Próby dojścia do gubernatora szły całkiem sprawnie, jak na to, czego wcześniej się spodziewał. Udało mu się umówić spotkanie z jednym z mechaników lokalnego przywódcy Imperium i teraz pozostawało mu już tylko dać z siebie wszystko, by go przyjęli.
Zbliżał się już wieczór i w pokoju, który wynajmował, miał już wszystko przygotowane na jutrzejszy dzień. Mógł już walnąć się na łóżko i pójść spać, ale zamierzał jeszcze posłuchać co nieco od mistyczki Sharii i spróbować tej medytacji, o której mówiła Mai'fach. Wyjął sześcienną kostkę i ścisnął w dłoni. Wydawała się taka niepozorna, a skrywała tak olbrzymią ilość wiedzy. Ciekawiło go, jakim tworem jest widmo mistyczki i czy jest w tym jeszcze jakaś cząstka jej istnienia, ale te pytania postanowił zostawić na później. Odprężył się, odetchnął głęboko i skupił swoje siły na holokronie. Po chwili czarna kostka uniosła się znad jego dłoni i otworzyła, a nad nią zamigotała mistyczka Sharia.
- Witam cię ponownie - widmo rozejrzało się po pokoju - Chyba dużo się zmieniło od naszej ostatniej rozmowy. Musisz stale być w ruchu, prawda?
- Prawda, mistrzyni. Chociaż sprawy mocno się naprostowały od czasu naszej ostatniej rozmowy.
Opowiedział jej o wszystkim. O swojej walce z Istotą z Etros i uwolnieniu Nadii, o łączącej ich więzi w Mocy, o tym, jak Jasna Strona go wspierała i jak teraz czuje jej obecność w każdej chwili. Potem przeszedł do dramatycznej walki na plaży i ich zwycięstwie. Opowiedział jej o Mai'fach i tej niepokojącej królikopodobnej istocie.
- Po tym wszystkim, co się ostatnio działo, postanowiłem, że chcę uczyć się o Mocy. O tym, jak z nią żyć. Dzisiaj prosiłbym cię, byś opowiedziała mi o Jasnej Stronie i o Zakonie Jedi, o którym wspominałaś. Przy następnej okazji poproszę cię o kolejną część o Ciemnej Stronie i tych dziwnych istotach, które z niej korzystają. Na razie chcę posłuchać, a potem poukładam sobie, czym są obydwie strony barykady.
Sharia kiwnęła głową i rozpoczęła swój wywód. Gdyby miała opowiedzieć o wszystkim, Nantelowi nie starczyłoby życia, skupiła się jednak na najważniejszych aspektach Jasnej Strony i na historii jedi z czasów jej życia. Była to zresztą ostatnia, którą dobrze znała i chciała przekazać, bo resztę współczesnych plotek uznała za zbyt niepewne, by przekazywać jako wiedzę swojemu uczniowi. Cały wykład trwał długo. Był środek nocy, gdy skończyła. Nantel kiwnął w podzięce zmęczoną głową i pożegnał się z mistrzynią. Schował holokron i walcząc z sennością usiadł ze skrzyżowanymi nogami na łóżku.
Niezbyt wiedział, jak powinien zacząć z tą medytacją. Na różnych holofilmach i w kantynowych opowieściach jacyś mnisi i kapłani najróżniejszych kultów po prostu siadali i wpadali w trans. Sam nie czuł się wystarczająco spokojny żeby od tak zacząć. Prędzej by po prostu zasnął. Żeby się pobudzić sięgnął po swój odtwarzacz muzyki. Może to była metoda dla niego, a przynajmniej sposób na tą chwilę. Odpalił na słuchawkach jakiś spokojniejszy kawałek i oparł się o ścianę. Siedział i siedział i może to ze zmęczenia, a może i muzyka pomogła, a potok myśli, który miał w głowie po wykładzie mistyczki zaczął zwalniać, aż w końcu przyłapał się, że nie myśli o niczym konkretnym. Nadal jednak nie czuł nic więcej, nie mówiąc już o jakimś specjalnym odczuwaniu Mocy. Wiedział, że w razie potrzeby może sięgnąć po tą cząstkę, którą stale teraz była przy nim, ale uważał, że nie o to chodzi. Obydwie mistrzynie mówiły mu, że ma słuchać, a nie wykorzystywać. Siedział tak więc jeszcze chwilę, aż w końcu zaczął przysypiać.
Stał przed warczącym psem. Zwykłym, miejskim kundlem typowym dla miast planet o umiarkowanym klimacie. Czuł, jak zwierzę się go obawia. Nie żywi do niego wyraźnej agresji, nie grozi mu, ani nie jest złe. Po prostu się bało. Dopiero po chwili zrozumiał, że pies jednak nie warczy na niego. Odwrócił się za siebie i zobaczył pędzącą w ich stronę wichurę, jakąś nieokreśloną siłę. Tratowała i miażdżyła wszystko na swojej drodze, a nieświadome jej potęgi zwierze stało i, dopiero teraz to zauważył, zasłaniało sobą swoje szczenię. Potężny podmuch zbliżał się i był już ledwie kilka metrów od Nantela, gdy ten postanowił działać. Chwycił i psa i szczenię i rzucił się na bok, ryzykując swoim życiem od potężnej siły i pogryzieniem przez psy. Tego, co się stało, nie zobaczył.Ocknął się. Na zewnątrz nadal panowała noc. Czuł, że to, co widział przed chwilą, nie było zwykłym snem, a kolejną wizją, choć bardzo dla niego niezrozumiałą. Miał także wrażenie, że wyczuł też przez ułamek sekundy istoty wokół: w budynku, na ulicy poniżej. Wrażenie jednak szybko zniknęło. Siedział teraz sam w pokoju, nie bardzo wiedząc, jak ma rozumieć to, co stało się przed chwilą. Nie mogąc nic więcej na to poradzić, poszedł wreszcie spać.
Poranek nadszedł dość przyjemnie. Po wysiłku, którym była pierwsza próba medytacji, sen przyniósł nadzwyczaj dużo odpoczynku. Musiał przyznać, że to, co mówi się o medytacji i technikach relaksacji jakoś się sprawdza. Jakimś sposobem ta część przespanej nocy pozwoliła mu się całkowicie odprężyć, mimo wyzwań, które czekały go tego dnia. Tym samym z mniejszą ilością obaw udał się do Smarków Snurga, gdzie miał się spotkać z Axelem.
Lokal odstraszał właściwie wszystkim, co miał w sobie i trochę dziwiło go, czemu człowiek od gubernatora nie wybrał chociaż odrobinę mniej obskurnego miejsca. Mógł mieć tylko nadzieję, że ten cały Axel nie zrobił tego dlatego, bo chciał się pozbyć gościa, który wypytywał za dużo. Nantel nie chciał popadać w paranoję, ale czujność w imperialnym mieście musiał zachować cały czas, dopuszczając do siebie nawet mało prawdopodobne możliwości. Jednak tego, kim był a raczej kim była Axel, nie spodziewał się.
Po pierwszym wrażeniu szybko jednak oprzytomniał. Przed oczami wyobraźni Nantelowi zagościł obraz jego dziewczyny, Nadii, która dla niego była i tak lepsza pod każdym względem od obecnej w kantynie pani mechanik. Z Nadią nie miała żadnych szans i nie mogła się z nią równać. Tym bardziej, gdy byli połączeni więzią, która dla innych była niedostępna. Tym samym po pierwszych słowach brunetki otrząsnął się, wstał i podszedł do niej.
- Tak, to ja. Jursij Krito - wyciągnął w jej stronę rękę - Słyszałem, że szukacie mechaników, to jestem chętny.
- Jeszcze zobaczymy, czy się nadajesz - odpowiedziała kobieta, siadając przy jego stoliku.
- Dam radę. Zobaczysz. Jeszcze niedawno składałem dla jednego gościa Dash'a Dwunastkę. Szkoda tylko, że facet zdechł, zanim zdążył go użyć. Tym samym trafiłem tutaj, ale chyba nie gadaniem cię przekonam, co?