[Nar Shaddaa] Asteroidy Vergesso

Awatar użytkownika
Shin I'Gami
Gracz
Posty: 85
Rejestracja: 31 sie 2021, 18:43


Asteroidy Vergesso były bodaj jednym z najlepszych i najdroższych lokali na całym Księżycu Przemytników. Obiekt podzielony był na piętra gdzie na dolnych, znajdował się główny bar dostępny dla "zwykłych klientów", z otwartymi lożami. Na piętrach za to umiejscowione były loże prywatne, często spersonalizowane pod wyszukane gusta dżentelistot. Można było tu dostać praktycznie każdy znany alkohol i każdą znaną używkę - w założeniu, że było cię na nią stać. Lokal pełnił też funkcję klubu nocnego - amatorzy mocnego imprezowania mogli poczuć się tutaj jak w raju. Tutaj też dobijano wszelkich szemranych interesów na wysokie kwoty. Innymi słowy - chciałeś coś załatwić? Asteroidy Vergesso ci to umożliwią.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Posty: 188
Rejestracja: 26 sie 2021, 21:59

Sektor Koreliański był na Nar Shaddaa poziomem niezwykle żywym i nawet jak na tutejszy klimat można było go określić jako "miejsce, które nigdy nie śpi". Jednym z klubów, który przyczyniał się do tej opinii, był Ariel's Breath. Jeden z najczęściej odwiedzanych lokali w Sektorze kojarzył się przede wszystkim z głośną elektroniczną muzyką, kolorowymi reflektorami, światłami stroboskopowymi, nagimi tancerkami i chętnymi kelnerkami (czasem na odwrót). Nie jest to klub dla dżentelmenów, lecz dla osób spragnionych łatwej intensywnej rozrywki, tańca i szybkiego, niezobowiązującego seksu. To nieustannie zatłoczone miejsce idealnie nadawało się też do prowadzenia rozmów, które nie powinny być podsłuchane. I w takiej właśnie rozmowie miała okazję uczestniczyć Cartia. Gdy odpoczywała przy swoich ulubionych drinkach po ostatniej robocie, podeszły do niej dwie istoty, z których jedna trochę nie pasowała ubiorem do tego miejsca. Zdecydowanie zbyt dobrze ubrany człowiek w towarzystwie młodego chissa poprosili Lonvik do jednego z wolnych stolików na uboczu. W drodze do niego kobieta miała okazję lepiej im się przyjrzeć. Starszy z mężczyzn miał około czterdziestki, nosił wysublimowaną marynarkę z drogiego materiału, pasujące do niej spodnie i eleganckie buty z czarnej skóry. Towarzyszący mu chiss o ciemnoniebieskiej skórze był raczej kimś w rodzaju informatyka, czy programisty, bo poza zwykłym dresowym ubraniem w oczy rzucał się dość nowoczesny podręczny komputer, który cały czas przyciskał do siebie, jakby bał się, że ktoś mu go w tym miejscu ukradnie. Kiedy jednak podeszli do niej, jego wzrok skupił się przede wszystkim na jej wyzywającym dekolcie.
Gdy usiedli przy stoliku i starszy z mężczyzn zamówił drinki dla siebie i Lonvik, od razu też przeszli do rzeczy.
- Nazywam się Reezai Dokfin. Potrzebuję przewieźć mój towar - musiał podnieść głos, co go trochę zirytowało, ale przez muzykę i tak pozostawał na granicy słyszalności. - Ten towar jest dość cenny i potrzebuję zawodowców, by był bezpieczny i, w razie konieczności, reakcja załogi była odpowiednia. Mój pracownik, Pozz, zajmuje się dla mnie wyszukiwaniem specjalistów do moich zleceń. Do tego wybrał panią i chciałbym zaprosić na spotkanie z pozostałymi specjalistami w celu omówienia szczegółów.
Z tymi słowami na stół położył wizytówkę, na której dopisane było miejsce i termin spotkania.
- Zapraszam jutro o godzinie 20:00 czasu standardowego. Miejsce spotkania to Asteroidy Vergesso, loża prywatna 2A. Tam porozmawiamy dłużej i opowiem wszystko ze szczegółami. To miejsce mnie... denerwuje.
Dokfin dopił przyniesionego drinka, wstał, machnął ręką na chissa, który nadal wpatrywał się w Catię, po czym skłonił się w jej stronę i ruszyli w stronę wyjścia.
***

Sytuacja w pewnym magazynie w porcie kosmicznym Nar Shaddaa była dość napięta. Dla wszystkich obecnych. Młody chłopak o szczurkowatej twarzy i zakrwawionym nosie klęczał na podłodze w znoszonych ubraniach z rękami założonymi za głowę. Cały się trząsł z nerwów, a jego oczy błądziły to od jednej, to do drugiej lufy wycelowanej we własną twarz. Wiele istot na Księżycu Przemytników spotykało się z takim widokiem. Często nawet był to ich ostatni widziany w życiu obrazek, ale ta sytuacja była inna. Znacząco bardziej zagmatwana. Otóż obie lufy blasterów nie należały do tego samego właściciela. Gdy podążyć za wzrokiem chłopaka, z jednej strony i z drugiej dotarlibyśmy do właścicieli tych spluw. Dwóch łowców nagród w mandaloriańskich zbrojach, którzy drugimi rękami mierzyli z drugich blasterów do siebie nawzajem. I tak oto od kilku długich standardowych sekund sytuacja w pewnym magazynie była dość patowa. Kolejne krople potu spływały po twarzy schwytanego, a dwóch jego prześladowców mierzyło do siebie z broni, spoglądając na oponenta w milczeniu.
- Odpuść, to moje zlecenie - odezwał się w końcu jeden z nich, ten w niebiesko-żółtej zbroi.
- Nie ma mowy. To też moja kasa. I potrzebuję go żywego - odparł Dexon z pełnym profesjonalizmu spokojem.
Przez kolejnych kilka sekund sytuacja zdawała się nie zmieniać i nie wiadomo, jak by to wszystko się zakończyło, gdyby jednocześnie u obydwu mandalorian nie odezwał się dźwięk komunkatora. Po chwili na przedramionach dwóch uzbrojonych łowców pojawiła się ta sama postać. Młody chiss w dresach.
- Mój pracodawca chciałby panów wynająć. Do porządnej roboty - głos chłopaka lekko drżał z nerwów, próbował jednak brzmieć jak zawodowy negocjator. - Dlatego bardzo prosi, byście nie pozabijali się nawzajem. W ramach ułatwienia tej niezręcznej sytuacji proponuje, by panowie razem dostarczyli obiekt zlecenia do zleceniodawcy. Jeśli chodzi o zapłatę, to wyrówna różnicę po podziale nagrody na dwóch. Po załatwieniu tej sprawy pragnie zaprosić obydwu panów na spotkanie w celu omówienia szczegółów naszej sprawy. Jutro o godzinie 20:00 czasu standardowego. Miejsce spotkania to Asteroidy Vergesso, loża prywatna 2A. Liczymy na panów przybycie.
Po tym komunikacie chiss rozłączył się. Mandalorianie przez chwilę patrzyli jeszcze na siebie, po czym opuścili broń wycelowaną w siebie nawzajem i razem dokończyli obecne zlecenie, by potem udać się po nową robotę.
***

Shin I’Gami wraz ze swoim nowym droidem o czasie przybyli na miejsce spotkania. Zapytana przy barze kelnerka bez zbędnej zwłoki zaprowadziła ich na drugie piętro, gdzie mieściła się loża 2A. Tak jak spodziewał się przewodnik, nie zwrócili w kantynie specjalnej uwagi. Byli po prostu kolejnymi jej klientami. Ludzka kelnerka zaanonsowała ich przybycie, po czym mogli w końcu wejść do prywatnego pomieszczenia.
W środku było już kilka osób. Od razu w oczy rzucało się dwóch mandalorian w typowych dla siebie zbrojach, wyglądających, jak na mandalorian przystało, na wystarczająco niebezpiecznych, żeby na tym spotkaniu mieć się na baczności. Jednak obok nich oko cieszyła kobieta o włosach w odcieniu rudości, sięgających jej do piersi. Shin od razu zwrócił także uwagę na jej zielone oczy i zawadiacki uśmiech. Najwyraźniej tuż przed chwilą skończyła mówić coś błyskotliwego do reszty towarzystwa. Natomiast po przeciwnej stronie stołu siedział kolejny człowiek oraz chiss. Niebieskoskóry był niegodny uwagi. Ubrany w dres, z komputerem w rękach wyglądał na pracownika tego, który właśnie wstał i wyciągnął w stronę przybyłego gościa dłoń. Starszy z mężczyzn miał około czterdziestki, nosił wysublimowaną marynarkę z drogiej tkaniny, pasujące do niej spodnie i eleganckie buty z czarnej skóry. I’Gami od razu zauważył, że marynarka wykonana jest z tego samego materiału co jego płaszcz.
- Nazywam się Reezai Dokfin, a to mój pomocnik, Pozz - wskazał na chissa. - Pan pozwoli, że przedstawię resztę. Od lewej: Cartia Lonvik, Dexon Krir i...
W tym momencie przerwała mu kelnerka, która doniosła zamówione drinki. Dokfin spiorunował ją wzrokiem, po czym kontynuował.
- Pozwoliłem sobie już coś dla pana zamówić. Liczę, że zasmakuje. Ale do rzeczy... Zaprosiłem tutaj wszystkich państwa, ponieważ potrzebuję specjalistów do pomocy w transporcie. Bardzo drogim transporcie przez niebezpieczny rejon. Każde z państwa posiada coś, co będzie niezwykle istotne dla powodzenia mojego kontraktu. Zaczynając od oczywistości - wskazał na mandalorian. - Potrzebuję ochrony, jednego z najlepszych pilotów - tu wskazał na kobietę. - No i statku z obeznanym hmmm, jak pan lubi na siebie mówić, przewodnikiem.
Wspomniany wcześniej chiss w tym momencie na środek stołu położył mały holoprojektor. Od razu wyświetlił się z niego obraz czterech identycznych, podłużnych durastalowych skrzyń.
- To cały transport. Nie jest duży. Cztery takie skrzynie, mniej więcej o wymiarach trzy metry na metr. Zawartością są niezwykle cenne... znaleziska archeologiczne i obiekty kolekcjonerskie. Nie chciałbym tu wdawać się w szczegóły. Po prostu potrzebuję dla nich solidnej ochrony i sprawnego przewozu w, że tak to ujmę, obecnych niesprzyjających czasach dla kolekcjonerów. A teraz najważniejsza część. Płacę dwadzieścia tysięcy kredytów od osoby. Miejsce docelowe i proponowaną trasę podam oczywiście po tym, jak państwo się zgodzą. Transport chcę zachować w tajemnicy.
Przez cały ten czas droid naprawczy Lesser mógł w spokoju obserwować otoczenie. Nikt nie zwracał na niego uwagi, był przecież tylko droidem, a wyglądał też teraz tak, że bogatsi białkowcy w ogóle nie nabierali podejrzeń. Brali go za zwykłego sługę z prostym oprogramowaniem. LE-5SE3R przeskanował całe pomieszczenie, z 98,37% prawdopodobieństwem nie wykrywając potencjalnych ukrytych zagrożeń. Były jedynie oczywiste zagrożenia w postaci mandalorian. Uwagę jego receptorów skupił jednak sprzęt używany przez młodego przedstawiciela rasy chiss. To nie był zwykły komputer, tylko osobiście składana maszyna z najdroższych podzespołów z mocą obliczeniową prawdopodobnie większą niż można byłoby się spodziewać po jakimkolwiek tego typu sprzęcie. Szybko obliczył, że tylko pozornie chiss jest "prostym pracownikiem". Mimo oschłego traktowania niebieskoskórego przez pracodawcę, musiał być kolejnym specjalistą, którymi tak lubił otaczać się ludzki mężczyzna.

Kliknij, aby zobaczyć wiadomość od Mistrza Gry
Obrazek
Awatar użytkownika
Shin I'Gami
Gracz
Posty: 85
Rejestracja: 31 sie 2021, 18:43

Nie niepokojeni przez nikogo Shin i Lesser dotarli do Asteroid punktualnie. Obaj przyciągali wzrok - I'Gami w ekstrawaganckim stroju, ściągał na siebie spojrzenia przedstawicielek płci pięknej różnych ras. Wypolerowany pancerz droida LE przyciągał pożądliwe spojrzenia amatorów cudzej własności. Co bardziej bystrzy wiedzieli po ile chodziły droidy naprawcze - a ten tutaj wyglądał na nówkę sztukę! Tak czy inaczej ani żadna dupa, ani żaden złodziej nie podjęli próby kontaktu.
Gdy znaleźli się już w loży prywatnej 2A, na Przewodnika czekał już autor tajemniczej wiadomości i kilka innych istot. Sam zleceniodawca okazał się być kilkanaście lat starszy od I'Gamiego - tak na oko szacując. Ekstrawagancji strój a szczególnie materiał, z którego został wykonany i który przyodziewał mówił sporo o człowieku - potwierdziło się to co przypuszczał. Mieli do czynienia z bogaczem. Spojrzenie mężczyzny prześlizgnęło się po pozostałych osobach - Chiss, zdawał się być pomocnikiem - aczkolwiek na tyle ważnym, że dostąpił zaszczytu udziału w tym spotkaniu. Nie rozstawał się z jakimś sprzętem komputerowym. Kolejni byli dwaj przedstawiciele ludu Mandalorian. Ochroniarze? Najemnicy? Łowcy nagród? Zakuci w pełne pancerze na pewno mieli odegrać swoje role. No i na końcu ona - rudowłose, zielonookie dziewczę, z zawadiackim uśmiechem na twarzy. Sto kredytów, że była Korelianką. Wzrok Shina prześliznął się po jej dekolcie, a następnie skinął lekko wszystkim głową i sam się przedstawił:
- Shin I'Gami - do usług - powiedział krótko i przyjął drinka. Wciągnął jego zapach, wyczuwając tutaj legendarną Rezerwę Whyrena na lodzie, bez żadnych dodatków. Upił łyk, delektując się głębią smaku i przyjemnym drapaniem w gardle gdy już przełknął płyn. Następnie wysłuchał z uwagą propozycji Dokfina. Transport, skrzynie, artefakty, niebezpiecznie, dwadzieścia tysięcy na głowę - to akurat nie mało. Jednakże ryzyko ciążące na Shinie było zdecydowanie większe niźli na pozostałych. Przez chwile trawił słowa zleceniodawcy i rzucił spojrzeniem po pozostałych. Z Kubłogłowych ciężko było cokolwiek wyczytać z prostych przyczyn - siedzieli w tych swoich pancerzach bez przerwy. Twarz Cartii też nie zdradzała zbyt wiele - proszę, proszę, czyżby oprócz "jednej z najlepszych pilotek" dodatkowo hazardzistka? Gdy propozycja nadal rozbrzmiewała w uszach zebranych, Shin odchrząknął i pochylił się lekko do przodu.
- Mam nadzieję, że nie zapomina pan Dokfin, że "Ronin" ma w załodze też obecnego ze mną LE-5SE3R - wskazał na Lessera, dając do zrozumienia, że kwotę dwudziestu tysięcy już na wstępie powinien pomnożyć przez dwa.
- Uważam też, że skoro na mnie spoczywa największe ryzyko - skoro plan przewiduje wykorzystanie mojego statku - moja dola powinna być znacznie wyższa - celowo nie wskazał jeszcze kwoty.
- Sądzę też, że montując tak mocną ekipę włączając w to Mandalorian, którzy są klasą sami dla siebie - tutaj kiwnął z udawanym uznaniem - należy spodziewać się problemów. Nim podejmę decyzję, muszę wiedzieć z której strony należy się spodziewać zagrożenia - zakończył swój przydługi wywód utkwiwszy spojrzenie w mężczyźnie. Skoro tak mu zależało na tym transporcie, nie zaszkodziło wysępić z niego jak najwięcej kredytów. Ryzyko musiało być duże, a towar warty wielokrotnie więcej skoro już na starcie do wzięcia były takie sumy.
Awatar użytkownika
Dexon Krir
Gracz
Posty: 38
Rejestracja: 06 wrz 2021, 10:57

Dex wylądował na Nar Shadda kilka cyklów temu. Nie była to jego pierwsza misja, a tym bardziej wiedział czego może się spodziewać po tej planecie. Bogata, przepełniona światłami, reklamami, luksusem. Wszystko to było jedynie powierzchowną warstwą ukazywaną całej galaktyce. Pod nią zaś szerzyła się przestępczość, zło, występek oraz inne wartości upadlające żywe istnienia. Nie dało się temu zaprzeczyć i każdy wiedział czym jest Nar Shadda, a ci którzy twierdzili inaczej, dokładali jedynie cierpienia.

Mandalorianin, o czym świadczyła jego zbroja oraz wyposażenie, opuścił platformę na której wylądował. Skierował kroki do najbliższego punkty holosieci. Zbadanie sytuacji politycznej regionu do którego zmierzał było kluczowe. Nie wymagało tym bardziej przeprowadzania głębokiego hakowania, czy też długofalowej obserwacji. Na planecie działo się tyle, że można było łatwo dowiedzieć się co i gdzie się dzieje, jak również czy jest tam względnie bezpiecznie. Mieszkańcy mieli ograniczone możliwości wyboru miejsca swego pobytu, łowce nagród to jednak nie dotyczyło.

Zebrawszy wymagane informacje wynajął ścigacz. Zapłacił płytkami kredytów. Zero śladów po transakcji. Bezpieczniej dla niego, tak patrząc przez pryzmat tej planety, jak również przez jego własną przeszłość. Pojazd pomkną dość szybko wyznaczonymi traktami, nim skierował się w głąb planety, do niższych partii miasta. Partii skąpanych w mroku oraz tajemnicy. Tutaj znajdował się cel podróży. Młody mężczyzna o wątłej budowie ciała. Prawdopodobnie złodziejaszek, który zwinął coś cennego temu, który wystawił zlecenie. Praca nie powinna być skomplikowana, dlatego też nie było czasu do stracenia.

Docierając na miejsce nie spodziewał się dostrzec tam innego Mando, który właśnie okładał „cel” misji pięściami, o mały włos nie zabijając go na miejscu. Pancerz o kolorach żółtego oraz niebieskiego. Kolory w tradycji Mando oznaczające niezawodność oraz zemstę. Interesujące. Jednak tym będzie musiał zająć się za chwilę, gdyż jego cel był już na skraju życia i śmierci. Wyciągając jeden ze swych blisterów, wyszedł zza rogu celując w kierunku uzbrojonego nieznajomego. Na szczęście wojownik był na tyle rozsądny, że obeszło się bez rozlewu krwi, a obaj mogli zyskali na tym więcej niż było to założone na początku. W „nieufnym traktacie pokojowym” dostarczyli przesyłkę na wskazane miejsce, by móc otrzymać obiecaną zapłatę oraz ruszyć na spotkanie z nowym pracodawcą.

Mandalorianin na własną rękę ruszył po swój wynajęty wcześniej ścigacz by później popędzić na spotkanie z tajemniczym Chissem w niejakich Asteroidach Vergesso, loża prywatna 2A.

Dex zatrzymał ścigacz kilka przecznic od punktu, gdzie punkt podróży powinien się znajdować. Pojazd schował w zaułku, tak by przechodzące osoby nie mogły go łatwo znaleźć. O kradzież w takim miejscu tak samo łatwo jak znaleźć piasek na Tattooine. Pozostawiwszy pojazd ruszył naturalnymi ścieżkami miasta, stworzonymi rękami ludzi, dawno zapomnianymi. Broń jednak pozostawała w gotowości. Przeszkolenie i doświadczenie to jedno, lecz nic nie zastąpi starej dobrej przezorności.

Obraz potrafił zapierać dech w piersi, w szczególności tych, którzy byli zainteresowani wszelaką rozpustą na Nar Shaddaa. Obraz uzbrojonego mandalorianina, przechadzającego się w pancerzu z tworzywa Beskar był zapewne interesującym kąskiem dla niejednego z lokalnych łowców. Mimo tego, każdy dobrze wiedział co oznacza zaczepka przedstawicieli słynnych wojowników w całej galaktyce.

Na szczęście na spotkanie udało mu się dotrzeć jako pierwszemu. Rozejrzał się uważnie po całej loży, po czym stanął w jednym z rogów, oczekując na przybycie reszty „Zaproszonych”. Nie mówił nic, stał, obserwował tak jak na łowce przystało. Nie był zaskoczony jak na spotkanie przybył Mandalorianin, którego miał już okazję poznać. Cały czas w głowie próbował sobie przypomnieć do jakich z klanów mogłyby należeć ów ubarwienia na pancerzu przedstawiających niezawodność oraz zemstę.

Kolejną osobą była rudowłosa kobieta, co to by potrafiła niejednemu przedstawicielowi płci przeciwnej zakręcić w głowie. Nie było powodu by ukrywać również i swoje zainteresowanie. Na szczęście hełm na głowie pozwalał mu na spokojne, ukryte oględziny kobiety. Wiele piękności spotkał w swoim życiu, jednak dobrze wiedział, że tego typu rzeczy łatwo dezorientowały umysł łowcy. Musiał pozostać skupiony na swym zadaniu, a, że do loży weszła kolejna dwójka istot w postaci mężczyzny i droida to spotkanie mogło w końcu przejść do konkretów.

A więc rudowłosa kobieta jako pilot. To dobrze, mimo swych umiejętności w pilotażu wolał jednak oddawać ster komuś bardziej doświadczonemu niż on sam. Wtedy będzie mógł skupić się w pełni na swoim zadaniu do jakiego został wynajęty. On jak i jego tajemniczy kamrat broni. Mówiąc o statku oraz obeznanym przewodniku, pewnie miał na myśli człowieka, który przybył tutaj w towarzystwie swojego droida.

Dwadzieścia tysięcy kredytów na głowę to nie mała suma. Wręcz przeciwnie. Była to bardzo dobra suma, która raczej przeważyła w podjęciu decyzji czy brać udział w zleceniu czy nie. Mało interesowała go zawartość skrzyni. Skoro pracodawca nie chciał przekazywać takiej informacji to oznaczało, że wolał pozostawić to dla siebie. Zrozumiałe.

- Potrzebujemy danych osoby oraz miejsce do którego ma zostać dostarczona przesyłka. Jeśli chcesz by odbiorca pozostał anonimowy to nie wdaje się w szczegóły. Do tego jaki mamy czas na realizację zadania?. - przerwał na chwilę, pozwalając odbiorcy na przeanalizowanie zadanych pytań.

Nim jednak pracodawca przekazał szczegóły, Mando postanowił dalej kontynuować swą przemowę, przechodząc do kwestii samej płatności.

-Co do wynagrodzenia. Sześć tysięcy kredytów biorę teraz, reszta po wykonaniu zadania. Trzydzieści procent od całej kwoty jako zaliczka. Taka dola nie powinna być dla Ciebie bolesna, biorąc pod uwagę, że oferujesz każdemu z nas po dwadzieścia tysięcy kredytów na głowę. Potraktuj to jako dobrą inwestycję w „ochronę”, a dla mnie będzie to wystarczające zabezpieczenie, że nie wywiążesz się z przyszłej płatności.– dodał, mówiąc pewnie jednak ze spokojem w głosie.
Ostatnio zmieniony 12 wrz 2021, 23:12 przez Dexon Krir, łącznie zmieniany 1 raz.
Awatar użytkownika
Kittani Levfith
Gracz
Posty: 4
Rejestracja: 31 sie 2021, 20:51

Cartia ten wieczór spędzała tak, jak lubiła najbardziej ostatnimi czasy - grając czysto rekreacyjnie w Pazaaka w Ariel's Breath. Śmiało można było rzec, że była tutaj znanym klientem i zapewne obiektem wielu porządzań. Z racji braku nowych ofert po ostatnim zleceniu, które spełniałyby jej wymagania finansowe (wszak ceniła się zawsze wysoko) wiele nocy spędzała z innymi, równie szemranymi stałymi bywalcami baru. Do czasu, aż do jej stolika nie przysiadły się istoty, których bardzo nietypowy ubiór siłą rzeczy przyciągał spojrzenia. Cartia jak na kobietę przystało nieco znała się na materiałach i wiedziała, że marynarka oraz spodnie jej rozmówcy są warte więcej kredytów, niż wszystkie marynarki zebrane w całym lokalu. Zapewne równie drogie był komputer Chissa, który ten dociskał do swoich piersi niczym największy skarb Galaktyki. Rudowłosa spojrzała na wizytówkę i skinęła z uznaniem w stronę mężczyzny, dostrzegając tam Asteroidy Vergesso. Miał gest skubany.

Lokal pomimo wczesnej jak na wieczorową porę tętnił życiem - główny bar był wręcz oblegany przez wszystkie możliwe rasy oraz przedstawicieli każdej z planet. Cartia lubiła ten gwar i atmosferę Nar Shaddaa. Czując liczne spojrzenia na sobie przemknęła w kierunku prywatnych loży, kierując się do wskazanej na wizytówce. 2A była już zajęta przez dwóch Mandalorian, do których Cartia dosiadła się przyglądając się uważnie ich zbrojom. Jej zleceniodawca wytaczał ciężkie działa, skoro zdecydował się zatrudnić ich dwójkę. Nie przejmowała się jednak zbytnio tym, że ktoś mógłby zastąpić jej rolę w tym przedsięwzięciu - wszak była jedną z najlepszych pilotek w tej części Galaktyki. Zdaje się, że czekali na jeszcze jedną osobę. Po chwili do loży podszedł mężczyzna ubrany równie dobrze i luksusowo, co ich zleceniodawca. Rudowłosa zauważyła od razu, że jest to mężczyzna nieco starszy od niej i bardzo majętny. Przytrzymała dłużej jego spojrzenie i uśmiechnęła się delikatnie kącikiem ust wiedząc, gdzie powędrował później jego spojrzenie. Typowe. Droid, który mu towarzyszył wyglądał równie obiecująco. Akurat ona zwracała na to uwagę. Wysłuchiwała wszystkich uwag oraz negocjacji w zupełnej ciszy, nie zdradzając jakichkolwiek emocji. Specjalnie czekała, aby być ostatnią? Kto ją wie...
- Największe ryzyko spoczywa na statku oraz pilocie - powiedziała, dokańczając swojego drinka - Warto to zabrać pod uwagę, proponując adekwatne wynagrodzenie - dodała po chwili, spoglądając po towarzyszach.
- Mam również towarzysza, który może okazać się przydatny podczas tej misji. Myślę, że kwestia jego wynagrodzenia może zostać ustalona ze mną.... - w tym momencie wyłonił się z półmroku imperialny droid serii K, który swoimi białymi reflektorami lustrował obecnych, po chwili wbijając swoje spojrzenie w Cartię.
- Czy Ty znowu chcesz zgarnąć moje kredyty? - zapytał po krótkiej chwili, górując nad wszystkimi obecnymi przy stoliku.
- Maniery - odpowiedziała krótko, spoglądając na niego - Po każdym zleceniu dostajesz nowe części - posłała mu równie intensywne spojrzenie, bo tak właśnie odbierała jego reflektory. Droid wydał z siebie dźwięk podobny do ludzkiego westchnięcia i nieznacznie wzdrygnął swoimi długimi rękoma.
- To prawda... i to z rabatem, którego ja od białkowców nigdy nie otrzymam - skomentował krótko i podniósł wzrok na pozostałych rozmówców, jakby przypomniał sobie o ich obecności - K7V7, droid egzekwujący. Cartia Lonvik, najlepszy pilot w tej części Galaktyki - droid przedstawił siebie oraz swoją właścicielkę po krótce, po czym zwrócił się ku drugiemu obecnemu w tym kręgu droidzie.
- Świadomy? - zapytał ogółu, nie wiedząc czy sam adresat zrozumie i mu odpowie.
Awatar użytkownika
BZHYDACK
Gracz
Posty: 35
Rejestracja: 01 wrz 2021, 16:52

Wszedł jako ostatni do loży prywatnej 2A. W pomieszczeniu czekali już inni, dwójka istot, człowiek i chiss, którzy byli zleceniodawcami, oraz troje innych ludzi. Czy też prawdopodobnie ludzi w przypadku dwóch ubranych w mandaloriańskie zbroje osobników. Trzeci osobnik był płci żeńskiej, i, na tyle na ile Lesser mógł stwierdzić, wedle standardów humanoidalnych ras ssaków osobnik ten wykazywał dużą atrakcyjność jeśli chodzi o drugorzędowe cechy płciowe. Podczas gdy białkowcy poświęcali cas na negocjacje, droid skupił się na dokładnej analizie ich samych oraz pomieszczenia. Ludzie nie bylli dla Lessera w żaden sposób ciekawi, choć oczywiście zwrócił uwagę na wiele szczegółów - Mandalorianie mieli ślady po trafieniach na zbrojach, sylwetki sugerujące potężną muskulaturę, a także broń o dużej sile rażenia. Człowiek - zleceniodawca był ubrany w materiały z najwyższej półki, co świadczyło o zasobności jego konta. Najciekawszy jednak był chiss. Z pozoru nie wyróżniał się ubiorem czy wyglądem, jednak sprzęt który nosił zdecydowanie do zwyczajnych nie należał. Szybki skan komputera wykazał, że sprzęt był z absolutnie najwyższej półki, do tego wybitnie personalizowany. Gdyby sprawdzić ceny podzespołów, to komputer ten mógłby kosztować tyle co dobry droid lub nawet navikomp. Co znaczyło, że Chiss jest osobnikiem o wybitnych umiejętnościach programistycznych - o co za tym idzie jest niezwykle niebezpieczny. I pewnie też drogi.
Co ciekawe, w pomieszczeniu był jeszcze jeden droid, z serii nowych imperialnych droidów KX. Lesser widział go od początku, jednak cel jego przebywania wraz z białkowcami był tajemnicą. Przynajmniej przez moment, bo droid po chwili włączył się do rozmowy, obok, jak się okazało, swojej pani Cartii Lonvik. Interesującym był fakt, że pilotka podróżowała w towarzystwie droida nomen-omen bojowego.

Drugi blaszak wręcz wywołał Lessera swoim pytaniem.
- LE-5SE3R, do usług. Szeroko pojęta obsługa i utrzymanie statków kosmicznych. Jestem na tyle autonomiczny, by samemu decydować komu udzielić moich usług, i aktualnie służę Panu Shin I'Gami, przewodnikowi.

Właściwie, to uznał za odpowiednie służyć "Roninowi", ale to był raczej nieistotny szczegół.

- W misji na pokładzie statku kosmicznego z całą pewnością będę bardziej użyteczny niż typowo bojowa jednostka. Zwłaszcza że towarzyszą nam dodatkowo profesjonalni wojownicy.

Lesser dodatkowo obliczał szanse na to, czy udało by mu się zhakować drugiego blaszaka i przejąć nad nim kontrolę. Wsparcie jednostki bojowej byłoby bardzo pożądane. Dodatkowo, Chciałby przeanalizować też komputer Chissa, ale na razie nie był w dogodnej sytuacji, by spróbować przejąć nad nim kontrolę.
Awatar użytkownika
Rhel Lok
Gracz
Posty: 22
Rejestracja: 31 sie 2021, 19:53

Nar Shaddaa miejsce wielu możliwości i wielu zleceń, jak się chciało załapać na szybką fuchę to właśnie robiło się to tutaj. Jak się okazało dosyć szybko Rhelowi udało się znaleźć proste zlecenie jakiś chłopaczek najwyraźniej zawinął coś zbyt drogocennego dla zleceniodawcy, nie pytał o szczegóły miał cel wiedział co wykonać i miał zamiar to wykonać, teraz trzeba było po prostu zdobyć nieco informacji o panu "lepkie palce", a gdzie lepiej jak zasięgnąć języka jak nie w kantynie.
Kilka solidnych rozmów z paroma dżentelistotami nakarmionych odpowiednio kredytami, bo to zawsze rozwiązuje język dowiedział się tego co chciał, wiedział gdzie miał się udać, aby odnaleźć złodziejaszka. Nie trudno było znaleźć wskazany magazyn, a gdy tylko Lok tam dotarł to od razu rzuciła mu się wątłej postawy człowiek, który niemalże od razu próbował uciekać po zobaczeniu człowieka o bardzo charakterystycznej zbroi. Rehl tylko wzdychał, dlaczego oni tak musieli utrudniać jego zadanie, przecież i tak wiedzieli, że nie uciekną przed Mando. Odpalenie plecaka odrzutowego i szybkie dorwanie było chyba dosyć proste, ale jednego nie przewidział, że w takiej sytuacji będzie stawiał opór. Dostał od złapanego złodzieja między spojenie przy kolanie. O teraz to musiał za to zapłacić, Lok sprzedał mu kilka ciosów w ryj dla uspokojenia się, ale wtedy zauważył coś czego tym bardziej się nie spodziewał - drugiego Mandalorianina. Sytuacja przerodziła się w scenę z holowesternu, a przerwał im Chiss, który miał całkiem ciekawą ofertę dla nich. Skoro mieli dostać odpowiednią zapłatę za wspólną pracę, to jemu to pasowało przynajmniej nie będzie musiał się zabijać o jednego złodzieja.

Spotkanie na Asteroidach Vergesso w prywatnym pokoju 2A, sam lokal był tak bardzo typowym widokiem na Nar Shaddaa dosłownie jakby opisać ten księżyc to to miejsce opisywało go idealnie. Szybkie prześlizgnięcie się przez bar, no cóż mało kto raczej by zastawiał drogę osobnikowi ubranemu w mandaloriański pancerz, no chyba że był bardzo głupi, albo bardzo pijany. Nie przybył pierwszy bo już czekał tam jego niedawny adwersarz z poprzedniego zlecenia, jaka ta galaktyka mała, że dwóch Mandalorian spotkało się na jednej robocie. Rhel sam nie odzywał się, nie miał szczególnie po co, albo tego nie chciał, to pozostawiał domysłom innych. Od razu jego uwagę przykuła rudowłosa kobieta, no cóż nie można było jej odmówić piękna i pociągu, ale nie na tym się teraz skupiał łowca nagród, może przy innych okazjach, ale przybył tutaj po zlecenie i to było priorytetem. Potem doszedł kolejny człowiek, który jak się okazywało był właścicielem statku, który chciał wynająć ich zleceniodawca. Dodatkwo do tego jeszcze napatoczyły się dwa droidy, jeden z tym całym Shin I'gami, a drugi z pilotką Cartią, robiło się cholernie tłoczno. Zaczęło się wkrótce licytowanie, kto ważniejszy i ile trzeba więcej zapłacić, przynajmniej ten drugi Dex dosyć jasno się wyraził. Rhela nie interesowało to co jest w skrzyniach, skro nie chciał im udzielić takich informacji to najwyraźniej nie chciał się nimi dzielić i to Lok szanował.
- To samo co on - wskazał kciukiem na drugiego Mandalorianina. - Aczkolwiek nie mam wątpliwości, że potem dostaniemy resztę zapłaty. Zawsze biorę coś z góry - dodał kończąc swoją myśl.
Szczerze powiedziawszy nie miał coś więcej do dodania, pytania odpowiednie zostały zadane, ważne teraz były szczegóły ich misji, co takiego mogło ich zaskoczyć po drodze, że potrzebował takiej ochrony.
Awatar użytkownika
Shin I'Gami
Gracz
Posty: 85
Rejestracja: 31 sie 2021, 18:43

Nim ich zleceniodawca odpowiedział na wątpliwości Shina, swoje uwagi wtrącili pozostali obecni w loży. Po Kubłach nie spodziewał się wiele więcej niż usłyszał - kwestie finansowe zostawili na takim poziomie jak im zaproponowano. Głupcy - pomyślał gorzko I'Gami - nic tylko zlecenie, cel misji, i ta ich filozofia. Zero podejścia biznesowego. Nie okazał jednak swojego niezadowolenia w jakikolwiek sposób. Jedna jedyna Cartia okazała się być rozsądną istotą - widać wysoko ceniła swoje umiejętności, skoro bez mrugnięcia oka miała się za najlepszą pilotkę w tej części galaktyki. Shin nie był co do tego taki pewny - z resztą nie planował zbyt ochoczo oddawać jej we władanie sterów "Ronina".
Po chwili okazało się, że i ona posiada droida. Z tym, że ten tutaj, był droidem klasy wojskowej. I to wykorzystywanym przez Imperium. W innych okolicznościach pozwoliłby sobie na pokręcenie głową - K7V7 zdecydowanie przyciągał niepotrzebną uwagę, szczególnie na światach pokroju Nar Shaddaa. Imperium nie było tu mile widziane, toteż pokazywanie się w jego towarzystwie było co najmniej ryzykowne. Był na totalnym drugim biegunie - Lesser posiadał swoje unikalne umiejętności, których z resztą Shin jeszcze nie poznał wszystkich. Przy tym nie rzucał się oczy.
Wracając do meritum Shin nie zaoponował na uwagi pozostałych - upił za to kolejny łyk ze swojej szklanki i czekał na odpowiedź Dokfina.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Posty: 188
Rejestracja: 26 sie 2021, 21:59

Gospodarz spotkania po kolei wysłuchał każdego z zaproszonych. Wszyscy jednak mieli wrażenie, że droidy nieco zignorował. Na żądania mandalorian kiwnął tylko potakująco, bardziej zaś skupił się na pozostałych wypowiedziach.
- Zacznę od pytania o możliwe zagrożenia, bo pewnie każde z Państwa jest tego ciekawe. Oczywistym problemem jest kontrola lub patrol ze strony Imperium. Żeby je ominąć trzeba będzie porzucić sprawdzone międzygwiezdne szlaki. Kierujemy się w Rejon Kolonii, więc trasa będzie musiała być naprawdę improwizowana. Dodatkowy problem może stworzyć miejsce, do którego się udajemy. Jest usytuowane pomiędzy okresowo aktywnymi mgławicami. Jeśli natrafimy na burzę, będziemy musieli przeczekać ją na jednym z pobliskich światów. Dodatkowe lądowanie z ładunkiem w oczywisty sposób może spowodować zagrożenie. Ach, no i czas na to wszystko. Ładunek musi stąd wylecieć najpóźniej za trzy standardowe dni.
Dokfin rozsiadł się wygodnie na jednej z kanap i sam wypił nieco ze swojego drinka. Jego miał fioletową barwę z żółtymi kuleczkami, powoli rozpuszczającymi się w płynie podczas picia.
- Możecie być też spokojni o kredyty. Zbierając takich specjalistów byłem pewien, że będą na tyle odważni, by chcieć się ze mną targować. Panie I'Gami, jako właściciel statku może być pan pewny bonusu za jego wykorzystanie. Powiedzmy jakieś dziesięć tysięcy kredytów. W końcu będziemy nim wszyscy lecieć. Tak dobrze słyszycie, ja i Pozz lecimy razem z transportem. Chcę jeszcze powiedzieć, że jednak nie przewiduję dodatkowego wynagrodzenia za droidy. Sprzęt, którym postanowią państwo dysponować podczas misji, leży w państwa gestii i powinien zmieścić się w ramach zaproponowanej przeze mnie zapłaty. Ja się na tym nie znam i nie mogę mówić wam, jaki sprzęt macie ze sobą zabrać.
Bardzo wątpliwe było, żeby ostatnie wypowiedziane przez niego zdanie było prawdziwe. Ten człowiek lubił gromadzić wokół siebie istoty o ponadprzeciętnych zdolnościach, więc dobrze wiedział, jak ich rozpoznać i czego tacy zwykle używają. Coraz bardziej ujawniało się też jego usposobienie i stosunek do zatrudnianych pracowników. O ile mu zależało, był kulturalny i proponował uczciwe ceny. Gdy jednak nie musiał się starać, byli niczym więcej niż narzędziami. Tak traktował Pozza i właśnie droidy. Postrzegał je jedynie jako narzędzia.
Obrazek
Awatar użytkownika
Dexon Krir
Gracz
Posty: 38
Rejestracja: 06 wrz 2021, 10:57

- "To samo co on" – słowa wypowiedziane przez drugiego Mando, zwróciły uwagę Dexa, który tylko zareagował poprzez kiwnięciem głowy. Może i mieli wcześniej mały zatarg o zlecenie, ale taka była właśnie ich praca. Czasem w trakcie wykonywania przeróżnych zleceń zdarzało się natrafić na kogoś innego z „branży”. Dobrze, że w tym przypadku nie zaszło między nimi do większego zgrzytu. Jego przyszły towarzysz misji był w końcu Mandalorianinem , osobą szanującą oraz kultywującą tradycję przodków oraz swego klanu. Zawsze to dobrze mieć doświadczonego wojownika przy boku, jeśli doszłoby do potyczki z nieproszonymi gośćmi. Coś mu się wydawało, że będzie to owocna współpraca.
Droidy mało go obchodziły. Prawdopodobnie jak większość służyły wyłącznie do ogarniania burdelu stworzonego przez ich właścicieli. Przynieś, zanieś, pozamiataj oraz napraw. Co prawda miał do czynienia już z droidami bojowymi, ale to jednak zawsze była maszyna. Posługująca się pewnym algorytmem działania.
Co do reszty...cóż. Typowi osobnicy z Nar Shaddaa co to usłyszą cenę a już się targują. Nieważne, ile by im zaproponowano to zawsze znajdą dobry powód tłumacząc, jak to ich udział w misji jest ważny i że zasługują na więcej. Jeszcze roboty nie zaczęli a już chcą podwyżkę. Jakby nie wiedzieli, że w galaktyce nie ma osób niezastąpionych i jakby pracodawca chciał to by ich odesłał z kwitkiem w ogóle nie zwracając na nich żadnej uwagi. Wcale nie byłby zaskoczony, jakby jeszcze nie usłyszeli ceny a już próbowaliby wynegocjować z dwadzieścia procent więcej. Co do kwestii wynagrodzenia dla droida nawet się nie wypowiadał. Trzeba było mieć tupet próbując wytargować zapłatę dla blaszaka...
Od pracodawcy usłyszał to co chciał usłyszeć. Skoro otrzyma swoją zaliczkę to wszelakie inne kwestie pozostawał nieporuszone. Jeżeli Dokfin wynajął dwóch Mandalorian, słynnych wojowników galaktyki do ochrony tego cennego ładunku to było to jednoznaczne z tym, że prędzej czy później może dojść do spotkania z „nieproszonymi goścmi”. Jego robota była prosta – upewnić się, że ładunek będzie bezpieczny i dotrze z punktu A do punktu B.
Dex nie miał mu za złe, że traktował ich jako narzędzie do realizacji swojego celu. Nie pierwszy raz był tak traktowany. Taka natury Łowcy Nagród czy też najemnika, gdzie najmowali go do wykonania brudnej roboty zamiast brudzić własne ręce.
Nie miał nic więcej do dodania. Jeśli chcieliby uzupełnić swój ekwipunek przy pomocy pracodawcy to ten potrąci im z przyszłego honorarium. Pozostaje czekać na rozwój sytuacji i rozpocząć stosowne przygotowania do podróży.
Awatar użytkownika
Rhel Lok
Gracz
Posty: 22
Rejestracja: 31 sie 2021, 19:53

Od razu zwróciło jego uwagę to, że drugi Mando kiwnął głową, on tylko delikatnie obrócił hełm w jego stronę jakby patrząc na niego, ale zaraz potem wrócił swoim wzrokiem na zleceniodawcę. Dobrze gadał, to musiał się z nim zgodzić. Delikatnie uśmiechnął się pod hełmem kiedy gospodarz przyjął ich propozycje, zawsze to było coś z góry, jakaś zapłata będzie nawet jakby się coś się potem musiał spieprzyć, chociaż z taką obstawą jak teraz raczej wątpił, że coś może ich powstrzymać.
Na pytanie, które chyba nurtowało wszystkich zaraz mieli usłyszeć odpowiedz i jak się okazywało zagrożeń trochę było. Najbardziej wiadomym i oczywistym byli Imperialni, ale tych można było się pozbyć na różne sposoby, czy to przekupić czy to nastraszyć, albo po prostu drastycznie skrócić długość życia, było wiele opcji, które zależały od nich samych. Co do trasy to rzeczywiście wydawała się bardzo improwizowana i tam będą musieli polegać na pilocie, więc na rudowłosej. Mgławice, burze i przeczekiwanie na planetach, za pewno spodziewał się tego, że te planety nie będą zbytnio gościnne, więc do tego potrzebował Mandalorian, żeby potencjalnych głupców, albo jakieś dzikie bestie odstraszyć lub zabić. Dla niego nie było to problemu skoro kupował "jego dłonie" to wykona swoje zadanie.
Wszyscy, no prawie wszyscy rzucili się do podbijania stawek, ciekawie było oglądać ten teatrzyk, Rahl nie miał zamiaru teraz czegokolwiek podbijać, może potem jakby sprawy się komplikowały to zacząłby negocjować inne warunki, ale póki co nie chciał tego robić, ani nie widział potrzeby. Sprzęt jak coś znajdzie, albo coś uzna przydatnego to sobie odpowiednio zapewni. Loka w tym momencie interesowała zapłata i cel do wykonania, to czy traktował go jako "narzędzie" to inna sprawa, z resztą łowców nagród niejednokrotnie tak się traktowało bo tym w pewnym sensie są. Teraz Mandalorian czekał ze spokojem, założył dłonie na siebie, skrzyżował na piersi i słuchał co jeszcze padnie na spotkaniu.
Awatar użytkownika
Shin I'Gami
Gracz
Posty: 85
Rejestracja: 31 sie 2021, 18:43

Shin łowił każde słowo Dokfina z najwyższą uwagą. Każda informacja, szczegół, detal mógł być przydatny przy realizacji zlecenia. A to wraz z kolejnymi ujawnianymi przez mężczyznę informacjami, zdawało się coraz mocniej komplikować. Rejon Kolonii był gęsto zaludnionym rejonem galaktyki. Opasał Światy Jądra, był bogaty w zasoby naturalne, mocno uprzemysłowiony a co za tym idzie - kontrole Imperialne będą tutaj zdecydowanie bardziej szczegółowe i częstsze. A tych, szanowny Dokfin widać chciał uniknąć. I'Gami wyprostował się w swoim fotelu i zastanowił. Zmarszczył lekko brwi gdy okazało się, że nie będzie zapłaty za Lessera. Cóż, warto było spróbować. Jednakże informacja o bonusie w wysokości kolejnych dziesięciu tysięcy była dobrą informacją. Choć fakt, że okupione to będzie dodatkowymi dwoma pasażerami, trochę zepsuł efekt. Więc oprócz dwóch kubłów i tej Korelianki z Imperialnym droidem, będzie miał na pokładzie szastającego kasą kolekcjonera i jego Chissańskiego przydupasa, co? Hm...
- Region w który się wybieramy, jest stosunkowo bliski Jądru. Ominięcie kontroli jest jak najbardziej możliwe... jednakże możemy zrobić to w dwojaki sposób. "Ronin" jak zapewne pan wie Dokfin - zwrócił się ku zleceniodawcy - jest oficjalnie statkiem wycieczkowym. Jak to mówią - najciemniej pod latarnią, więc możemy odegrać mały teatrzyk. Ja jako wasz przewoźnik z panną Lonvik jako moją pracownicą, Pozz jako kolejny mój pracownik, pan jako pan a obecni tu Mandalorianie jako prywatni ochroniarze - powiedział po kolei zaszczycając każdego z obecnych spojrzeniem - Oczywiście priorytetem jest uniknięcie kontroli... jednak gdyby to się nie udało - wzruszył ramionami - Żywię nadzieję, że każde z was tutaj obecnych może pochwalić się nieposzlakowaną opinią i czystą kartą... A jeśli nie, niech wykorzysta lepiej te trzy dni na stworzenie odpowiednich nowych tożsamości.
Znów pozwolił sobie na przydługi wywód. Musiał jednak naświetlić kilka spraw nim ruszą w drogę, im bliżej Jądra się wybierali, tym ryzyko było dla wszystkich większe.
- Mój statek będzie w perfekcyjnym stanie przed lotem, razem z Lesserem o to zadbamy - zapewnił wszystkich, w odróżnieniu do Dokfina, nie umniejszając wkładu droida - Otrzymacie numer lądowiska w swoim czasie. Oczekuję, że cel podróży zostanie mi ujawniony najpóźniej na dzień przed odlotem. Zlecenie załadunku również proszę wykonać z wyprzedzeniem. Zaplanowanie pierwszych etapów podróży, zajmie trochę czasu. A później... poprowadzą nas gwiazdy.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Posty: 188
Rejestracja: 26 sie 2021, 21:59

Dokfin zwrócił się głównie do Shina, który wypowiedział ostatnie słowa, no i był właścicielem statku, którym będą lecieć. Z pozostałymi uznał sprawy za najwyraźniej załatwione.
- Panie Igami, ależ oczywiście, że ładunek i współrzędne celu otrzyma pan z wyprzedzeniem. Nie oczekuję przecież niemożliwego. Nie nalegałbym na lot w ciemno, chcąc uniknąć tych wszystkich kontroli. Pozz wyśle panu szczegóły. A i chcę powiedzieć, że podoba mi się pana historyjka. W przypadku pechowych sytuacji z Imperialnymi jak najbardziej możemy tak zrobić. Jak odlecimy z Nar Shaddaa koniecznie trzeba ustalić jedną wspólną wersję tej historii. Żeby ktoś z załogi nie powiedział czegoś sprzecznego.
Gospodarz dopił swojego drinka i zebrał się do wyjścia.
- W takim razie widzimy się za trzy dni. Pozz będzie z państwem w kontakcie.
Reezai Dokfin wyszedł. Jego pomocnik podążył za nim jak cień, pozostawiając ich samych w prywatnej loży. Jeśli mieli teraz potrzebę, mogli jeszcze przegadać cały temat lub cokolwiek innego, co przyszło im na myśl. Mając trzy dni do rozpoczęcia misji, mieli też sporo czasu na jakiekolwiek inne ze swoich planów.
Opuszczając lożę po tych wszystkich rozmowach, z głównej sali dało się słyszeć zmianę muzyki. Początkowo myśleli, że rozpoczął się jakiś okolicznościowy występ i może też tak było. Dźwięki muzyki i instrumentów sugerowały jednak, że w owej głównej sali szykuje się też jakaś rozróba...

Kliknij, aby zobaczyć wiadomość od Mistrza Gry
Obrazek
Awatar użytkownika
Shin I'Gami
Gracz
Posty: 85
Rejestracja: 31 sie 2021, 18:43

Jak widać nikt już nie miał nic do dodania, co zadziwiło lekko Shina - oczywiście tylko w przypadku Cartii. Kubły przedstawili swoje oczekiwania i zasadniczo tyle z ich strony należało się spodziewać. Teoretycznie mięli do wykonania najłatwiejszą część zadania - w założeniu, że jego nawigacja poprowadzi ich bezpiecznie objazdami gwiezdnymi. Plan zakładał uniknięcie kontroli i dostarczenie ładunku bez żadnych dodatkowych gości na pokładzie. Nawet jeśli zmuszeni byli by do przyjęcia wizyty celników, ich historia wydawała się być godna zaufania. "Ronin" był legalnym statkiem ze sprawdzoną historią. Loty nim były rejestrowane, a kolejny bogaty bubek, który będzie podróżował Baudo - wpisuje się w kanon wielu lotów z przeszłości. Z resztą - I'Gami nie wyobrażał sobie, że na pokładzie może dojść do strzelaniny. Co to, to nie. Skinieniem głowy pożegnał Dokfina i odprowadził mężczyznę wzrokiem, z drepczącym mu po piętach, niebieskoskórym Pozzem. Ciekawy był tej relacji i obiecał sobie przyjrzeć się jej uważniej, chociaż z dystansu. Stuknął w zamontowany w blacie stolika panel aby złożyć zamówienie - oczywiście na koszt ich gospodarza.
W pomieszczeniu pozostawali nadaj Shin z Lesserem, Cartia ze swoim droidem oraz dwóch odzianych w pancerze mandalorian. Mężczyzna oceniającymi spojrzeniem zlustrował najpierw jednego, potem drugiego wojownika. Ich zbroje miały coś w sobie tajemniczego. Przewodnik był ciekawy, czy te pancerze powstały z legendarnego beskaru - legendy głosiły, że był on jednym z najwytrzymalszych materiałów w całej galaktyce. Bez problemu znosił postrzał z blastera, a ponoć to nie była granica jego możliwości. Jednakże nie chcą popełnić afrontu, nie zapytał o to już na początku.
- A więc... stanowić będziemy całkiem kolorową kompanię - rzekł swobodnym tonem, gdy otrzymał już nową porcję Rezerwy Whyrena - I nie mam tu na myśli, kolorów waszych Beskar'gam'ów - dodał z lekkim uśmiechem. Poza lożą słychać było jakoby awantura przybierała na sile. Dziwne - lokal raczej należał do jednego z tych porządniejszych na Nar Shaddaa. Nie mniej uznawał, że akurat tutaj gdzie się znajdowali, powinni być bezpieczni przynajmniej do czasu nim ochrona poradzi sobie z rozrabiakami.
- Nim wszyscy opuścimy to centrum seksu i biznesu, aby przygotować się do czekającego nas wyzwania, uważam, za zasadne abyśmy poznali się trochę lepiej - rzekł patrząc po wszystkich. Ciekaw był czy usłyszy od zebranych coś więcej. Jego wzrok przebiegł po zebranych, znów zatrzymując się na sekundę dłużej na Cartii, niźli na pozostałych - a raczej na jej dekolcie.
Awatar użytkownika
Dexon Krir
Gracz
Posty: 38
Rejestracja: 06 wrz 2021, 10:57

Rozumiał obawę jednego ze swoich towarzyszy, którego statkiem mieli lecieć. W końcu to była jego własność, a ze wszystkich prócz własnym życiem, ryzykował własnym sprzętem. Kwestie umowne pomiędzy pracodawcą a właścicielem pozostawił bez komentarza. Nie miał zamiaru wtrącać się w układy pomiędzy tymi dwoma mężczyznami. Jego praca należała do najłatwiejszych. A przynajmniej tak się wydawało.
Jeśli dojdzie do jakiejkolwiek potyczki, to właśnie on i jego kolejny towarzysz, też Mandalorianin będą musieli stanąć na wysokości zadania by ochronić transport przed nieproszonymi gośćmi. Jeden Mando był już groźny, a dwóch to będzie dopiero pokaz prawdziwego kunsztu wojowniczego treningu.
Jak tylko Dokfin wraz z pomocnikiem opuścili pomieszczenie, Dex usiadł na jednym z wolnych miejsc. Nie miał zamiaru zgrywać gbura siedzącego w kącie, w szczególności, że zaraz przyjdzie mu współpracować z całkiem jak to zostało już powiedziane „kolorową kompanią”. Nim usiadł, odpiął swój vibromiecz, który miał przewieszony przez plecy, po czym położył ostrze na swych kolanach, trzymając dłoń w gotowości na rękojeści miecza.
- Twój statek. Twoje zasady Shin. Kwestię wszelakich rozmów z kontrolerami pozostawię Tobie. Jeśli dojdzie do niepotrzebnej przepychanki wtedy wkroczę. Nie mam zamiaru przy pierwszej okazji machać swą bronią, jednak zapewniam, że jeśli nawet i same Imperium zacznie za bardzo wciskać nos w nieswoje sprawy wtedy poleje się krew…– powiedział, mówiąc w swój charakterystyczny, spokojny sposób.
- Ponadto jeżeli nasza pilot zna się na rzeczy, liczę na to, że prędzej uniknie niepotrzebnych kontroli, niż pozwoli nam wpaść w niepowołane ręce osób, które chcą położyć łapska na „przesyłce”. A jeśli zawiedzie naszą rolą jest uciąć im te łapska… – dodał, spoglądając wpierw w kierunku ładniutkiej kobiety, a później w stronę kolejnego Mando.
- Mówcie mi Dex – skinął głową w kierunku wszystkich zebranych. Nie miał zamiaru więcej dodawać, gdyż było to zbędne w jego przypadku. Nie był typem, który chwalił się co potrafi a co nie. Słowa były zawsze słowami. Czyny określają charakter osoby. Dlatego też tak długo jak nie zobaczy co oni sami potrafią, tak nie uwierzy im w żadne cukierkowe słowo na własny temat.
Awatar użytkownika
Shin I'Gami
Gracz
Posty: 85
Rejestracja: 31 sie 2021, 18:43

Shin zakręcił ręką szklanką z alkoholem, w zamyśleniu. Jeden z Mandalorian sprawiał sprawę dosyć jasno - wkroczy kiedy uzna za stosowne. I'Gami nie wyrobił sobie jeszcze do końca opinii na jego temat, ale trwająca właśnie rozmowa miała właśnie na celu poznanie towarzyszy i wyczucie, kogo na co stać i czego się po kim spodziewać. Dex, jak już się przedstawił mężczyzna, nie rozstawał się ze swoim mieczem. Nawet kiedy usiadł na jednym z wolnych miejsc, broń trzymał przy sobie, gładząc rękojeść, delikatnymi ruchami, niczym kochanek swoją wybrankę.
-Właśnie tego typu zachowania, musimy starać się uniknąć - rzekł lakonicznie, spoglądając po wszystkich - Udajemy się w stosunkowo zaludnione rejony galaktyki i chociaż unikać będziemy rutynowych i sprawdzonych szlaków, to szansa na spotkanie samotnego patrolowca czy też korwety celnej jest potencjalnie duża. I choć nie wątpię w swoje umiejętności czy możliwości statku, próba ucieczki czy walki, nie zawsze jest najrozsądniejszym rozwiązaniem. Będziemy podróżować gwiezdnym jachtem, który to w Rejonach Kolonii nie będzie widokiem nazbyt nadzwyczajnym.
Spojrzał po tych, którzy od jakiegoś czasu nie zabrali głosu. Milczącego Mando, mógł zrozumieć. Oni zawsze byli ludźmi czynu. Ale nie odzywająca się już od jakiegoś czasu kobieta, była niepokojąca. Ponoć była jedną z lepszych w swoim fachu, ale oprócz wstępnych przechwałek i średnio udanych targów z Dokfinem, nie powiedziała już więcej słowa. Czyżby po usłyszeniu o celu podróży i ryzyku związanym z wykonaniem zlecenia, przestraszyła się? Shin nabierał coraz większego przekonania, że nie odda jej sterów, "Ronina". No chyba, że wreszcie się odezwie i powie coś więcej niźli do tej pory. Nie sposób było jej odmówić uroku osobistego, ale może Dokfin przeceniał jej umiejętności.
- Jak to widzisz Lonvik? - zapytał kobietę - Jakie jest Twoje zdanie Mando'ad? - zwrócił się do Lok'a.
Awatar użytkownika
BZHYDACK
Gracz
Posty: 35
Rejestracja: 01 wrz 2021, 16:52

Stojąc z boku, Lesser przysłuchiwał się wymianie zdań. Shin zapewniał statek i przykrywkę, Mandalorianie będą pilnować, by nikt niepowołany nie zajął się ładunkiem ani też statkiem, ale to pani Lonvik będzie tą, która będzie prowadzić statek tak, by dotarł bezpiecznie do celu. Jeśli jest tak dobra, jak twierdzi, to może nawet zarówno Mandalorianie, jak i Lesser nie będą mieć wiele do roboty. Bo Lesserowi przypadała niezwykle ważna funkcja - pilnować, by "Ronin" przez całą misję działał bez zarzutu.
Droid zaczekał, aż białkowcy sobie wszystko wyjaśnią. Po czym się odezwał.
- Jeśli misja nie powiedzie się, lub wynikną niepożądane komplikacje, to nie z powodu problemów technicznych. "Ronin" ma wszystkie podzespoły w najlepszym możliwym stanie. Nie ma wprawdzie czasu zainstalować kilku użytecznych modyfikacji jednak jacht jest w stanie, który pozwoli wyjść cało z dowolnego starcia z jednostkami porównywalnej wielkości. I będę dbać o to, by tak pozostało.

To było w zasadzie wszystko, co droid miał do powiedzenia na temat misji. Po tym jednak w klubie zaczęło się jakieś zamieszanie. Nie żeby jakoś obchodziło Lessera życie białkowców, jednak ewentualna awantura mogła zagrozić i jemu. Dlatego warto było się zorientować nieco w sytuacji choć prawdopodobieństwo dotarcia ewentualnych wichrzycieli na poziom prywatnych lóż wynosiło 12,87%. Lesser rozejrzał się zatem za złączem komunikacyjnym, które szybko dostrzegł w pobliżu drzwi. Podszedł do niego i wpiął się, używając go by podłączyć się do systemu monitoringu klubu. Kamery dały mu wgląd na wszystkie poziomy i hale "Asteroid". Tym co zobaczył, była potężna burda w głównej sali, pomiędzy naprawdę licznymi dżentelistotami, wśród których dostrzegł głównie przedstawicieli sił dwóch kanów Huttów, klanu Besadi oraz klanu Anjiliac. jednak było też całkiem sporo wolnych strzelców różnej maści, którzy po prostu skorzystali z okazji do bitki. Jak na razie w użyciu były głównie pięści, ewentualnie kastety czy pałki, nikt nie wydobył blastera. Na razie.

- Żołnierze dwóch rywalizujących klanów Huttów właśnie walczą w głównej sali klubu. Prawdopodobieństwo obrażeń - 76%
Awatar użytkownika
Rhel Lok
Gracz
Posty: 22
Rejestracja: 31 sie 2021, 19:53

I cała "narada" się skończyła, cele zostały przedstawione. Musiał przyznać, że historyjka o prywatnym statku, ochroniarzach i tym podobne mogła podziałać na Imperialnych, cóż trzeba będzie ustalić wspólną historie, tak jak ich gospodarz wspominał, jeżeli miało to się odbyć z jak najmniejszymi potknięciami i jak najmniejszą użytą siłą ognia, chociaż to drugie było dosyć mylące gdy zatrudniał dwóch Mandalorian do ochrony swojego towaru i oczywiście siebie.
Rhel tylko odprowadził wzrokiem ich mocodawce jak i jego wiernego cienia Pozza. Mandalorianin tylko kątem oka spojrzał na to co się dzieje w głównej sali i najwyraźniej goście postanowili urozmaicić sobie dzisiaj wieczór o kolejne atrakcje. Zostali sami - dwóch Mandalorian, jeden człek, który był właścicielem statku i kobieta, która miała być pilotem, no i jeszcze do tej gromadki trzeba było doliczyć droidy, można powiedzieć, że robił się już tutaj tłok. W między czasie kiedy zaczął się opis Shina o "kolorowej gromadce", dał znać kelnerce, żeby zamówiła dla niego szklankę whisky, czystą, koreliańską. Skoro chciał, żeby lepiej się poznali to nie miał nic przeciwko, jednak nie miał zamiaru dzielić się wszystkim z obcymi ludźmi, którymi dopiero co poznał. Gdy przyszło do niego zamówienie to obserowowała wymianę zdań między nim, a Dexem. Lok po prostu oparł się bokiem o jedną ze ścian trzymając w dłoni szklankę z alkoholem, którą dostał od kelnerki. Skoro Shin zwrócił się do niego ten, delikatnie odpiął hełm i uchylił go na tyle, żeby odsłonić usta, można było teraz zerknąć na niego, że jest ogolony i widoczne były kawałki jego kruczoczarnych włosów. Jednym haustem wypił whisky, po czym zsunął ponownie hełm na twarz.
- Po pierwsze możecie mi mówić Rhel - wyprostował jedną rzecz, w końcu na początku się nie przedstawił. - Mamy zagrać swoją role, więc jeżeli każdy będzie postępował według tego co ustalimy to nie powinno być problemów. Nie strzele bez odpowiedniego sygnału, jeżeli to cię martwi. - wyjaśnił całkiem prosto sprawę.
- Wasza w tym rola, żebyśmy musieli jak najmniej reagować. Imperialnych można przegadać, ale mam przeczucie, że konkurencje Dokfina może być zainteresowana przywłaszczeniem przesyłki. - wyraził swoje krótkie zdanie. Robota wydawała mu się za prosta, zwłaszcza, że zatrudnia tyle osób na przewiezienie swojego towaru, co prawda ich pracodawca mógł być po prostu przewrażliwiony i chce być pewny bezpieczeństwa, ale jakoś mu świtało, że taka gromada profesjonalistów jednak jest z powodu tego, że będzie czekała ich całkiem wyboista droga.
Awatar użytkownika
Shin I'Gami
Gracz
Posty: 85
Rejestracja: 31 sie 2021, 18:43

Shin rozpromienił się słysząc jasną deklarację Rhela. Rady był, że ten nie chce zniszczyć mu statku. Nie omieszkał tego nadmienić:
- Rad jestem słysząc, że trafiłem na tak rozsądne dżentelistoty jak wy - zwrócił się ku mandalorianom - temu siedzącemu przy stoliku i temu wciąż dystansującemu się od grupy - Nic tak nie doprowadza mnie do szału jak sprzątanie burdelu po pasażerach i naprawianie szkód przez nich wyrządzonych - rzekł już z poważnym wyrazem twarzy, ale chwilę później popsuł cały efekt mrugnięciem oka. Wiadomo - chciał uniknąć strzelaniny na pokładzie "Ronina", jednak nie zawsze było to możliwe. Ot ryzyko zawodowe. Przeniósł spojrzenie na Lessera, który chwilę wcześniej zapewnił o nienagannym stanie jachtu i zadeklarował utrzymanie go w tymże stanie do końca misji. Oby i później też.
- Wygląda na to, że szykuje nam się tutaj regularna bitwa wrogich Kajidiców... - rzekł zastanawiając się czy krojąca się na tam na dole bitka, jest w jakiś sposób powiązana z ich spotkaniem. Nie mniej jednak:
- Wydaje mi się też, że nasza wizyta tutaj odrobinę się przedłuży - powiedział i znów zakręcił szklanką z alkoholem - Opuszczanie loży akurat teraz może skończyć się przypadkowym postrzałem, a tego byśmy chcieli uniknąć przed wylotem z Nar Shaddaa... - dodał i zwrócił się do Lessera - Monitoruj temat i w razie potrzeby zabezpiecz lożę - mruknął. Odgłosy awantury przybierały na sile i zdawało się, że usłyszą wystrzały blasterowej broni już lada chwila.
Awatar użytkownika
Dexon Krir
Gracz
Posty: 38
Rejestracja: 06 wrz 2021, 10:57

Jak już wspomniał. Jego statek, jego zasady. Rozumiał Shina. Sam na jego miejscu nie chciałby sprzątać bałaganu, który zostałby wyrządzony przez załogę najętą do wykonania zadania. Im mniej zbędnej potyczki tym lepiej. Wystarczy nie rzucać się w oczy, omijać niepotrzebne kontrolę a może i nie dojdzie do wymiany ognia.
Aby tego było za mało, droid właśnie przekazał informację o potyczce jaka miała miejsce w głównej sali. Oczywiście, typowa sprzeczka pomiędzy przedstawicielami dwóch zwaśnionych gangów. Ot cała natura świata Nar Shaddaa. Dla jednych było to miejsce na nowy start, sposobem na prosty zarobek oraz wzbogaceniu się kosztem innych istot. Dla drugich był to poligon walki o terytoria. Każdy metr tych jaskrawo oświetlonych ulic należał do kogoś. Panowały tutaj swoje własne zasady, które zmieniane były z dnia na dzień.
Jeżeli faktycznie droid mówił rację, to od roboty ręcznej gangusy zaraz przejdą do wymiany ognia. Na okoliczne służby porządkowe nie było co liczyć. Większość została przekupiona kredytami czy obietnicami bez pokrycia. Dlatego też na Nar Shaddaa jeżeli masz na kogoś liczyć ...to licz zawsze na siebie.
Mandalorianin przechylił swa głowę w kierunku wejścia do loży. Zacisnął dłoń na rękojeści od swojego wibromiecza, przygotowując się na ewentualnie wtargnięcie niepotrzebnej zbieraniny do ich loży. Lewą dłoń położył na kaburze od jednego z dwóch blasterów typu Westar -35. Nie mówiąc nic, po prostu czekał, analizując wszelakie możliwe scenariusze.
Po wymianie ognia i śmierci większości gangusów, reszta powinna rozejść się w swoim kierunku. Chyba, że brawura pchnie ich dalej do przeczesania wszystkich loży w poszukiwaniu łatwego zarobku...wtedy czeka na nich przemiła niespodzianka.
ODPOWIEDZ