[Nar Shaddaa] Cena sławy

Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Posty: 188
Rejestracja: 26 sie 2021, 21:59

Karen przenosi się z: [Wobani] Cena sławy


Lekki frachtowiec typu YT-1760 zanurkował ku pogrążonej w wiecznej nocy powierzchni Nar Shaddaa. Księżyc przemytników wyglądał tak samo o każdej porze dnia i nocy, niezmiennie pozostając jednym z niebezpieczniejszych miejsc w galaktyce. Stracić tu dobytek było równie łatwo co życie. Jednostka płynnie manewrując między budynkami Pionowego Miasta, pewnie zmierzała ku niewielkiemu, prywatnemu lądowisku. Jeśli którakolwiek część Nar Shaddaa mogła być uznawana za reprezentacyjną, miejsce w którym znajdowało się lądowisko znajdowało się bardzo daleko od niej.
Z widokiem obskurnych, pełnych malowideł i napisów we wszelakich językach budynków, kontrastował lśniący śmigacz nowej generacji, który oczekiwał przy zejściu z zaśmieconej płyty. Stał przed nim ubrany ze smakiem przedstawiciel rasy Falleen. Pęd powietrza wzburzony przez silniki frachtowca zatrzepotał płaszczem okrywającym jego atletyczną sylwetkę. Mężczyzna cierpliwie poczekał, aż silniki umilkły i w obstawie dwóch mężczyzn w identycznych, ciemnych pancerzach ruszył ku opuszczającemu się trapowi. Jego oczom ukazała się Twi’lekanka, która niepewnie i nie do końca z własnej woli opuściła pokład statku.
- Pani Karen, jak mniemam – Falleen nieznacznie ukłonił się na powitanie. – Witam na Nar Shaddaa. Mam nadzieję, że podróż upłynęła przyjemnie.
Gdy jego wzrok spoczął na więzach krępujących nadgarstki kobiety, skinął na podwładnych.
- Zdejmijcie te więzy. Nasz gość nie będzie ich już potrzebował – zarządził, po czym uprzejmym głosem zwrócił się do Karen. – Proszę ze mną. Nasz transport już czeka.
Obrazek
Awatar użytkownika
Karen
Gracz
Posty: 44
Rejestracja: 30 mar 2022, 09:41

Kiedy wyprowadzono ją z okrętu, Karen zrozumiała, że znalazła się na Zewnętrznych Rubieżach, poznała szybko to miejsce. W młodszym etapie życia często balowała beztrosko w różnych miejscach. Neonowe wieżowce miasta były zbyt charakterystyczne, aby mogła o nim łatwo zapomnieć. Sama z własnej wolni nigdy nie zapuściłaby się w tak gangsterskie rejony galaktyki samotnie. Porwanie dla okupu byłoby tylko jedną z najlżejszych niefortunnych zdarzeń, które mogły się tu przytrafić komuś sławnemu, bogatemu. Na szczęście po dwóch latach wiezienia jej popularność ucichła. Media nie mogły najzwyczajniej o czymkolwiek pisać. Ponadto prawie podbijała pod czterdziestkę i najprawdopodobniej niewiele osób już osób zwróciłoby na nią jakkolwiek uwagę.

Karen opuściła statek i uśmiechnęła się, w kierunku zielonoskórego mężczyzny. Ponad dwa lata gniła w celi. Odrobina uprzejmości oraz kontakt z eleganckim facetem był dla niej dostatecznie wzruszający, aby po policzku pociekła jej łza. Kiedy rozwiązali jej dłonie, poczuła dreszcze, czując wolność.

- Z kim mam przyjemność? - wyciągnęła w kierunku Falleena swoją dłoń. Nim jednak mężczyzna zdołał cokolwiek odpowiedzieć, Twi'lekanka otworzyła szeroko oczy i rozwarła usta z zachwytu. Przerwała uprzejme powitanie i podbiegła z entuzjazmem do eleganckiego ścigacza. Otwartą dłonią przejechała po karoserii.
- Jest cudowny! - Obeszła pojazd, dokładnie wlepiając swe gały w wehikuł.
- To musi być jakieś nowe cudo Czerki! Musiało niedawno wejść na rynek. Beskarowa powłoka na karoserii, silnik chłodzony karbonitem! Nadwozie z Cortosis. Inne cuda bajery. Daję mu nie więcej jak ćwierć parseka przebiegu, zdecydowanie mniej, niż przeciętna Zeltronka! Cacko warte jakieś czterysta kafli, ale dałabym radę utargować do trzystu - Karen na mechanice nie znała się wcale, ale jako pozerka zawsze miała ponadprzeciętne pojęcie na temat motoryzacji. Przez chwilę sprawiała wrażenie osoby bardziej zainteresowanej pojazdem, niż wyjaśnieniem okoliczności, w których się znalazła. Po kilku minutach gapienia się na ścigacz ochłonęła i wróciła do konwersacji.
- Komu zatem zawdzięczam ratunek? Raczej nie wyciągnęliście mnie z czysto szlachetnych pobudek? Nie jesteście chyba łowcami nagród? Mam nadzieję, że nie przysyła was Wielki Ślimak? - oparła się biodrami o luksusowy ścigacz i odwróciła głowę w kierunku Falleena.
- Nie mogę tak paradować w pasiaku po mieście, ktoś mnie może rozpoznać! - nie miała ochoty nawet patrzeć na lusterko ścigacza, aby się przejrzeć. Była zbyt wyczerpana podróżą, aby psuć sobie resztki nastroju. Czekając na odpowiedzi ruszyła za kosmitą, korzystając z transportu.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Posty: 188
Rejestracja: 26 sie 2021, 21:59

- Skądże znowu… Nasza działalność nie ma nic wspólnego z Huttami – żachnął się Falleen, otwierając drzwi ścigacza Twi’lekance. – Proszę nie zaprzątać sobie głowy strojem. Wszelkimi kwestiami zajmiemy się w naszej siedzibie.
Silniki repulsorowe pojazdu zamruczały cicho i ścigacz pomknął między ponurymi budynkami Pionowego Miasta.
- Może coś do picia? – zaproponował mężczyzna, wręczając Karen kieliszek. – Musi pani być wykończona podróżą.
Karen siłą woli opanowała chęć wyrwania napoju z jego rąk. Z wdzięcznością przyjęła kieliszek i uniosła go do ust. Chłodna ciecz rozkosznie wypełniła jej usta i miękko spłynęła do przełyku. Spłynęła na nią przyjemna błogość, zdająca się wypłukiwać wszelkie troski i problemy. Pozbawiona balastu minionych wydarzeń, Karen poczuła, że powieki zaczynają niesamowicie ciążyć. Pusty kieliszek wypadł jej z ręki i potoczył się w przestrzeni między fotelami. Falleen nie zaszczycił jej nawet spojrzeniem, myślami wybiegając już w przyszłość.

***

Rzeczywistość uderzyła ją natarczywym, jasnym światłem skierowanym wprost na jej twarz. Zmrużyła oczy, próbując zrozumieć gdzie się znajduje. Stopniowo docierały do niej kolejne fakty. Siedziała na jakimś twardym krześle w bliżej niezidentyfikowanym pomieszczeniu. Złe przeczucie, które ją tknęło, eksplodowało z pełną mocą, gdy zorientowała się, że jest unieruchomiona. Tuż obok rozległ się znajomy głos.
- Widzę, że się pani wreszcie obudziła, niezmiernie się cieszę. Musi mi pani wybaczyć ten środek usypiający w napoju. Obiecuję, że nie posunę się już do tak prymitywnych metod. Nazywam się Xzil Tul. Nic to pewnie pani nie mówi, ale poznała pani już moją narzeczoną. Zeltronka, dość wysoka, wyjątkowej urody, jestem pewien, że pani pamięta. Słyszałem, że wasze pierwsze spotkanie… cóż… miało dość niefortunny przebieg. Chętnie posłucham na ten temat, a przy okazji jako gospodarz czuję się zobligowany do dostarczenia i pani nieco rozrywki. Proszę zaczynać, gdy tylko będzie pani gotowa.
W krąg światła wleciał kolisty droid przesłuchujący, będący milczącą zapowiedzią nadchodzących godzin.
Obrazek
Awatar użytkownika
Karen
Gracz
Posty: 44
Rejestracja: 30 mar 2022, 09:41

Karen otworzyła oczy. Wciąż była oszołomiona, a jej wizja była całkowicie zamazana. Kiedy doszła do siebie, a jej wzrok powoli zaczął się poprawiać, zdała sobie sprawę ze swojej sytuacji.

- Co to ma być? Czego ode mnie chcesz, gadzie! Ratunku! - wrzasnęła, zaciskając pięści, kiedy tylko rozejrzała się w ciemnym pomieszczeniu.

- Nic nie wiem o żadnej Zeltronce! Nie widziałam takiej! - Z początku Karen kłamała jak z nut. Nie chciała mówić prawdy tak długo, jak nie było to konieczne. Kiedy droid z wysuniętą igłą podleciał w jej kierunku, Twi’lekanka zmiękła na dobre. Zamknęła oczy, starając się dokładnie przypomnieć sobie, co tamtego dnia się wydarzyło.

- Tak… Zeltronka. Wydawała mi się dość drobna. Czy na pewno wyjątkowej urody?! Śmiem wątpić! - Karen warknęła, wypełniona wściekłością i bólem. Czuła, że droid podleciał do niej, wyciągając igłę i aplikując substancję chemiczną do jej układu krwionośnego. Trochę czasu minęło, nim tortury rozwiązały jej język.

- Jak śmiesz! Jak śmiesz mi to robić! - splunęła Karen przed siebie, częstowana dawką elektrowstrząsów.

- Nie potraktowałam jej nagannie, niemal włos jej z głowy nie spadł. Tyle z mojej strony! - Z początku starała się maskować prawdę, ale pod wpływem substancji psychoaktywnych, stawała się coraz bardziej szczera. Droid potrzebował trochę czasu, aby serum prawdy zaczęło działać. Maszyna aktywowała swój arsenał narzędzi, biorąc się do pracy. Wrzaski rozpaczy wypełniły pomieszczenie.

***

- Wypuść mnie! Zapłacę Ci za wszystkie szkody moralne. Mam wpływowe znajomości, obsypią cię złotem, jeśli mnie uwolnisz! Dostaniesz wszystkie moje hasła i informacje o kontach bankowych!
Droid jakoś zaczął mierzyć ciśnienie jej krwi. Z użyciem wariografu wysyłał impulsy elektryczne, kiedy wykrywacz kłamstw diagnozował fałsz z jej ust.

- Ja prawie nic jej nie zrobiłam! Wypuść mnie, błagam! Zrobię wszystko, co tylko zechcesz! - szybko zaczęła szlochać.

***

Po kilku godzinach psychicznej walki z bólem i składania pustych obietnic oraz błagania o litość Twi’lekanka wymiękła, częstowana zbyt wysokim napięciem. Nie potrafiła się dłużej opierać działaniom maszyny. Nafaszerowana narkotykami, była gotowa przyznać się nawet do zbrodni, których nie popełniła, aby tylko uciąć sobie chwilę przerwy od tortur.

- Ja tylko wyrwałam jej trochę włosów! To Vustoxi połamała jej paznokcie. Upokorzyliśmy ją, podczas posiłku! Błagam, nie rób mi krzywdy! - Twi’lekanka wydusiła z siebie wszystko już. Czuła się paskudnie, po elektrowstrząsach i chemicznych substancjach, które droid torturujący zaaplikował w nią. Serce biło jej mocno, a ona sama oddychała głęboko.

- Jestem za stara na to, mogę dostać zawału! Błagam! Nie! Wyłącz tę przeklętą maszynę! - wychrypiała po wszystkim, odczuwając lekką ulgę. Głos miała kompletnie zdarty i ochrypnięty. Wciąż była unieruchomiona a krześle, ale czuła ulgę, kiedy droid dał jej chwilę odetchnąć. Ostatecznie załamała się i wyśpiewała wszystko, o czym wiedziała. Siedziała, sztywno, sapiąc głośno. Całe ciało Twi’lekanki było pokryte warstwą potu. Łudziła się, że jej cierpienie się skończyło. Wygadała mu wszystko, co chciał wiedzieć.

- Rozumiem, że teraz musisz szukać drugiej narzeczonej?! - szepnęła zdartym głosem Karen. Po długim i czasochłonnym przesłuchaniu obecność Falleena i jego feromony zaczęły stopniowo wpływać na jej myśli, a Serum Prawdy, którym nafaszerował ją droid, otworzyło jej język.

- Średnio kręcą mnie tak pikantne klimaty, ale dla twojego pięknego ścigacza, mogę się poświęcić... - wysapała, resztkami sił szarpała się z krzesłem. Tętno torturowanej skakało rytmicznie, na wykresie, który droid cały czas wyświetlał za pomocą hologramu.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Posty: 188
Rejestracja: 26 sie 2021, 21:59

Tul uśmiechnął się kpiąco.
- Nie będzie takiej potrzeby. Nasze relacje wejdą na intymniejszy poziom, lecz w inny sposób, niż ma pani na myśli. Zresztą skoro zaczynamy tak dobrze się poznawać, myślę że możemy porzucić konwenanse i przejść na „ty”. Co o tym sądzisz?
Twi’lekanka wydała z siebie jedynie cichy jęk.
- Doskonale! – ucieszył się Falleen. – Nie masz nawet pojęcia jak cieszę się, że wreszcie zaakceptowałaś to, co zrobiłaś i możemy przejść do kolejnego etapu naszej znajomości. Tak więc, Karen, mam zamiar poznać cię jeszcze głębiej i wedrzeć się do miejsca, gdzie jesteś, do wnętrza twojej głowy. Na początek spróbujemy przez ucho. – Mężczyzna pojawił się w kręgu światła i spojrzał na trzymany w ręku przedmiot. - Wezmę ten szpikulec i wprowadzę go do twojej czaszki. - Wąski kawałek metalu zalśnił w słabym świetle. - Z początku nie będziesz czuła niczego. Właściwie dosłownie nie będziesz w ogóle niczego czuła. Błona bębenkowa, którą za chwilę pobudzę, nie ma receptorów dotykowych, jedynie bólowe. Tak więc, gdy po raz pierwszy coś poczujesz, będzie to gdy... cóż, zostawię tobie nazwanie swoich przeżyć, jeśli będziesz w stanie to zrobić.
Żwawym krokiem istoty, której zależy, by nie spóźnić się na ważne spotkanie, podszedł do krzesła Karen. Kobieta ze wszystkich sił próbowała się wyrwać, lecz bezskutecznie. Po paru sekundach poczuła czubek szpikulca sondujący ostrożnie otwór lewego ucha. Czekała z zaciśniętymi zębami. To przyszło bez ostrzeżenia, pierwszy oślepiający wstrząs agonii, momentalnie gwałtowny, jak wystrzał z blastera. Usłyszała swój własny cichy skowyt. Teraz nastąpiła przerwa na tyle długa, by zdążyła pomyśleć, że ustąpienie bólu dostarczyło jej nieskończenie wspanialszego uczucia rozkoszy niż najdziksze uniesienia miłosne. Potem ból wybuchający i dźgający, ból zalewający ją i palący, ból tak niewyczerpany jak piaski Taooine. Kolejna przerwa, kolejna myśl – gorzej już być nie może. Natychmiast potem coraz gorszy i gorszy ból. Wdech, skowyt. Wdech, skowyt. Wdech... Wrzask ucichł. Tul poczuł, że ciało Karen robi się bezwładne. Zlana potem sylwetka zwiotczała, przytrzymywana jedynie zapięciami.
- Oh, Karen, nie możesz mi tego zrobić – Tul czule pogłaskał kobietę po policzku. – Przecież dopiero zaczynamy.
Chciał coś dodać, lecz przerwał mu odgłos nadchodzącego połączenia. Mężczyzna westchnął ze zniecierpliwieniem i wdusił przycisk akceptujący. Nad miniaturowym talerzem wyświetlacza rozbłysnął holograficzny obraz mężczyzny w charakterystycznym pancerzu.
- Jestem zajęty – warknął Tul. – Mam nadzieję, że to coś ważnego.
- Mamy poważny problem. Potrzebujemy pana w siedzibie.
Falleen westchnął zrezygnowany i zakończył połączenie. Zbliżył się do kobiety i oznajmił z autentycznym żalem w głosie:
- Musisz mi na chwilę wybaczyć. Wiem, że gospodarzowi nie wypada tak zostawiać gościa samego, ale obiecuję, że Ci to wynagrodzę. Nigdzie się nie ruszaj.
Ostatnie słowa mężczyzny wypowiedziane kiedykolwiek do Karen dotarły do niej jak zza mgły. Pochłonęła ją rozkoszna ciemność i obojętność.


***


Nie wiedziała jak długo była nieprzytomna. Obudziła się z głośnym krzykiem na ustach. Wciąż była przypięta do tego samego krzesła i wciąż odczuwała skutki rozmowy z Xzilem Tulem. Ignorując ból spróbowała się uwolnić, lecz zapięcia nie pozwalały na najdrobniejszy ruch. Wśród wszechobecnego bólu wyłowiła jeszcze jedno uczucie, które powoli rosło. Była głodna.


***


Nie miała już siły krzyczeć. Z wyschniętych ust już od jakiegoś czasu nie wydobywał się żaden dźwięk. Nie wiedziała jak długo znajduje się w tym pomieszczeniu, lecz obstawiłaby kilka dni. Zresztą pojęcie takie jak czas stało się dla niej sprawą marginalną. Za łyk wody i łyżkę najpodlejszego jedzenia ponownie dałaby wbić sobie w głowę tę cholerną igłę. Zapłakała bezgłośnie, lecz z jej oczu nie pociekły już łzy. Jej ciało nie mogło pozwolić sobie na takie marnotrawienie ostatnich zapasów wody.


***


Była w swoim apartamencie na Coruscant, gdzie kręciła kolejny holofilm dla swoich fanów. Wiadomości pełne zachwytu nad jej urodą napływały nieskończenie, mimo niesamowicie wydajnych filtrów systemowych. Pławiła się w blasku sławy, podziwiana i uwielbiana w wielu zakątkach galaktyki.
- Ej, ja ją gdzieś widziałem… W jakimś filmie? – męski głos rozbrzmiał gdzieś w oddali. Ktoś był w jej mieszkaniu?
- Skończ pierdolić, tylko ją odepnij – odpowiedział drugi głos, tym razem kobiecy. - Wygląda jakby była prawie martwa.


Kliknij, aby zobaczyć wiadomość od Mistrza Gry
Obrazek
Awatar użytkownika
Karen
Gracz
Posty: 44
Rejestracja: 30 mar 2022, 09:41

Miałam taki piękny sen – pomyślała Karen, kiedy nagle coś zdołało ją obudzić. Nie wiedziała dokładnie, jak długo się tu znajduje, ponieważ długo była nieprzytomna. Kilka razy już zdążyła poukładać w myślach wszystkie wspomnienia z wydarzeń, które do tego doprowadziły.
Karen jęczała cicho, wciąż nie do końca świadoma tego, co się z nią działo. Jej ciało nadal jej nie słuchało. Kiedy odzyskała już zmysły, ktoś niósł ją gdzieś, trzymając pod pachą jak worek kartofli. Nie mogła się jeszcze ruszać.
- Wody!- tylko tyle zdołała wychrypieć uwolniona, zmaltretowana kobieta. Chwilę później ktoś przybliżył jej do ust naczynie. Zakrztusiła się po tym, jak zachłannie wypiła zawartość butelki. Chwile później dostała ataku czkawki. Chciała wstać, ale nie zdołała tego dokonać o własnych siłach. Wciąż nogi miała jak z waty. Jeszcze raz się podniosła, by po chwili opaść na ziemię. Karen była zmęczona, głodna i osłabiona, ledwie trzymała się na nogach. Płyny zwilżyły jej gardło i mogła już mówić.
- Macie coś do żarcia? - jej dialog został przerwany, przez siną czkawkę. Mężczyzna rasy Gungan pochylił się w jej kierunku i wręczył jej pokryte folią pieczywo.
- Kanapki z pracy, mogą być trochę czerstwe – Odparł Gunganin. Skrzywił się, patrząc na Twi’lekankę, która łapczywie rzuciła się na jego lunch, z apetytem Gamorrean. Karen mocno zakrztusiła się, starając się napchać skurczony żołądek. Wszystko ją bolało, ale głód był teraz jej największym zmartwieniem.

Wstyd i upokorzenie przepełniłyby Karen, kiedy uświadomiła sobie, że właśnie obżerała się zachłannie niczym Gamorreaninka, przed obcymi. Podczas gdy Twi’lekanka krztusiła się i kaszlała. Obcy mężczyzna starał się zidentyfikować ją. Niestety lata spędzone w więzieniu, skutecznie uniemożliwiły tę identyfikację. Twi’lekanka podniosła się na nogi. Karen już stopniowo zaspokoiła głód i pragnienie. Czuła się dość na sijłach, aby się podnieść.

- Potrzebuję wody, więcej żarcia, droida medycznego, okładu z bakty, ciuchów na przebranie i kąpieli! Gdzie ja właściwie jestem!? - podniosła się dumnie, ale jej nogi wciąż się trzęsły. Czuła się paskudnie. Lewe, stożkowate, rozwiercone ucho wciąż bolało ją jak diabli, ale wciąż słyszała. Zmysły ją nie opuściły. Nie była pewna, czy bakta zdoła wyleczyć jej organy.
- To magazyn… ale nie wiem, czy powinnaś opuścić go głównymi drzwiami... pokażę Ci tylne wyjście. Nie ma tam strażników... - niska kobieta, rasy Aleena odpowiedziała na jej pytania.
- Dziękuję wam, za ratunek… Chyba będziecie mieć kłopoty!
- Drobiazg. Za mało nam płacą na tym jebanym magazynie, aby mogli nas przekupić - powiedziała nieznajoma, niska kobieta i wskazała jej ukryte drzwi, w rogu hali.
- Mesa pójdzie przodem i sprawdzi, czy to wyjście jest bezpieczne! - oznajmił Gunganin i opuścił obie kobiety, jego rekonesans dał Karen trochę czasu, na rozejrzenie się po magazynie.
- Będziecie mieć poważne kłopoty, jeśli pożyczę kilka rupieci? - zapytała Karen.
- Nikt nic nie widział… Ewentualnie powiem, że próbowałam Cię powstrzymać – Odparła Aleena, która swoim wzrostem nie dorastała nawet do końcówek lekku Twi’lekanki. Rekonesans Gungana dał jej czas, aby poszperać w magazynie. Miała na to kilka minut.

***

Karen przejrzała pośpiesznie magazyn, szukając czegokolwiek do samoobrony lub chociażby nawet ciuchów na zmianę. W magazynie nie potrafiła znaleźć niczego przydatnego, ale jej uwagę zwróciła tylko paczka, oznaczona luksusową marką znanego jej sklepu odzieżowego. Otworzyła opakowanie i złapała się za lekku, kiedy dostrzegła zawartość. Była to nieskazitelne biała, ekskluzywna suknia. W środku paczki był również list, który szybko przeczytała.
Niedoszły prezent ślubny? Wygląda na to, że śmierć tej różowej szmaty nie poszła na marne! - zamyśliła się. Do listu z życzeniami, dopisała kilka swoich wrednych uwag i złośliwych życzeń.
"Zdychaj w piekle, wywłoko!" - dopisała do kartki z życzeniami niedoszłego, zaplanowanego wesela.
Chcąc gospodarzowi odpłacić pięknym za nadobne, Twi’lekanka rozebrała swój więzienny pasiak. Nie mogła oprzeć się pokusie, aby przymierzyć drogocenną suknię na sobie. Prezent ślubny dla nieboszczki - suknia była co najmniej kilka rozmiarów za mała dla prawie czterdziestoletniej Twi’lekanki, ale motywacja Karen ostatecznie nie dawała za wygraną.
- Właź, kurwa! - Karen mocno napociła się, aby wcisnąć się w suknię. Wciąganie brzucha i ściskanie fałd nie przynosiło porządanych rezultatów. Kilkanaście minut pochłonęło jej szarpanie się z materiałem. Starała się za wszelką cenę naciągnąć na siebie suknię ślubną. Mocno rozciągnęła materiał, mając wrażenie, że szwy lada chwila eksplodują.

***

Satysfakcja z kradzieży prezentu ślubnego napawała ją ogromną radością. Myślami wyobraziła sobie minę, Falleena, kiedy odkryje, co się stało z garderobą jego zmarłej narzeczonej. Ostatecznie jakimś cudem udało jej się wbić w materiał. Garderoba lekko ją dusiła, ale żądza zemsty była dla niej ważniejsza, niż komfort ubioru.
- Tutaj jesteś! Wszędzie Cię szukaliśmy. Musisz szybko uciekać! - Aleena wraz z Gunganem znaleźli ją w magazynie. Trochę zdumieli się, widząc kobietę w nowej sukni. Zakładanie tego stroju zajęło Karen więcej czasu, niż mogła przypuszczać. Trochę straciła rachubę.
- Będziecie mieć przejebane, ale dziękuję za ratunek! - oznajmiła Twi’lekanka na pożegnanie. Obróciła się i pobiegła do wyjścia z magazynu. Nie oglądała się za siebie. Rzuciła się chaotycznie do ucieczki, biegnąc tak szybko, jak tylko pozwalał jej ceremonialny, nowy strój.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Posty: 188
Rejestracja: 26 sie 2021, 21:59

- Czekaj! – zatrzymał ją Gunganin, nim zniknęła mu z zasięgu wzroku. – Meesą i Ikt też już znikają. Jeśli ktoś nas tu złapie, to… - przejechał dłonią po gardle. - Wiesz w ogóle do kogo należy ten magazyn?
- Do Czarnego Słońca – odpowiedziała mu Aleena, jakby to do niej skierował pytanie.
- Właśnie. Mysa pracujemy w tej przestrzeni magazynowej, ale płacą moi moi mało. To mysa po godzinach sprawdzają opuszczone magazyny.
- I pożyczamy niepotrzebne innym rzeczy – drepcząca obok Ikt dokończyła z pełnym małych ząbków uśmiechem.
- A tysa dlaczego tu siedziała? Jeśli Czarne Słońce tysy nie lubi, to tysa lepiej znika. Oni gorsi od Huttów. Jak się podpadnie, to moi duży problem.
- Sama się tu zgubisz – zakomunikowała Ikt, a Karen w momencie opuszczenia magazynu, zrozumiała co Aleena miała na myśli.
Znaleźli się w niknącej w mroku, wąskiej uliczce, od której odchodziły niezliczone odnogi, oświetlane jedynie tu i ówdzie starymi halogenami.
- Tu prawdziwy labirynt, kilka poziomów. Jak tysa nie chce iść główną drogą, to sama nie da rady. Nie w tym stanie. Dlaczego tysa w ogóle tu siedziała? Zrobiła coś moi moi złego Czarnemu Słońcu?
Obrazek
Awatar użytkownika
Karen
Gracz
Posty: 44
Rejestracja: 30 mar 2022, 09:41

Karen z trudem zachowała kamienną twarz, widząc że dołączyli się do niej kosmici. Z początku chciała im odmówić. Niska Aleena nie wyglądała jej na rasową sprinterkę, która gotowa była zwiać przed pościgiem. Gunganin był szybki i zwinny, ale Karen poznała już kilku osobników z Naboo, dość dużo, aby mogla wiedzieć, że to nie atrybuty fizyczne były ich najsłabszym ogniwem.
- Czarne Słońca to jakaś tutejsza sekta, mafia, syndykat? -
Nigdy dobrowolnie nie wybrałaby Gunganina na przewodnika po kanałach. Jednak skoro byli w stanie osiedlać się w głębinach jezior to ich wzrok był dostatecznie dobry, aby przewodzić. W zasadzie tak długo, jak była wyczerpana torturami i odwodnieniem, jej tempo marszu nie było szybsze od drepczącej, niskiej jaszczurki. Karen z trudem utrzymywała ich tempo marszu. W ciemnościach nic prawie nie widziała. Musiała liczyć na wyostrzone zmysły kosmitów, którzy prowadzili ich przez jakiś kosmiczny ściek.
- Ja... Ten sadysta Xzin Tul obwinił mnie o śmierć swojej łożnicy. To jakaś wielka szycha w tym gangu? Mam trochę dziury w pamięci. Nie pamiętam, jak długo siedziałam na tym krześle - dodała Karen.
- Twoisa wpadła w wielkie kaka. Czarne Słońce niebezpieczne bardzo! - odparł towarzysz z Naboo, który sprawiał wrażenie niezwykle inteligentnego, oczywiście uwzględniając pochodzenie, czy predyspozycje rasowe.
- Imperium, Hutt, teraz jeszcze ten Jaszczur! Rzucić to wszystko i polecieć na Kashyyk! - Karen złapała się za lekku.

Właśnie teraz Karen uświadomiła sobie, że ma przewalone. W zasadzie nie miała się gdzie ukryć. Liczba jej wrogów rosła, ale jakoś uzyskała wolność.
Kiedyś widząc żywego szczura w kanałach, zaczęłaby wrzeszczeć. Więzienie i głód zreformowało Twi'lekankę do tego stopnia, że teraz widziała w nim tylko suplement diety.


***


- Czy my nie błądzimy w kółko. Czwarty raz mijamy ten ściek? - Karen po dłuższym spacerze odzyskała poczytalność i oczyściła umysł z bólu i dolegliwości. Nogi zaczęły ją boleć od podróży.
- Mesa zna drogę. Twoisa idzie za mesa - odparł przewodnik, nie słuchając marudzącej Twi'lekanki. Aleena cały czas dreptała za nimi.
- Przecież ten korytarz cuchnie jak kuweta Rancora. Raz w życiu sprzątałam i mam pamiątkę na całe życie... Czy wy serio chcecie tam iść? - Twi'lekanka zatrzymała się. Nie wiedziała, czy ufać Gungańskiemu przewodnikowi, czy swojej intuicji. Sama nic nie widziała w mroku. Nie miała wyboru, jak ślepo posądzać za przewodnikiem stada.
Awatar użytkownika
Kelan Navarr
Administrator
Posty: 133
Rejestracja: 26 sie 2021, 21:38

Przemierzali zapomniane przez cywilizowane istoty trzewia Pionowego Miasta, nie wzbudzając przesadnego zainteresowania wśród mijanych czasem rezydentów tego miejsca. Prawdopodobnie wychodzili z założenia, że tylko ktoś równie szalony jak oni mógł zapuścić się w te okolice. Gdyby założyć, że Nar Shaddaa miało jeszcze bardziej odstręczającą stronę, Karen prawdopodobnie właśnie ją poznawała. Wędrówka ciągnęła się niemiłosiernie, lecz w końcu Gunganin stanął przy wąskich schodach.
- Tutaj – wskazał w górę wypełnionego wszelkimi malowidłami korytarza. – Mysa idziemy dalej, ale tu wyjście. Powidzenia.
Zanim Twi’lekanka zdążyła zareagować, dwójka jej tymczasowych towarzyszy zniknęła gdzieś w trzewiach miasta.
Powiedzieć, że wyszła na powierzchnię, byłoby sporym niedopowiedzeniem. Na Nar Shaddaa powierzchnia była zresztą pojęciem bardzo względnym, a widok nieba był towarem deficytowym. Karen znajdowała się w wypełnionym wszelkimi typami istot, sporych rozmiarów korytarzu. Tu i ówdzie widać było szyldy różnorakich lokali, oferujących każdy typ usług. Twi’lekanka mimo dość specyficznego stroju doskonale wtopiła się w kolorowy tłum ciągnący w obu kierunkach.
Awatar użytkownika
Karen
Gracz
Posty: 44
Rejestracja: 30 mar 2022, 09:41

- Wolność nareszcie wolność! - Karen zaśmiała się szalonym śmiechem. Mogła już zrekompensować sobie lata życia w celi. Odwiedziła pierwszy lepszy lokal. Zamówiła posiłek, najadła się do syta. Pod pretekstem wyjścia na fajkę uciekła z kantyny, bez uiszczania rachunku. Wbiegła w tłum miejski, słysząc za sobą przekleństwa. Najedzona, spacerowała przez chwilę po mieście, delektując się wolnością.
- Podobno kradzione nie tuczy…. Muszę sobie znaleźć pracę! - powiedziała Karen sama do siebie, po obfitym posiłku. Szczęśliwa Twi'lekanka ruszyła w stronę interaktywnej tablicy z ogłoszeniami. Pochyliła się nad nią, analizując ogłoszenia i oferty.


***


- Czy wy jesteście bliźniakami? - Twi'lekanka dosiadła się do biurka w gabinecie wieżowca. Otworzyła butelkę z wodą i przelała do szklanki. Niemal nie potrafiła odróżnić wyglądu dwóch mężczyzn mających krótkie ciemne włosy, wojskowe fryzury. Jeden z nich miał implant oka.
- Skądże! - dwóch identycznych mężczyzn odpowiedziało razem.
- Wyglądacie identycznie. Kubek w kubek - kobieta napiła się wody ze szklanki.
- Paul to nasz oficer z czasów wojny. Gdy Wojny Klonów się skończyły, musieliśmy się przebranżowić...
- Ah! Pamiętam te czasy, cena metru kawalerki na Corusscant wzrosła trzykrotnie. Wykloniwali tylu chłopa, że mój były musiał żreć gizki z karmą dla banth, aby opłacić wynajem.

- Ja jestem tutaj project managerem, Nate to nasz kierownik Human Resources. Twoim przełożonym będzie sierżant Dio - jeden z klonów przedstawiał ich wszystkich, kiedy do sali, w której przeprowadzona była rozmowa rekrutacyjna ,wbiegł trzeci, spóźniony mężczyzna, wyglądający dokładnie tak samo, jak reszta.
- No, więc jeśli możemy już zacząć... czemu zaaplikowała pani na stanowisko? - zapytał jeden z klonów.
- Nigdy wcześniej nie pracowałam fizycznie, uznałam, że biurowa fucha będzie dla mnie bardziej odpowiednia... - odpowiedziała Twi'lekanka.
- Ma pani jakieś wykształcenie? - dopytał kolejny z mężczyzn, których nie potrafiła od siebie rozróżnić.
- Pochodzę z Zewnętrznych Rubieży. Tam jest trochę średnio z edukacją – odparła Karen.
- Jakie jest pani doświadczenie podobnej w pracy – zapytał trzeci z nich.
- Ekhmm... Praca za biurkiem. Wypełniałam podatki bez księgowej, ale średnio orientuje się w tych nowszych datapadach... to zupełnie inny kosmos!
- Jakie są pani oczekiwania finansowe?
- No, tak skromnie na początek... Co najmniej 8 tysiaków na miesiąc!
- To przecież dziesięciokrotność naszego żołdu... - jeden z klonów zakrztusił się wodą, nie dowierzając tak roszczeniowym stawką. Złapał się za głowę.
-Jeszcze ostatnie... jaka jest pani największa słabość?
- Kredyty i umięśnione Wookie – odparła kpiąco, znając już wynik tej rozmowy. Twi'lekanka podniosła się z krzesła i skierowała w stronę drzwi.
- Po naszej wstępnej analizie, nie możemy zaoferować pani pracy. Jeśli jednak szuka pani stażu, nasz sekretariat jest otwarty. Po trzymiesięczny darmowym szkoleniu, na pewno będziemy gotowi zaoferować pani pracę. Oferujemy darmową kawę i świeże owoce... – powiedział jednooki weteran, nie zauważając, że kobieta już opuściła gabinet.

Opuszczając pokój, w którym przeprowadzona była rozmowa kwalifikacyjna, Karen dostrzegła, że w kolejce na korytarzu siedziało kilkunastu mężczyzn. Wszyscy mieli oliwkową karnację, ciemne włosy i mandaloriańskie rysy twarzy. Wyglądali jak jeden mąż. Przeklinała w myślach stracony czas i weteranów wojen klonów. Spojrzała obok i dostrzegła jak, część z już zatrudnionych klonów-pracowników biegała z gabinetu do gabinetu z prędkością, w jakiej żołnierz gotów był służyć na polu walki. Przez lustrzane drzwi dostrzegła tych, pracujących przy datapadach, oni sprawiali wrażenie osób pracujących z wydajnością maszyn. Karen z pogardą patrzyła, jak "ludzkie roboty", z krwi i kości, harowały w pocie czoła, za jakąś śmieszną stawkę na Zewnętrznych Rubieżach, zapomnianych przez Imperium i galaktykę.
- Cholerne chodzące próbówki! - Rzuciła na do widzenia. Zniszczona psychicznie rozmową kwalifikacyjną, udała się prosto do portu kosmicznego. Nie wiedziała co zrobić i jak zdobyć pieniądze w nowym życiu. Powróciła na ulice miasta, trochę nie bardzo wiedząc co z sobą zrobić.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Posty: 188
Rejestracja: 26 sie 2021, 21:59

Karen zmierzała w kierunku kosmoportu. Nie miała przy sobie wprawdzie żadnych kredytów, lecz tym zamierzała martwić się później. W obliczu ostatnich wydarzeń, drobna niedogodność taka jak brak finansów, kompletnie nie zaprzątała jej głowy. Po latach spędzonych na Wobani liczba zewnętrznych bodźców zdawała się ją przytłaczać. Silniki pojazdów wyły, sprzedawcy krzyczeli, a gwar rozmów zdawał się ją osaczać. Nie bez znaczenia pozostawał też jej stan fizyczny. Była słaba, otarte do krwi nadgarstki i kostki paliły żywym ogniem, a każdy gwałtowniejszy ruch powodował falę bólu. Mimo wszystko parła przed siebie, pchana wolą powrotu do dawnego życia.
Zatrzymała się na skrzyżowaniu dwóch ulic, próbując zorientować się, którędy dotrzeć do jakiegoś postoju powietrznych taksówek; W obecnym stanie nie wyobrażała sobie marszu do kosmoportu. Jej uwagę przykuły dwie postaci. Co dziwne, zanim je zauważyła, zdołała wyczuć ich obecność. Dwie ubrane na czarno istoty szły pewnie w jej kierunku. a wszyscy skrzętnie schodzili im z drogi, jakby odpychani niewidocznym polem siłowym. Obie ubrane były na czarno, z twarzami skrytymi w budzących niepokój hełmach o tym samym kolorze. Karen poczuła ukłucie przenikliwego lęku. Nie potrafiła tego wytłumaczyć, lecz czuła podświadomie, że ta dwójka jest gorsza od psychopaty, który jeszcze niedawno wwiercał jej się w głowę. Bezwiednie odsunęła się pod ścianę, starając się być jak najmniej widoczną.
Tajemnicze postaci zatrzymały się nagle, rozglądając bacznie wokół. Karen dostrzegła wysoką kobietę o blond włosach, która zatrzymała się na ułamek sekundy w płynącym tłumie. Istoty momentalnie zwróciły się w jej kierunku i po ułamku sekundy kontaktu wzrokowego, rzuciły w pościg. Kobieta runęła w przeciwnym kierunku, zwinnie lawirując między kolorowymi falami mieszkańców. Trwało to może dwa uderzenia serca Twi'lekanki, lecz gdy tajemnicza dwójka zniknęła jej z oczu, Karmen poczuła jak wpływa na nią uczucie ulgi.


* Nawiązanie do wątku [Nar Shaddaa] Kłopoty
Kliknij, aby zobaczyć wiadomość od Mistrza Gry
Obrazek
Awatar użytkownika
Karen
Gracz
Posty: 44
Rejestracja: 30 mar 2022, 09:41

Widok dwóch groźnych mężczyzny napędził Karen stracha. Przestraszyła się do tego stopnia, że podniosła szklaną butelkę z ziemi i rozbiła ją o ścianę budynku, tworząc "tulipana" jako prowizoryczną broń. Przez dłuższą chwilę maszerowała z rozbitą butelką, ale nie trwało to długo. Od strachu i adrenaliny tętno skakało i jak szalone, miała dość wrażeń na dziś, ale mimo to cieszyła się wolnością. Po chwili drogę zagrodziła jej jakaś młoda nastolatka. Prawdopodobnie była ona zeltronką, ale światła neonowe zbyt bardzo odbijały się od jej skóry, aby Karen mogła mieć pewność.
- Przepraszam... mogę poprosić o autograf! - zapytała nieśmiało młoda dziewczyna.
Karen niemal nie dostała zawału, uświadamiając sobie, że ktoś rozpoznał ją w tak paskudnym miejscu i zidentyfikował w tak zaniedbanym stanie. Twi'lekanka zrozumiała, że jeśli inni ludzie zdołają ją rozpoznać i uchwycić za pomocą holo-projektorów, zostanie pośmiewiskiem w mediach społecznościowych. Zniszczona więzieniem i torturami, nie wiele odróżniała się teraz od ulicznego ćpuna.
- Masz, tylko nie mów dziś już nikomu, że tu jestem... mogę mieć kłopoty... - podpisała się, długopisem, który został wręczony do jej dłoni.
- To jest.... plan! - krzyknęła Karen, dość głośno, aby część tłumu zwróciło się w jej kierunku.


***


Po rozdaniu kilkunastu autografów specjalnie dedykowanych dla największych fanów Twi'lekanka miała już dość gotówki, aby opłacić taksówkarza. Część kwoty udało jej się wytargować, ale nie dostała tak wielkiego rabatu, na jaki liczyła. Uroda przeminęła z wiatrem. Resztkami sił ruszyła w stronę kosmopomortu. Taryfiarz nie dostał oczekiwanej kwoty, więc wysadził ją
Ruszyła w stronę pierwszego lepszego statku, który był bliżej. Całą gotówkę wydała na taksówkarza.

- Stój! - rodianin stojący na warcie zatrzymał ja.
- Ale ja do kapitana! Agencja towarzyska, Ciemna Strona... Księżyca! - dodała pewnie Karen.
- Nic mi o tym nie wiadomo! Muszę zapytać przełożonego!
- Posłuchaj koleś, każda opłacona minuta mojego czekania w kolejce, to dla ciebie każdy kolejny dzień roboczy na tej łajbie. Mnie nie obchodzi, któremu z was poleci po wypłacie!
- Dobra, właź i już zamknij się! Korytarzem prosto, trafisz do jego pokoju, po schodach pierwsze drzwi na lewo. Ostrzegam, że za 2 godziny odlatujemy...

Twi'lekanka wkroczyła na statek, w poszukiwaniu ładowni. Większość skrzyń była wypchana po brzegi różnego rodzaju używkami i narkotykami, ale jedna z nich była pusta, w sam raz, aby schować się i przeczekać podróż. Odpaliła sobie skromną działkę szmuglowanych narkotyków i załadowała się do pustej skrzyni, zamykając od wewnątrz wieko. Skromna dawka proszków pomogła jej przyjemnie spędzić podróż.
Ostatnio zmieniony 10 maja 2022, 16:09 przez Karen, łącznie zmieniany 1 raz.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Posty: 188
Rejestracja: 26 sie 2021, 21:59

Akcja przenosi się do [Shili] Cena wyboru.

Kliknij, aby zobaczyć wiadomość od Mistrza Gry
Obrazek
ODPOWIEDZ