Nie były to najniższe poziomy Potrójnego Zera, ale ten konkretny region był mocno opanowany przez Cienistych Poszukiwaczy, miejscowy gang kontrolujący praktycznie wszystkie lokale rozrywkowe w okolicy - a ta była szczególnie bogata we wszelkiego rodzaju nieduże kantyny, bary i kluby, w których mieszkańcy mogli odreagować stres po dwunastogodzinnej zmianie w fabryce. Zasadniczo, Cieniści Poszukiwacze nie byli najgorszym z gangów, jakie można sobie wyobrazić, bo - oprócz tego, że działali poza granicami prawa, parali się wymuszeniami, pobiciami, handlem nielegalnymi substancjami i, okazjonalnie, zabójstwami - dbali o porządek w kwadrancie. Paradoksalnie, odsetek kradzieży, rozbojów czy nawet pobić był jednym z najniższych na planecie. Całość funkcjonowała sprawnie do tego stopnia, że - zarówno władze Republiki, jak i Imperium Galaktycznego, nie podejmowały prób rozwiązania sytuacji.
Komuś jednak zależało na tym, że pozbyć się Zary Vossar, głowy rodziny rządzącej Cienistymi Poszukiwaczami - i to na tyle, że zatrudnił Talę Araluu, by sprawę załatwić raz i dobrze. Tala przystała na proponowane warunki, choć nie były one szczególnie lukratywne, bowiem chodziło jej o to, by jeden z lokalnych przywódców Gildii Łowców Nagród, winny był jej przysługę. Wydawało się, że będzie to jak spacer po Krainie Jezior na Naboo.
I tak właśnie by było, gdyby wszystkiego szlag nie trafił.
Gwar tłumu zagłuszał jej głośne przekleństwa, gdy nad jej głową znowu przemknął czerwony promień wystrzelony z ciężkiego pistoletu blasterowego. Zanurkowała w lewo, w kolejną wąską alejkę, potknęła się o leżące na ziemi kartony, niemal wyrżnęła twarzą w ziemię, ale to uratowało jej życie, bowiem z naprzeciwka zbliżał się Cienisty Poszukiwacz

Chciała jeszcze zabrać mu broń, ale blasterowy bolt tym razem świsnął naprawdę blisko jej twarzy. Warknęła wściekle, wbiła stopę w brzuch Poszukiwacza i znów ruszyła biegiem, przed siebie, byle dalej od strzelca, za którym - jak wiedziała - pędziło jeszcze trzech, albo czterech następnych. Nie dążyła do konfrontacji z nimi, bo na tę strzelaninę przyniosła tylko nóż.
Wybiegła z wąskiej uliczki i znalazła się na jakimś rynku, pomiędzy straganami, zaraz obok durosa zachwalającego jagody beebleberry. Pozwoliła sobie kompletnie go zignorować, rozejrzała się wokół i wskoczyła między stoiska z owocami i warzywami, rozpychając przechodniów i starając się jak najszybciej dotrzeć w środek tego różnorodnego zgromadzenia, by potem spokojnie zniknąć.
Wpadł na nią masywny twi'lek, cały wytatuowany w symbolach Cienistych Poszukiwaczy. Siła uderzenia jego ciała wydawała się być porównywalna do zderzenia z rozpędzonym śmigaczem. Wpadli na stragan, zrzucili skrzynie z jakimiś żółtymi, miękkimi owocami, przeturlali się dalej. Tala wyślizgnęła się z jego niedźwiedziego uścisku, nim ten zdołał przygwoździć ją do ziemi, nawet udało jej się wstać i przebiec dwa, może trzy kroki, gdy niebieskoskóry znowuż, przewracając przy tym zaskoczonych gapiów, wpadł w nią, uderzył w plecy i pchnął na stojącego niedaleko mężczyznę.