Syk i powarkiwania bestii budziły w Serithu strach i przerażenie, na szczęście jak przewidział te wydrążone tuby powstrzymały natarcie Lyleków, a przynajmniej na razie. Po mimo tego, że stwory nadal bały się tych niesłyszalnych dźwięków to Tallav dostrzegał u nich jakąś większą zażartość, narastającą wściekłość, kiedy ostatni raz się z nimi spotkał nie widział czegoś takiego u nich, ale teraz... Wydawało się jakby coś nimi kierowało, ta wielka siła nie pasowała nawet do tych stworzeń. Czuł, że lyleki pomimo ich strachu do tych rurek mogą go wkrótce przełamać, jeżeli w jakiś sposób udało by im się przezwyciężyć, znaleźć jakaś odwagę, aby jednak przeciwstawić się tym dźwiękom to sierżant podejrzewał, że mogła to być jego ostatnia misja...
Nagle jego rozmyślania przerwała mu Elayne, szybko obrócił się w jej kierunku, nadal czuł jak kropelki potu spływają mu po twarzy, może już mniej intensywniej jak wcześniej, ale nadal było to uciążliwe uczucie. Był pobudzony jak nigdy wcześniej, wysłuchał słów swojej zastępczyni po czym położył jej rękę na barku. Zerknął w stronę ścieżki i ponownie spojrzał na dziewczynę.
-
Racja, ruszajmy. - jednocześnie wypowiadając to kiwnął głową w kierunku leśnej drogi. Jeszcze raz spojrzał się w kierunku krwiożerczych bestii, wziął głębszy oddech po czym widząc jak oddział delikatnie się już oddala podbiegł i dołączył do niego.
Szli przez las, mijali kolejne drzewa, kolejne gęstwiny roślin przechylały się to w lewo to w prawo zgodnie z kierunkami wiatru Wielka, złowroga cisza, która towarzyszyła żołnierzom podczas przeszukiwania wioski powoli ustępowała. Serith ponownie usłyszał dźwięki tutejszej fauny - brzęczenie owadów, które szybko znalazły się wokół Szturmowców, echa odgłosów dzikich zwierząt w pewnym sensie uspokoiło to mężczyznę, wolał gdy słyszał ten gwar niż przechodzić kolejne metry w ciszy. Po krótkiej chwili znaleźli się już w miarę bezpiecznej odległości, nie widzieli już wioski, ani ogromnych bestii.
-
Sformować cygaro! Annor na szpicy - szybko wydał rozkaz do uformowania dosyć podobnej
formacji do poprzedniej, w której się poruszali, tylko ta była bardziej dostosowana do poruszania się po udeptanych drogach oraz skupiona na obronie skrzydeł oddziału. Sierżant ustawił się gdzieś w środku drużyny niedaleko Treca, po paru chwilach zdjął swój hełm i otarł dłonią twarz z potu po czym obrócił głowę w stronę żołnierza niosącego działko obrotowe.
-
Trec, co się stało w wiosce, że tak spanikowałeś i zacząłeś strzelać? - Serith zapytał podwładnego cały czas kontynuując marsz, nie musiał specjalnie patrzeć przed siebie i dostosowywać tempa marszu. Przez tyle lat służby wiedział mniej więcej jakim krokiem się poruszać, aby nie blokować kolumny oraz nie zwracać specjalnej uwagi na widok przed siebie.
***
Po około półgodzinie marszu powoli przed ich oczami ukazała się pusta przestrzeń, nie zagospodarowana przez wszechobecną dżunglę. Była to odkryta skalna przestrzeń wyróżniająca się na tle otaczającej ich roślinności. Annor wstrzymał kolumnę, a od razu po tym Serith podbiegł do przodu formacji.
- Szefie jakieś rozkazy? - żołnierz popatrzył na swoje przełożonego, który w tej chwili wpatrywał się w teren przed nimi.
-
Odbić na lewo i schować się między drzewami - wypowiedział to nadal patrząc na skalną przestrzeń, jednocześnie w tej samej chwili założył ponownie hełm na głowę. -
Wykonać! - cały oddział ruszył biegiem w lewą stronę dobiegając do drzew położonych na skraju dżungli i odkrytej przestrzeni.
-
Obserwować teren na tych skałach, skrzydłowi patrzeć na boki. Halton i Lucius wy we dwóch rozglądacie się po tyłach! - wypowiedział to wprost do komunikatora, jego podwładni szybko się ogarnęli i dostosowali do wydanych rozkazów. Sam Tallav kucnął obok jednego z drzew spoglądając na skalną przestrzeń.