Tym razem był bardziej niż pewien, że życie uratowała mu kobieta, aniżeli jego fart i legendarne wyczucie. Wychylając się zza zasłony, dzięki noktowizorowi ledwo dostrzegł lecący przedmiot, następnie ujrzał Nyxi, która wyskakuje i w zupełnej ciemności chwyta obiekt, jakby wiedziała gdzie dokładnie jest. Odrzuca go, a następnie dochodzi do eksplozji. Schował się nieco po czasie, by nie oberwać żadnym wyrzuconym w powietrze fragmentem, ale nic właściwie nie poleciało w jego kierunku.
Nie do końca pojął co się właściwie stało. Nie było jednak czasu na tego typu rozważania. Słysząc, kilka panicznych krzyków ze strony wrogów, poczuł, że mogą przystąpić do kontrataku. Pomóc w tym miał rozwścieczony Grok, który dotarł w końcu z zaplecza i szarżował przez labirynt złomu z blasterem w ręku. Trebor uruchomił personalny generator tarcz i podjął się inicjatywy.
- GROK, JA PRZODEM!!! - wrzasnął po czym wyskoczył zza zasłony, adrenalina popchnęła jego nogi do sprintu.
- ZIELONA KRYJ SIĘ!!! - nie pojmował jej potencjału bojowego, ale już dwa razy podczas tej potyczki zdołała go zaskoczyć. Szybkością reakcji, pewnością siebie i tym numerem z granatem, lecz nie mógł dopuścić by zabłąkany strzał od strony wejścia trafił ją.
Wyskoczył z głównego wyjścia z uniesionym karabinem. Dwóch nieszczęśników, blisko bramy, jeszcze leżało na ziemi. Pięciu innych rozsianych dookoła otworzyło ogień w stronę Trebora. Facet przeturlał się w bok, by zrobić miejsce rozpędzonemu Grokowi. Kilka strzałów zatrzymało się o jego tarczę. Urządzenie zaczęło pikać, ostrzegając o groźbie spalenia się tarczy.
Karabin przytulił do barku i dwoma pojedynczymi strzałami zdjął dwóch najbliższych strzelców. Gammoreanin zaś jednym uderzeniem pałką wyrzucił wstającego humanoida w powietrze. Drugi posłał mu strzał w brzuch z lekkiego blastera, co jednak nie zrobiło na nim za dużego wrażenia, nie licząc faktu, że spotęgowało to tylko jego wściekłość. Z głośnym gardłowym kwiknięciem pałka spadła na drugiego nieszczęśnika z odgłosem rozłupanej czaszki.
Trójka najdalej oddalonych zwątpiła w swoje możliwości, widząc śmierć towarzyszy i tępo w jakim padali jak muchy. Postanowili uciec, licząc, że ciemność utrudni strzelanie. Na twarz faceta wypełzł wredny uśmieszek
- nie tak szybko dupki - szepnął po czym zaczął wymierzać kolejne strzały. Jednego postrzelił, ale dwójka pozostałych zaczęła wymykać się mu spod zasięgu broni i jego celności.
- cholera! Chrzanić ich... Nyxi? Grok? - rzucił przed siebie, chcąc upewnić się o ich stanie. Gammoreanin zachrumkał triumfalnie, podchodząc powoli do jęczącego z bólu rodianina. To był ten co oberwał pałką i wyleciał w powietrze.
Nyxi podczas wszystkiego dostrzegła w mocy jak zdesperowani byli napastnicy do tego ataku. Nie byli przekonani od samego początku, popychał ich strach przed kimś, aniżeli chęć zarobku. Rodianin cierpiał niezmiernie od połamanych żeber, zaś z człowieka leżącego znacznie dalej uchodziło życie. Jeśli ta dwójka miałaby przeżyć i dostarczyć informacji, kobieta musiała, któremuś z nich udzielić pomocy.. Jeśli miał być to Rodianin powinna w jakiś sposób powstrzymać Groka, przed rozdeptaniem go. Zaś jeśli miał być to człowiek, leżący jakieś sto metrów dalej w piasku, musiałaby się wyjątkowo śpieszyć.