[21 ABY] Twi'lek z Blizną

Awatar użytkownika
Peter Covell
Administrator
Posty: 170
Rejestracja: 26 sie 2021, 20:37
Lokalizacja: pod Poznaniem

Coruscant
21 lat po Bitwie o Yavin


Coruscant.
Centrum Galaktyki. Główna siedziba Zakonu Jedi. Stolica Republiki. Potrójne Zero. Planetarne Megalopolis.
Dziesiątki, setki określeń i nazw na kosmiczną skałę zabudowaną tak gęsto i tak wysoko, że mało kto wiedział jak wygląda jej naturalna powierzchnia. Peter Covell, niedawno podniesiony do rangi Rycerza Jedi, mógł dołożyć do nich jeszcze jedno.
Dom.

Peter odłożył cyfronotes na, stojący obok łóżka, stolik i przymknął oczy z cichym westchnieniem wyrażającym niechęć do opuszczenia swojego legowiska. Bacta, techniki medytacyjne i wszechobecna Moc potrafiły zdziałać cuda, ale - mimo wszystko - nic nie robiło tak dobrze dla ciała, jak długi regeneracyjny odpoczynek. W ostatnim czasie nie brakowało miejsc, w których obecność Strażników Pokoju była niezbędna, więc minione tygodnie nie należały do łatwych, a biorąc pod uwagę, iż wspomniani Strażnicy często zaprowadzać Pokój musieli przy użyciu miecza świetlnego, Covell czuł się jakby przebiegło po nim stado banth.
Mrucząc pod nosem, nieprzystające osobie o jego randze, przekleństwa, podniósł głowę z poduszki, opuścił stopy poza krawędź łóżka i wydał z siebie kolejne, znacznie głośniejsze niż poprzednie, westchnienie niezadowolenia. Galaktyka to naprawdę duże miejsce, w którym cała chmara istot chce wyrządzić krzywdę jeszcze większej grupie, zaś obrońców tych pierwszych nadal było za mało.
Rozmasowując zesztywniały kark pomaszerował pod prysznic, pod którym spędził następne dziesięć minut pozwalając, by gorąca woda spływała po jego ciele i rozluźniała poobijane mięśnie. Przez głowę Covella przeszła myśl, iż powinien był uważniej słuchać nauk Gyar-Than Hadyyka dotyczących kontemplacji, medytacji i generalnie wsłuchiwanie się w głos własnego ciała, a dalej - niesienia mu ukojenia i regeneracji.
Ewentualnie, mógł nie zgrywać wczoraj bohatera i dać się zanurzyć w tej pieprzonej tubie z bactą.

Z kubkiem gorącej kafeiny w jednej ręce i talerzem w drugiej, przemaszerował przez prawie całą szerokość stołówki. Po drodze zatrzymał się na moment, by chwilę posłuchać holonetowych wiadomości, w których reporter relacjonował potyczki gangów na najniższych poziomach Coruscant, ale materiał był raczej krótki i zdawkowy - "cywilizowanych" mieszkańców Potrójnego Zera mało obchodziły problemy i dramaty rozgrywające się kilkadziesiąt, czy nawet kilkaset, metrów pod ich stopami. Ważniejszy był Festiwal Kultury Kalamariańskiej, który właśnie otworzył Kanclerz.
Peter pokręcił głową z niesmakiem odczuwanym wobec, obojętnych na los innych mieszkańców planety, istot z górnych poziomów Coruscant i wznowił swoją wędrówkę ku stolikowi, przy którym wcześniej zauważył Davida. Skinął przyjacielowi głową na powitanie, postawił na blacie swoje śniadanie i kafu, po czym rozsiadł się naprzeciwko Turouga i sięgnął do kieszeni po środki przeciwbólowe.
Moc Mocą, ale stara, dobra chemia też potrafiła pomóc - a do tego nie wymagała wysiadywania godzinami w salach medytacyjnych.
-Kiedy następnym razem odmówię kuracji bactą, ogłusz mnie i wsadź do zbiornika - w jego głosie wybrzmiewała szczera prośba. - Słyszałeś o tych potyczkach gangów? Wiesz co tym razem było zapalnikiem?
Jason Covell - Karta Postaci
Tala Araluu - Karta Postaci

"Gotyckie odrzwia chylą się i skrzypiąc suną w bok
I biała pani płynie z nich w brylantowej mgle"


Discord: Peter Covell#0792
GG: 8933348
Awatar użytkownika
David Turoug
Gracz
Posty: 63
Rejestracja: 27 sie 2021, 01:09
Lokalizacja: Wroclavtooine

David Turoug siedział samotnie przy stoliku rozmyślając nad wydarzeniami z ostatnich miesięcy. Prawie pół roku spędził na Drunost, gdzie wspólnie z Peter Covell, Gyar-Than Hadyyk, Luke Skywalker, Han Solo oraz Chewbacca rozbili przestępczą organizację o mało oryginalnej nazwie "Zabójcza Pięść". Sukces jaki odnieśli był spory i obił się szerokim echem nawet w Światach Jądra. W dalszym ciągu miał też nadzieję, iż Rada wyrazi zgodę na kontynuowanie poszukiwań Dagosa Bardoka, który kilka lat temu przeszedł na Ciemną Stronę Mocy i tytułował się obecnie Darth Devisticiousem. To właśnie Twi'lek był osobą, która "zwerbowała" Davida do Zakonu Jedi, podczas spotkania w słynnym barze, na Stacji Orbitalnej Yavin. Od tamtej pory minęły trzy lata, a Turoug, podobnie zresztą jak jego przyjaciel Peter w trybie przyspieszonym zostali mianowani na Rycerzy. Moc tworzy naprawdę niespotykane losy. Apropos Covella...
- Cześć Peter, obawiam się że będę mógł to zrobić tylko jeżeli Aeshi nie będzie w pobliżu. W przeciwnym razie sam narażę się na potencjalną kurację bactą. - odparł Turoug, popijając herbatę na bazie liści wroshyr - Potyczkach gangów? Mówisz o tym co dzieje się na Coruscant? Czy może o Malaster? W tym drugim przypadku wygrał ktoś, kto nie był w ogóle brany pod uwagę i lokalni watażkowie stracili na tym sporo kredytów. Chyba, że chcesz mnie zaskoczyć czymś innym.
Były uczeń Bardoka i Hadyyka przerwał na chwilę by spojrzeć na przeciwległy kąt jadalni, gdzie Bren Laike strofował młodzików na temat zbyt głośnego zachowania. Najprawdopodobniej charakterystyczny Jedi znowu był na ciężkim kacu, w którym jedyną pomocą nie była ani bacta, ani Moc, tylko lekkie piwo, najlepiej z korelliańskich browarów.
- Bren jest niereformowalny... - mruknął Dave, gdy jego uwaga spoczęła na jeszcze innej postaci, mianowicie 19-letnia Reanie Carol, która była padawanką Seenie Exibil, w końcu jego wzrok ponownie spoczął na rozmówcy - Czyżby Rada poleciła ci się przyjrzeć sprawie gangów? Po Drunost nie masz dość?


*****************************************************************************************************************
Pełna Karta Postaci Davida Turouga - oczywiście pod uwagę biorę to co działo się do 21ABY. Ponadto, żeby korzystać poprawnie z linków w KP, należy do link dopisywać przed "mglawicamocy.pl słowo archiwum.

Karta Petera Covella - oj ktoś tutaj chyba jej nie aktualizował
Awatar użytkownika
Peter Covell
Administrator
Posty: 170
Rejestracja: 26 sie 2021, 20:37
Lokalizacja: pod Poznaniem

-Mam dziwne przeczucie, że jeśli w towarzystwie Aeshi, odmówiłbym terapii bactą, ona sama załatwiłaby mnie tak, że wrzucalibyście mnie pięć minut później nieprzytomnego do zbiornika - Covell skrzywił się w grymasie bólu, gdy próbował położyć stopę na krześle i na niej usiąść. Zdecydowanie nie była to pozycja na dzisiaj. - Ostatnio stała się wyjątkowo uparta w kwestiach "niepotrzebnej brawury", "nieodpowiedzialnego heroizmu" i innych takich. Bez dwóch zdań, rudowłosa Aeshi Airhart przez ostatnich kilka tygodni coraz częściej kierowała swoje zielone oczy na działania Petera i jej uwadze nie uchodziły zachowania, które - według jej klasyfikacji - niepotrzebnie narażały jego zdrowie i życie na szwank. Być może Covell od kilku lat należał do Zakonu Jedi, jednak trudno było mu pozbyć się nawyków z przeszłości - a jednym z nich była właśnie przemytnicza fantazja.
I lekkomyślność, ale Peter nie zgadzał się, by nazywać to w ten sposób.
-Na Malastare też coś się dzieje? - Covella zaskoczyła ta wiadomość. - Czy cała galaktyczna społeczność szumowin i przestępców oszalała na punkcie strzelania do siebie? Wiesz, niby nie mam nic przeciwko temu, żeby sami przerzedzili swoje szeregi, ale giną przy tym niewinni ludzie.
Przy okazji akcji na Drunost strat było dużo, a niemałą część z nich stanowili zwykli mieszkańcy oraz cywilne zabudowania. Zasadniczo, starcia te nie przypominały policyjnych nalotów, ale regularną wojnę, w której - u boku choćby Wielkiego Mistrza Zakonu Jedi - walczył, między innymi, Covell. Ostatecznie Zabójcza Pięść przestała istnieć, a na fali tego, w rzeczywistości okupionego zniszczeniami i stratami wśród cywilów, sukcesu pojawiały się głosy, by Zakon bardziej zaangażował się w likwidowanie dużych organizacji przestępczych w galaktyce. Jak na razie jednak, zgodnie z domysłami Davida, Peter miał serdecznie dość przestępczości zorganizowanej i z przyjemnością przyjąłby zadanie polegające na pomocy farmerom na jakiejś spokojnej, zapomnianej przez Moc planecie.
-Na szczęście nie - mruknął z niemrawym uśmiechem. - Szczerze mówiąc, mam nadzieję, że pozwolą nam nieco odpocząć zanim...
-Mistrzu Touroug, Mistrzu Covell, - obok ich stolika, wydawałoby się, że wyłaniając się z powietrza, pojawił się jakiś ośmiolatek bez dwóch górnych jedynek, przez co niewyobrażalnie seplenił - Mistrz Manten chciałby się z wami zobaczyć.
-No i, kurna, wykrakałeś - Peter skrzywił się z wyrzutem kierowanym do Davida i z rezygnacją zaczął podnosić z krzesła, by pójść za młodocianym posłańcem. Kątem oka zauważył, że do Brena Laike również podszedł jeden z małych adeptów. Ciekawe.

******

-Wyglądasz jak gówno.
-Manten, wypraszam sobie takie insynu...
-Mówię o Covellu. Ty wyglądasz jak zawsze.
Peter uniósł w brwi w wyrazie zaskoczenia. Jason Manten bywał bezpośredni, owszem, ale nie były przemytnik, mimo marnego samopoczucia, nie spodziewał się usłyszeć takiego zarzutu. Szczególnie, gdy stał obok Brena Laike, który - jak zauważył David - był niereformowalny, zarówno pod względem zachowania, jak i dbałości, a raczej jej braku, o swój wizerunek. Ten Rycerz Jedi znany był, nie tylko ze swojego oddania Jasnej Stronie Mocy, ale również koreliańskiej whisky, której lekką woń roztaczał wokół siebie już od samego rana. Ubrany niczym włóczęga z dolnych partii Coruscant, mocno kontrastował z pozostałymi członkami Zakonu odzianymi w zwyczajowe szaty.
No, prawie z wszystkimi - najwyraźniej, Peter dzisiaj, mimo ubioru, też nie prezentował się wybitnie.
-Jak zapewne słyszeliście, - Manten, nie słysząc sprzeciwu zaskoczonego Covella, kontynuował jakby nic nie zaszło - na Coruscant oraz Malastare wybuchły, intensywniejsze niż zwykle, walki pomiędzy gangami. Sprawa wygląda podobnie w kilku innych miejscach w Nowej Republice i zdecydowaliśmy, że pora ugasić te pożary niż rozleją się na inne układy. Zakon wyśle kilka grup, by te zajęły się lokalnymi problemami i, jeśli to możliwe, spróbowały dowiedzieć się czy za tym niespodziewaną eskalacją przemocy nie stoi ktoś z zewnątrz. Wasza trójka uda się na Atzerri, gdzie lokalne władze rozłożyły już ręce i całkowicie poddały się w podejmowaniu prób opanowania chaosu. Na miejscu powinniście zweryfikować jak groźna jest sytuacja i, jeśli będzie taka potrzeba, otrzymacie posiłki. Wyruszacie jutro. Jakieś pytania? Aha, - spojrzał na Petera - wykorzystaj noc na kąpiel w zbiorniku z bactą, dobrze?
Jason Covell - Karta Postaci
Tala Araluu - Karta Postaci

"Gotyckie odrzwia chylą się i skrzypiąc suną w bok
I biała pani płynie z nich w brylantowej mgle"


Discord: Peter Covell#0792
GG: 8933348
Awatar użytkownika
David Turoug
Gracz
Posty: 63
Rejestracja: 27 sie 2021, 01:09
Lokalizacja: Wroclavtooine

- Sugerujesz, że Aeshi działałaby w myśl zasady, że żeby było lepiej, wcześniej musi być gorzej? - pytanie retoryczne Turuoga zawisło w powietrzu, z jego charakterystycznym i dość skromnym uśmiechem - Niestety Malastere nie jest jedyny, a galaktyczny półświatek jakby dostał szał. Mam przeczucie graniczące z pewnością, że ktoś finansuje to całe zamieszanie. Nawet lokalne wojny są okazją do zarobku dla wielkich korporacji albo karteli.
Jedi przerwał swoją wypowiedź, gdy do ich stolika podszedł młody adept, z zupełnie nieoczekiwaną informację od mistrza Mantena. David jeszcze przed usłyszeniem wiadomości, wiedział, że wspólnie z Covellem nie zostaną wysłani na Naboo celem dwutygodniowego odpoczynku w Krainie Jezior.
- Mistrz Hadyyk powiedziałby, że Moc tak chciała. - odparł, drapiąc się po brodzie - Ale pocieszę cię, wiele wskazuje, że dostaniemy ciekawe i rozrywkowe wsparcie.
*****
Jason Manten nie był typowym Jedi, zabiegającym w każdej sytuacji o pokój w Galaktyce. Niejednokrotnie uciekał się do dość kontrowersyjnych metod, które w ostatecznym rozrachunku przynosiły korzyści. W końcu nie bez kozery był członkiem Najwyższej Rady. Interesujące było także jego poczucie humoru. Nierzadko ironiczna uwaga lub na pozór krytyczne spojrzenie, doprowadzało niemal do łez młodych padawanów, którym brakowało dystansu zarówno do siebie, jak i do rzeczonego Mistrza.
Tym razem "ofiarą" cynicznego Mantena padł... Covell. Komentarz Jasona był na tyle kąśliwy i zaskakujący, że Peter nie zdołał wyartykułować żadnej riposty. Bren natomiast wzruszył ramionami, przybierając typową dla siebie pozę znudzenia, choć jego wzrok lustrował okoliczne półki w poszukiwaniu "płynnych dóbr luksusowych".
- Atzerri? Hmm, to w Wewnętrznych Rubieżach, czy nie mieliśmy tam czasem stałego przedstawiciela? Zresztą, mniejsza z tym. Ruszamy we trzech czy przewidziana jest, jako odwód, kolejna kawaleria powietrzna jak na Drunost? - Turoug wolał wiedzieć czy będą musieli liczyć na siebie, czy Rada wyznaczyła im kogoś do wsparcia. Fakt, iż planeta znajdowała się względnie blisko miał pewien plus. Krótsza podróż raczej nie pozwalała na ciągłą alkoholizację Laike, a Dave w żadnym wypadku nie zamierzał ścierać rzygowin kolegi z pokładu statku... - Poza tym czym lecimy? Wolałbym się przygotować, gdybyśmy dostali w prezencie zdezelowany YT-2000, którym Mistrz Katarn, dwa tygodnie temu zrujnował kilka hektarów upraw na Taanab. Chodzą słuchy, że tamtejszy Korpus Rolniczy odzyskał swój potencjał w Mocy i jest gotów porwać Kyle'a, żeby założyć mu homonto...
Awatar użytkownika
Peter Covell
Administrator
Posty: 170
Rejestracja: 26 sie 2021, 20:37
Lokalizacja: pod Poznaniem

-Zorganizowane struktury władzy na Atzerri są iluzoryczną mrzonką i ledwo wystarczą, a raczej: wystarczyły, by utrzymać ułudę porządku na planecie. Nie chcą i nigdy nie chciały, abyśmy mieli tam swoją stałą misję czy przedstawicielstwo - wyjaśnił Jason. Ton jego głosu oraz ekspresja twarzy jednoznacznie sugerowały, że nie pochwalał tego, co dotychczas działo się na omawianym globie. - Kłopoty, jakie ich teraz dręczą są bezpośrednio spowodowane latami, całymi pokoleniami, zaniedbań w kwestiach bezpieczeństwa wewnętrznego. Być może szybka i skuteczna akcja wymierzona przeciwko rozhulanym gangom, zmobilizuje mieszkańców Atzerri do zmiany nastawienia.
Bren prychnął na słowa o tym, że cokolwiek mogłoby wpłynąć na styl życia obywateli Atzerri, którzy - nie tylko przystosowali się do życia w takich uwarunkowaniach - ale, przede wszystkim, całkiem nieźle się w nich zorganizowali i urządzili. Nieustanna egzystencja w społeczeństwie na granicy chasu odstraszała od bliskich kontaktów z zorganizowaną Nową Republiką i jej siłami porządkowymi, z Zakonem Jedi na czele.
-Wyruszycie w trójkę, polecicie X-Wingami, żeby już na starcie dać do zrozumienia miejscowym gangsterom, że reprezentujecie siłę znacznie większą niż oni są w stanie zebrać. Najlepiej, gdyby od razu się poddali, bez wdawania w walkę jak na Drunost - zawiesił głos. - Jeśli jednak zacznie robić się gorąco, w odwodzie będzie czekała kawaleria.
-Ja mam jedno pytanie.
-Tak, Bren?
-Wy naprawdę chcecie mnie wsadzić za stery myśliwca?
-Najpierw podpiszesz weksel.
*****
-Od razu powinni wam dać do dyspozycji ze dwa skrzydła myśliwskie, batalion piechoty i Skywalkera.
Aeshi Airhart, rudowłosa kobieta, którą z Covellem łączyło zdecydowanie więcej niż czysto koleżeńska relacja, stała pomiędzy Peterem i Davidem przyglądając się temu jak technicy dokonują ostatniego sprawdzenia X-Wingów przed wylotem z hangarów Świątyni Jedi. Mając w pamięci regularną bitwę, w jaką jej ukochany wplątał się na Drunost, nerwowo przygryzała wargę niepokojąc się o to, czy ten znowu nie stanie naprzeciwko, znacząco większych, sił przeciwnika gotowego rzucić na Obrońców Pokoju wszystkiego, czym dysponuje.
-Teoretycznie masz rację, ale nie zawsze potrzebna jest kula wyburzeniowa, gdy można użyć młotka - Covell był całkiem dumny z tego porównania, choć Airhart zdawała się kompletnie tegoż nie doceniać. - Aeshi, nie oszukujmy się, trzech Rycerzy Jedi w X-Wingach to siła wystarczająca, by poradzić sobie z ulicznymi gangami. Jak duża może być szansa, że znowu trafimy na coś tak dużego, jak na Drunost?
Pytanie było retoryczne - szansa na powtórkę wydawała się być bliska zeru, ale Peter nie byłby zaskoczony, gdyby okazało się dokładnie odwrotnie. Zdążył się nauczyć, że jeśli rachunek prawdopodobieństwa działał na jego korzyść, należało szykować się na najgorsze. Na szczęście, jednocześnie, gdy wydawało się, że wszystko stracone, a szanse na wyjście cało z opresji były niewielkie, zawsze udawało mu się z kłopotów wykaraskać.
-David, pilnuj go - powiedziała, a w jej głosie wyraźnie pobrzmiewały nuty zmartwienia. - Znam was obu, zawsze pakujecie się w paszczę sarlacca i, co gorsza, zdajecie się czerpać z tego przyjemność!
Jason Covell - Karta Postaci
Tala Araluu - Karta Postaci

"Gotyckie odrzwia chylą się i skrzypiąc suną w bok
I biała pani płynie z nich w brylantowej mgle"


Discord: Peter Covell#0792
GG: 8933348
Awatar użytkownika
David Turoug
Gracz
Posty: 63
Rejestracja: 27 sie 2021, 01:09
Lokalizacja: Wroclavtooine

Turoug słucham Mantena, który zapewne miał swoją wizję rozwiązania problemu na Attzerri. Mistrz należał do tych Jedi, którzy nie stronili od agresywnych negocjacji, ale w końcu był członkiem Rady, więc miał swoisty mandat by organizować tego rodzaju misje. Dave już teraz wiedział, że sytuacja we wskazanym świecie jest zapewne o wiele gorsza, niż przedstawił to Jason. Zresztą były uczeń Bardoka i Hadyyka zawsze wolał zakładać najgorsze, w myśl zasady, że jeżeli coś może się spieprzyć, to spieprzy się na pewno.
Kolejnym rozczarowaniem był środek transportu - X- Wing. Co prawda latał nim całkiem dobrze, jednak nigdy nie czuł się wybitnym pilotem i zdecydowanie wolał stabilne, twarde podłoże zamiast bezdennej pustki kosmosu. Z ich trójki, najlepszym lotnikiem na pewno był Covell, natomiast na drugim biegunie znajdował się Bren, chociaż kto wie, czy dodatkowe wspomaganie Laike, nie doda mu skrzydeł, byle tylko członków gangu nie widział poczwórnie.


*****

- Mimo wszystko wolałbym podróżować jakimś frachtowcem albo nawet niewielką fregatą, niż X-Wingiem. - mruknął Turoug, przypatrując się jak jeden z droidów serii R staje w miejscu, skąpany w smudze dymu, co zwiastowało zapewne uszkodzenie motywatora - Hmm, z takim wsparciem nie wiem czy do Dnia Życia opuścimy Coruscant.
Zasady panujące w Nowym Zakonie, były zgoła inne, jak te, które panowały za czasów Zmierzchu Republiki, dlatego teraz nikogo nie dziwiły związki, a nawet cieszono się, gdy dwoje Jedi miało się ku sobie. Dawało to nadzieję, na kolejne pokolenia silnych w Mocy Rycerzy, którzy mogli strzec pokoju w Galaktyce. Peter już od jakiegoś czasu był związany z Aeshi, a ta odwzajemniła jego uczucia. Na szczęście, wszystko wskazywało na to, że ich potencjalne kłótnie kończą się bez udziału mieczy świetlnych. Sam David od jakiegoś czasu spoglądał ku młodszej o blisko 5-lat Reanie Caroll, jednak w relacjach z kobietami nie miał takiej śmiałości jak Peter, a całe jego sarkastyczne podejście, zmieniało się w mrukliwość.
- Mogę go pilnować, pod warunkiem, że moim opiekunem nie będzie Laike. Sam już nie wiem czy bardziej obawiam się trzeźwego Brena czy gdy zbyt głęboko sięgnie do butelki. - odparł pół żartem, pół serio Dave, sceptycznie doglądając próbę uruchomienia wadliwego astromecha - Cóż, mam wrażenie że to Peter pakuje mnie do jamy Sarlacca. Na szczęście zwykle mój pomysł awaryjny, kończy się jej opuszczeniem... wprost pod nogi galopujących bagnorożców. Swoją drogą, wiecie kto ma tworzyć naszą kawalerię, na wypadek, gdyby przydarzyło nam się Drunost-2?
W tym momencie do hangaru wkroczył nie kto inny, a sam Bren. Jego chmurne oblicze nie wskazywało na nic dobrego, chociaż istniała legenda, że on nigdy się nie uśmiechał. Jedi skierował się ku rozmawiającym towarzyszom, jednak pod drodze, przystanął przy dymiącym droidzie i ku zdumieniu techników, kopnął go na tyle silnie, że ten z hukiem przewrócił się na durastalowe podłoże. Oprócz nieprzyjemnego zgrzytu efekt był taki, że mech nagle ożył, wydając z siebie serię piknięć.
- Jest i nasza złota rączka. - burknął Dave, dodając - Mam nadzieję że właśnie wybrał sobie elektronicznego towarzysza do X-Winga...
Awatar użytkownika
Peter Covell
Administrator
Posty: 170
Rejestracja: 26 sie 2021, 20:37
Lokalizacja: pod Poznaniem

-Wydaje mi się, że, wbrew pozorom, Bren może pozostawać trzeźwy przez większą część czasu niż nam się wydaje - Aeshi zbliżyła się do Davida i zniżyła ton do, niemal konspiracyjnego, szeptu. - Powiedziałabym, że osiągnął mistrzostwo w neutralizacji efektów spożywanego alkoholu i pije go tylko ze względu na smak i własną reputację.
-Nie wiem po co miałby chcieć utrzymywać taką reputację - Peter wzruszył ramionami.
-Żeby nie musieć odpowiadać na takie pytania - rudowłosa uśmiechnęła się zadziornie do Covella. - On chyba, po prostu, nie lubi innych ludzi. A nawet, nie tyle ich samych, co ich towarzystwa. Wydaje mi się, że może to wynikać z nieumiejętności tworzenia przez niego skomplikowanych relacji.
-Aeshi Airhart, doktor psychologii.
Jeśli były przemytnik chciał wygłosić jakieś kolejne, złośliwe uwagi, pomysł ten z głowy wybił mu kobiecy łokieć wpakowany w żebra. Kiedy spojrzał na kobietę spode łba, ta uśmiechała się słodko niczym, niemające sobie nic do zarzucenia, niewiniątko, ale w jej oczach dostrzegł iskierki dziecięcej, radosnej złośliwości charakterystycznej dla jej zadziornego usposobienia. Ten błysk w zielonych tęczówkach był jedną z przyczyn, dla których serce Petera tak łatwo wpadło w objęcia uroku Aeshi.
-Obawiam się, że ten astro może chcieć się odegrać - w rzeczywistości, wprawiony w zaczepny nastrój, Peter nie obawiał się tego, a miał na to nadzieję. - Kilka korekt w sterowaniu kontrolą przeciążeń i droid zapewni Brenowi wieczór wypełniony czyszczeniem kokpitu z resztek zwróconego śniadania.

Bestine IV
21 lat po Bitwie o Yavin


Peter łagodnie posadził X-Winga na betonowej płycie lądowiska umiejscowionego zaledwie kilkadziesiąt metrów od malowniczej plaży nad brzegiem, wydawałoby się, nieskończonego oceanu. Powierzchnia planety Bestine IV była w większości pokryta wodą, spomiędzy której wyłaniały się liczne wyspy o nieregularnym kształcie, jednak to, z czego ten świat słynął najbardziej to nieduży, lecz szybko rozwijający się przemysł stoczniowy - co ciekawe - umiejscowiony na wodzie, a nie w przestrzeni kosmicznej.
Rzuciwszy okiem na kontrolki i wyświetlacz w kokpicie, Rycerz Jedi uznał, że wszystko jest w porządku i rozpoczął procedurę wyłączania silników. Nie mógł się już doczekać tego, by wyjść na zewnątrz i rozprostować nogi po długiej podróży. Przystanek na Bestine IV był miłą niespodzianką, o której dowiedzieli się tuż przed odlotem z Coruscant. W miejscowej bazie sił Nowej Republiki, mieli uzupełnić paliwo w myśliwcach i odpocząć przed krótkim skokiem do systemu Atzerri. Otworzył owiewkę kabiny w momencie, gdy nad jego głową przeleciał, pilotowany przez Davida, podchodzący do lądowania, X-Wing.
-Ociągasz się - zaśmiał się do komunikatora. - W tym tempie nie zdążysz popływać przed zachodem słońca, Dave.
Nie miał pojęcia, że w tym samym momencie w kokpicie drugiego myśliwca rozpętało się piekło: kontrolki zawyły na czerwono i rozległy się alarmy informujące o namierzeniu przez protonowe rakiety wystrzeliwane z ręcznych wyrzutni ziemia-powietrze. Chociaż żaden z nich nie miał ochoty powtarzać Drunost, najwyraźniej Moc miała wobec nich inne plany, zaś macki organizacji przestępczych z, nie tak znowu bliskiej, planety Atzerri sięgały znacznie dalej niż ktokolwiek mógł się spodziewać.
Jason Covell - Karta Postaci
Tala Araluu - Karta Postaci

"Gotyckie odrzwia chylą się i skrzypiąc suną w bok
I biała pani płynie z nich w brylantowej mgle"


Discord: Peter Covell#0792
GG: 8933348
Awatar użytkownika
David Turoug
Gracz
Posty: 63
Rejestracja: 27 sie 2021, 01:09
Lokalizacja: Wroclavtooine

Pilotowanie nie było ulubioną czynnością Davida, nie czerpał z tego przesadnej przyjemności, a na ile mógł, pozwalał przejąć stery innym osobom, żądnym wrażeń z podniebnych oraz nadprzestrzennym wojaży. W czasie przelotu z Coruscant na Bestine IV większość czasu spędził w transie medytacyjnym, przez co mógł się odprężyć i oczyścić umysł.
Turoug nie był specjalnie przekonany do międzylądowania, jednak technicy jeszcze w Świątyni przekazali im informację, że będzie to konieczne. Jedi nie dyskutował z zaleceniami, a ostatecznie wchodząc w atmosferę planety uśmiechnął się. Stały grunt pod nogami zdecydowanie bardziej mu odpowiadał, to samo można było powiedzieć o Brenie. Z ich trójki, chyba tylko Peter nie miał specjalnych oporów przed pilotażem i jako pierwszy osiadł na platformie lądowniczej.
Dave także rozpoczął procedurę lądowania, jednak ułamek sekundy przed szaleństwem kontrolek w kokpicie, wyczuł zagrożenie. Dwie rakiety protonowe pojawiły się wręcz znikąd i z każdą chwilą zmniejszały dystans między jego X-Wingiem. Były uczeń Hadyyka momentalnie przeciągnął przepustnicę oraz włączył dopalacz, by zwiększyć prędkość. Przelot tuż nad lustrem wody z niedozwoloną w porcie prędkością wywołał spore fale, jednak to nie one były problemem.
- Tu Turoug, mam drobne problemy, w sumie dwa. Torpedy protonowe, na tą chwilę nie wiem jakiej klasy. Siedzą mi na ogonie. - zameldował, ignorując wzmiankę Petera o ociąganiu - Z taką prędkością, przy locie atmosferycznym, paliwa starczy mi na kilka minut, chyba że prędzej strącą mnie...
Nastąpiła seria trzasków i nikt nie usłyszał dalszej części wypowiedzi Davida. Bren Laike postanowił zabawić się w zbawcę i na pełnej prędkości posłał serię w kierunku torped. X-Wing Turouga zniknął w gęstym dymie oraz parze wodnej jaka wytworzyła się podczas wybuchu. Sekundy mijały, szadź opadała, gdy na kusie kolizyjnym z myśliwcem, rzadko trzeźwego Jedi, znalazła się maszyna drugiego Jedi.
- Bren, spierdalaj! - krzyknął przez komunikator David, zniżając jeszcze bardziej lot i przechodząc pod skrzydłowcem kolegi. Laike nie czekał na dalsze instrukcje, zdając sobie sprawę że musiał strącić jedną torpedę, a druga w dalszym ciągu go ścigała. Jedi momentalnie katapultował się, by kilka chwil później dostrzec jak X-Wing rozpada się na kawałki. Dave zatoczył jeszcze koło, sprawdzając okolice i z uwagi na palącą się kontrolkę rezerwy paliwa, osiadł przy Covellu. Zdążył jeszcze dostrzec jak Laike ze stoickim spokojem zmierza ku płyciźnie, pociągając solidnie ze swojej piersiówki.
- Nie dolecieliśmy jeszcze Atzerri, a tu takie niespodzianki. - burknął Dave w kierunku Petera, gramoląc się z kokpitu - Latanie jest dla droidów, chociaż Bren dzielnie sobie radzi. Rakiety wystrzelono niedaleko od bazy, ich skuteczny zasięg to około 5 standardowych kilometrów, chociaż nie ustaliłem modelu.
ODPOWIEDZ