
Pokład niewielkiego promu Svelte był wypełniony desantem. Pasażerowie mogli do woli patrzeć na plecy siedzącego przed nimi osobnika, bądź też zerkać w bok kontemplując ściany promu. Zdecydowanie nie było to miejsce dla ludzi chorych na klaustrofobię. Z drugiej jednak strony desantowiec był szczytem myśli technologicznej imperium, jeżeli jakaś jednostka mogła podołać wymaganiom misji to był to właśnie ich pojazd.
W części pasażerskiej siedziała czwórka Brimlocków w imperialnych pancerzach, oraz Drex który poświęcił znaczną część swego owłosienia aby wbić się w zbroję. Nie byłoby w tym nic dziwnego gdyby nie fakt, że zbroje były czarne. Kimkolwiek byli mocodawcy mieli dostęp do najlepszych osiągnięć imperium. Wielką odmianę od mrocznych szturmowców stanowił biało pomarańczowy wielokrotnie modyfikowany pancerz w który jakimś cudem wcisnął się Papa. Siedział teraz z olbrzymim działkiem laserowym zajmując dwa miejsca i krusząc batonikiem. rząd przed nim siedziała Mai’Fach wraz z przebranym w imperialny pancerz Telemachusem. Oboje rozmawiali półgłosem. Kobieta była w zwyczajnym cywilnym ubraniu i z pewnością nie wyglądała jak ktoś idący na akcję abordażową. Ostatnie miejsca zajmowali pozostali członkowie zespołu, Kirył z Phoenixem oraz Hunt. Towarzystwa dotrzymywał i stojący z boku Marvin. Lot trwał już kilkanaście minut gdy na kokpicie rozbłysła lampka sygnalizująca nadchodzące połączenie. W oddali zamajaczył obły kształt Gwiezdnego Galeonu. Czarna jednostka była ledwie widoczna na tle ciemnego kosmosu. Wydawała się być niczym czarna dziura przesłaniająca światło odległych gwiazd.
Kokpit promu w przeciwieństwie do luku pasażerskiego rozbrzmiewał życiem. Keren i Jasmine nie tylko musieli pilotować nieznany im wcześniej prom ale i zmagać się z wygodą nie do końca dopasowanych uniformów. Na szczęście ich podróż nie trwała długo. Ledwie wystartowali z Nadziei a już po paru minutach lotu natrafili na swój cel unoszący się pośrodku niczego. Automatyczne transpondery potwierdziły autentyczność zbliżającego się do Galeonu Promu. Wywołujący oficer poprosił o zadokowanie w hangarze nr dwa jako że jedynkę zajmował inny transportowiec.
- Niezwłocznie wyślę grupę po przejęcie naszego gościa. Kapitan nie może się już doczekać. – głos dobiegający z głośnika był daleki od ekscytacji.- Zgodnie z rozkładem macie parę godzin przed odlotem, proszę przekazać eskorcie żeby nie opuszczała pokładu startowego. W przeciwnym wypadku podejmiemy odpowiednie działania. Macie zgodę na lądowanie.
Jeden z otworów w kadłubie bulwiastej jednostki rozbłysnął na chwilę światłem a komputer pokładowy wytyczył optymalna trasę podejścia. Pilotom pozostało jedynie posadzić maszynę.
Mai’fach wstała z fotela odwracając się w kierunku siedzących za nią mężczyzn. Spokojna twarz kobiety emanowała jakąś wewnętrzną siłą, zaś jej niespotykanie piękne oczy przewiercały na wylot wizjery hełmów.
- Zaraz się zacznie, proszę o postępowanie zgodnie z założeniami. I postarajcie się mnie nie zabić. – uśmiechnęła się lekko podczas gdy Telemachus zapiął jej kajdanki wokół nadgarstków, oraz nałożył na skronie srebrną obręcz. Sprawdził jeszcze czy blaster szybko wychodzi z kabury i zwrócił się do towarzyszy.
- Wychodzimy jako pierwsi. Szóstka osłony wokół więźnia. Na mój znak eliminujemy grupę która ma ją odebrać. Strzelanina jest sygnałem do wyjścia dla reszty. Jeżeli nie usłyszycie strzałów znaczy, że zdjęliśmy ich po cichu i czekacie na mój rozkaz.
Kirył, Leo. Macie 3 minuty na przebicie się przez ścianę nie chcę żadnej obsuwy.
Przez pokład podchodzącego do lądowania promu przewinęła się fala trzasków i stuków związanych ze sprawdzaniem broni i hełmów przez Brimlocków. Broń i wibroostrza wychodziły lekko i pewnie zaś uzbrojenie było w pełni naładowane. Pozostało najdłuższe w życiu 30 sekund zanim wsporniki promu dotkną hangaru wrogiej jednostki.
Kliknij, aby zobaczyć wiadomość od Mistrza Gry