Lee a żołdakiem Jabby. Widząc machającego do niej mechanika, sprężystym krokiem podeszła do nich. Choć wiedział, że dopiero co zamknęła jedno zlecenie z sukcesem i mogła pozwolić sobie na kilka dni laby, to skrycie liczył, że zainteresuje ją praca dla Hutta. Sam, tak czy inaczej był gotów podjąć się tej roboty, a miło by było ruszyć w głąb pustyni mając choć jedną znajomą twarz przy sobie. Czy raczej mieć tę konkretną osobę ze sobą. Nim do końca uświadomił sobie znaczenie tych myśli, znów przemówił:
- Jesteś chętna na nowe zlecenie? Chłopaki, Jego Magnificencji Oślizgłości Jabby, poszukują mechanika i spluwy do wynajęcia - powiedział i mrugnął okiem do niej - Nie wiem co prawda, jak dobrze zwykle płaci za to zlecenie - biorąc pod uwagę ryzyko. Ale zaraz pewnie się dowiemy? - zaś zwrócił się w stronę zielonoskórego z przeoranym blizną licem - O jakiej kasie mówimy i co jest do ogarnięcia?
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Posty: 188
Rejestracja: 26 sie 2021, 21:59

-Młoda coś jest...
Słowa te wymruczał zabrak stojący po lewej, nieco za twi'lekiem. Wyraz jego twarzy i odrobinę zamglone spojrzenie sugerowały, że ich właściciel nie należy do najbystrzejszych w galaktyce, a do tego lubi czasem skorzystać ze środków odurzających. Przy czym "czasem" najprawdopodobniej oznaczało odrobinkę rano i dość sporo wieczorem. Przy pasie miał wielki wibronóż o trzydziestocentymetrowym, nieco zakrzywionym ostrzu oraz ciężki pistolet blasterowy, na ramieniu zaś przewieszony karabinek szturmowy DC-15A, który kiedyś najpewniej należał do jednego z dzielnych i niezbyt cennych klonów Wielkiej Armii Republiki. Można było mieć tylko nadzieję, że pochodził z demobilu. Zabrak był mocno umięśniony, zaś jego ręce całe pokryte były tatuażami we wzory wydające się wić przy każdym ruchu.
-Młoda, nie młoda, strzelać pewnie umie - skomentował twi'lek okraszając swoje słowa niedbałym machnięciem ręki. - Wielki Jabba płaci trzy i pół tysięca kredytów każdemu, kto wróci żywy z tej krótkiej wyprawy. Do odzyskania i naprawienia jest porzucony, duży pojazd lądowy unieruchomiony na pustyni. Idzie nas ośmioro: nasza trójka, dwóch mechaników, najemnik i wy. Oczywiście, o ile chcecie sobie zaskarbić wdzięczność Jabby. Powinniśmy się uwinąć w dwa dni.
Obrazek
Awatar użytkownika
Lee
Gracz
Posty: 48
Rejestracja: 11 wrz 2021, 14:06

Lee nie odpowiedział rogatemu jegomościowi, gdyż wyręczył go w tym Twi'lek. Z resztą o swoją fuchę powinna zagadać Miya, co jak przypuszczał miało się zaraz stać. Suma wymieniona przez obcego zawirowała w głowie mechanika. Dzięki takiej sumie miałby z głowy czynsz na dobre dwa miesiące... W założeniu, że da radę wrócić cało z tej wyprawy. Bo ryzyko widać było sporo, skoro wyprawiać się miało aż tyle osób. No i informacja o dodatkowych mechanikach była ciekawa. Widać zadanie było skomplikowane - lub to było zabezpieczenie na wypadek straty jednego czy dwóch mechaników... Albo i jedno i drugie. Tak czy inaczej Lee był pewny, że zabierze ze sobą Flipa i Flapa, droidy były irytujące ale ich pomoc mogła się okazać kluczowa. Spojrzał pytająco na czerwonooką Miyę. Mocno liczył na jej udział.
- Dobra, wchodzę w to - rzekł w końcu - Mogę wyruszyć rano - dodał układając w głowie plan narzędzi, które ma zabrać oraz fakt, wydania klientowi tego YT-1000, którego skończył naprawiać. No i zgarnięcia zapłaty za niego.
- Transport jest po waszej stronie?
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Posty: 188
Rejestracja: 26 sie 2021, 21:59

-Tak, ogarniamy transport - potwierdził twi'lek. - Wyruszamy jutro, ale nie z rana, lecz w nocy. Spotkamy się przy starej farmie Orwella, wiesz tych ruinach za miastem. Lepiej, żeby cię nie widziało za dużo osób, wielki Jabba nie życzy sobie zamieszania wokół całej akcji. Swoją drogą, jestem Abum'Jevet - wyprostował się i spojrzał w stronę niebieskoskórej najemniczki. - A ty, młoda, wchodzisz czy pękasz?
Obrazek
Awatar użytkownika
Miya Kamari
Gracz
Posty: 48
Rejestracja: 14 wrz 2021, 00:52
Lokalizacja: pod Kołobrzegiem
Kontakt:

Miya przysłuchiwała się całej rozmowie, ale dopiero na koniec postanowiła zabrać głos. Nie paliło jej się na kolejną robotę, szczególnie tak kiepsko płatną, ale nie mogła narażać swojej reputacji, szczególnie u kogoś takiego jak Jabba.
- Jabba to dobry klient. Mam tylko nadzieję, że nie zamierzacie nas wykiwać, robię się wtedy nieprzyjemna. - z przekornym uśmiechem pokazała białe ząbki. - Będę na was czekać...z moim przyjacielem. - spojrzała na Lee. Przyjaciel...bardzo nad wyrost powiedziane, ale musiała dać do zrozumienia tej dwójce, że chociaż przezornie są duetem, może ryzyko wpadnięcia na głupi pomysł u nich spadnie.

Po za tym..."młoda"? No była młoda to fakt, ale mało kto odzywał się do niej w ten sposób, kiedy miała na sobie pełne oporządzenie. To może świadczyć o dwóch rzeczach, albo są głupi, albo coś knują. Miya często podejrzewała takie rzeczy, dlatego do tej pory uchodziła z życiem z takich akcji.
Awatar użytkownika
Rogue Rushi
Gracz
Posty: 43
Rejestracja: 29 wrz 2021, 01:25

Drzwi kantyny rozsunęły się i w drzwiach stanęła młoda kobieta z tlącym się papierosem taniej i kiepskiej marki Huff'n'Puff między wargami. Zapach taniego tytoniu rozszedł się dookoła w chmurze, jak stawiała kolejne kroki wewnątrz. Na dzień dzisiejszy jej sięgające ramion włosy przefarbowane na kolor granatowy. Bystre oczy szybko przeskakujące między bywalcami. Rogue nie jest stałym bywalcem na Tatooine, ale czasami podłapywała zlecenia w Mos Eisley. Szukała wzrokiem jednego ze swoich bardziej stałych kontaktów, ale znając życie i politykę tego miejsca, ci mogli leżeć twarzą w piaskach pustyni z dziurą w plecach kilkaset kilometrów stąd.
- Soku Juri. - Rzuciła do barmana, po czym wreszcie zwróciła uwagę na znajomą Chisskę. Nigdy nie pracowała z Miyą, ale zdarzało się już siedzieć przy jednym stoliku na Nar Shaddaa z kartami w dłoniach. - Dla niej też. - Tu skinęła głową na błękitnoskórą kobietę. Gdy otrzymała własnego drinka, dopiero obróciła się w jej kierunku.
- Kamari. Rozglądałam się za znajomymi twarzami, ale nie spodziewałam się zobaczyć akurat Ciebie. Robota na Tatooine, czy tylko przystanek? - Tu zerknęła też na mężczyznę, który na ile Rogue potrafiła odczytać sytuację wydawał się być tutaj w duecie z Miyą. Rogue nie pamiętała jego twarzy.
- Nowy partner? Jestem Rogue. - Tu przedstawiła się mężczyźnie, przyjmując założenie, że musi być przyjacielem Miyi.
Awatar użytkownika
Miya Kamari
Gracz
Posty: 48
Rejestracja: 14 wrz 2021, 00:52
Lokalizacja: pod Kołobrzegiem
Kontakt:

- No i gitara, mamy komplet, a już myślałem, że ten dzień źle się skończy. - rzucił Abum'Jevet, w momencie kiedy niezauważenie podeszła do niej Rogue. No chyba każdego, ale jej nie spodziewała się tu zobaczyć. Bywała na Tatooine bardzo rzadko, a jeszcze rzadziej udawało im się spotkać, szczególnie, że były znajomymi z widzenia i od zabicia czasu, ale mimo wszystko zapadła jej ona w pamięć - głównie przez zmianę fryzur i dziwnego dobrego przeczucia co do niej. Właśnie dlatego najemniczka bardzo się ucieszyła ze znajomej twarzy, serwując jej szeroki uśmiech.
- Rogue! Tak bez zapowiedzi? - wyskoczyła niebieskoskóra.
- A właśnie, poznaj naszą nową ekipę, jej część. Może masz ochotę na szybkie zlecenie? Mamy do odzyskania jakiś większy wózek, Jabba płaci więc...raczej stabilny temat. Ja robię za eskortę, Lee za mechanika. - wskazała na znajomka.
- Wciąż mam z tobą do odegrania partyjkę, będzie zabawnie. Wchodzisz w to? Trzy i pół tysiąca do zgarnięcia. - posłała jej kolejny uśmiech na zachętę.
Awatar użytkownika
Lee
Gracz
Posty: 48
Rejestracja: 11 wrz 2021, 14:06

Dobili targu. Żołnierz Jabby przekazał im najważniejsze informacje, to jest co było ich celem, jakie zagrożenia mogły ich spotkać oraz, co najistotniejsze kwota jaką mogli zarobić. Trzy i pół koła dla Lee było kwotą niemałą - Miya natomiast, narzekała na jej wysokość. Widać młoda kobieta wysoko ceniła swoje umiejętności i czas. Cóż, każdy mierzył swoją miarą. Kredyty Jabby mogły dać mu oddech na kilka tygodni. Ale aby tak się stało - musieli najpierw wyprawić się w głąb pustyni i naprawić ten drogocenny pojazd, dla którego Hutt gotów był poświecić tyle środków... i prawdopodobnie kilka czyichś żyć.
Nim Abum'Jevet wraz z towarzyszami opuścili kantynę, na scenę wkroczyła kolejna postać. Kolejna kobieta, na oko, a raczej na ile potrafił ocenić Lee, jeszcze młodsza niż Miya. O ile w przypadku niebieskoskórej, określenie wieku mogło być utrudnione - łysy nie miał tak na prawdę pojęcia z jakiej rasy pochodziła - to w przypadku tej nowej, widać było, że to dziewczę może mieć jakieś dwadzieścia lat. A i tego mechanik nie był pewny, znał się na silnikach a nie na kobietach. Cóż, jak się kilka chwil później okazało, kobiety zdawały się znać. Dziewczyna przedstawiła się na co, brodacz odpowiedział kiwnięciem głowy - bo to Miya przedstawiła go Rouge. "Nowy partner?" Cóż... Lee rzucił krótkie, ukradkowe spojrzenie na czerwonooką - zgrabności i uroku nie sposób było jej odmówić. Mężczyzna oderwał wzrok od najemniczki, nie chcąc aby zauważyła, że ją obserwuje. Odchrząknął i powiedział:
- Myślę, że czcigodny Jabba nie będzie miał nic przeciwko dodatkowe parze rąk do pracy - rzekł zwracając się do Abum'Jevet'a. Ten tylko wzruszył ramionami i burknął: - W dupie to mam, osiem czy dziewięć, nie wielka różnica. Dobra, spadamy stąd - dodał i kiwnął na Zabraka i człowieka, którzy mu towarzyszyli. Ten drugi jak dotąd się nie odzywał, ale z jego oczu można było coś tam wyczytać. Raz po raz rzucał spojrzeniem to na Miyę to na Rouge. Nie było to zwykłe spojrzenie, tylko takie złowrogie i pożądliwe. Nie spodobało się to mechanikowi. Nim jednak coś powiedział, żołnierze Jabby wstali z siedzeń i ruszyli za Twi'lek'iem, który na pożegnanie przypomniał im jeszcze:
- Noc, ruiny za miastem. Nie każcie na siebie czekać - rzucił krótko i wraz z towarzyszami opuścił lokal. Nim zniknęli, ich uszu dobiegł głos naćpanego Zabraka:
- Abum ty to masz jakieś zboczenie na punkcie tych dzieciaków - wybełkotał zataczając się lekko i idąc za towarzyszami. Lee odprowadził ich wzrokiem. Pokręcił głową i zawiesił spojrzenie na swoich nowych towarzyszkach.
- A więc znacie się, tak? - zagaił nieco kulawo. Spojrzał na zwolniony właśnie stolik, zastanawiając się czy może chcą tu jeszcze trochę zostać. Do rozpoczęcia zlecenia mieli jeszcze ponad dobę, a w końcu nie było jeszcze tak późno. Kapela grała nadal, a kantyna była prawie pełna.
ODPOWIEDZ